0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

„Polska stale oddala się od wartości europejskich" — przekonywał 14 sierpnia 2020 w Parlamencie Europejskim hiszpański eurodeputowany Juan Fernando Lopez Aguilar. Burzliwa debata poprzedziła zaplanowane na czwartek 17 sierpnia głosowanie nad raportem dotyczącym stanu praworządności w Polsce.

„Większość parlamentarna w Polsce przeprowadziła reformy nie oglądając się na nikogo. Wprowadziła zagrożenie dla trójpodziału władz, okupację wymiaru sprawiedliwości, nadużycia prokuratury. Ale chodzi też o inne aspekty, takie jak:

ograniczenie pluralizmu politycznego, zawężanie swobody protestów, upowszechnienie języka gróźb i w końcu tzw. strefy wolne od LGBT uchwalane przez władze lokalne w Polsce, całkowicie niezgodne z unijnymi przepisami"

— tłumaczył Aguilar.

I wyjaśniał, że projekt rezolucji przygotowany przez komisję wolności obywatelskich, w którym zebrano „przytłaczające dowody" na łamanie zasad praworządności, nie jest żadnym „spiskiem lewackim", którego ofiarą pada państwo polskie.

„Chodzi o podminowanie wiarygodności całego projektu europejskiego"

— mówił, przypominając jak wiele razy Polska ignorowała stanowiska i wyroki unijnych instytucji.

Kolejne kary finansowe za strefy wolne od LGBT?

Podczas debaty głos zabrała też wiceszefowa Komisji Europejskiej Věra Jourová. Zapowiedziała, że KE już niedługo ogłosi kolejną decyzję ws. ustawy dyscyplinującej sędziów, która w opinii unijnych instytucji podważa niezawisłość polskich sądów i jest sprzeczna z zasadą nadrzędności prawa wspólnoty nad przepisami krajowymi. „Komisja otrzymała odpowiedź od polskich władz i wkrótce zdecyduje o kolejnych krokach w tej procedurze" — mówiła Jourová.

Ale cała debata zogniskowała się wokół tzw. stref wolnych od LGBT, uchwalanych przez część polskich samorządowców. Jourová zdecydowanie podkreślała, że Komisja potępia wszelkie akty dyskryminacji, przemocy i nienawiści wobec osób LGBT. Poinformowała też, że KE bada czy uchwały samorządowców nie naruszają unijnych przepisów antydyskryminacyjnych. Chodzi głównie unijną dyrektywę o równym traktowaniu w miejscu pracy. „Jeśli dopatrzymy się naruszeń, to jako strażnik traktatów UE skorzysta ze swoich uprawnień". Chodzi oczywiście o zatamowanie dopływu pieniędzy do homofobicznych gmin.

„Środki unijne do Polski nie trafią, jeśli będą naruszane prawa osób LGBT"

— podkreślała Jourová. Przypomnijmy, że pierwsze sześć polskich gmin, które przyjęły uchwały wymierzone w osoby nieheteronormatywne i transpłciowe, już straciły środki z europejskiego programu partnerstwa miast. Teraz stawką są większe pieniądze, przewidziane w nowej perspektywie budżetowej.

Przeczytaj także:

Wiceszefowa KE skrytykowała też retorykę nienawiści wobec osób LGBT, którą podkręcają politycy.

Ale mimo jasnego stanowiska, także Věra Jourová znalazła się pod ostrzałem krytycznych opinii europarlamentarzystów. Powód? Bezczynność KE.

„Gdzie jest Komisja Europejska? Jak długo będzie monitorować, apelować, zalecać? Pani wiceprzewodnicząca: co się jeszcze musi wydarzyć, żeby Komisja zaczęła skutecznie działać" — pytała Sylwia Spurek.

PiS odpiera „lewicowy" atak na Polskę

W jaki sposób bronił się PiS? Atakiem. To nie pierwsza debata o praworządności w Polsce, a więc i zestaw argumentów europosłów był podobny. Patryk Jaki po raz kolejny próbował udowodnić stronniczość Parlamentu. Przekonywał, że podobne przepisy dot. sądownictwa funkcjonują w wielu państwach członkowskich, m.in. w Hiszpanii, ale jakoś nikt nie twierdzi, że tam trwa kryzys praworządności. A to oznacza, że chyba parlamentarzyści „sami nie wiedzą czym są praworządność i demokracja".

„Nie przeszkadza wam nowy pomnik Lenina w Niemczech, ale przeszkadza wam, że bronimy wartości rodzinnych w Polsce. Hańba!"

— mówił Jaki. Według europosła PiS „strefy wolne od LGBT" to żart, który lewicowi aktywiści zrobili europosłom, a ci dali się na niego złapać.

Europosłanka Jadwiga Wiśniewska narzekała za to, że rezolucja ma charakter polityczny. „Jest wyrazem większości w Parlamencie Europejskim, która jest niestety zdominowana przez nurt lewicowo-liberalny" — mówiła.

Twierdziła też, że

PE źle diagnozuje ofiary prześladowań w Polsce. Nie są nimi osoby LGBT, ale wierzący, których symbole są profanowane.

„W Polsce osoby LGBT mogą odnosić sukcesy zawodowe, również polityczne. Mieliśmy prezydenta Słupska, pana Biedronia, mamy wiceprezydenta Warszawy, mamy panią Annę Grodzką. Sytuacja tych osób jest taka jak w innych państwach Unii Europejskiej" — tłumaczyła Wiśniewska.

„Niczego nie będą nam narzucać..."

Jeszcze mocniejsze komentarze pojawiły się już po debacie. „Bezmiar kłamstwa, dziwaczność i śmieszności" — mówiła Beata Mazurek. Za to Joachim Brudziński podbijał narrację o „lewicowym bełkocie".

Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska w radiowym poranku PR24 oskarżała europarlamentarzystów, że sprzeniewierzyli się wartościom, na których ojcowie założyciele oparli projekt wspólnoty. Chodzi o „chrześcijańską tożsamość" UE, której teraz broni już tylko Polska. Sugerowała też, że PE wtrąca się w „wewnętrzne sprawy" kraju.

„Politycy europejscy powinni uszanować konserwatywny wybór Polaków [red. — w wyborach], ale tam dominuje ideologia lewicowa. Politycy w sposób agresywny starają się narzucić lewicowy dyktat, zdyscyplinować polskie społeczeństwo. Będzie to bezskuteczne. Jesteśmy zobowiązani przede wszystkich wobec Polaków, wobec wyborców, mamy realizować ich wizję Polski.

Nie będzie zgody na to, żeby ktoś nam narzucał nowe porządki europejskie i ideologie"

— mówiła.

Głosowanie nad rezolucją, która traktuje już nie tylko o reformach PiS, ale też szerzej o wolnościach i prawach obywateli RP, już w czwartek, 17 września.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze