0:000:00

0:00

Debata prezydencka 17 czerwca 2020 przejdzie do historii jako jeden z bardziej spektakularnych upadków mediów publicznych.

Kandydatów na prezydenta pytano m.in. o przyjęcie euro, małżeństwa jednopłciowe i uchodźców. Te same pytania pojawiały się w spocie Andrzeja Dudy "Czas wyboru, czas pytań", co zauważyła Anna Mierzyńska, autorka analiz sieci dla OKO.press. Z uporem maniaka kwestie te omawia się od tygodni w wydaniu głównym "Wiadomości".

Ale tematyka pytań to nie jedyny sposób, w jaki TVP wykazało się kompromitującą stronniczością podczas debaty. Propagandowych sztuczek i manipulacji było więcej. Dla tych, którzy mają za słabe nerwy na bezpośredni kontakt z produkcjami TVP, przygotowaliśmy przegląd najważniejszych z nich.

Przeczytaj także:

Pytania dedykowane

W poprzednich debatach TVP zdarzały się już pytania zbudowane wokół cytatu z polityków opozycji, co w tym formacie medialnym jest naganne dziennikarsko: podważa wiarygodność kandydatów i zmusza ich do tłumaczenia się ze swoich słów, zamiast konstruowania odpowiedzi.

Novum było jednak pytanie, w którym punktem wyjściowym jest cytat z jednego z uczestników debaty. I tak pytanie z kategorii "polityka społeczna" brzmiało:

"Prezydent Warszawy zapowiedział, że jego marzeniem jest udzielenie pierwszego homoseksualnego ślubu. Jego zastępca zaproponował zaś tak zwane etapowanie. Najpierw związki partnerskie, potem małżeństwa homoseksualne, a wreszcie adopcja dzieci przez pary homoseksualne. To oczywiście wymaga zmian ustaw i konstytucji RP. Czy pan, jako prezydent, zgodzi się na te zmiany?".

W istocie Rafał Trzaskowski wypowiedział kiedyś takie słowa na antenie TVN. Jednak "propozycja etapowania", zwana też "planem Rabieja" jest tylko i wyłącznie konstrukcją PiS i związanych z tą partią mediów, co wyjaśnialiśmy w OKO.press:

Dodatkowo pytanie rozstrzyga, że takie zmiany wymagałyby zmiany w konstytucji. To nieprawda:

  • Wprowadzenie związków partnerskich nie wymagałoby takich zmian.
  • Co do małżeństw - wśród prawników to kwestia sporna. Zdaniem m.in. prof. Ewy Łętowskiej art. 18 konstytucji ich nie wyklucza. W 2019 roku za tą interpretacją opowiedział się też Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.

Rodziną w debacie

Również pytanie w kategorii "świat wartości" było wymierzone personalnie w Rafała Trzaskowskiego. Brzmiało bowiem:

"Czas Pierwszych Komunii Świętych, a zatem: Czy jest pan za umożliwieniem dzieciom przygotowania się do pierwszej komunii świętej w szkole?".

To pytanie dotyczyło oczywiście kwestii prowadzenia zajęć religii w szkołach. Ale miało podtekst. Pod koniec maja podczas konferencji prasowej w Nowym Tomyślu pracownik TVP Info wypytywał Rafała Trzaskowskiego, dlaczego wycofał dzieci z przygotowań do komunii i czy miało do związek z faktem, że "Kościół nie poparł czarnego marszu". Prezydent Warszawy nie chciał wdawać się w dyskusje na ten temat, sugerując, że to sprawa rodzinna. Ale kwestię zajęć z religii dzieci Trzaskowskiego prawicowe media drążyły przez kilka kolejnych dni.

Pytanie akurat o komunie najwyraźniej miało go zmieszać. Ponadto odpowiadał na nie jako pierwszy, nie miał więc czasu na zastanowienie się.

Numer z kamerami

Podczas debaty uczestnicy mówią, patrząc się prosto w kamerę, by widzowie mieli wrażenie, że przekaz skierowany jest wprost do nich. Widać było jednak, że Rafał Trzaskowski przez większość debaty patrzy w bok.

W porannej rozmowie w TOK FM Cezary Tomczyk wyjaśniał, że nie było to przypadkowe:

"Wszyscy kandydaci otrzymali informację przed debatą, do której kamery mają mówić, ale potem okazało się, że nasz kandydat jest kadrowany z dwóch kamer. Poprosiłem do siebie kierownika planu, producenta pokazałem, jak wygląda kadr i po czwartym pytaniu Rafał Trzaskowski mówił już do właściwej kamery. Cały system manipulacji można więc było zobaczyć, jak na dłoni. Bardzo dobrze, że każdy mógł to zobaczyć".

Rzeczywiście. Trzaskowski patrzy wprost przy pierwszych dwóch pytaniach, w bok patrzy w pytaniach numer 3, 4 i 5. Przy szóstej, ostatniej wypowiedzi ponownie kieruje wzrok prawidłowo. Trudno zweryfikować, co właściwie mogło się wydarzyć w studio, bo Trzaskowski nie był jedynym uczestnikiem, którego to spotkało. Waldemar Witkowski, kandydat Unii Pracy, który stał w studio obok Rafała Trzaskowskiego, również miał wzrok skierowany w lewy bok ekranu. I podobnie jak Trzaskowski, wzrok kieruje prawidłowo dopiero przy ostatnim pytaniu.

80 minut przyjaźni polsko-amerykańskiej

Na antenie TVP Info przez cały czas trwania debaty na dole na pasku podawano informacje związane ze zbliżającą się wizytą Andrzeja Dudy w Białym Domu. Napisy głosiły:

  • Biały Dom: Jako bliscy partnerzy i sojusznicy w NATO, USA i Polska rozszerzają współpracę w wielu dziedzinach,
  • Biały Dom: Prezydenci przedyskutują dalsze zwiększanie współpracy w dziedzinie obronności,
  • Rozmowy mają dot. także kwestii handlu, energetyki i bezpieczeństwa sieci telekomunikacyjnych,
  • A. Duda będzie pierwszym zagranicznym przywódcą, który odwiedzi Biały Dom od początku epidemii koronawirusa,
  • Szef MON M. Błaszczak w TVP: Możemy czuć się wyróżnieni i dumni, że relacji Polski i USA są tak dobre,
  • Prezydent A. Duda spotka się w Waszyngtonie z prezydentem D. Trumpem,
  • Biały Dom: Spotkanie prezydentów Polski i USA odbędzie się w środę 24 czerwca.

I tak przez 80 minut.

A po debacie dogrywka

Bezpośrednio po debacie na antenie TVP występy kandydatów oceniali prawicowi komentatorzy: Tomasz Sakiewicz, Miłosz Manasterski, Jacek Karnowski i Agaton Koziński. Dość szybko doszli do porozumienia co świetnego występu Andrzeja Dudy i sromotnej porażki Trzaskowskiego. Po kilku minutach zaczęto nadawać jednak materiał ze ścianki dla kandydatów.

Kolejność, według oficjalnej wersji TVP, miała być losowana. Traf chciał, że numerek jeden wylosował akurat urzędujący prezydent. Z wizji zdjęto więc na chwilę komentatorów, a Andrzej Duda przez 10 minut opowiadał pracownikom mediów publicznych o tym, że rządy PiS są najlepsze, za PO było gorzej, a poza tym niedługo się spotka z Donaldem Trumpem.

Jeszcze w środę (17 czerwca) wieczorem na ten zabieg TVP złożył skargę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych i były prezes TVP.

"Bezpośrednio po zakończeniu debaty, na antenie TVP Info nadana została trwająca ponad 10 minut wypowiedź jednego z kandydatów, urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy, który w gmachu TVP i na tle baneru TVP swobodnie rozwijał swoje odpowiedzi udzielone podczas debaty i szeroko, krytycznie odnosił się do wypowiedzi kontrkandydatów. Żaden z innych kandydatów nie miał takiej możliwości" - punktował Braun.

Później na antenie TVP Info pojawili się także m.in. Robert Biedroń i Władysław Kosiniak-Kamysz. Ale wypowiedzi pozostałych kandydatów trwały nie dłużej niż 2 minuty.

Ten sam trick TVP zastosowało już w dwóch poprzednich debatach. W debacie prezydenckiej w maju 2020 i w październiku 2019 roku po debacie przed wyborami parlamentarnymi. Wtedy też Jacek Sasin, reprezentujący Zjednoczoną Prawicę, dostał 10 minut dogrywki na antenie jako pierwszy, choć żadnych numerków nie losowano.

Złamano zasady bezpieczeństwa!

Po debacie na antenie nie pojawił się jednak Rafał Trzaskowski, co początkowo odczytano jako celowy zabieg pracowników TVP. Telewizja poinformowała jednak, że kandydat KO nie chciał udzielić wywiadu. Na pasku TVP Info pojawił się napis:

"Trzaskowski złamał zasady bezpieczeństwa podczas debaty".

Chodziło o to, że kandydat KO wylosował numer 8 do wyjścia ze studia. Jak wyjaśniał Cezary Tomczyk, pracownicy TVP przekazali Trzaskowskiemu, że musi z wejściem na wizję na ściance poczekać jeszcze 40 minut. Więc kandydat KO postanowił to zignorować.

Tomczyk wspominał w wywiadzie o jeszcze jednym zabiegu telewizji:

"Andrzejowi Dudzie pozwolono wjechać na teren telewizji razem z ludźmi, wolontariuszami. Wszystkie pozostałe sztaby były oburzone, bo nikt inny prócz wolontariuszy Andrzeja Dudy nie mógł wejść. Więc tylko urzędujący prezydent mógł się prezentować w otoczeniu rozentuzjazmowanych sympatyków".

Pozostali kandydaci, m.in. Trzaskowski i Biedroń, zorganizowali swoje pikiety i livestreamy po debacie przed siedzibą TVP.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze