0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot Bartosz SIEDLIK / AFP)Fot Bartosz SIEDLIK ...

17 listopada 2023 roku na platformie X Elon Musk poparł jednoznacznie antysemicki post.

View post on Twitter

„Wspólnoty żydowskie używają i używały dokładnie takiej samej dialektycznej nienawiści wobec białych ludzi, której, jak twierdzą, chcieliby, żeby ludzie przestali używać wobec nich”.

Post również wspominał o „hordach mniejszości”, które według autora „zalewają” Stany Zjednoczone. Jest to echo tzw. replacement theory – „teorii zastąpienia” – popularnej wśród amerykańskiej skrajnej prawicy. Według tej teorii „liberalne elity” sprzyjają imigracji, żeby zwykli, biali Amerykanie stali się mniejszością, którą będzie łatwiej kontrolować.

Z tweetem autorstwa użytkownika „The Artist Formerly Known as Eric” („Artysta niegdyś znany jako Eryk”) zgodził się Elon Musk.

„Napisałeś dokładnie prawdę” — odpisał.

Musk do reklamodawców: „pierdolcie się”

O ile antysemityzm i teorie spiskowe nie są niczym nowym na platformie X, to wypowiedź Muska miała znaczenie – i spowodowała reakcję mediów oraz reklamodawców. Potępił go także Biały Dom – za „promowanie rasistowskiej i antysemickiej nienawiści”.

30 listopada 2023 Musk w wywiadzie na konferencji New York Times DealBook Summit w Nowym Jorku przeprosił za „najgłupszy post, jaki napisałem”.

Musk wystąpił przy tym na scenie w naszyjniku, który dostał od rodziny jednego z izraelskich zakładników Hamasu, pojmanych w czasie ataku palestyńskiego ugrupowania terrorystycznego na Izrael 7 października 2023 roku. Na naszyjniku był napis „Sprowadź ich do domu”.

Równocześnie jednak udzielił wulgarnej rady reklamodawcom, którzy rezygnują z platformy X ze względu na falę antysemityzmu i mowy nienawiści, dopuszczaną przez Muska (X praktycznie zrezygnował z moderacji treści, kiedy Musk go przejął w październiku 2022 roku). Według badań brytyjskich naukowców liczba antysemickich postów na X wzrosła dwukrotnie po przejęciu platformy przez Muska.

„Nie chcę, żeby się ogłaszali. Jeżeli ktoś zamierza mnie szantażować reklamą lub pieniędzmi, niech się pierdoli. Niech. Spierdala. Czy to jest jasne? Hej Bob, jeżeli jesteś na sali, to wiesz, co myślę”

– powiedział, mając na myśli prezesa medialnego konglomeratu Disney, Boba Igera.

„Jestem Żydem przez skojarzenie”

Mimo takich wybuchów Musk pracował jednak wytrwale przez kilka miesięcy, aby oczyścić się z zarzutu antysemityzmu. M.in. w listopadzie 2023 odwiedził Izrael, oprowadzał premiera Benjamina Netanjahu po fabryce Tesli w Kaliforinii i wielokrotnie powtarzał, że nie żywi żadnych wrogich uczuć wobec Żydów.

21 stycznia 2024 odwiedził Auschwitz, który zwiedzał z trzyletnim synem. Oprowadzał go po obozie rabin Menachem Margolin, przewodniczący i założyciel Europejskiego Stowarzyszenia Żydowskiego (EJA – European Jewish Association).

„Dwie trzecie moich przyjaciół to Żydzi” – mówił potem na konferencji w Krakowie Musk. „Jestem Żydem przez skojarzenie. Jestem w aspiracyjny sposób Żydem”.

(Musk pochodzi z RPA, w którym jest duża wspólnota żydowska, ale sam, o ile wiadomo, nie ma żydowskich korzeni).

Gdyby istniały media społecznościowe, nie byłoby Zagłady?

22 stycznia w Krakowie Musk otrzymał nawet „nagrodę za walkę z antysemityzmem” podczas konferencji zorganizowanej przez Europejskie Towarzystwo Żydowskie.

Wywiad z Muskiem przeprowadził na scenie Ben Shapiro, ultrakonserwatywny amerykański komentator polityczny i publicysta żydowskiego pochodzenia, wcześniej dziennikarz portalu Breitbart oraz autor popularnego podkastu. Shapiro należy dziś do najbardziej wpływowych intelektualistów i postaci medialnych na amerykańskiej prawicy.

We wprowadzeniu do konferencji prowadzący pokazał, jak mogłyby być użyte media społecznościowe – czyli X – w czasie Zagłady (wypatrzył je na X m.in. użytkownik „rzep”).

„Nasz statek właśnie opuścił rumuńskie wybrzeże i płynie do portu w Hajfie. Słyszałam, że Niemcy napadły dziś na Polskę jestem przerażona. Moja cała rodzina jest nadal tam! Byłam ostatnia, której udało się opuścić granice” – brzmiał pierwszy post.

Pokazał także fikcyjny (oczywiście, piszemy to dla pewności) wpis Mordechaja Anielewicza, przywódcy powstania w getcie warszawskim.

„Sześć miesięcy upłynęło, od kiedy zaczęły się deportacje z warszawskiego getta. Sześć miesiecy ciągłego strachu. Wszyscy będziemy dobrze pamiętać dni terroru, kiedy 300 tys. naszych braci i sióstr zostało okrutnie zamorodwanych w obozie śmierci w Treblince. Mamy dość. Czas walczyć. Dołącz do Żydowskiej Organizacji Bojowej, pod moim dowództwem, i atakuj nazistów w warszawskim getcie”.

„Gdybyśmy mieli X w 1939 r., jak wiele istnień dałoby się uratować?” – brzmiał ostatni wpis w prezentacji.

Nie jest jasne, w jakim stopniu te twitty były wymyślone przez zespół PR samego Muska (chociaż z pewnością zostały przez niego zaakceptowane), a na ile były pomysłem samych organizatorów.

Fikcyjny tweet Mordechaja Anielewicza

„Nienawidzą mnie, bo jestem ich konkurencją”

W rozmowie z Shapiro Musk nazwał doświadczenie Auschwitz „niesłychanie poruszającym i tragicznym”.

„Jedną z pierwszych rzeczy, którą naziści zrobili po dojściu do władzy, to zamknęli wszystkie gazety, wszystkie środki przekazywania informacji” – mówił Musk. Przekonywał, że chociaż jego rozumienie wolności słowa może się wydawać radykalne, to zapewnia najwięcej wolności – a wolność gwarantuje ludziom bezpieczeństwo.

Skrytykował także „różnorodność”, która – według Muska – jest tylko hasłem maskującym wykluczenie i nierówność. „Jeśli jesteś słabszy, nie zawsze masz rację i nie jesteś automatycznie dobry” – mówił, komentując wojnę w Gazie.

Shapiro mówił później m.in. o rzekomym przejęciu uniwersytetów w USA przez lewicę, co stanowi jeden z ulubionych wątków konserwatywnej publicystyki w USA. „Myślę, że powinniśmy wrócić do dawnych czasów, kiedy chodziło przede wszystkim o zasługi” (ang. merit) – wtórował mu Musk.

Krytykujące jego samego i jego platformę media uznał po prostu za „konkurencję”, z którą tradycyjna telewizja i gazety zwyczajnie przegrywa.

Czy do Zagłady by nie doszło, gdyby istniał X?

Musk z pewnością nauczył się dużo o historii Zagłady podczas wizyty w Auschwitz. Czy jednak naprawdę nie doszłoby do niej, gdyby w czasach nazizmu istniały media społecznościowe?

Logika prowadzących konferencję – zapewne też i samego Muska – jest następująca: do ludobójstwa nie doszłoby, gdyby zamiary nazistów zostały wystarczająco szybko nagłośnione.

Można mieć wątpliwości. Wbrew wielokrotnie powtarzanym fałszom, do zachodnich rządów informacje o Zagładzie płynęły wcześniej – i to różnymi kanałami.

Jeden z nich opisał dokładnie m.in. historyk z Chełma dr hab. Adam Puławski, który za obrazoburczą książkę o tym, co rząd RP w Londynie wiedział o Zagładzie (i jak mało w tej sprawie robił), został zwolniony z pracy w IPN po długotrwałych szykanach. (O książce dr. Puławskiego pisaliśmy tutaj.)

W 2017 roku historyk mówił w wywiadzie niżej podpisanemu:

„Londyn musiał się liczyć z opinią najważniejszego partnera: władz brytyjskich oraz – szerzej – anglosaskiej opinii publicznej. (…) Kiedy przedstawiciele rządu mówili o reakcji na terror, mieli na myśli terror zarówno wobec Polaków, jak i Żydów.

Tak było np. w trakcie wielkiej akcji dyplomatyczno-informacyjnej w czerwcu i lipcu 1942 roku, gdy rząd miał już pełną świadomość, że na ziemiach polskich trwa zagłada Żydów. W czerwcu 1942 roku premier Władysław Sikorski powiedział, że Hitler chce »wyrżnąć Żydów jak owce«. Kiedy rząd posługiwał się terminem »nowa fala terroru«, chodziło przede wszystkim o Polaków, ale także o Żydów”.

Z faktu, że opinia publiczna i rządy krajów demokratycznych wiedzą o zbrodniach, nie wynika więc – niestety! – że coś w tej sprawie zrobią.

Jak Facebook może przyczynić się do ludobójstwa

Co gorsza, mamy dobre powody sądzić, że media społecznościowe – w tym wypadku nie Twitter (dziś X), ale Facebook – przyczyniły się przynajmniej do jednego ludobójstwa.

Kiedy na jesieni 2016 roku armia Mjanmy (d. Birmy) rozpoczęła masakry muzułmańskich Rohindżów, liczącego ponad milion mieszkańców ludu zamieszkującego wówczas prowincję Rakhine na południowym zachodzie kraju.

Kampania wymierzona w Rohindża – których kilkadziesiąt tysięcy zamordowano, a pozostałych zmuszono do ucieczki do Bangladeszu – prowadzona była najpierw w mediach społecznościowych, głównie na Facebooku.

Żołnierze armii Mjanmy oraz oficerowie służb, udając zwykłych cywilów i posługując się fałszywymi kontami, przez lata rozpowszechniali informacje podsycające nienawiść wobec Rohindża. Jeden z postów głosił, że islam stanowi zagrożenie dla buddyzmu – dominującej w Mjanmie religii. Inny – opowiadał fikcyjną historię kobiety zgwałconej przez Rohindża. „Facebook w tym kraju jest tak popularny, że wielu z 18 mln użytkowników internetu w Mjanmie po prostu myli go z internetem” – pisał w 2018 roku „The New York Times”.

Przeczytaj także:

Media społecznościowe szerzą przemoc?

Według raportu Amnesty International z września 2022 roku algorytmy Facebooka aktywnie promowały te posty – dlatego, że wywoływały one liczne reakcje użytkowników i użytkowniczek, a więc pozwalały firmie zarabiać więcej pieniędzy. Co więcej, Facebook doskonale wiedział, że działanie jego algorytmów może prowadzić do szerzenia ekstremistycznych postaw i poglądów. Jak wynika z dokumentów firmy, które wyciekły z niej w 2021 roku, wewnętrzne badania prowadzone przez Facebooka opisywały ten mechanizm już w 2012 roku.

W jednym z wewnętrznych dokumentów w sierpniu 2019 pracownik firmy Meta napisał: „Mamy dowody z różnych źródeł, że mowa nienawiści, mowa, która zwiększa podziały i dezinformacja na Facebooku (…) mają wpływ na różne społeczeństwa na całym świecie. Mamy także przekonujące dowody, że podstawowa mechanika działania naszego produktu, taka jak wiralność, rekomendacje i optymalizowanie [treści] w celu zwiększenia zaangażowania, przyczyniają się wydatnie do tego, że tego rodzaju treści rozkwitają na platformie”.

Musk ewidentnie wierzy, że media społecznościowe zapewniają w pełni wolny dostęp do informacji – a to zapobiega przemocy. Ani jedno, ani drugie nie jest jednak prawdą: media społecznościowe pokazują ludziom te informacje, które im sugeruje algorytm, a dostęp do informacji – wyselekcjonowanych przez maszynę – może sprzyjać przemocy.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze