0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Justin Sullivan/Getty Images, AFPfot. Justin Sullivan...

„Czemu miałbym zakazywać TikToka?”, pyta Donald Trump. Na grafice, którą opublikował na swojej platformie Truth Social, pokazuje statystyki: prezydent elekt i jego zespół na TikToku mają znacznie więcej wyświetleń niż Kamala Harris, Fox News, a nawet Taylor Swift. Dwa konta powiązane z Trumpem, @teamtrump i @realdonaldtrump, mają łącznie 3,8 miliarda wyświetleń.

Pytanie, które Trump zamieścił w opisie grafiki, mógłby zadać sobie samemu w sierpniu 2020 roku. Wtedy zakazał TikToka dekretem prezydenckim, powołując się na wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Wśród zarzutów wobec aplikacji wymieniał możliwość wykradania danych użytkowników przez Chińską Partię Komunistyczną – TikTok jest chińską aplikacją ze związkami z ChPK – a także cenzurę treści nieprzychylnych chińskiemu rządowi, między innymi dotyczących ludobójstwa Ujgurów czy protestów w Hong Kongu. To było jednak tuż przed wyborami prezydenckimi w Stanach. Komentujący zwracali uwagę, że ruch Trumpa wyglądał na część jego kampanii wyborczej, w ramach której chciał się wypromować na polityce twardej ręki wobec Chin. Bitwa prawna między amerykańskim rządem a TikTokiem zajęła parę miesięcy; w międzyczasie prezydentem został Joe Biden. Wydając własny dekret prezydencki, Biden unieważnił dekret Trumpa.

W marcu 2024 sytuacja całkowicie się odwróciła. Kongres przegłosował wtedy prawo przypominające dekret Trumpa, w którym powołując się na bezpieczeństwo danych amerykańskich użytkowników TikToka, zobligował właścicieli do sprzedania amerykańskiej części aplikacji podmiotowi niezwiązanemu ze zdefiniowanym prawnie spisem zagranicznych przeciwników (foreign adversaries) Stanów Zjednoczonych. Obecnie na tej liście znajdują się Chiny, Kuba, Iran, Korea Północna, Rosja i reżim Nicolasa Maduro w Wenezueli. Ustawa zyskała szerokie poparcie wśród Demokratów i Republikanów: 352 kongresmenów zagłosowało za, 65 przeciwko. W kwietniu nowe regulacje zostały przyjęte przez Senat również dużą większością: 79 za do 18 przeciw. ByteDance, właściciel TikToka, dostał dziewięć miesięcy na sprzedaż aplikacji i potencjalnie dodatkowe trzy, jeśli proces sprzedaży będzie się wydłużał.

Ale wtedy Trump był już zdecydowanie przeciwko zakazowi.

Nowe prawo ma wejść w życie 19 stycznia, czyli dzień przed inauguracją nowego prezydenta. Ustawa była zaskarżana przez TikToka, ale do tej pory sądy przychylały się do decyzji Kongresu. Ostatecznie los aplikacji ma potwierdzić wyrok amerykańskiego Sądu Najwyższego, który 10 stycznia wysłuchał argumentów prawników reprezentujących aplikację. Prezydent elekt wzywał sąd do czasowego wstrzymania zakazu – tak, aby mógł w jego sprawie interweniować już jako głowa państwa. Nie wiadomo, kiedy poznamy wyrok sądu. Może się to stać jeszcze w tym tygodniu. Nawet jeśli sąd zdecyduje, że zakaz powinien wejść w życie, Trump zapowiedział, że jakoś sobie z nim poradzi.

Skąd tak drastyczna zmiana? Czy sąd rzeczywiście zakaże TikToka? A jeśli tak, to czy Trump może coś z tym zrobić?

Przeczytaj także:

Zakazujecie TikToka, a Temu nie zakażecie?

Powody zakazu TikToka, które Trump przedstawił w oryginalnym dekrecie, są bliźniaczo podobne do tych z nowej ustawy. Są jednak dwa kluczowe czynniki, które mogły wpłynąć na woltę prezydenta elekta.

Po pierwsze, Trump nawiązał kontakt z Jeffem Yassem. Yass to amerykański miliarder i jeden z najhojniejszych sojuszników prezydenta elekta. Według Open Secrets, grupy badającej datki na rzecz partii politycznych, w 2024 roku Jeff i Janine Yass wpłacili około 100 milionów dolarów na Partię Republikańską, plasując się na szóstym miejscu najszczodrzejszych zeszłorocznych dawców bez względu na partię.

Co więcej, Yass też jest dużym udziałowcem w ByteDance. Zakazanie aplikacji w Stanach Zjednoczonych spowodowałoby obniżenie wartości akcji firmy, co miliarderowi byłoby zdecydowanie nie na rękę. Jak podaje „New York Times”, zmiana poglądów Trumpa na to, czy TikToka należy zakazać, zaszła w tym samym czasie, kiedy prezydent elekt spotkał się z Yassem.

Po drugie, swoją rolę mogła odegrać popularność Trumpa na TikToku. Niesławny algorytm TikToka jest znany z promowania treści polaryzujących i skrajnych, przyczyniając się do wzrostu popularności polityków o radykalnych poglądach. Chociaż wiele mediów społecznościowych opiera się na algorytmie o podobnym działaniu, ten TikToka jest szczególnie silny, a jak wskazują statystyki popularności, Trump rzeczywiście radzi sobie na TikToku bardzo dobrze. W sytuacji, w której TikTok staje się dla młodych Amerykanów jednym z podstawowych źródeł informacji – według Pew Research Center, czterech na dziesięciu młodych dorosłych w USA korzysta z aplikacji jako portalu newsowego – popularne tiktokowe konto staje się bardzo istotnym zasobem.

Drastyczna zmiana stanowiska Trumpa wobec TikToka nie oznacza jednak, że cała Partia Republikańska zwróciła się przeciwko zakazowi. Nawet dość bliscy Trumpowi Republikanie, tacy jak Marco Rubio, popierają zakaz. Rubio ma zostać sekretarzem stanu w nowym amerykańskim rządzie. Co więcej, 22 republikańskich stanowych prokuratorów generalnych podpisało oświadczenie, w którym proszą Sąd Najwyższy o podtrzymanie zakazu.

Chociaż konserwatyści mają większość sześciu do trzech w Sądzie Najwyższym, wygląda na to, że zakaz zostanie wprowadzony w życie. Wynika tak z przesłuchania, które miało miejsce 10 stycznia. Sąd Najwyższy wysłuchał wtedy argumentów TikToka, którego strategia opierała się na podkreślaniu, że zakazanie platformy uderza w wolność słowa.

Prawnicy kwestionowali obiektywność prawa, które skupia się konkretnie na TikToku, pomija zaś inne popularne chińskie aplikacje, takie jak Temu.

Z drugiej strony sugerowali, że zakazanie aplikacji byłoby precedensem, po którym rząd mógłby np. zacząć dyktować kinom AMC, które filmy mają wyświetlać. AMC, popularna sieć kin w Stanach Zjednoczonych, jest kontrolowana przez chiński konglomerat Wanda Group.

Z pytań, które sędziowie zadawali prawnikom reprezentującym TikToka i TikTokerów, wynikało, że nie są przychylni ich argumentom i prawdopodobnie przychylą się do zakazu aplikacji. Co się wtedy stanie?

Milionerzy ludowi

Według prawa przegłosowanego przez Kongres ByteDance musi sprzedać TikToka instytucji niezwiązanej z żadnym z zagranicznych przeciwników USA. Chociaż pojawili się już chętni, ByteDance oświadczyło, że w obliczu zakazu zakończy działania TikToka w Stanach Zjednoczonych.

Jak pisze The Information, dużą rolę w decydowaniu o przyszłości TikToka będzie miał Zhang Yiming, założyciel ByteDance. Chociaż nie pełni już żadnej oficjalnej roli w firmie, posiada dużą część jej udziałów, a także nieformalny wpływ na lojalnych współpracowników na stanowiskach kierowniczych. Zhang nie jest typowym chińskim przedsiębiorcą. Większość chińskich cyfrowych gigantów od początku dbała o relacje z rządem, podczas gdy twórca ByteDance starał się utrzymać względny dystans od Pekinu. Kiedy jednak po dekrecie Trumpa z 2020 roku rozpoczęły się dyskusje na temat potencjalnego przejęcia TikToka w Stanach przez Microsoft, Zhang spotkał się z ogromną krytyką ze strony chińskiej i sugestiami, że jest zdrajcą. Podobno mocno to przeżył i nie chce tego powtarzać.

To nie jest dobra informacja dla dwóch osób: Franka McCourta i Kevina O’Learego, którzy zaoferowali przejęcie aplikacji. Nazwa inicjatywy, którą firmują: Oferta ludu za TikToka (People’s Bid for TikTok) brzmi dosyć ironicznie, biorąc pod uwagę fakt, że O’Leary jest multimilionerem i politykiem kanadyjskiej Partii Konserwatywnej, a McCourt – miliarderem, powiązanym z siecią Fox. Wieść o połączeniu sił przez dwóch bogaczy zelektryzowała internet również dlatego, że O’Leary zyskał sławę, występując w programie telewizyjnym „Shark Tank”, gdzie młodzi przedsiębiorcy prezentują swoje pomysły bogatym inwestorom. O’Leary występował w tej drugiej roli. W swoim oświadczeniu stwierdził, że razem z McCourtem chcą sprawić, aby TikTok trafił w ręce amerykańskie.

Zapowiedzieli przekształcenie go w platformę, która będzie “chronić bezpieczeństwo narodowe".

To o tyle zaskakujące, że sam O’Leary nie posiada obywatelstwa Stanów Zjednoczonych: ma paszport kanadyjski, irlandzki i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

O ile może się zdarzyć wiele, w tym momencie sytuacja wygląda następująco: Sąd Najwyższy podtrzyma zakaz, ByteDance nie sprzeda TikToka, a aplikacja przestanie być obsługiwana w Stanach Zjednoczonych. Przyszła głowa państwa może mieć jednak jeszcze asa w rękawie.

Państwo to Trump

„Jedna rzecz o prezydencie elekcie Trumpie: po prostu nie wiadomo, co zrobi”, stwierdził senator Mark Warner w kontekście zakazu aplikacji.

Chociaż wystąpienie przeciwko wyrokowi Sądu Najwyższego byłoby trudne, John Sauer, prawnik Trumpa, zapowiedział, że prezydent elekt będzie starał się „rozwiązać problemy” TikToka drogą polityczną po objęciu urzędu. Słowa Sauera są o tyle istotne, że w administracji Trumpa ma objąć funkcję Solicitor General, czyli wiceministra sprawiedliwości i zastępcy prokuratora generalnego reprezentującego rząd w Sądzie Najwyższym właśnie.

Wymieniane są różne sposoby (chociażby w Lawfare Media czy „Washington Post”), jakich mógłby użyć Trump, by zadziałać przeciwko zakazowi. Najbardziej lege artis byłoby przekonanie Kongresu, aby w ponownym głosowaniu odrzucić ustawę – co byłoby jednak bardzo trudne, biorąc pod uwagę, że wielu Republikanów jest wciąż przekonanych o jej słuszności.

Trump mógłby też po prostu zlecić prokuratorowi generalnemu, aby nie egzekwował zakazu, chociaż to kontrowersyjne prawnie.

Co więcej, mogłoby się to okazać niewystarczające z punktu widzenia interesów Apple’a i Alphabetu (firmy-matki Google). Rzeczone firmy byłyby narażone na karę, jeśli mimo zakazu dalej udostępniałyby TikToka w swoich wirtualnych sklepach, więc musiałyby mieć pewność, że nic im nie grozi.

Jednym z potencjalnych rozwiązań, o którym pisze Alan Rozenshtein z Uniwersytetu w Minesocie, byłoby stwierdzenie przez Trumpa, że struktura własnościowa TikToka zmieniła się w stopniu spełniającym wymogi ustawy – nawet jeśli w rzeczywistości tak by nie było. Przyszły prezydent mógłby tak zawyrokować po pozornej sprzedaży TikToka, jako że prawo daje ostatnie słowo w tym zakresie właśnie głowie państwa. Tę decyzję trudno byłoby podważyć w sądzie, a każdy występujący przeciwko niej musiałby się liczyć z gniewem Trumpa. Chociaż teoretycznie Meta lub X mogłyby wtedy zaskarżyć decyzję, twierdząc, że działanie TikToka w USA szkodzi ich interesom. Jednak zarówno Elon Musk, jak i Mark Zuckerberg stoją obecnie po stronie prezydenta elekta.

Inną z opcji jest handel sankcjami. Chociaż Zhang raczej nie jest chętny do sprzedaży aplikacji, chiński rząd, który w tej kwestii ma zdanie decydujące, może mieć inną opinię. Taki scenariusz wydaje się możliwy, jeśli pomogłoby to uniknąć wprowadzenia wysokich ceł na towary z Chin, które zapowiadał Trump. O takiej ewentualności opowiadał Jim Lewis z Center for Strategic and International Studies w publicznym radiu amerykańskim NPR.

„Jeśli ByteDance pozostanie biernym właścicielem [TikToka], jeśli Chińczycy będą mieli jakiś stopień kontroli nad algorytmem i TikTok będzie mógł działać w tych miejscach, co teraz, może to być dla nich do przełknięcia”, mówił. Szczególnie drażliwa jest kwestia algorytmu, jako że chińskie prawo ogranicza sprzedaż stworzonych w Chinach algorytmów za granicę.

Jednak najłatwiejszą opcją dla Trumpa byłoby po prostu zastosowanie się do wyroku sądu. Politycy w Waszyngtonie wspierają zakaz i wydaje się, że prezydent elekt jest dość osamotniony w swojej walce o dostęp do TikToka w Stanach. Ale jak twierdzi senator Warner, z nowym prezydentem nigdy nic nie wiadomo.

Najprawdopodobniej Stany dołączą do listy krajów, w których TikTok nie jest dostępny, takich jak Indie, Afganistan, czy same Chiny (funkcjonuje tam bliźniacza aplikacja Douyin). W innym scenariuszu – być może aplikację uda się przejąć „ludowi” w formie dwóch multimilionerów. Niektórzy optymistyczni Republikanie twierdzą zaś, że Trumpa uda się przekonać o słuszności zakazu.

;
Na zdjęciu Maciej Grzenkowicz
Maciej Grzenkowicz

Badacz TikToka na Uniwersytecie w Groningen (Niderlandy). Zajmuje się fact-checkingiem na platformie w kontekście taktyk argumentacyjnych dziennikarzy. Pisał m.in. dla „Gazety Wyborczej", Działu Zagranicznego, czy Ha!-Artu, prowadził też audycje muzyczne i podróżnicze w Radiu Nowy Świat. Autor reportażu „Tycipanstwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone" (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Komentarze