Tak, o połowę, jednym prostym trikiem. Pytanie, czy producenci będą chcieli to zrobić. Jest co najmniej jeden powód, dla którego mogą nie być tym zainteresowani
Mówimy o nich “baterie”, choć są tak naprawdę akumulatorami. Różnica polega na tym, że baterie są jednorazowe. Po wykorzystaniu zgromadzonej w nich energii nadają się do wyrzucenia. Jeśli można je ponownie naładować – to akumulatory.
Potocznie nazywamy je jednak bateriami i trudno wyobrazić sobie bez nich współczesną technologię. Są w smartfonach, tabletach, laptopach, latarkach, wkrętarkach i elektrycznych samochodach.
Mają jedną zasadniczą wadę. Starczają na około półtora tysiąca cykli ładowania i rozładowania. W przypadku smartfonów, to mniej więcej trzy, góra cztery lata.
Potem ich pojemność zaczyna spadać, co staje się uciążliwe. W dzisiejszych telefonach nie ma możliwości samodzielnej wymiany baterii. Często trafiają do szuflady (lub na wysypisko), bo wolimy kupić nowy model – ze świeżą baterią.
Czy jest jakiś prosty sposób, żeby wydłużyć życie naszych urządzeń, które zasilają litowo-jonowe akumulatory? Tak i jest bardzo prosty.
Gdy nowy akumulator już powstanie, jest w fabryce ładowany prądem o niskim natężeniu przez wiele godzin. Sądzono, że to najlepsze rozwiązanie, by zapewnić im długą żywotność.
Dobrze jest podważać istniejące przekonania, a jeszcze lepiej poddawać je naukowym eksperymentom. Zrobili to badacze z kalifornijskiego Uniwersytetu Stanforda. Postanowili sprawdzić, jak na żywotność baterii wpłynie ładowanie ich po raz pierwszy prądem o wyższych natężeniach.
Okazało się, że na przykład akumulatory stosowane w elektrycznych samochodach mogą zachować swoje parametry przeciętnie nie przez 1500, a ponad 2200 cykli ładowania i rozładowania.
Czyli w ten prosty sposób można przedłużyć ich trwałość o połowę – donoszą badacze w pracy opublikowanej w “Joule”.
Dla dociekliwych: wysokie natężenie prądu podczas pierwszego ładowania chroni elektrody przed degradacją, która zwykle następuje podczas użytkowania baterii, bo część jonów litu pokrywa je ochronną powłoką.
Zaletą tego odkrycia jest to, że przedłużenie życia akumulatorów nie wymaga żadnych zmian. Nie trzeba dostosowywać procesów produkcji w fabrykach.
Baterie będzie można wymieniać rzadziej, więc będzie ich potrzebnych mniej. W przypadku urządzeń, które mają baterie trudne do wymiany (jak w większości smartfonów i tabletów) można będzie rzadziej wymieniać całe urządzenia.
Ten niebywale prosty sposób pozwoli zaoszczędzić mnóstwo cennych metali, sporo energii i ograniczyć szkodliwy wpływ produkcji na środowisko.
Jest jedna wątpliwość. Wytwórcy baterii oraz smartfonów zarabiają przecież na sprzedaży. Produkcja urządzeń, które posłużą o połowę dłużej, zmniejszy zyski ze sprzedaży – bo urządzenia będą się sprzedawać rzadziej.
Cóż, producenci mogą podnieść ceny. Sprzedawanie dokładnie tych samych baterii co dotychczas, jedynie naładowanych prądem o wyższym natężeniu, to dla nich zysk bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Dokładnie to samo mogą zrobić producenci smartfonów, czyli podnieść ceny i zainkasować czysty zysk – bo koszt baterii w telefonie to około 2-4 dolarów.
Czy będziemy skłonni kupować droższe smartfony tylko dlatego, że dłużej nam posłużą? Raczej tak, bo od lat wymieniamy je coraz rzadziej. W 2015 roku przeciętny europejczyk kupował nowy aparat średnio co dwa lata. W 2022 roku już tylko co 3,5 roku podaje “Sell Cell”).
Trwałość baterii można też uregulować przepisami. I do tego rozwiązania w przypadku samochodów elektrycznych, jak donosi “Green Car Report”, przymierza się właśnie stan Kalifornia.
Żywotność baterii litowo-jonowych można łatwo wydłużyć o połowę
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze