Ewa Kopacz celnie wytknęła Prawu i Sprawiedliwości, że opieranie się w polityce unijnej na Grupie Wyszehradzkiej to chybiony pomysł. Polskie władze mają w Europie tylko jednego partnera - jest nim węgierski premier Wiktor Orban
Orban i Kaczyński chcą nowej Europy, ale nawet Czesi i Słowacy nie podpisują się pod ich wizją. Unia Europejska nie chce kontrrewolucji kulturowej. Grupa Wyszehradzka też jej nie chce.
Jarosław Kaczyński mówił tam: "jedyną alternatywą są zmiany. Oczywiście, te zmiany w swojej istocie muszą być tą kontrrewolucją kulturową, muszą przypomnieć, że Europa jest bogata bogactwem europejskich kultur".
Otwarcie od tę wypowiedź skrytykował czeski sekretarz ds. integracji europejskiej, Tomáš Prouza. "Z rewolucjami i kontrrewolucjami kulturalnymi świat ma wystarczająco dużo doświadczeń i nie są one dobre" - mówił w rozmowie z dziennikarzami.
Prouza skrytykował też Kaczyńskiego i Orbana za wypowiedzi o złej polityce migracyjnej Angeli Merkel: "Musimy się skoncentrować na rzeczach ważnych: bezpieczeństwie zewnętrznym i wewnętrznym, wzmocnieniu naszych gospodarek. Wzajemne obwinianie się i ataki z powodu odmiennych poglądów w niczym nie pomogą" - mówił.
Premier Słowacji, Fico niedawno przypominał Orbanowi, że rozwój regionu jest skutkiem dostępu do funduszy unijnych najgłębiej z państw wyszehradzkich zaangażowana w integrację europejską. Bratysława m.in. przyjęła wspólną walutę - i na Słowacji nie ma poważnych planów opuszczenia strefy euro.
Prawdziwa jest też opinia Ewy Kopacz, że Unia Europejska nie chce kontrrewolucji. W Europie dominują poglądy o utrzymaniu Unii Europejskiej w dotychczasowym kształcie, a silniej nawet niż głoszone przez Polskę i Węgry hasło "mniej Europy" słychać "więcej Europy".
Za głębszą integracją 7-12 państw, które tego chcą, opowiedziały się ostatnio Włochy. Minister spraw zagranicznych Luksemburga natomiast chce, by rozważyć wykluczenie Węgier z Unii Europejskiej za postępowanie wobec uchodźców.
Słowa Ewy Kopacz są jednak nie całkiem prawdziwe, bo Polsce i Węgrom wciąż udaje się wciągnąć Słowację i Czechy do współpracy.
Przed nieformalnym szczytem Unii Europejskiej w Bratysławie państwa Grupy Wyszehradzkiej opublikowały wspólne oświadczenie w sprawie zmian w Unii Europejskiej, które polski rząd i zależne od niego media obnosiły niczym zwycięskie trofeum. Oświadczenie jest sukcesem polityki PiS także dlatego, że jest - jeszcze kilka dni wcześniej media informowały, że nie ma szans na wspólne stanowisko Polski, Węgier, Czech i Słowacji.
Pismo wskazuje na wspólne interesy: cztery państwa chcą Unii Europejskiej rozwijającej wspólny rynek, w tym swobodę przepływu pracowników i wspólną politykę energetyczną. Mówią też o ochronie zewnętrznych granic (ani słowa o przyjmowaniu uchodźców). W stanowisku znalazło się nawet wspomnienie o unii monetarnej. Z drugiej strony mowa o "unikaniu pokusy nadmiernych regulacji"i "poszanowaniu zasady pomocniczości i proporcjonalności", co oznacza sygnał dla instytucji unijnych, by się nadmiernie nie wtrącały.
Treść stanowiska w żadnym stopniu nie odzwierciedla jednak zarozumiałych i wojowniczych poglądów Jarosława Kaczyńskiego i nawołania do "kontrrewolucji kulturowej". Czechy i Słowacja nie chcą nikogo pouczać. Więcej - uważają, że to może zaszkodzić ich interesom.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze