Hanna Gronkiewicz-Waltz uprawia opór obywatelski jak Mahatma Gandhi, kiedy nie chce przyjść na przesłuchanie przed komisją ds. reprywatyzacji. Tak twierdzi europoseł PO Marcin Święcicki. Poseł PiS Paweł Lisiecki odpowiada, że "Gandhi nie miał problemów ze zwracaniem kamienic". Ustalamy, który polityk mówi bardziej bez sensu. Rywalizacja jest ostra, górą PiS
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz odmawia stawienia się przed komisją weryfikacyjną do spraw reprywatyzacji warszawskiej. W kwietniu stwierdziła, że komisja jest niekonstytucyjna. "Ona jest niekonstytucyjna. Ja zawsze mówiłam, że jeśli będzie ciało niekonstytucyjne, to poproszę, żeby mnie wezwał prokurator, który jest ciałem konstytucyjnym" - mówiła w "Faktach po Faktach" TVN 4 kwietnia (2017).
Linia PiS w tej sprawie jest jasna: prezydent Warszawy nie może oceniać, czy powołana przez Sejm komisja jest konstytucyjna, czy nie. "Nie wyobrażam sobie, że ktoś łamie prawo, bo ma takie widzimisię" - powiedziała 5 kwietnia premier Beata Szydło.
Sprawa nie jest jednak oczywista: prezydent miasta, która jest profesorem prawa, może dowodzić, że komisja łączy uprawnienia sądu, administracji i prokuratury, naruszając tym samym zapisany w konstytucji trójpodział władz. Zresztą podobne wątpliwości miało Biuro Analiz Sejmowych, RPO i liczni prawnicy.
W poniedziałek 26 czerwca (2017) prezydent Warszawy przeniosła ten spór z poziomu polemik prawników na poziom sądowy. Zwróciła się do NSA o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, bo "w Polsce są dwa organy powołane do rozstrzygania spraw reprywatyzacyjnych - komisja oraz Prezydent Warszawy". "Jeśli więc pojawiły się wątpliwości, zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego, wystąpiliśmy do Naczelnego Sądu Administracyjnego o to, aby taki spór rozstrzygnąć. Z mocy prawa wtedy komisja (weryfikacyjna) powinna zawiesić swoje działania".
Z drugiej strony, PiS może powoływać się na tzw. domniemanie konstytucyjności: komisja została powołana sejmową ustawą, którą podpisał prezydent. Dopóki Trybunał Konstytucyjny nie stwierdzi, że jest niezgodna z konstytucją, domyślnie się uznaje, że nie narusza jej zapisów. A po opanowaniu TK rządząca partia nie musi się obawiać, że podważy on jakiekolwiek stanowione przez nią prawo.
W poniedziałek (26 czerwca) decyzji prezydent Warszawy bronił europoseł PO Marcin Święcicki, partyjny kolega Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz jej poprzednik na stanowisku prezydenta stolicy (1994-1999). Pomijając wszystkie zawiłości prawne Święcicki mówił:
Europoseł PO porównał w tej wypowiedzi Hannę Gronkiewicz-Waltz do Mahatmy Gandhiego (i działaczy "S" walczących z komunizmem).
Pani prezydent jest profesorem prawa. Ja rozumiem, że to jest rodzaj sprzeciwu obywatelskiego, tak jak Gandhi robił sprzeciw obywatelski, czy Solidarność (...) przeciwko czemuś, co jest przyjęte jako prawo, ale w sposób jawny nie służy prawu
Dodał jeszcze po co PiS powołał komisję weryfikacyjną: "To jest polityka obliczona na społeczny trybunał ludowy, który narobi dużo szumu, będzie grillował jakichś polityków, by wygrać wybory w Warszawie".
Z przykrością informujemy Marcina Święcickiego, że Hanna Gronkiewicz-Waltz i Mahatma Gandhi nie mają tak wiele wspólnego, jak europosłowi się wydaje.
Europosła Święcickiego przebił jednak poseł PiS Paweł Lisiecki, członek komisji ds. reprywatyzacji, który został w TVP Info zapytany o porównanie Hanny Gronkiewicz-Waltz do Gandhiego. Poseł wypowiedział wówczas następujące zdanie:
To jest ciekawe porównanie do Mahatmy Gandhiego, bo zdaje się, że Mahatma Gandhi nie miał problemów ze zwracaniem kamienic.
Zupełnie nie wiadomo, o co posłowi chodzi. Czy o to, że Gandhi nie naruszyłby świętego prawa własności i zwracał kamienice w taki sposób, aby nie doszło do oszustw? Tego oczywiście nie wiadomo. My w każdym razie nie wiemy i raczej nie może tego wiedzieć poseł Lisiecki, ponieważ Gandhi został zamordowany w 1947 roku, a wcześniej nie stanął przed problemem zwracania kamienic komukolwiek.
Być może posłowi chodzi o to, że Gandhi nie zajmował się zwracaniem nikomu kamienic, co jest obserwacją prawdziwą, ale banalną i trochę od rzeczy. Święcickiemu chodziło nie o to, że Gandhi miał coś wspólnego z kamienicami, tylko o to, że prowadził kampanię obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Poseł Lisiecki może tego nie wiedzieć, ale Gandhi w ogóle nie darzył szacunkiem świętego prawa własności - zwłaszcza własności ludzi bogatych, takich jak kamienicznicy. Był przeciwnikiem kapitalizmu, wielkiego przemysłu oraz wielkich miast. Ideałem dla niego było spokojne, wiejskie życie prowadzone w ubóstwie (ale nie w nędzy) z maksymalnym udziałem własności wspólnej i jak najmniejszym - prywatnej. W dzisiejszych czasach mógłby być alterglobalistą, weganinem i socjalistą. W tym także, jak się zdaje, nie przypomina prezydent Warszawy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz
Urząd Miasta Warszawy
afera reprywatyzacyjna
komisja ds. reprywatyzacji
samorząd
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze