Po wyborach prezydenckich Czesi spierają się o przyczyny zwycięstwa Miloša Zemana. Ta dyskusja przypomina dobrze nam znane polskie spory o powody rosnącego poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości i źródła słabości opozycji - czeska korespondencja Łukasza Grzesiczaka dla OKO.press
"Mamy prezydenta ksenofoba, mniejszościowy rząd i premiera oskarżonego o nadużycia. Nikt nie wie co będzie dalej, ale boimy się, że może dojść do referendum w sprawie Czexitu. Nie potrafię zrozumieć jak to się stało w kraju o tak wielkich tradycjach demokratycznych" - mówi OKO.press czeska pisarka i scenarzystka Irena Obermannová. Z autorką wydanych także w Polsce książek, która kilka lat temu ogłosiła, że była związana z czeskim prezydentem Václavem Havlem, spotykam się w kawiarni w praskiej dzielnicy Nusle.
"Dlaczego wygrał Zeman? Po prostu żyjemy w demokracji, a większość woli jego. W Czechach mamy bardzo silną wieś, która poparła urzędującego prezydenta. Głosują na niego także Morawy. Często powtarzam starą prawdę: »Większość zwykle się myli«" - mówi autorka powieści „Poradnik dla niegrzecznych kobiet”.
"Dziś Czesi są bardzo podzieleni. To prezydent Miloš Zeman jest odpowiedzialny za tę sytuację. Jego deprecjonowanie przeciwników, których nazywa praską kawiarnią, przyniosło zamierzony skutek. Zniechęciło Czechów do elit i dało głosy urzędującemu prezydentowi. Podobnie kiedyś działali komuniści. Oni ukuli stygmatyzujące sformułowanie - burżuazyjna kawiarnia” - tłumaczy Obermannová.
Zdaniem czeskiej pisarki niechęć mieszkańców Republiki Czeskiej do „prażaków” ma długą tradycję, ale nigdy nie przyjęła takiego wymiaru jak dziś. "W Czechach panowało porozumienie między intelektualistami i - użyję tego starego terminu - ludem pracującym. To część naszej tradycji. Jedni szanowali drugich. A dziś Zeman wmówił Czechom, że w Pradze ludzie nie pracują, mają pieniądze nie wiadomo skąd i jedzą kawior" - tłumaczy.
Obermannová w drugiej turze głosowała na przeciwnika Zemana, prof. Jiříego Drahoša. "Teraz widzę wyraźnie, że Drahoš nie był najsilniejszym kandydatem, który miał szansę wygrać z Zemanem. W pierwszej turze poparłam młodego, proeuropejskiego, świeżego Marka Hilšera. Mówił wprost, co osobiście bardzo lubię. A Drahoš w ostatnich debatach wyborczych kluczył, by nie zniechęcić do siebie żadnej grupy wyborców".
"Moi znajomi i przyjaciele głosowali na Drahoša. Znam tylko dwie osoby, które poparły Zemana. Tłumaczyły mi, że Drahoš jest zbyt proeuropejski. Przecież Zeman kilkakrotnie mówił, że Czechy powinny zostać w UE. To stawia pytanie, czy te osoby dobrze rozpoznały to, co robią" - mówi Obermannová.
Jej zdaniem Zeman tylko stylizuje się na człowieka, który rozumie ludzi siedzących i pijących piwo w hospodzie. "Przecież to inteligentny i wykształcony polityk. Dał sobie przypiąć maskę ludowego prostaczka, by wygrać wybory. To tylko taktyka i paskudna gra swoimi wyborcami" - uważa pisarka.
W piątek i w sobotę odbyła się w Czechach druga tura wyborów prezydenckich, które były w zasadzie referendum nad urzędującym prezydent Milošem Zemanem. Wszyscy liczący się kandydaci z pierwszej tury poparli prof. Jiříego Drahoša. W wyborach, które można porównać było do pojedynku między przedstawicielem czeskiej hospody (Miloš Zeman) i praskiej kawiarni (Jiří Drahoš), nieznacznie wygrał Zeman (51,37 proc). Drahoš dostał ok. 150 tys. głosów mniej.
Gdy po pierwszej turze najważniejsi kandydaci poparli Drahoša, wydawało się, że profesor chemii do niedawna stojący na czele Czeskiej Akademii Nauk wygra w cuglach. Okazało się, że jednak rację miał czeski politolog Alexander Tomský, który powiedział OKO.press, że druga tura zakończy się remisem ze wskazaniem na Zemana.
Czeska kampania wzbudzała ogromne emocje, bo niechęć do Zemana jest ogromna. Często zasłużona. Prezydent popiera Putina w wojnie z Ukrainą, pije i pali jak smok, na mniej niż tydzień przed wyborami w niewybredny sposób obrażał w radiu uczestników parady LBGT Prague Pride (choć jednocześnie uważa, że pary jednopłciowe powinny mieć takie same prawa jak heteroseksualne, z prawem do adopcji dzieci włącznie), jest przeciwnikiem przyjęcia uchodźców do Czech. „Powiem coś, co się nie spodoba, ale gdyby doszło do najgorszego, zawsze lepiej jest zrezygnować z europejskich dotacji, niż wpuścić migrantów”.
Po wyborach emocje wcale nie ostygły. Zeman w swoim przemówieniu zaatakował dziennikarzy, a jego zwolennicy ich poturbowali. Jeden z nich został fizycznie zaatakowany gdy filmował pijanego uczestnika imprezy w sztabie wyborczym.
Petra Hůlová - czeska pisarka i członkini partii Zielonych - w Polsce pewnie by dołączyła do grupy symetrystów. "Ten wynik odzwierciedla obecną sytuację w Czechach. Gdyby wygrał Jiří Drahoš, obraz byłby zdeformowany. Może byłoby lepiej dla naszego międzynarodowego wizerunku, ale nie dla naszej narodowej samorefleksji" - mówi OKO.press Hůlová.
Jej zdaniem Zeman wygrał z powodów, których obóz zwolenników Drahoša nie chce widzieć. "Po wyborach pojawiło się mnóstwo komentarzy, o tym jak zwycięstwo Zemana wpłynie na podział Czechów, tak jakby w przypadku zwycięstwa jego kontrkandydata tego podziału by nie było" - tłumaczy pisarka. - "Ludzie, którzy głosują na Zemana identyfikują go - czasem słusznie, czasem niesłusznie - z lewicową polityką. Jest głosem politycznie czy kulturowo wykluczonych, socjalnie słabych, którzy mają poczucie, że stracili na transformacji po Aksamitnej Rewolucji. Praska kawiarnia wytyka Zemanowi, że pali, pije, jest przeciw elitom i dziennikarzom. Jednak jego wyborcom to się w podoba, bo są na nasze elity wkurzeni. Myślę, że czas na autorefleksję elit politycznych i kulturalnych, do których to sama się zaliczam" - mówi.
Hůlová bez większego przekonania głosowała na Drahoša. "Problem z nim jest taki, że on nie niesie żadnej wizji. Jest grzeczny i dobrze wychowany, ale to przecież bardzo mało na przywódcę" - tłumaczy autorka wydanej także w Polsce książki „Macocha”. I dodaje: "Zeman popularność zawdzięcza temu, że potrafi być bardzo konkretny. Wypowiedzi Drahoša nie niosą żadnej treści. Kiedy Zeman mówi - może to być głupie lub złe - zawsze mówi coś. Myślę, że jest dziś ostatnim aktywnym politykiem z czasów po aksamitnej rewolucji. Ma jakąś strukturę, Drahoš jest dla mnie przezroczysty, to nic więcej poza produktem PR".
Pisarka zauważa, że debaty prezydenckie z udziałem obu kandydatów mogły jakoś wpłynąć na ostateczny wynik tych wyborów. "Kiedy Zeman mówił, że jest przeciw uchodźcom, Drahoš tylko kiwał głową. Nie pokazał się jako kandydat „za”, pewnie bał się stracić głosy wyborców. To zniechęca mnie do niego. Jasność Zemana dodaje mu punktów. Problem z uchodźcami bierze się z tego, że ludzie mają poczucie, że politycy nie mówią im jasno pewnych rzeczy. Dlatego frustrują się i boją. Myślę, że ludzie by docenili, gdyby Drahoš wprost opowiedział się za ich przyjęciem pod pewnymi warunkami" - uważa członkini czeskich Zielonych.
"Mam alergię na to, co się dzieje w moim najbliższym otoczeniu, gdzie wszyscy hejtują Zemana. Wystarczy wziąć jego zdjęcie, dorysować mu wielkie uszy i hitlerowski wąs, a potem wrzucić na Facebooka. Setka lajków gwarantowana. Czas zrozumieć dlaczego ludzie głosują na niego. Jeśli wyborców Zemana będziemy nazywać dalej idiotami, żaden dialog nie będzie możliwy" - przypomina Hůlová.
Zdaniem Hůlovej, jądro problemu tkwi w wolności słowa, zagwarantowanej przez demokrację. "Kiedyś niektóre rzeczy ludzie mówili jedynie w knajpie, teraz wolno powiedzieć je publicznie. Ale przecież intelektualiści zawsze chcieli, by ludzie się wyemancypowali" - zauważa pisarka.
Czy możliwe jest wyjście Czechów z UE ? "Myślę, że dziś Czesi zagłosowaliby za zostaniem w UE, ale co zdarzy się np. za 5 lat? Nie wiem. Nikt tego nie wie. Kto jeszcze parę lat temu przewidziałby Brexit? Kiedy już się o czymś zaczyna mówić, to znaczy, że część społeczeństwa o tym myśli. Przed 10 laty nikt w Czechach o tym nie wspominał".
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Komentarze