0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

"Wszyscy są rozgoryczeni. Niewielu wierzyło w dobre intencje prezydenta, jako strażnika Konstytucji. Sędziowie, którzy uwierzyli mu w lipcu, podczas protestów, teraz żałują" - mówi OKO.press osoba dobrze zorientowana w sytuacji w Sądzie Najwyższym. Anonimowo opowiada nam, jakie nastroje panują w najważniejszym sądzie w kraju, w przededniu przejęcia kontroli przez PiS.

Oto jej relacja:

„Teraz w Sądzie Najwyższym dominuje poczucie rozgoryczenia. Bierze się stąd, że sędziowie są częścią państwa, a to państwo ich atakuje, niesprawiedliwie i propagandowo. Autorytetu sądów i zaufania do nich - które są niszczone - nie da się już odbudować, albo będzie trwało to długie lata.

Wielu sędziów zastanawia się, co powinni zrobić dalej. Podpisana przez prezydenta ustawa o Sądzie Najwyższym wejdzie w życie od kwietnia. Jest jeszcze trochę czasu. Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego ma wyrazić swoje stanowisko wobec zmian. Ale to będzie raczej gest dla historii, by było wiadomo, jak sędziowie zachowali się w trudnej sytuacji.

Sędziowie, którzy mają 65 lat - a jest ich 31 na 81 sędziów Sądu Najwyższego - z mocy ustawy przejdą w stan spoczynku. Chyba że złożą wniosek do prezydenta o zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska. Ale wielu starszych sędziów mówi, że nie złoży, bo byłaby to akceptacja dla niekonstytucyjnej ustawy.

To oznacza, że państwo pozbędzie się wielu doskonałych sędziów i wybitnych prawników, którzy nadal są w świetnej formie intelektualnej.

Pytanie co dalej i jak się przyzwoicie zachować zadają sobie też sędziowie poniżej 65 roku życia, którzy nadal będą mogli orzekać w Sądzie Najwyższym lub przejść na emeryturę. Będą mieli pół roku na decyzję.

Jest koncepcja, żeby wszyscy odeszli w stan spoczynku, by nie legitymizować tych zmian. Ale dominuje drugi wariant: zostać i dalej trwać, broniąc wartości konstytucyjnych oraz prawa. Bo odejście teraz będzie ucieczką i oddawaniem pola.

Młodsi sędziowie raczej będą zostawać. Tyle że przez te pół roku, które będą mieli na podjęcie decyzji, w Sądzie Najwyższym mogą dziać się różne rzeczy. Zwłaszcza, że będzie nowy prezes. Jeśli prezesem będzie autorytet prawniczy - to nie będzie źle, ale jeśli zostanie nim osoba podobna do obecnej prezes Trybunału Konstytucyjnego, to - cóż - nie będzie dobrze.

Przecież na sędziów można wpływać w różny sposób.

To nie muszą być naciski wprost. Większość sędziów jest teraz spoza Warszawy. Mają prawo do zakwaterowania. Jest hotel sądowy. Można przecież komuś przydzielić do pokoju lokatora. Można zabrać sędziemu asystenta, by musiał wszystko robić sam, dać dużo spraw do prowadzenia. Nie wspominając już o postępowaniach służbowych lub wszczynaniu postępowań dyscyplinarnych. O byle co.

W nowym Sądzie Najwyższym w sumie będzie 120 sędziów, teraz jest 81. Już teraz w budynku jest ciasno. Czy ktoś pomyślał o tym, gdzie się wszyscy pomieszczą?

Czy znajdą się tacy sędziowie, którzy "ustawią się" pod nową władzę? Na razie nikt taki się nie objawił, ale kto wie?

W takich czasach okazuje się, kto ma predyspozycje do bycia w tym zawodzie. Sąd Najwyższy nie jest monolitem. Oczywiście, że sędziowie mają poglądy i to różne. Są sędziowie, którzy byli internowani w PRL-u i tacy, którzy wtedy orzekali, sędziowie religijni i o poglądach lewicowych. Przekrój poglądów i doświadczeń, jak w innych zawodach. Ale wszyscy są przede wszystkim sędziami i prawnikami.

Co zrobi pierwsza prezes Małgorzata Gersdorf, która na mocy ustawy przechodzi w stan spoczynku i przerywa się jej kadencję? W ostatnich dniach przed wejściem w życie ustawy złoży dymisję.

Nie przyjmie żadnej propozycji pokierowania Sądem Najwyższym, nawet w okresie przejściowym, jeśliby takowa padła. Do dymisji poda się też prezes Stanisław Zabłocki [kierujący Izbą Karną - przyp. red.].

Czy po zmianie władz Sądu Najwyższego i obsadzeniu go „swoimi”, sędziowie wytrwają w obronie wartości i prawa, czy będą się wykruszać? Jest wiara, że wytrzymają. Sąd Najwyższy wytrzymał różne zakręty w historii Polski. Sprawy wrażliwe dla obecnej władzy będą głównie w izbie dyscyplinarnej oraz kontroli nadzwyczajnej i praw publicznych, a tam będą nowi sędziowie i ławnicy. Obecni sędziowie wiedzą, że to nie im przyjdzie je sądzić. W Sądzie Najwyższym co do tego nie ma złudzeń.

Poza tym, o przydziale spraw będzie decydować prezes. Więc „starzy” sędziowie będą raczej dostawać normalne sprawy, albo będą w mniejszości w składzie orzekającym i co najwyżej będę mogli sobie napisać zdanie odrębne, by zachować swoje sumienie. Po co trwać w takim sądzie?

Bo sędziowie składali przysięgę państwu, nie rządowi. Pełnią służbę wobec społeczeństwa. Ktoś musi rzetelnie oceniać sprawy, nawet te najdrobniejsze, które są bardzo ważne dla zwykłych ludzi.

Sędziowie zmagają się z dylematami. Autorytety prawnicze jak np. prof. Adam Strzembosz, były prezes Sądu Najwyższego mówią, że mają zostać, by wytrzymać i przetrwać. Bo ktoś potem będzie musiał odbudować autorytet Sądu Najwyższego. Przechodził on różne koleje losu i zawsze byli tu ludzie, którzy uczciwie orzekali, również w PRL-u. Poza tym: czy ktoś pyta, czy z sądów powszechnych sędziowie też powinni odchodzić?

To nie jest łatwa decyzja: czy zostać, czy odejść. Ten kto zostanie, nie będzie w komfortowej sytuacji. Pytanie podstawowe brzmi: co się tu będzie działo?".

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze