Odkrywanie kolejnych wątków przeszłości Stanisława Piotrowicza pokazuje, jak dużo Jarosław Kaczyński zaryzykował, inwestując w dzisiejszego przewodniczącego sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka
Już wcześniej wiadomo było, że jako szef prokuratury Piotrowicz pomagał księdzu-pedofilowi unikać odpowiedzialności za molestowanie dziewczynek.
Potem okazało się, że wbrew zapewnieniom Piotrowicza, który twierdził, że jako prokurator nie oskarżał działaczy opozycji, na akcie oskarżenia Antoniego Pikula - działacza opozycji, którego prokurator Piotrowicz oskarżał w stanie wojennym o roznoszenie ulotek - znajduje się jego podpis.
Teraz reporter TVN24 dotarł do Antoniego Pikula, który zdementował rewelacje PiS o dobrym prokuratorze Piotrowiczu, który w latach 80. czynił dobro i ryzykując, pomagał działaczom opozycji.
W programie "Czarno na białym" Pikul ostro i jednoznacznie zdementował te rewelacje. "To jest nieprawda. To jest absolutna nieprawda, ponieważ pan Piotrowicz żadnej pomocy ani mnie, ani innym osobom związanym z solidarnościowym podziemiem w tym czasie nie udzielił" - powiedział opozycjonista, który potwierdził, że PIotrowicz brał udział w pracy nad jego oskarżeniem.
W [stanie wojennym] ponosiłem większe ryzyko, pomagając tym, którzy roznosili ulotki niż ci, którzy te ulotki roznosili. Wielu ludzi jest mi wdzięcznych za to, że ich osłaniałem i mocno wspierałem. Może, żeby czynić dobro, trzeba było być w takiej roli.
Pikul publicznie nazwał kłamstwem wypowiedź posła PiS, Bogdana Rzońcy, który powoływał się na swoją znajomość i rozmowy z opozycjonistą, by wybielać przeszłość posła Piotrowicza. 'Nie mogę sobie przypomnieć, żebyśmy rozmawiali szczegółowo na temat pana Piotrowicza. Stosować kłamstwa w takim przypadku nie wolno" - stwierdził były działacz "S".
Ze słów Antoniego Pikula wynika jednoznacznie, że postawa pana posła Stanisława Piotrowicza, wtedy prokuratora, była jedynym sposobem na uchronienie go przed więzieniem.
Stanisław Piotrowicz w odpowiedzi przedzierzgnął się z prokuratora zwalczającego komunę od środka w ofiarę prześladowań politycznych. Twierdzi teraz, że zainteresowanie dziennikarzy jego przeszłością wynika z przyczyn politycznych, a wnioski o zrzeczenie się przez niego mandatu oraz o ukaranie go za mówienie nieprawdy przez Komisję Etyki Poselskiej to retorsje za dzielność w zwalczaniu Andrzeja Rzeplińskiego.
Zrozumiały jest atak na mnie jako tego, który stał się twarzą zaprowadzania ładu konstytucyjnego, z którym państwo źle się czujecie.
To również nieprawda - i to podwójna.
Po pierwsze, zainteresowanie dziennikarzy przeszłością Stanisława Piotrowicza jest jego własnym osiągnięciem, ponieważ prowadząc jeden z najważniejszych projektów politycznych swojej partii okazuje się mieć trudności z mówieniem prawdy na temat swojej biografii.
Po drugie, poseł Stanisław Piotrowicz nie jest twarzą zaprowadzania w Polsce "ładu konstytucyjnego", ale twarzą czegoś dokładnie przeciwnego. Jako poseł-sprawozdawca kolejnych ustaw firmuje wojnę PiS z niezależnością Trybunału Konstytucyjnego. Stanisław Piotrowicz przygotowywał wszystkie siedem projektów ustaw, które od roku paraliżują prace polskiego sądu konstytucyjnego. Już trzykrotnie dzieła legislacyjne posła zostały uznane przez Trybunał za istotnie niezgodne z ustawą zasadniczą.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze