Sąd Okręgowy w Warszawie najpierw zrezygnował z wykładu prof. Andrzeja Zolla, a potem, dla wygody Jarosława Kaczyńskiego, na czas jego przesłuchania zamknął dwa korytarze w swoim budynku. Za tymi decyzjami stoi Joanna Bitner, powołana na stanowisko prezesa sądu przez resort Zbigniewa Ziobry
Ministerstwo Sprawiedliwości na czele ze Zbigniewem Ziobrą stopniowo przejmuje kontrolę nad sądami w Polsce. Ma już „swoich” prezesów sądów i „swoją” Krajową Radę Sądownictwa. Niebawem obecna władza będzie miała także „swój” Sąd Najwyższy.
„Swoi” w sądach zachowują się różnie. Jak dotąd najgłośniej było o porządkach, które wprowadziła mianowana przez resort Ziobry prezes Sądu Okręgowego w Krakowie (prywatnie znajoma ministra ze szkoły). Ostatnio niepokojące wieści dochodzą także z największego sądu w Polsce, czyli z Sądu Okręgowego w Warszawie. Nominowana na prezesa tego sądu Joanna Bitner stanowisko objęła jesienią 2017 roku, gdy skończyła się kadencja jej poprzedniczki. Sąd Okręgowy w Warszawie był jednak pierwszym, w którym ministerstwo Ziobry powołało "swoich" wiceprezesów, przerywając kadencję ich poprzednikom (na mocy niekonstytucyjnej ustawy o sądach).
W kwietniu głośno było o dwóch zdarzeniach, które mogą świadczyć o tym, że władze tego sądu nie są bezstronne i niezależne politycznie.
Pierwsze z tych zdarzeń to odwołanie wykładu o Konstytucji, który miał wygłosić dla sędziów były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Andrzej Zoll.
Wykład miał się odbyć w Sądzie Okręgowym w Warszawie na przełomie kwietnia i maja 2018 roku. "Propozycję wykładu dostałem w grudniu ubiegłego roku. Poprosiłem jednak o jego przesunięcie na późniejszy termin, bo byłem po operacji. Ustaliliśmy wtedy, że mój wykład o społeczeństwie obywatelskim miał się odbyć teraz" - mówi OKO.press prof. Andrzej Zoll.
"Niestety tydzień temu miałem telefon z sądu, że wykład został odwołany. Osoba, która dzwoniła, przepraszała mnie. Nie wytłumaczono mi jednak, dlaczego odwołano wykład" - dodaje zdziwiony profesor.
OKO.press zapytało o to władze sądu. "Wykład prof. Zolla nie został odwołany. Nie było umówionego wykładu w tutejszym sądzie. Kierownik szkolenia, kończąc pełnienie funkcji (stanowisko to zlikwidowano w przepisach z dniem 5 kwietnia 2018) powiadomił sąd, że kontaktował się z prof. Zollem, ale ostatecznie nie ustalono terminu wykładu. Nikt z osób uprawnionych do reprezentowania sądu nie kontaktował się później z prof. Zollem, ani profesor nie kontaktował się potem z sądem" - odpowiedziało biuro prasowe Sądu Okręgowego w Warszawie. Sąd dodaje, że nie planuje wykładu prof. Zolla w przyszłości.
Tłumaczenie to stoi jednak w sprzeczności ze słowami prof. Zolla - że wykład był umówiony i przesunięto go ze względu na jego stan zdrowia. I że nie załatwiono tylko formalności. To zwykła praktyka, że wykład najpierw się umawia, a sprawy formalne załatwia się później, czasami nawet w dniu wykładu.
Dlaczego więc nie doszło do wykładu? Prof. Andrzej Zoll w rozmowie z OKO.press mówi tylko, że słyszał, że jego wykładu może nie chcieć obecna „władza nad wymiarem sprawiedliwości”.
Prof. Marcin Matczak, który miał wygłosić koreferat do wykładu prof. Zolla, na swoim profilu na Facebooku napisał: „Uważam, że Pani Prezes Bitner obawia się organizowania wykładów poświęconych Konstytucji, ponieważ wie, że ministerstwo sprawiedliwości jest przeciwne bezpośredniemu stosowaniu Konstytucji przez sądy. Dlatego torpeduje działania prowadzące do organizacji takich wykładów.
Nikt do niej nie dzwoni, nikt jej nie każe tego robić. Ona sama w jakiś sposób rozumie, że wykład o Konstytucji RP w sądzie jest nie na miejscu.
Napisałem do pani prezes o moich przypuszczeniach na Twitterze, wskazując, że jej działania są zaskakująco zgodne z linią ministra sprawiedliwości. Nie odniosła się do tego twierdzenia”.
W geście solidarności z prof. Zollem swój wykład w Sądzie Okręgowym w Warszawie odwołał sędzia Sądu Najwyższego Stanisław Zabłocki. W ubiegłym roku w płomiennej mowie bronił w Senacie niezależności wymiaru sprawiedliwości. Teraz tak tłumaczył na Facebooku odwołanie wykładu: „Jestem osobą po stokroć mniej godną od pana profesora Andrzeja Zolla do odbycia spotkania z Koleżankami i Kolegami Sędziami z sądów okręgu warszawskiego i jestem przekonany, że to On właśnie byłby w stanie przekazać im nieporównywalnie większy - niż ja byłbym w stanie to uczynić - depozyt wiadomości i doświadczenia. A zatem to On, a nie ja, powinien być kolejną osobą, z którą w tym ważnym i trudnym dla sędziów czasie spotkają się sędziowie warszawscy. Z wielką szczerością chcę też przyznać, że łączą mnie z panem profesorem wieloletnie więzy znajomości, a nawet przyjaźni, które - w moim głębokim przekonaniu - nakazują mi wykonać gest solidarności z osobą, którą bardzo cenię”.
Druga sprawa dotyczy decyzji prezes Bitner o zamknięciu na cały dzień dwóch korytarzy sądu w związku z zaplanowanymi na ten dzień zeznaniami Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS zeznawał 23 kwietnia 2018 roku jako świadek w procesie Zbigniewa Stonogi (w tym samym czasie i w tym samym budynku inny skład sędziowski przesłuchiwał Donalda Tuska, jako świadka w procesie dotyczącym przygotowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010 roku).
Prokuratura oskarżyła Stonogę o znieważenie w internecie prezydenta Andrzeja Dudy. Ale - co jest niespotykane w sprawach o znieważenie za pośrednictwem mediów - oskarżyła go też o znieważenie posła Kaczyńskiego. Zwykle w takich sprawach politycy, którzy nie piastują ważnych stanowisk państwowych, sami muszą bronić swojego dobrego imienia w sądzie (w sprawach cywilnych lub z oskarżenia prywatnego).
Jarosław Kaczyński zeznawał z wyłączeniem jawności. To nic dziwnego, bo sprawy o pomówienie co do zasady są niejawne. Dziwić może jednak, że dla posła i prezesa partii rządzącej zamknięto aż dwa korytarze sądowe.
OKO.press zapytało sąd o powody.
"Decyzję o wyznaczeniu w dniu 23 kwietnia 2018 roku w godzinach 9-15 strefy korytarzy J i H na trzecim piętrze, jako strefy o ograniczonym dostępie, podjęła prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Joanna Bitner" - informuje biuro prasowe sądu.
Prezes wydała w tej sprawie specjalne zarządzenie, nie tłumaczy w nim jednak powodów decyzji. Jako podstawę prawną zarządzenia podała m.in. par. 16 regulaminu bezpieczeństwa i porządku, który mówi, że wokół sal, w których toczą się rozprawy o podwyższonym ryzyku lub z wyłączeniem jawności mogą być tworzone strefy dostępne tylko dla policji i wzywanych na rozprawę osób.
Tyle że z praktyki sądowej wynika, że nie zamyka się korytarzy na czas zeznań świadków w sprawach o pomówienie. A nawet jeśli sąd chciał zapewnić spokój pod salą, w której zeznawał Kaczyński, wystarczyło postawić tam policjanta - jak to bywa w przypadku innych spraw, którymi interesują się media.
Takie wymogi bezpieczeństwa zastosowano w korytarzu przed salą, w której zeznawał tego samego dnia Donald Tusk. Nie zamknięto tam całego korytarza na cały dzień. Nie zrobiono też tego, gdy przesłuchanie Tuska przeniesiono do sali, w której składa się tajne zeznania (a zeznania Kaczyńskiego były tylko z wyłączeniem jawności).
OKO.press zapytało więc również, dlaczego w przypadku przesłuchania Tuska sąd nie zamknął korytarzy sądowych. "Nie było to konieczne dla zachowania porządku i bezpieczeństwa w budynku sądu" - informuje biuro prasowe warszawskiego sądu.
Sądownictwo
Jarosław Kaczyński
Donald Tusk
Zbigniew Ziobro
Joanna Bitner
Sąd Okręgowy w Warszawie
Zbigniew Stonoga
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze