Ministerstwo Finansów prognozuje w Krajowym Planie Odbudowy zwiększenie liczby ludności. "Nie podaje założeń i wpisuje zaskakujący wiek produkcyjny. A wzrost liczby ludności do 2040 roku jest niemożliwy" - mówi OKO.press prof. Irena E. Kotowska.
Artykuł został oparty na złej interpretacji danych. Wniosek, który wyciągnęliśmy z dokumentu Krajowego Planu Odbudowy o wpływie tego planu na wzrost ludności Polski jest błędny. Zmylił nas fragment, który został wyjęty z innego dokumentu rządowego, przygotowanego przez Ministerstwo Finansów. Zapisano w nim, że prognoza ludności odwołuje się do założeń populacyjnych scenariusza bazowego, przyjętych w pracach grupy roboczej Komisji Europejskiej zajmującej się skutkami starzenia się ludności. Korzysta ona z projekcji ludności Eurostatu.
Podany w dokumencie KPO wzrost liczby ludności o 303 tys. osób nie oznacza, iż MF przewiduje wzrost wielkości populacji. Oznacza natomiast, że spadek wielkości populacji będzie nieco mniejszy – zamiast przewidywanego w scenariuszu bazowym spadku liczby ludności o około 2,3 mln ubytek wyniesie około 2 mln osób. Podobnie należy skomentować podany w dokumencie KPO wzrost liczby ludności w wieku 15-74 lata o 88 tys. Wzrost liczebny tej grupy oznacza, że przewidywany w scenariuszu bazowym spadek o blisko 3 mln osób będzie mniejszy o te 88 tys.
Przepraszamy czytelników za wprowadzenie w błąd.
Ministerstwo Finansów przewiduje w Krajowym Planie Odbudowy (KPO) zmiany dotyczące liczby ludności w Polsce i jej struktury według wieku. Prognoza resortu znajduje się w ostatnim rozdziale dokumentu „Ocena wpływu interwencji planu” (str. 489).
Ministerstwo Finansów ocenia w nim wpływ reform i inwestycji zawartych w KPO - w obszarze zielonej transformacji, transformacji cyfrowej i systemu ochrony zdrowia - na zmiany ludnościowe.
Według resortu pod wpływem zmian przewidzianych w KPO nastąpi wzrost gospodarczy, poprawi się efektywność dostępność i jakość systemu ochrony zdrowia oraz wzrost aktywności na rynku pracy”. A to przyczyni się do stopniowego spadku stopy umieralności i... zwiększenia liczby ludności.
Do 2040 roku - według prognozy MF - liczba ludności Polski zwiększy się o 303 tys. osób. Byłoby to pokrzepiające, gdyby nie jeden problem - prognoza jest sprzeczna z faktycznymi przewidywaniami demografów.
Ministerstwo Finansów w swoich obliczeniach opiera się na danych Głównego Urzędu Statystycznego, Eurostatu oraz na pracach grupy roboczej do spraw starzenia się ludności (AWG) przy Komitecie Polityki Gospodarczej.
Tymczasem Eurostat w projekcji ludności z 2019 roku przewidział, że do 2050 roku liczba urodzeń w Polsce będzie spadać, a liczba zgonów będzie rosnąć.
W 2030 roku – według projekcji Eurostatu (scenariusz podstawowy) – urodzi się 276,2 tys. dzieci, czyli o blisko 79 tys. mniej niż w roku 2020. Gorzej będzie w 2050 roku. Urodzi się wtedy o prawie 97 tys. dzieci mniej niż w roku 2020.
Niepokoją też dane o zgonach w Polsce. Eurostat przewidział, że w 2020 roku umrze 415,4 tys. osób. Z kolei w 2030 roku o 20 tys. więcej (425 tys.), a w 2050 roku o prawie 50 tys. więcej (466,1 tys.).
Te przewidywania zostały opracowane przed pandemią koronawirusa. Liczbę zgonów, którą Eurostat przewidział na 2050 rok, osiągnęliśmy już w roku 2020 (!). Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2020 roku zmarło 477,3 tys. osób. To o ponad 10 tys. więcej niż Eurostat przewidział na 30 lat później…
„Luka między urodzeniami a zgonami będzie większa, niż przewiduje to Eurostat. Urodzeń w Polsce będzie jeszcze mniej, a zgonów więcej” – mówi w rozmowie z OKO.press prof. dr hab. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.
„Analiza scenariusza podstawowego projekcji ludności przygotowanej przez Eurostat, na którą powołuje się Ministerstwo Finansów, wskazuje zupełnie inny kierunek zmian” - mówi prof. Kotowska.
„Projekcja Eurostatu pokazuje, że spadek liczby ludności będzie występował w każdym pięcioleciu do 2050 roku. Liczba ludności spadnie o 396 tys. do 2025 roku. Do 2030 zmniejszymy się o prawie milion w stosunku do roku 2020. A w następnej dekadzie spadek będzie jeszcze większy. Oznacza to, że do 2040 roku liczba ludności ogółem zmniejszy się o 2,3 mln” – mówi nam prof. Irena Kotowska. „Do 2050 roku ubędzie prawie 4 mln osób”.
Prof. Kotowska dokonała analizy dynamiki ludności Polski w latach 2020-2050, korzystając z projekcji ludności Eurostatu. Umieszczamy ją poniżej.
Skąd pomysł MF na zwiększenie liczby ludności o - przypomnijmy - 303 tys. osób w 2040 roku?
„Nie wiem. Prognozowany spadek wielkości populacji jest tak głęboki, że nie da się go zniwelować napływem migracyjnym. A spadek może być jeszcze większy” – mówi prof. Kotowska.
„Nie wiemy, jakie założenia zostały przyjęte do modelu wykorzystanego do wyznaczania przyszłych zmian ludności” – mówi prof. Irena E. Kotowska. I wyjaśnia, że prognoza demograficzna wymaga określenia założeń, które oceniają eksperci.
„W prognozie dotyczącej liczby ludności bierzemy pod uwagę płeć, wiek i miejsce zamieszkania. Formułujemy założenia o tym, jaka będzie płodność, jak zmieni się umieralność, jak zmienią się migracje zagraniczne. W KPO nie znalazłam informacji o tym, jakie założenia przyjęto, oprócz ogólnikowej wzmianki o spadku umieralności, który w 2040 roku będzie o 0,12 proc. mniejszy niż w scenariuszu bazowym Eurostatu” – mówi prof. Kotowska.
Tak mała korekta założeń Eurostatu dotyczących poprawy umieralności jest trudna do zrozumienia.
„To niemożliwe wobec obserwowanego w Polsce jeszcze przed pandemią zahamowania spadku umieralności i gwałtownego jej wzrostu w 2020 roku oraz obaw o jej przyszły poziom wobec kryzysu systemu ochrony zdrowia i pogarszającego się stanu zdrowia populacji” – mówi prof. Kotowska.
Ministerstwo Finansów zakłada, że dzięki wdrożeniu KPO w życie stopa aktywności zawodowej wzrośnie o 0,9 pkt. proc. A w rezultacie - wraz z rosnącymi kwalifikacjami pracowników i zapotrzebowaniem na pracę – wzrośnie zatrudnienie. Do 2040 roku zwiększy się też populacja w wieku produkcyjnym o 88 tys. osób.
Ministerstwo Finansów na określenie populacji w wieku produkcyjnym używa jednak zaskakującego przedziału wieku. Uznaje, że to osoby w wieku od 15 do 74 lat tworzą zasoby pracy.
„Na jakiej podstawie w KPO wpisany jest taki wiek produkcyjny? Czy rząd zamierza podwyższyć wiek emerytalny? Ponadto założenie, że osoby w wieku 15-18 będą pracować, jest nierealne. Nie można osób w wieku 15-18 traktować jako osób gotowych do wejścia na rynek pracy. To wiek, w którym młodzi dopiero przygotowują się do pracy i uczą się. W KPO granice wieku produkcyjnego zostały ustalone tak, aby ta grupa ludności była większa. Jednak to nie wyjaśnia podanego wzrostu liczby osób w wieku 15-74 lata” – mówi prof. Irena E. Kotowska.
Wyjaśnia, że wiek produkcyjny według regulacji prawnych w Polsce wynosi 18-59 lat dla kobiet i 18-64 dla mężczyzn.
„Dla wieku produkcyjnego w przedziale 20-64 lat, stosowanym w zestawieniach międzynarodowych, projekcja ludności Eurostatu przewiduje spadek wielkości tej populacji o 2,6 mln osób do 2040 roku (11 proc.). Zmiana górnej granicy wieku na 74 lata prowadzi do zmniejszenia się populacji w tym wieku o 2,8 mln osób (o 10 proc.)” – mówi prof. Kotowska.
„Uważam, że nie jest możliwy wzrost liczby ludności Polski, podobnie jak i wzrost liczby osób w wieku produkcyjnym do 2040 roku. A na pewno nie uda się tego zrobić przez wprowadzenie w życie KPO. Z jednej strony, pandemia pogorszyła stan zdrowia Polaków, a przy niewydolności systemu ochrony zdrowia jeszcze więcej osób będzie umierać. Wystarczy pomyśleć o przekładanych zabiegach z NFZ, braku dostępu do potrzebnego leczenia" - mówi prof. Irena E. Kotowska.
"Musimy sobie uzmysłowić, że stan zdrowia Polaków będzie gorszy, nie tylko przez wpływ pandemii koronawirusa. Luka między wydolnością systemu ochrony zdrowia a rosnącymi potrzebami zdrowotnymi ludności powiększa się, co zostało szeroko udokumentowane w opracowaniu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego z 2020 roku”.
"Z drugiej strony wzrost urodzeń jest też niemożliwy, nawet gdyby znacznie wzrosła dzietność, co wykluczam" - mówi prof. Kotowska. Liczba kobiet, które mogą rodzić, czyli kobiet w wieku 15-49 lata spadnie o 30 proc. w latach 2020-2050.
"Najważniejsze przy tym są zmiany liczby kobiet w wieku 25-39 lat, których natężenie urodzeń jest decydujące dla poziomu dzietności. Najsilniejszy spadek liczby kobiet w tych newralgicznym grupach wieku przewidywany jest do 2030 roku, co sprawia, że obecna dekada jest szczególnie ważna dla możliwości spowolnienia spadku liczby urodzeń. Obawiam się jednak, że stopniowy wzrost dzietności do blisko 1,5 dziecka na kobietę w wieku rozrodczym w 2050 roku, jaki założono w projekcji ludności Eurostatu, jest trudny do osiągnięcia. Najbliższe lata przyniosą spadek dzietności, bowiem znacznie pogorszyły się warunki podejmowania decyzji o dziecku" - mówi prof. Kotowska.
I dodaje:
"Nawet zakładając znacznie większy niż w projekcji Eurostatu napływ imigrantów do Polski, nie jest możliwe zrównoważenie negatywnego wpływu przyrostu naturalnego na zmiany ludności Polski i zahamowanie spadku wielkości populacji w wieku produkcyjnym".
Luka demograficzna w 2040 roku wyniesie 2,3 mln ludzi. A przyjmując, że założenia Eurostatu - jeżeli chodzi o płodność i umieralność - zostaną spełnione, to ubytek ludności 2,3 mln do 2040 roku mógłby tylko wyrównać napływ imigrantów w tej samej skali. A to wydaje się niemożliwe.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze