Czy „Zielona granica” Holland to udany film? Oceniamy po seansie, a nie przed!

Czy napisanie scenariusza, zbudowanie scenografii, zagranie, reżyseria i obsługa kamer to akt obywatelskiego nieposłuszeństwa? Czym jest postawa twórczyń filmu i sam film „Zielona granica” w Polsce rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość?

W tym odcinku „Powiększenia” zastanawiamy się też, dlaczego władza tak nerwowo i nienawistnie zareagowała na najnowsze dzieło Agnieszki Holland. I czy PiS nie sięgnął już granic śmieszności, ogłaszając ustami swego wiceministra spraw wewnętrznych Błażeja Pobożego, że przed każdym seansem wyświetlany będzie spot produkcji resortu. Dzięki temu – tłumaczył Poboży – uzupełniona zostanie wiedza widzów o faktach, które Holland (jakoby) pominęła.

Skąd Poboży wie, co ominęła Holland, skoro nie widział filmu? To ostatnie to nie nasz domysł! Pan minister sam się do tego przyznał podczas konferencji prasowej, jednocześnie zarzucając reżyserce, że nie wspomina w „Zielonej granicy” o wojnie hybrydowej (wspomina, w pierwszej scenie).

Ale ten odcinek „Powiększenia” poświęcamy też filmowi jako dziełu sztuki. Wspólnie z Jakubem Majmurkiem, publicystą Krytyki Politycznej, zastanawiamy się, czy „Zielona granica” to dobry film (dobry!) i jakie wywołuje myśli i emocje.

Posłuchaj i odezwij się do autorki z własną recenzją: [email protected].

Agnieszka Holland była gościem „Powiększenia” dwa lata temu. Pytałam ją o wydarzenia na granicy w związku z jej publicznym występem w tej sprawie.

„Patrzcie na to, co się tu dzieje. To lekcja poglądowa, jak możliwy był faszyzm, jak możliwe było Jedwabne. Jak zwykli ludzie mogą skwapliwie godzić się na mord” – tak przemawiała wtedy na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Reżyserka odbierała tam nagrodę Platynowych Lwów za całokształt twórczości. Posłuchaj tej archiwalnej rozmowy: