0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Marek Podmokły / Agencja GazetaMarek Podmokły / Age...

Orban i Kaczyński chcą nowej Europy, ale nawet Czesi i Słowacy nie podpisują się pod ich wizją. Unia Europejska nie chce kontrrewolucji kulturowej. Grupa Wyszehradzka też jej nie chce.

"Rzeczpospolita",20 września 2016

Sprawdziliśmy

Blisko prawdy. Tylko Węgry i Polska jednoznacznie chcą "mniej Europy".

Pomysł "kontrrewolucji kulturowej" - czyli koncepcji zmniejszenia integracji europejskiej - przedstawiony został podczas debaty Jarosława Kaczyńskiego z Wiktorem Orbanem na Forum Ekonomicznym w Krynicy, gdzie premier Węgier odebrał nagrodę dla "człowieka roku".

Jarosław Kaczyński mówił tam: "jedyną alternatywą są zmiany. Oczywiście, te zmiany w swojej istocie muszą być tą kontrrewolucją kulturową, muszą przypomnieć, że Europa jest bogata bogactwem europejskich kultur".

Otwarcie od tę wypowiedź skrytykował czeski sekretarz ds. integracji europejskiej, Tomáš Prouza. "Z rewolucjami i kontrrewolucjami kulturalnymi świat ma wystarczająco dużo doświadczeń i nie są one dobre" - mówił w rozmowie z dziennikarzami.

Prouza skrytykował też Kaczyńskiego i Orbana za wypowiedzi o złej polityce migracyjnej Angeli Merkel: "Musimy się skoncentrować na rzeczach ważnych: bezpieczeństwie zewnętrznym i wewnętrznym, wzmocnieniu naszych gospodarek. Wzajemne obwinianie się i ataki z powodu odmiennych poglądów w niczym nie pomogą" - mówił.

Premier Słowacji, Fico niedawno przypominał Orbanowi, że rozwój regionu jest skutkiem dostępu do funduszy unijnych najgłębiej z państw wyszehradzkich zaangażowana w integrację europejską. Bratysława m.in. przyjęła wspólną walutę - i na Słowacji nie ma poważnych planów opuszczenia strefy euro.

Prawdziwa jest też opinia Ewy Kopacz, że Unia Europejska nie chce kontrrewolucji. W Europie dominują poglądy o utrzymaniu Unii Europejskiej w dotychczasowym kształcie, a silniej nawet niż głoszone przez Polskę i Węgry hasło "mniej Europy" słychać "więcej Europy".

Za głębszą integracją 7-12 państw, które tego chcą, opowiedziały się ostatnio Włochy. Minister spraw zagranicznych Luksemburga natomiast chce, by rozważyć wykluczenie Węgier z Unii Europejskiej za postępowanie wobec uchodźców.

Przeczytaj także:

Wspólne stanowisko V4

Słowa Ewy Kopacz są jednak nie całkiem prawdziwe, bo Polsce i Węgrom wciąż udaje się wciągnąć Słowację i Czechy do współpracy.

Przed nieformalnym szczytem Unii Europejskiej w Bratysławie państwa Grupy Wyszehradzkiej opublikowały wspólne oświadczenie w sprawie zmian w Unii Europejskiej, które polski rząd i zależne od niego media obnosiły niczym zwycięskie trofeum. Oświadczenie jest sukcesem polityki PiS także dlatego, że jest - jeszcze kilka dni wcześniej media informowały, że nie ma szans na wspólne stanowisko Polski, Węgier, Czech i Słowacji.

Pismo wskazuje na wspólne interesy: cztery państwa chcą Unii Europejskiej rozwijającej wspólny rynek, w tym swobodę przepływu pracowników i wspólną politykę energetyczną. Mówią też o ochronie zewnętrznych granic (ani słowa o przyjmowaniu uchodźców). W stanowisku znalazło się nawet wspomnienie o unii monetarnej. Z drugiej strony mowa o "unikaniu pokusy nadmiernych regulacji"i "poszanowaniu zasady pomocniczości i proporcjonalności", co oznacza sygnał dla instytucji unijnych, by się nadmiernie nie wtrącały.

Treść stanowiska w żadnym stopniu nie odzwierciedla jednak zarozumiałych i wojowniczych poglądów Jarosława Kaczyńskiego i nawołania do "kontrrewolucji kulturowej". Czechy i Słowacja nie chcą nikogo pouczać. Więcej - uważają, że to może zaszkodzić ich interesom.

;
Na zdjęciu Stanisław Skarżyński
Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze