0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustrację wykonał Mateusz Mirys / OKO.pressIlustrację wykonał M...

Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow udzielił wywiadu kilku stacjom radiowym.

Zadający pytania przytoczył rzekomą wypowiedź dowódcy sił zbrojnych Estonii Martina Herema, który „publicznie dyskutował obranie na cel dwóch rosyjskich miast w odpowiedzi na ewentualną rosyjską prowokację”.

To oczywista bzdura, bo w internecie nie ma śladu po takiej wypowiedzi. Ale była to woda na młyn Ławrowa. Odparł: „Takich stwierdzeń jest bardzo dużo. Estonia grozi zniszczeniem jeziora Bajkał i zasypaniem go skałami”.

Mysz i słoń

Zerknijmy najpierw na Estonię i jej siły zbrojne. To niewielkie państwo, zaledwie 1,2 miliona mieszkańców. Armię ma skromną, jej siły zbrojne liczą 6 tysięcy żołnierzy. To mniej więcej dwie brygady (zwykle brygada to od 3 tys.żołnierzy wzwyż).

Przypomnijmy, że Rosja ma dziś około miliona żołnierzy pod bronią (pozostałe pół miliona to stanowiska w logistyce i administracji).

Estońska armia jest przy rosyjskiej jak mysz przy słoniu – jest 150 do 200 razy mniej liczna. Sześcioma tysiącami żołnierzy miałaby stanąć przed milionem i wziąć na cel dwa rosyjskie miasta?

To oczywiście bzdura.

Z Kremla na Syberię

Po co na Rosję miałaby uderzać właśnie Estonia, której cała ludność jest mniej liczna od rosyjskich sił zbrojnych — doprawdy trudno pojąć. Ale według Ławrowa miałaby potem udać się nad Jezioro Bajkał.

Bajkał leży ponad 4300 kilometrów od Moskwy. To cztery dni jazdy (ze średnią prędkością 60 km na godzinę po osiemnaście godzin na dobę). I w optymistycznym scenariuszu, w którym sześciotysięcznej estońskiej armii nikt nie stawia oporu.

W istocie, żeby pokonać rosyjskie wojska w Rosji, trzeba by dysponować liczebną przewagą. Atak na terytorium wroga ma szanse powodzenia według ekspertów sztuki wojskowej, gdy ma się przewagę liczebną przynajmniej trzy do jednego. Estonia musiałaby mieć armię liczącą przynajmniej trzy miliony, a nie sześć tysięcy.

Osobną sprawą jest to, że mimo liczebnej przewagi rosyjscy najeźdźcy na Ukrainie przesuwają się o najwyżej kilkaset metrów dziennie.

W tempie kilometra dziennie wyprawa na Bajkał zajęłaby około dwunastu lat.

Wielki Kanion razy pięć

Załóżmy, że estońska armia już nad Bajkał dotarła.

Jest to najgłębsze jezioro na Ziemi. Ma średnią głębokość 720 metrów, ale są w nim głębie liczące ponad 1600 metrów. Jest też rozległe: ma około 600 km długości i około 80 km szerokości. Jego powierzchnia to 31,5 tysiąca km kwadratowych, niemal jedna dziesiąta powierzchni Polski.

Ta powierzchnia i głębokość sprawiają, że Jezioro Bajkał liczy ponad 23 tysiące km sześciennych objętości. Trudno sobie to wyobrazić. To pięć i pół raza więcej niż objętość Wielkiego Kanionu Kolorado. Albo prawie 10 milionów piramid w Gizie.

Czy da się coś tak olbrzymiego w ogóle zasypać?

Sto lat sypania żwiru

Kilometr sześcienny to miliard (nie milion, dziękuję czujnym czytelnikom!) metrów sześciennych. Bajkał liczy zatem 23 bilionów (tysięcy miliardów) metrów sześciennych objętości. Metr sześcienny wody waży równo tonę, czyli jezioro Bajkał waży jakieś 23 biliony ton.

Kruszywo skalne jest mniej więcej półtora raza cięższe, żeby wypełnić nim Bajkał, potrzeba by jakieś 34,5 biliony ton skał. Przeliczmy to na ciężarówki, zakładając, że jedna może przewieźć 10 ton skał.

Do zasypania Bajkału potrzebowalibyśmy 3,45 miliarda takich ciężarówek. Gdyby kursowały co godzinę (skały trzeba załadować, dojechać, wysypać, wrócić po ładunek) przez całą dobę, zasypanie jeziora Bajkał zajęłoby 393 500 lat (a nie, jak napisałem pierwotnie, 393,5).

Nawet gdyby kursowały co kwadrans, zasypanie Bajkału zajęłoby prawie sto tysięcy lat.

Bajkału nie da się zasypać

Jest jeszcze jeden problem. Bajkał leży w górach. Od północnego zachodu otaczają go Góry Bajkalskie o wysokości do 2588 m n.p.m, wzdłuż zachodniego brzegu ciągną się Góry Przymorskie. Od południowego zachodu ciągnie się pasmo Ułan-Burgasy, od południowego wschodu wznosi się nad nim pasmo Chamar-Daban sięgające 2995 m n.p.m.

Od sypania skał do jeziora wody nie ubywa. Lustro wody po prostu się podnosi. W przypadku położonego w górach Bajkału podniosłoby się o kilkaset metrów, tworząc płytsze, ale rozleglejsze jezioro.

Naprawdę ze wszystkich bzdur, jakie wypowiada Ławrow – a wypowiada ich niestety wiele – ta ma szanse zostać bardziej absurdalną.

Wyzwolenie, którego nie było

Dlaczego minister spraw zagranicznych Rosji opowiada tak wierutne bzdury? Jeśli nie można powiedzieć prawdy, nie pozostaje nic innego jak kłamać.

Na Kremlu sądzono, iż rosyjskie wojska nie napotkają żadnego oporu, Ukraina się podda, a Rosja zainstaluje w Kijowie marionetkowy rząd. Ten plan miał się powieść, bo zakładano, że każdy, kto mówi po rosyjsku, jest Rosjaninem.

To wyraźnie widać w wypowiedziach Putina, który uważa wszystkich posługujących się językiem rosyjskim za Rosjan. I nie musi być to polityczna kalkulacja. Być może naprawdę wierzy w dziewiętnastowieczny prymordializm, czyli ideę, że pojęcie narodu jest równoznaczne ze wspólnotą językową.

Prymordializm zdyskredytowano już pół wieku temu. ”Jednym z największych błędów Putina było zignorowanie naukowych badań na temat Ukrainy i tożsamości narodowej jej mieszkańców„ – mówił portalowi „Science News” politolog Lowell Barrington z Marquette University w Milwaukee.

Spójrzmy na dane z Ukrainy.

Jak ubywało Rosjan (w Ukrainie)

Po uzyskaniu niepodległości w 1991 roku rzeczywiście językiem ukraińskim posługiwano się na zachód od Dniepru, a na wschodzie częściej mówiono po rosyjsku. Tyle że język wcale nie określał narodowości. Według spisu powszechnego z 2001 roku za Rosjan uważało się zaledwie 12 procent obywateli kraju. Mimo tego, że jeszcze w 2004 roku prawie połowa (43-46 proc.) deklarowała posługiwanie się rosyjskim w domu.

Gdy 2014 roku Rosja zajęła Krym, a w Donbasie wybuchło powstanie prorosyjskich separatystów, których wspierała Rosja, dla Ukraińców język stał się kwestią tożsamości narodowej.

Największa zmiana nastąpiła w południowej i wschodniej Ukrainie, gdzie mówiono po rosyjsku najczęściej. Między 2012 a 2017 rokiem odsetek mieszkańców deklarujących narodowość ukraińską wzrósł tam z 67,8 do 81,5 procent.

Poczucie tożsamości narodowej może się zmienić w kilka lat.

Rosja i (nie)prawda

Nikt z rosyjskich polityków nie powie dziś: „Najechaliśmy Ukrainę, bo jej demokratyczny i prozachodni kurs mógłby stać się przykładem dla Rosjan i przyczyną naszej politycznej zguby. Wydawało nam się też, że Rosjanie w Ukrainie będą witać nas z otwartymi rękami, co okazało się błędem. Teraz, żeby uzasadnić prowadzenie wojny, musimy kłamać, że w Kijowie rządzi faszystowski reżim, a na Rosję dybie cały Zachód, nawet maleńka Estonia”.

Dlatego nie raz jeszcze usłyszymy, że np. kilkutysięczna łotewska armia chce wysadzić Ural – przepraszam, estońska zasypać Bajkał. Lub podobne bzdury.

Oczywiście, takie brednie mogą służyć uzasadnieniu ewentualnej agresji na kraje bałtyckie. Ale to, czy Rosja zechce otwierać drugi front, mając otwarty już jeden długi na 1200 kilometrów, to osobna kwestia.

Ciekawe jest natomiast to, jak bardzo w zachodnim kręgu kulturowym jesteśmy przywiązani tego, że coś jest prawdą albo fałszem, czyli do arystotelesowskiego prawa wyłączonego środka. Albo prowadzi się wojnę, albo nie, tertium non datur.

A nie dla każdego jest to oczywiste.

Takich stwierdzeń jest bardzo dużo. Estonia grozi zniszczeniem jeziora Bajkał i zasypaniem go skałami
Do zasypania Bajkału Estończycy potrzebowaliby 3,45 miliarda 10-tonowych ciężarówek. Gdyby kursowały co godzinę przez całą dobę, zasypanie jeziora Bajkał zajęłoby 393,5 roku — prawie cztery stulecia
wywiad dla rosyjskich mediów,19 kwietnia 2024

Tak i nie, czyli logika poza Arystotelesem

W filozofii buddyjskiej istnieje zasada catuskoti (“czterech rogów”, zwana też tetralemmą). Zakłada, że istnieją cztery wartości logiczne. Coś może być prawdą (P), fałszem (F), prawdą i fałszem jednocześnie (P, F) albo jednocześnie ani prawdą, ani fałszem, co oznaczmy jako n(P, F).

Nie jest to system logiczny nieznany poza Indiami, pisał filozof prof. Graham Priest. Wraz z buddyzmem rozprzestrzenił się w całej Azji, po Tajlandię i Japonię. Jaki jest dźwięk klaskania jedną ręką, pyta filozofia zen? Może taki, jak odgłos wojny, której się nie prowadzi.

Dla zachodniej matematyki logikę trójwartościową odkrył i rozwinął Jan Łukasiewicz w latach 20. ubiegłego wieku (ten sam, który był ministrem wyznań i oświecenia publicznego w rządzie Ignacego Paderewskiego). Logikę czterowartościową rozwinął zaś Nuel Belnap w latach 60. ubiegłego wieku.

Logiki wielowartościowe przydają się matematykom. Znajdują też praktyczne zastosowanie w wykrywaniu błędów w układach scalonych.

Rosyjska prawda (i fałsz jednocześnie)

Śmiem twierdzić, że Rosja swobodnie podchodzi do arystotelesowskiej dychotomii: prawda albo fałsz.

Może prowadzić wojnę i jednocześnie jej nie prowadzić. Może wycofywać się (jak w kwietniu 2022 roku spod Kijowa i pół roku później z Chersonia) i zwyciężać. Że w Rosji to jakoś nie dziwi? Bo to prawda i fałsz jednocześnie, czyli we wschodnich filozofiach (P, F).

Chiny też mogą nie wspierać Rosji militarnie, a mimo to wspierać ją militarnie (umożliwiając import elektroniki i innych komponentów). W Chinach to też nikogo nie dziwi. Cóż, (P, F).

Czy Estończycy chcą zasypać Bajkał? Odpowiedź w zasadzie też zawiera się poza logiką dwuwartościową i brzmi: n(P, F). Ani chcą, ani nie chcą. Po prostu nigdy nie przyszło im to do głowy.

[wersja poprawiona: w pierwotnym artykule napisaliśmy błędnie, że kilometr sześcienny to milion metrów sześciennych zamiast miliard]

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Michał Rolecki

Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press

Komentarze