Po apelu gdańskich wiernych do papieża Franciszka o wyciągnięcie konsekwencji wobec skompromitowanych polskich hierarchów, rzecznik Watykanu zapewniał, że Kościół zrobi wszystko, aby przypadki nadużyć zostały wykryte, a winni ukarani. Nie wiadomo jednak, czy Stolica Apostolska prowadzi postępowanie dotyczące abp. Głódzia
Wierni z Trójmiasta doczekali się reakcji odpowiedzi na swój ubiegłotygodniowy apel do papieża Franciszka, zamieszczony w dzienniku „La Repubblica” - o oczyszczenie Kościoła ze skompromitowanych biskupów.
Autorzy apelu domagają się wyciągnięcia konsekwencji wobec hierarchów nie tylko za tuszowanie pedofilii, ale też za poniżanie i mobbing podległych im księży. Oczekują decyzji podobnych do tych, jakie zapadły w sprawie bp. Edwarda Janiaka, którego odsunięto od władzy w diecezji kaliskiej.
Apel udało im się opublikować dzięki zbiórce w internecie. Za zebrane pieniądze opłacili koszt druku całostronicowego ogłoszenia w dzienniku, który ponoć codziennie czyta papież.
„Ojciec Święty został poinformowany o apelu i modli się za tych, którzy go wystosowali. Cały Kościół musi zrobić wszystko, co w jego mocy, aby były stosowane normy kanoniczne, przypadki nadużyć zostały wykryte, a winni tych poważnych przestępstw zostali ukarani” - mówił kilka dni temu rzecznik Watykanu Matteo Bruni.
Jednak wciąż nie jest pewne, czy w Watykanie toczy się postępowanie w sprawie abp. Leszka Sławoja Głódzia, którego gorszące zachowania przy prowadzeniu diecezji zmotywowały wiernych do opublikowania apelu.
Publikacja we włoskim dzienniku odbiła się szerokim echem w światowych mediach. Pisały o nim nie tylko włoskie gazety, ale także „New York Times” i „Washington Post”.
Sprawę poruszyła też prasa w Argentynie, ojczyźnie papieża Franciszka. Tekst o polskim Kościele opublikowała watykanistka, korespondentka dziennika „La Nacion”, Elisabetta Piqué. Jej głos jest szczególnie znaczący, bo ma ona wiele wiarygodnych źródeł w Stolicy Apostolskiej.
„Polska jest nowym Chile” - napisała w swoim tekście o akcji gdańskich wiernych, nawiązując do skandali seksualnych i pedofilskich, które w 2018 roku doprowadziły chilijski episkopat do dymisji.
W 2018 roku po wizycie papieża w tym kraju do tamtejszego episkopatu został wysłany abp Charles Scicluna z Malty. Wskutek raportu, który sporządził, na jaw wyszło wieloletnie tuszowanie skandali pedofilskich. Doprowadziło to do dymisji większości członków tamtejszego episkopatu. „Obecnie papież zrozumie to, co [autorzy apelu] chcą mu oznajmić i przystąpi do działania” - cytuje anonimowe źródło w Watykanie Piqué .
Wierni przyjęli pozytywną reakcję papieża z zadowoleniem, ale podkreślają, że wciąż czekają na konkretne decyzje, być może nawet odwołanie abp. Głódzia. „Wyczerpaliśmy wszystkie możliwe środki prawa kanonicznego i nie tylko. Organizowaliśmy protesty, pisaliśmy pisma do gdańskiej Kurii i Nuncjatury. Poczuliśmy, że w polskim Kościele wciąż lekceważy się ofiary, by chronić instytucję, a nie możemy się na to zgodzić,bo to sprzeczne z Ewangelią” - mówi nam Justyna Zorn, jedna z liderek protestujących i współautorka apelu.
Przed wypowiedzią papieża nikt z Watykanu nie odpowiadał na ich skargi dotyczące postępowania arcybiskupa, kierowane za pośrednictwem nuncjatury. Nie wiadomo wciąż też, czy sprawą tuszowania skandali seksualnych przez abp Głódzia zajęła się Kongregacja Nauki i Wiary, właściwa do rozpoznania spraw dotyczących księży pedofilów i nadzorujących ich hierarchów.
Jedną ze spraw, z których arcybiskupowi będzie trudno się wytłumaczyć jest historia zgwałconej w 2011 przez księdza Marka L. dziewczyny, opisana przez OKO.press w marcu. Nikt z diecezji nie zgłaszał tej sprawy do prokuratury przez lata. Zrobił to dopiero inny duchowny w 2018 roku, po tym, jak o swojej tragedii opowiedziała mu pokrzywdzona. W międzyczasie ksiądz Michał L. był przenoszony do kolejnych pięciu parafii w niejasnych okolicznościach.
Jak ujawniliśmy, do księży miały trafiać sygnały, że ofiar mogło być więcej. Kilka miesięcy temu sąd skazał księdza na surowy wyrok - 12 lat więzienia. Jego ofiara składała wyjaśnienia w sądzie biskupim i pisała skargi do nuncjatury i Watykanu, ale do dziś nie uzyskała żadnej informacji zwrotnej.
W świetle przepisów wprowadzonych w Watykanie arcybiskup miał obowiązek powiadomić o sprawie Kongregację Nauki i Wiary. Najprawdopodobniej zrobił to dopiero po tym, gdy ksiądz został aresztowany we wrześniu 2019 roku. Sprawy powinny zostać rozpoznane w terminie trzech miesięcy, ale dotąd nic nie wiadomo o rozstrzygnięciach. A tych kierowano wiele i napływały do Watykanu wieloma drogami - oficjalnymi i nieoficjalnymi.
OKO.press ustaliło, że jedną ze skarg zobowiązał się przekazać osobiście kardynał Konrad Krajewski, do którego pismo skierowali wierni już w listopadzie ubiegłego roku. Ich list był następstwem reportażu TVN24 z października 2019 roku, który przypomniał sprawy sygnalizowane już od 2013 roku. To właśnie wtedy po raz pierwszy
grupa księży opowiedziała o tym, jak arcybiskup Głódź poniża księży, lży podwładnych, nadużywa alkoholu i wydaje pieniądze diecezji na własne zachcianki.
W reportażu powróciły też zarzuty o synomię, czyli handel stanowiskami w kościele i przyjmowanie drogich prezentów od kandydatów na proboszczów najlepszych parafii w Trójmieście.
Kardynał Krajewski poinformował na piśmie, że przekazał pismo papieżowi i Kongregacji ds. Biskupów, ale dotąd nic nie wiadomo o tym, by miało ono jakieś rozstrzygnięcia. Ten hierarcha cieszy się zaufaniem polskich księży i to w jego działaniu pokładają nadzieję, że przeciąganie spraw w Stolicy Apostolskiej się skończy.
„Niewątpliwie tacy biskupi jak Głódź czy Janiak muszą mieć swoich zaufanych ludzi w Watykanie” - mówi w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi” i podkreśla, że z jego doświadczeń wynika, że dopiero ujawnianie skandali w mediach przynosi efekty w postaci konkretnych działań.
Tajemnicą poliszynela jest, że abp Sciscluna, uznawany za tropiciela pedofilów, osobiście zainteresował się sprawą i zaprosił księży krytycznych wobec abp. Głódzia do Włoch. Gdy uzgodniono termin i kupiono nawet bilety na drodze stanął koronawirus. Teraz do tematu można wrócić.
Redakcja OKO.press pytała nuncjaturę o reakcje na wspomniane skargi dotyczące abp. Głódzia, ale ta nie odpowiedziała na żadne pytania o stan zgłaszanych spraw.
„Nuncjatura Apostolska uprzejmie informuje, że w przypadku wszystkich zgłoszeń dotyczących wspomnianych spraw, tutejsze Przedstawicielstwo Stolicy Apostolskiej postępuje zgodnie z przewidzianymi procedurami” - to jedyny komentarz przedstawicielstwa Watykanu w Polsce. Wierni jednak po nuncjuszu nie spodziewają się już niczego, a rozczarowanie jego postawą sygnalizowali już w samym apelu.
„Mamy nadzieję, że reakcja w sprawie bp. Janiaka, i jego odsunięcie od władzy w diecezji to prawdziwy początek oczyszczenia Kościoła, którego następnym etapem będzie rozstrzygnięcie spraw dotyczących abp. Leszka Sławoja Głódzia” - mówi OKO.press Justyna Zorn. I zapowiada, że wierni zachęceni słowami papieża zwrócą się do Watykanu o informację na temat tego, co zrobiła Stolica Apostolska w sprawach skarg dotyczących arcybiskupa.
Biskupa Janiaka Watykan odsunął go od władzy w diecezji wyznaczając tymczasowo na jego miejsce metropolitę łódzkiego Grzegorza Rysia. Kontrolę wszczęto też w seminarium duchownym w Kaliszu decyzją Kongregacji ds. Duchowieństwa i toczyć się ma pod nadzorem abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Komisji Episkopatu Polski.
To efekt dziennikarskiego śledztwa redaktora naczelnego „Więzi” Zbigniewa Nosowskiego. Ujawnił on niedawno, że poza sprawą tuszowania skandali pedofilskich przez księdza Andrzeja H., przedstawionych w filmie Sekielskich, sumienie biskupa obciąża też historia poręczenia przez biskupa za kandydata na księdza Krzysztofa S.
Mężczyzna ten został przyjęty na wyraźną prośbę biskupa Janiaka do seminarium w Kaliszu, choć wcześniej został wydalony z seminarium we Wrocławiu w związku z ujawnieniem jego skłonności homoseksualnych.
Krzysztofowi S. groziła też odpowiedzialność karna, po tym jak prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nagabywania niepełnoletnich. Ostatecznie je umorzono, bo osoby, których miało dotyczyć miały skończone 15 lat, ale w jego trakcie ujawniono materiały pornograficzne w komputerze księdza. Mimo to bp Janiak twardo stał za tym, by Krzysztof S. został księdzem i usunięto go dopiero, gdy sprawę opisały media.
„Nie znam odpowiedzi na narzucające się tu pytanie, co łączy Krzysztofa S. z bp. Janiakiem. Być może jeszcze się o tym dowiemy” - komentuje Nosowski w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”.
Sprawę zgłosił za pośrednictwem nuncjatury rektor seminarium ksiądz Piotr Górski w lutym 2018 roku, ale przeleżała się z Watykanie ponad dwa lata. Wpływ na to opóźnienie mogły mieć relacje biskupa Janiaka w sekretariacie stanu i jego wyjazdy do Stolicy Apostolskiej. Teraz sprawa ruszyła, co może zapoczątkować efekt domina. Dodatkowo napędza ją rozgłos, jaki zyskał apel wiernych z Trójmiasta zmobilizowanych do działania przez skandale, których bohaterem był abp. Głódź.
Sam abp Głódź próbuje przemilczeć krytyczne wystąpienia pod swoim adresem. W połowie sierpnia skończy 75 lat i osiągnie wiek emerytalny. Planuje przejście na emeryturę.
Jego ostatni komentarz do zarzutów poznaliśmy po publikacji we „Wprost”. Tygodnik napisał wtedy, że nieprawidłowości w jego diecezji miał zbadać specjalny wysłannik Watykanu. Życzliwy abp. Głódziowi nuncjusz apostolski abp Salvatore Pennachio dementował informację, choć wszystko wskazuje, że w związku z jego przyjaźnią z abp. Głódziem, którego często odwiedzał, wszystko miało się odbyć w ścisłej tajemnicy.
Hierarcha kategorycznie zaprzeczył, że kiedykolwiek tuszował przestępstwa seksualne w diecezji i zapowiedział proces o ochronę dóbr osobistych. Do dziś jednak żaden pozew nie dotarł do autorów.
Wierni stojący za apelem oczekują, że zanim przekaże diecezję następcy stolica apostolska zajmie stanowisko wobec oskarżeń pod jego adresem i symbolicznie odbierze mu zwierzchnictwo nad diecezją podobnie jak było to w przypadku bp. Janiaka.
21 czerwca odbyło się już oficjalne pożegnanie przy okazji uroczystości z okazji 50-lecia ślubów kapłańskich abp. Głódzia. Pokazały one, że zwolenników hierarchy ubywa. Wielu zaproszonych gości ograniczyło się do wysłania listów. Tą drogą gratulacje przekazał też abp Stanisław Dziwisz i prezydent Andrzej Duda z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą.
Honorowym gościem był abp szczecińsko-kamieński Andrzej Dzięga, którego diecezja jest najbardziej zlaicyzowaną w Polsce, a on sam „wsławił się” listem z początku pandemii, w którym sugerował, że przez wodę święconą nie można zarazić się koronawirusem.
Do Gdańska nie przyjechał Prymas Polski abp Wojciech Polak, jedyny członek Komisji Episkopatu Polski, który konsekwentnie powtarza, że nie może być tuszowania pedofilii w Kościele.
Tymczasem z dwóch źródeł z otoczenia abp. Głódzia słyszymy, że w ciągu najbliższych tygodni abp zamierza udać się na urlop do rodzinnej Bobrówki, gdzie zbudował posiadłość wartą kilka milionów złotych.
Dotychczas spodziewano się, że właśnie tam zamieszka po zdaniu stanowiska, ale ostatnio coraz częściej mówi się o jego planach pozostania w Gdańsku. Miałby zamieszkać w luksusowym apartamencie na terenie gdańskiej dzielnicy Orunii. Hierarcha wyremontował obiekt i przeprowadził się tu w 2011 roku, a teraz ma sygnalizować, że chce pozostać na stałe. Czy tak się stanie? Wiele zależy od tego, kto będzie jego oficjalnym następcą.
Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się m.in. biskupa pomocniczego archidiecezji gdańskiej Wiesława Szlachetkę i biskupa diecezjalnego pelplińskiego Ryszardę Kasynę, jednak obaj nie mają wielkich szans na stanowisko.
Pierwszy wciąż nie rozwiązał problemów związanych z ujawnionym mobbingiem w Caritasie, a drugi może sam mieć problemy w związku z tym, że według świadków zeznających w procesach był jedną z osób, które nie zareagowały na informacje na temat księdza gwałciciela - skazanego Michała L.
Dużo bardziej prawdopodobnym jest to, że na arcybiskupa zostanie wyznaczona osoba z zewnątrz. W grę wchodzą nominacje dla biskupa pomocniczego warszawskiego Rafała Markowskiego, brata wokalisty Perfectu Grzegorza Markowskiego, oraz biskupa opolskiego Andrzeja Czai.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Komentarze