0:000:00

0:00

Jak poinformował rzecznik Państwowej Komisji Wyborczej Tomasz Grzelewski, w ustawowym terminie do 16 czerwca wniosek o głosowanie korespondencyjne złożyło 154 tys. uprawnionych do głosowania. Najwięcej, 11 tys. w Warszawie, w Krakowie i Wrocławiu po 4 tys., w Łodzi – 3 tys.

To absolutny rekord – jeszcze nigdy tyle osób nie wybrało takiej formy oddania głosu. To przede wszystkim efekt pandemii koronawirusa. A głosujących korespondencyjnie będzie jeszcze więcej, bo osoby przebywające na kwarantannie lub w izolacji mają czas na zarejestrowanie się do wyborów, tylko korespondencyjnych, do 23 czerwca, a te, które znalazły się na kwarantannie lub w izolacji po tej dacie – aż do 26 czerwca. W tej chwili temu obowiązkowi podlega 93,7 tys. osób.

Minister zdrowia zawnioskował też w piątek do Państwowej Komisji Wyborczej, żeby w dwóch gminach, Marklowicach w województwie śląskim (5,4 tys. mieszkańców) i w Baranowie w województwie wielkopolskim (7,4 tys. mieszkańców) wprowadzić głosowanie wyłącznie korespondencyjne ze względu na zagrożenie epidemiczne.

Wybory korespondencyjne: dlaczego PiS zawsze był przeciw?

Głosowanie korespondencyjne nie jest nowością w polskim prawie. Dla wyborców głosujących za granicą i niepełnosprawnych wprowadzono je do kodeksu wyborczego w 2011 r. Od tego czasu kilkakrotnie zmieniały się jego zasady. I zawsze przeciwna wyborom korespondencyjnym była jedna partia – Prawo i Sprawiedliwość, której politycy twierdzili, że naruszają one zasady tajności i bezpośredniości wyborów.

Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z 20 lipca 2011 roku stwierdził, że wybory korespondencyjne są zgodne z polską Konstytucją. A w 2014 roku rząd Donalda Tuska wprowadził możliwość oddania w ten sposób głosu dla każdego wyborcy. Projekt zmian w kodeksie wyborczym poparły wszystkie ugrupowania – oprócz PiS.

Przeczytaj także:

„Nie będziemy wspierali dalszego łamania zasad konstytucyjnych, nie będziemy popierali prawa dopuszczającego manipulacje wyborcze: kopiowanie, fałszowanie, dosypywanie głosów do urn, niszczenie pakietów wyborczych. To fakty, które występują wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z głosowaniem korespondencyjnym” - mówił w 2013 r. w Sejmie poseł Grzegorz Schreiber z PiS.

Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz przekonywała zaś, że istnieje „bardzo realne zagrożenie odtajnienia głosu w drodze do wyborczego pudła i zagrożenie sfałszowania w tym czasie głosu".

Po dojściu do władzy PiS w 2017 r. uchwalił całkowity zakaz głosowania korespondencyjnego – z tych samych przyczyn co wyżej – ale po protestach RPO i środowisk osób niepełnosprawnych Senat przywrócił możliwość głosowania pocztowego dla tych osób na początku 2018 r.

Minęło 7 lat, pojawił się koronawirus i realne zagrożenie związane z osobistą wycieczką do komisji wyborczej. Po perypetiach z niedoszłymi wyborami 10 maja, kiedy głosowanie miało być wyłącznie korespondencyjne, ustawa z 2 czerwca 2020 r. wprowadziła możliwość głosowania korespondencyjnego dla każdego wyborcy (z wyjątkiem obwodów zamkniętych). Ponadto w związku z sytuacją epidemiczną w wielu krajach przebywający tam Polacy mogą głosować tylko korespondencyjnie.

I teraz to rządzące Prawo i Sprawiedliwość musi udowodnić, że nie dopuści do niszczenia, odtajnienia lub sfałszowania głosu. Także mojego głosu, bo zarejestrowałam się na wybory korespondencyjne.

A tymczasem wyborcy nie ufający PiS – np. z powodu zamachu na niezależność sądów – piszą do OKO.press zaniepokojeni o bezpieczeństwo swoich głosów.

Nikt nie będzie kontrolował skrzynki nadawczej

Ustawa przewiduje kilka sposobów dostarczenia swojego korespondencyjnego głosu do urny. Najprościej byłoby kopertę zwrotną z oddanym głosem i zaświadczeniem, że oddałam go tajnie i osobiście, wrzucić do skrzynki pocztowej przy urzędzie pocztowym w swojej gminie.

Ale co potem się z tą kopertą stanie? O bezpieczeństwo mojego głosu pytam sędziego Wojciecha Hermelińskiego, byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej.

„Nie pamiętam, żeby w poprzednich wyborach były protesty związane z głosowaniem korespondencyjnym. Każdy wrzucał swoją korespondencję do skrzynki pocztowej i szła ona razem z innymi listami. Ale takich głosów było o wiele mniej, poza tym koperty były adresowane do urzędów gminy, gdzie nad ich bezpieczeństwem czuwał przeszkolony urzędnik wyborczy.

Natomiast teraz o koperty z głosami musi zadbać Poczta Polska. Nie mam dużego zaufania do tej instytucji, słyszeliśmy przecież różne historie o korespondencji zagubionej na ulicy. Nie wiadomo też dokładnie, co będzie się działo z kopertami, kiedy trafią urzędu pocztowego"

– kończy sędzia Hermeliński.

Tymczasem ministerstwo infrastruktury, które odpowiada za Pocztę Polską, wydało w tej sprawie bardzo ogólne rozporządzenie. Wynika z niego tylko, że poczta „przechowuje koperty zwrotne [...] w sposób zapewniający ich zabezpieczenie przed uszkodzeniem, dostępem do zawartości, zaginięciem lub kradzieżą”.

Rzecznik PKW Tomasz Grzelewski, zapytany o to, jak Poczta Polska zadba o nienaruszalność naszych głosów, mówi:

„Mamy gwarancje od Poczty, że wszystko będzie odpowiednio zabezpieczone, ale nie znam szczegółów.”

Rzeczniczka Poczty Polskiej Justyna Siwek odpisała na pytania OKO.press: „Wyznaczone jednostki pocztowe będą przechowywać przesyłki wyborcze, by nie uległy uszkodzeniom, by uniemożliwić dostęp do ich zawartości, uchronić przed zaginięciem lub kradzieżą. Przesyłki będą znajdować się pod zamknięciem, np. w kasie pancernej, szafie zamkniętej na klucz.”

Nie wynika z tego, czy i w jaki sposób poczta będzie prowadziła odrębną ewidencję tych przesyłek oraz ile osób będzie miało dostęp do wyborczej korespondencji i jak będzie ona transportowana do obwodowej komisji wyborczej.

W gminie bezpieczniej, najbezpieczniej w komisji

Kopertę zwrotną można też odnieść osobiście do urzędu gminy lub poprosić o to inną osobę. A jak urząd gminy zadba o mój głos?

Rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie wyborów korespondencyjnych jest o wiele bardziej konkretne niż to ministra infrastruktury.

Stanowi, że kopertę zwrotną odbiera upoważniony urzędnik, który – jeśli tego zażądamy – wyda nam poświadczenie odbioru. Koperty mają być przechowywane w zamkniętym pomieszczeniu, do którego ma dostęp tylko ten urzędnik, najlepiej w kasie pancernej. Codziennie pod koniec pracy musi on lub napisać protokół, wyliczając liczbę złożonych u niego kopert.

Jest jeszcze jednak trzecia możliwość – można zanieść swoją kopertę w dniu wyborów do obwodowej komisji wyborczej albo poprosić o to inną osobę. W komisji będzie społeczna kontrola nad bezpieczeństwem mojego głosu – mężowie zaufania, obserwatorzy.

„Mężowie zaufania mają również prawo asystować przewodniczącemu komisji obwodowej, który wiezie protokół do komisji wyższego rzędu, a potem nawet do PKW” – zwraca uwagę sędzia Hermeliński.

Nie ma takiej kontroli, ani kiedy wrzuci się list do skrzynki pocztowej, ani jeśli odda się go urzędnikowi wyborczemu w gminie. Zanoszenie własnego głosu do komisji podważa jednak cały sens wyborów korespondencyjnych.

Ale mówimy o kraju, w którym minister aktywów państwowych wydrukował miliony kart do głosowania, mimo że nie było żadnego urzędowego aktu, na którym mógł się oprzeć.

Decyzja należy do każdego z Państwa i zależy od poziomu zaufania bądź nieufności do rządzących i kontrolowanych przez nich instytucji. Wybory korespondencyjne opierają się bowiem na dwóch filarach – procedurach i zaufaniu.

O tym pierwszym filarze nie wiemy wszystkiego, na ten drugi władze i instytucje same sobie zapracowały.

Co z głosowaniem na kwarantannie i tam, gdzie epidemia?

Głosowanie w przypadku osób na kwarantannie/izolacji będzie na pewno ciekawe. Przyjdzie do nich urzędnik gminy lub listonosz z pakietem wyborczym, zadzwoni lub zapuka do drzwi, poinformuje o przesyłce i zostawi przy drzwiach pakiet na 3 minuty. Sam odsunie się na bezpieczną odległość. Wyborca będzie miał 10 min na oddanie głosu i wrzucenie go do mobilnej skrzynki wyborczej.

A jeśli chodzi o wybory korespondencyjne w gminach z dużą ilością zachorowań, Państwowa Komisja Wyborcza określi tryb i sposób głosowania, dopiero kiedy otrzyma wniosek od ministra zdrowia.

Otrzymała go w piątek. Minister najwyraźniej wziął pod uwagę tę analizę doradzających rządowi epidemiologów z Państwowego Zakładu Higieny i matematyków z Uniwersytetu Warszawskiego

Wynika z niej, że największa zapadalność (czyli liczba nowych zachorowań w odniesieniu do liczby mieszkańców) jest w powiecie wodzisławskim, mieście Żory, w Jastrzębiu Zdrój i w powiecie kępińskim.

Jedna z wytypowanych do wyborów korespondencyjnych gmin, Marklowice, leży w powiecie wodzisławskim, druga, Baranów – w powiecie kępińskim. Według ministerstwa zdrowia w obu zapadalność wynosi w tej chwili powyżej 100 na 100 tys. mieszkańców.

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze