0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Ponieważ okupację znamy głównie ze „Stawki większej niż życie" oraz „Kamieni na szaniec", takie sceny mogą budzić zdziwienie. Zresztą i w filmach, i w prawdziwym życiu próba podobnych zachowań wobec niemieckich najeźdźców skończyłaby się zapewne tragicznie. Rosjanie najwyraźniej mają rozkazy, by nie wchodzić w konflikty z ludnością cywilną. Dlatego na licznych nagraniach udostępnianych w sieciach społecznościowych Ukrainki i Ukraińcy konfrontują się z rosyjskimi żołnierzami. I robią to jak obywatele wolnego, demokratycznego kraju, którzy znają swoje prawa.

Dla młodziutkich Rosjan, którzy - jak napisał ktoś w mediach społecznościowych, urodzili się za Putina, żyli za Putina i teraz mają umierać za Putina - może to zapewne być szokiem. W Rosji działa cenzura, polityczne manifestacje są zakazane, a jeśli organizują się spontanicznie, wkracza policja - co teraz ma miejsce w przypadku antywojennych protestów. Nie dość więc, że ci młodzi ludzie mogą się zdziwić, że nie tylko grupka „faszystów" z rządu w Kijowie, ale wszędzie ludzie mówiący i po ukraińsku, i po rosyjsku, nie witają ich chlebem i solą, to jeszcze muszą wysłuchiwać, że łamią ich obywatelskie prawa.

Przeczytaj także:

Naprzeciw Rosjan stanęły bowiem obywatelki i obywatele Ukrainy, od 30 lat niepodległego państwa, któremu mimo korupcji, oligarchów i innych problemów - co najmniej od czasów Pomarańczowej Rewolucji i Euromajdanu bliżej do reszty Europy niż do Rosji - także w demokratycznych standardach.

Bo RODO...

Pani z filmu poniżej na przykład bardzo się zdenerwowała, że „jacyś dziwni ludzie z czerwonymi opaskami" ustawili na drodze checkpoint i chcą ją wylegitymować.

„Na jakich podstawach? Dlaczego mam pokazywać paszport zamaskowanych terrorystom? Zgodnie z konstytucją Ukrainy mogę jeździć po moim państwie bez paszportu" - denerwuje się kobieta. „Po coście przyjechali? Niczego wam nie będę pokazywać, nie macie prawa mnie straszyć".

„Musimy was sprawdzić, bo może przyjechałyście nas zabić" - próbuje tłumaczyć rosyjski żołnierz.

„Co? My was zabić? Człowieku, co ty brałeś!" - łapie się za głowę Ukrainka. I sięga po ostateczny argument: „W Ukrainie obowiązuje ustawa o ochronie danych osobowych. Nie będę ich ujawniać pierwszym lepszym spotkanym na drodze".

Na konstytucję Ukrainy powoływał się również inny obywatel w odpowiedzi na żądania rosyjskich żołnierzy, żeby ich nie filmować. Jego zdaniem właśnie konstytucja dawała mu to prawo. Ten obywatel zresztą na początku myślał, że rozmawia z wojskiem ukraińskim i zaczął od „Slava Ukraini". Kiedy zrozumiał błąd, zmienił ton, ale wcale nie na uległy (nie udało mi się niestety odnaleźć tego widzianego parę dni temu filmu).

Oboje w ten sposób odmówili Rosjanom legitymacji. Podkreślali - to jest nasza ziemia, tu rządzimy się naszymi prawami. Wy jesteście tylko jakimiś „zielonymi ludzikami". Nie powinno was tu być, a my nie mamy obowiązku was słuchać.

Wrócicie jako słoneczniki

Wcześniej obiegło media społecznościowe to nagranie z zajętego już w pierwszym dniu inwazji Heniczeska w obwodzie chersońskim. Ta pani podeszła do rosyjskiego żołnierza, żeby go zrugać za najazd. Kiedy próbował skończyć konwersację, trzeba przyznać, że dość grzecznie, poradziła mu - i jego kolegom - żeby wsadzili sobie do kieszeni nasiona słonecznika, by przynajmniej po ich śmierci na ukraińskiej ziemi wyrosły kwiaty.

View post on Twitter

Słonecznik, nawiasem mówiąc, jest jednym z symboli Ukrainy - światowego lidera w produkcji jego nasion. Znalazł się też w ukraińskim logo podczas Euro 2012. Zapewne i dlatego to nagranie wzbudziło na Ukrainie szczególną sympatię.

ukraińskie logo Euro2012

Z kolei ten starszy pan z Melitopola podchodzi do rosyjskiego żołnierza, żeby mu wytłumaczyć, że to kompletnie pojebane (dlatego na film nałożono ograniczenia wiekowe), żeby Rosjanie najeżdżali Ukrainę.

„Co wy tu robicie? Wy macie wasze życie, my mamy swoje" - mówi mężczyzna i dodaje - „Ja też jestem Rosjaninem. Ale wy macie swoje państwo, a my swoje. Nie macie problemów we własnym kraju? Wszyscy tam jesteście bogaci?".

Obywatelskie ruszenie na czołgi

W Kariukówce, w obwodzie czernihowskim, miejscowa ludność po prostu postanowiła nie wpuścić rosyjskich czołgów do miasta. I tak długo stała na ich drodze, aż czołgiści zrezygnowali. Na innym filmie widać, jak czołgi się wycofują, a za nimi idą z solennymi minami mieszkańcy Kariukówki, żeby dopilnować, by Rosjanie rzeczywiście wynieśli się z ich miasteczka.

Są też filmy pokazujące samotnych ludzi rzucających się na czołgi lub transportery opancerzone w desperackim geście frustracji i wściekłości. Tutaj jednak mamy do czynienia ze zorganizowanym, wspólnym - i zakończonym sukcesem - protestem.

Berdiańsk to Ukraina!

W poniedziałek 28 lutego obywatelskie protesty powitały Rosjan w Berdiańsku - porcie nad brzegiem Morza Azowskiego. Zgromadzeni przed zajętym przez Rosjan budynkiem (siedzibą władz miejskich?) rozgniewani mieszkańcy odśpiewali hymn Ukrainy i wznosili okrzyki „Slava Ukraini" oraz „Putin chujło". Na kolejnym filmie widać, że tłum gęstnieje, a jego gniew próbują powstrzymać mężczyźni w cywilu, uniemożliwiający im fizyczną konfrontację z żołnierzami.

View post on Twitter
View post on Twitter

Po rozgromieniu powstania listopadowego francuski dyplomata stwierdził, że „porządek panuje w Warszawie". Trudno sobie wyobrazić, jakie straty - także cywilne - musiałby zadać Ukrainie Władimir Putin, żeby złamać ten obywatelski opór. Na razie bowiem morale jest wysokie, a Ukrainki i Ukraińcy są naprawdę wkurzeni. I znają swoje prawa.

;
Na zdjęciu Miłada Jędrysik
Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze