Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba stawia sprawę na ostrzu noża: odłączcie Rosję od SWIFT, albo macie krew na rękach. Czym dokładnie jest SWIFT? I jakie konsekwencje miałoby wyłączenie z niego Rosji? Odpowiadamy na podstawowe pytania
W sprawie sankcji najważniejsze pytanie pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na Ukrainę brzmiało (i wciąż brzmi): czy Zachód wyłączy Rosję z systemu SWIFT? Na razie nic takiego się nie stało. 24 lutego podczas pierwszego szczytu Rady UE, która podejmowała decyzje o sankcjach, przeciwko były Niemcy, Włochy, Cypr i Węgry.
26 lutego rano widać jednak, że wiatr się zmienia: z wymienionej przed chwilą czwórki brakuje już tylko jasnej deklaracji Niemiec o zmianie decyzji.
SWIFT – system wspomagający międzynarodowe płatności – budził i budzi w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę bardzo dużo emocji. W opinii wielu obserwatorów byłoby to najsilniejsze narzędzie, którym można uderzyć w rosyjskie elity i całą rosyjską gospodarkę. Ukraińscy politycy głośno wyrażali żądanie do zachodnich polityków, by odcięli Rosję od SWIFT.
Czym dokładnie jest SWIFT? I jakie konsekwencje miałoby wyłączenie z niego Rosji? Odpowiadamy na podstawowe pytania.
SWIFT to skrót od Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication, czyli Stowarzyszenie na rzecz Światowej Międzybankowej Telekomunikacji Finansowej. Powstało w 1973 roku i dziś jest przede wszystkim synonimem systemu komunikacji bankowej, którym stowarzyszenie operuje.
„Swift to po prostu międzybankowy system przesyłania informacji o transakcjach. Ma charakter międzynarodowy i podpada pod belgijską jurysdykcję, czyli unijne prawo.
W najprostszych słowach jego działanie polega na tym, że banki lub inne instytucje finansowe, jeżeli chcą zawierać różnego rodzaju transakcje (nie tylko finansowe, za pomocą SWIFT można np. zlecić wystawienie zezwolenia na uczestnictwo w zgromadzeniu walnym akcjonariuszy), to przesyłają informacje o nich właśnie za pomocą SWIFT.
Jest używany powszechnie. Ilość transakcji jest ogromna, w zeszłym roku średnio 42 miliony transakcji dziennie. 1,5 proc. tych transakcji jest bezpośrednio powiązana z rosyjskimi instytucjami finansowymi”
- tłumaczy Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Zwolennicy wyłączenia Rosji z systemu SWIFT argumentowali, że odetnie to Rosję od wpływów z handlu surowcami energetycznymi: ropą i gazem oraz uniemożliwi handlowanie z Zachodem. Przeciwnicy wskazują, że takie rozwiązanie może również mocno uderzyć w Europę.
Marcin Klucznik: „Usunięcie Rosji ze SWIFT nie oznacza zakazu przeprowadzania transakcji z Rosją. Konsekwencje najprawdopodobniej byłyby krótkookresowe. Ale w krótkim okresie to rzeczywiście opcja atomowa. Bo to dewastuje działalność departamentów, które zajmują się międzynarodowymi transakcjami w rosyjskich bankach. W perspektywie kilku dni najpewniej okazałoby się, że da się te transakcje zorganizować inaczej”.
Jednocześnie udaje się stopniowo wprowadzać sankcje na rosyjskie banki. Część ekonomistów zwraca uwagę na to, że to istotniejsza sankcja. Dr Maciej Bukowski z think tanku WiseEuropa posłużył się w tym celu malowniczą metaforą na Twitterze:
„Odłączenie SWIFT to jak odłączenie komputera w samochodzie. Sankcje na banki to jak wyłączenie silnika, karburatora i zatkanie rury. Nie pojedzie i tak, i tak”.
Marcin Klucznik w rozmowie z OKO.press zwraca uwagę na to, że już obecne sankcje są odczuwalne, szczególnie amerykańskie. Dotykają największych rosyjskich banków, eksportu dóbr wysokotechnologicznych oraz maszyn. A to musi się na rosyjskiej gospodarce odbić.
Amerykanie nakazali amerykańskim podmiotom zamknąć konta w największym rosyjskim banku - Sbierbanku - i zakazali wchodzenia z nim w jakiekolwiek przyszłe transakcje. W przypadku czterech innych banków, w tym drugiego największego VTB, Amerykanie mrożą wszystkie amerykańskie aktywa.
„Blokada SWIFT ma sens jako eskalacja sankcji, ale trzeba to łączyć z konkretnymi uderzeniami w sektor bankowy, czyli zakazywać przeprowadzania transakcji w dolarach i euro” – mówi Marcin Klucznik z PIE. „Blokada SWIFT mogłaby te sankcje wzmacniać. Wojna na Ukrainie jest bardzo dynamiczna, prawdopodobnie liczą się nawet nie dni, a godziny.
Dlatego opóźnienia ze strony UE są bardzo dotkliwe, bo zmniejszają skalę nacisku na Rosję. Jeżeli opcja wyłączenia SWIFT dalej jest na stole, to im później tym gorzej - dajemy Rosji czas na przygotowanie się. Natomiast jeśli UE chciałaby ograniczyć import surowców energetycznych, to może to zrobić także bez blokowania SWIFT – ten system po prostu ułatwia przeprowadzenie transakcji”.
Bo wbrew powszechnemu mniemaniu, blokada SWIFT nie oznacza, że handel gazem i ropą stałby się niemożliwy.
Niemiecki minister finansów Christian Lindner powiedział 25 lutego, że Niemcy są otwarte na ewentualne odcięcie Rosji od SWIFT, ale powiedział też, że najpierw trzeba znać wszystkie konsekwencje takiego ruchu. Publiczne poparcie do wyłączenia Rosji ze SWIFT wyraził natomiast kanclerz Austrii Karl Nehammer.
Problem z ewentualnym wyłączeniem Rosji ze SWIFT jest taki, że w ten sposób uderza się też w europejskie firmy, które handlują z Rosją. Oczywiście w świetle agresywnej, niesprowokowanej inwazji na Ukrainę, naturalnym ruchem byłoby uderzyć w agresora ekonomicznie nawet pomimo kosztów własnych. Ale po pierwsze, są one bardzo trudne do oszacowania, a po drugie, Unia Europejska jest różnorodnym sojuszem, gdzie rosyjskie ryzyko jest postrzegane różnie. Niestety nie wszyscy są gotowi ponieść koszty uderzenia w Rosję.
Marcin Klucznik: „Nie da się prosto oszacować strat europejskich po tej operacji, bo koszty rozkładają się nierównomiernie w zależności od kraju, w zależności od dostaw surowców energetycznych ze Stanów Zjednoczonych czy ropy z Zatoki Perskiej. Blokada SWIFT nie oznacza zakazu handlu, ale w perspektywie paru dni by ten handel surowcami zatrzymała i mogłaby spowodować mały kryzys energetyczny. Dlatego teraz paradoksalnie dostawy gazu i ropy z Rosji są większe, bo Europa próbuje uzupełniać swoje rezerwy”.
Dlatego kwestia SWIFT nie jest prosta. Gdyby decyzja była jednowymiarowa, UE z pewnością zdecydowałaby się to zrobić. Ale długofalowe skutki są nieoczywiste, nie ma pewności, że będzie to silniejsze działanie niż dobrze zaprojektowane sankcje bankowe. A dodatkowo pojawia się ryzyko, że Rosja zwróci się w stronę Chin i zacznie częściej korzystać z konkurencyjnego, chińskiego systemu CIPS.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze