0:000:00

0:00

Zaskoczeniem dla opinii publicznej był fakt, że udało się zorganizować debatę przy współpracy trzech telewizji. Prowadziło ją troje dziennikarzy - Edyta Lewandowska z TVP Info, Igor Sokołowski z TVN24 oraz Piotr Witwicki z Polsat News. Debata miała rygorystyczne zasady - sześć pytań (po dwa na dziennikarza/dziennikarkę), 45 sekund na odpowiedź, 30 sekund na zadanie pytania.

Prowadzący nie komentowali wypowiedzi, a jedynie pilnowali czasu i wskazywali kolejnych przemawiających. W kilku przypadkach interweniowali wskazując, że kandydat nie odpowiada na pytanie.

Lewandowska wyciąga pomocną dłoń

Z tej zasady wyłamała się dwa razy dziennikarka TVP, upominając Rafała Trzaskowskiego: "Wygłasza pan opinię, zamiast odpowiadać na pytanie". To dziwne stwierdzenie, gdyż każdy z kandydatów wypowiadał opinie - w bardziej lub mniej zawoalowany sposób.

Drugi raz wyszła z roli - i wcieliła się w rzeczniczkę Patryka Jakiego - gdy Andrzej Rozenek zaatakował wiceministra z PiS. Rozenek: „Panie Jaki, ja widzę festiwal fałszywych twarzy. Kiedy pan jest prawdziwy? Kiedy pan jest prawdziwy – kiedy pan wspiera antyszczepionkowców, czy dziś, kiedy szczepionki wspiera? Kiedy jest pan człowiekiem Macierewicza i chce burzyć Pałac Kultury, czy dzisiaj, kiedy pan się tego wypiera? Jest pan pisowcem, a nie człowiekiem bezpartyjnym”.

W tym momencie Lewandowska wtrąciła: „Patryk Jaki już odpowiadał na takie zarzuty w naszych serwisach informacyjnych”. I popatrzyła na Sokołowskiego i Witwickiego, a oni nie zareagowali. Robiło to wrażenie, że potwierdzają, że faktycznie Rozenek się czepia, choć Jaki już wszystko wyjaśnił.

Trzykrotnie dziennikarze interweniowali podczas wypowiedzi Janusza Korwina-Mikke. Za pierwszym razem, gdy kandydat stwierdził, że na żadne marsze "związane w płcią" nie wyrazi zgody i jednym tchem wymienił homoseksualizm i zoofilię. Igor Sokołowski z TVN24 powiedział: "Chciałbym, aby zoofilia nie pojawiała się obok pozostałych marszy". W kolejnych wypowiedziach Korwin-Mikke stwierdził, że rząd jest "durny" i nazwał jedno z pytań "idiotycznym pytaniem reżimowej telewizji". Wtedy zgodnie zareagowała cała trójka dziennikarzy.

Jaki show po debacie

Choć sama debata - wbrew tradycjom TVP - dawała równe szanse wszystkim kandydatom, komentarze po niej były już tradycyjnie jednostronne. Po skończonej debacie widzowie TVP Info mogli oglądać tylko Patryka Jakiego.

Kamera towarzyszyła Jakiemu na ruchomych schodach i korytarzach gmachu TVP. Jaki ocenił, że "wygraliśmy tę debatę", choć - dodał - "jesteśmy skromni". To była długa sekwencja w klimacie "Jaki zwycięzca". Dziennikarze przepychali się, by zadać pytanie, Jaki dynamicznie kroczył i czasem odpowiadał, a czasem nie.

Kontrastowało to z relacją TVN, która była zrównoważona - stacja obu głównych kandydatów zapytała, kto wygrał. Obaj odpowiedzieli podobnie: Ja.

Jakiemu poświęcono aż kilkanaście minut programu "Minęła 20" (TVP Info), który rozpoczął się tuż po debacie. Mimo, że komentujący w studiu odnosili się do kilku kandydatów, to w tle widać było tylko Patryka Jakiego i jego pierwsze chwile pod występie.

Pierwszym komentującym był prof. Norbert Maliszewski, który ogłosił zwycięstwo Patryka Jakiego.

Wypowiedzi Maliszewskiego były przerywane kolejnymi wypowiedziami Jakiego sprzed gmachu TVP. Wydawało się, jakby Jaki już wygrał wybory. Tłumek skandował "Patryk Jaki!".

Jaki, który podczas debaty ogłosił swoją rezygnację z Solidarnej Polski, wsiadł do autobusu z wielkim logo PiS. W środku kamera towarzyszyła mu nadal.

Aby całkiem uspokoić odbiorców TVP ogłoszono wyniki sondy dla widzów TVP.info. Na pytanie "Kto wygrał debatę?" 49 proc. widzów stwierdziła, że był to Patryk Jaki. Taki wynik podano ok. godziny 23.00. Gdy publikowaliśmy ten artykuł, sonda zniknęła ze strony TVP.info.

Jaki powtarza numer Dudy, Trzaskowski oddaje z nawiązką

Co się wydarzyło podczas samej debaty? Oprócz występów Krystyny Krzekotowskiej najbardziej pamiętnym momentem piątkowego show była deklaracja wystąpienia z partii w wykonaniu Patryka Jakiego.

W odpowiedzi na pierwsze pytanie - o ocenę ostatnich 12 lat w stolicy - kandydat Zjednoczonej Prawicy ogłosił: „Warszawa rozwijała się siłą mieszkańców. Niestety samorząd był upartyjniony i nie doganiał mieszkańców. Dlatego chcę zaproponować nową jakość.

Tu jest moja rezygnacja z członkostwa w partii, do której należę, SP. Chcę zaproponować prawdziwą prezydenturę bezpartyjną dla wszystkich.

Z drugiej strony mam tu też rezygnację z członkostwa dla Rafała Trzaskowskiego. Wiele osób mówi, że jeżeli zostanie prezydentem, będzie tylko śpiącym królewiczem, za którym będzie stał układ Kierwińskiego i Gronkiewicz-Waltz. To jest prawdziwy test na wiarygodność w polityce”.

Jaki z członkostwa zrezygnował, ale gdy po debacie odjechał busem z wielkim logiem PiS, Internet natychmiast to zauważył.

Wielu wyborców mogło być zaskoczonych - choć kandydaturę Jakiego ogłosił w kwietniu Jarosław Kaczyński, wiceminister sprawiedliwości nie jest członkiem PiS, tylko partii Zbigniewa Ziobry - Solidarnej Polski. Zresztą Jaki nawet nie wymienił tej nazwy, pośpiesznie i niewyraźnie podał tylko inicjały – „SP”.

Trzaskowski zareagował:

„Patryk Jaki tak bardzo się wstydzi swojej partii, że chce z niej występować. W sumie mu się nie dziwię, bo rozgrzeszanie tego typu zjawisk na ulicach [pytanie dotyczyło marszy narodowców] jest godne potępienia”.

Trzaskowski ciągnął dalej: "Zaskoczyło mnie to, że Patryk Jaki aż tak bardzo się wstydzi swojej własnej partii. To, że ukrywał jej logo, wszyscy widzieliśmy. Ale to, że wystąpił z niej... Musi się naprawdę poważnie jej wstydzić. Nie dziwię się tego. Przede wszystkim, co PiS wyprawia w tych sprawach, które dla Warszawy są ważne. Deforma edukacji czy ten ostatni szantaż finansowy... Jest się czego wstydzić".

Przynosząc do studia wydrukowane deklaracje, Jaki powtórzył gest Andrzeja Dudy z debaty prezydenckiej z Bronisławem Komorowskim z 2015 roku. Duda wręczył wówczas Komorowskiemu chorągiewkę z logo PO, żeby „przypomnieć”, do jakiej partii należy. Komorowski podziękował i oddał chorągiewkę prowadzącej Monice Olejnik, a ona postawiła ją na podłodze.

Co to za warszawiak, który nie płaci podatków (i inne potyczki)

Jaki uderzył w ton, którym posługiwało się wielu pretendentów do prezydentury – niemal wszyscy chętnie mówili o „Warszawie dla wszystkich”, niepartyjnej, braku podziałów. Bycie „ponad” lub „poza” jest cenną walutą w samorządowych starciach. Pytanie, na ile gest Jakiego jest wiarygodny, a na ile komiczny. Zwłaszcza że Jaki parokrotnie użył argumentu, że jako prezydent będzie lepiej współpracował z rządem PiS.

Wielu kandydatów podkreślało, że nie ma znaczenia, czy ktoś jest słoikiem, czy warszawiakiem z urodzenia, ale że trzeba w Warszawie płacić podatki.

Na tyrady Jakiego o ukochanym mieście Rafał Trzaskowski odpowiedział: „Ważna jest wiarygodność. Patryk Jaki dopiero rok temu zaczął tu płacić podatki”.

Kandydat Zjednoczonej Prawicy próbował się bronić: „Dzięki odpowiedzi Trzaskowskiego możecie zobaczyć, jakie są między nami różnice. Dla niego warszawiakami są ci, którzy tylko od początku płacą tu podatki. Ja chcę Warszawy dla wszystkich. Każdego dnia każdy może wysiąść tu z pociągu i powiedzieć, że będzie warszawiakiem. Warszawa musi być otwarta”.

Trzaskowski w roli prezydenta otwartego na dialog z każdym (zaprosił do rozmów ruchy miejskie) wypadł bardziej wiarygodnie.

Obu głównych kandydatów zaatakował Jan Śpiewak z Wygra Warszawa: „Pięć lat temu odkryliśmy, że w warszawskim ratuszu działa mafia reprywatyzacyjna. Gdzie był Patryk Jaki i Rafał Trzaskowski?”.

Poza cytowaną wyżej wypowiedzią Rozenka o Jakim, były to niemal jedyne interakcje między kandydatkami i kandydatami. W zasadzie nie była to debata, tylko prezentacja stanowisk — kandydaci i kandydatki mieli mało możliwości, by odnieść się do siebie nawzajem.

Tyle że "kandydaci mniejsi" podkreślali, że są lepsi, bo nie są politykami duopolu PiS - PO. Piotr Ikonowicz prezentował się (przekonująco) jako jedyny, który dba o warszawiaków biednych i chce bronić ich interesów. Justyna Glusman - jako przedstawicielka ruchów miejskich. Sławomir Antonik i Jacek Wojciechowicz - jako fachowcy od samorządu z doświadczeniem urzędników.

Korwin-Mikke, który wypowiedział masę bzdur (np. że w Warszawie nie ma smogu, gdzie jest ten smog?) w jednym miał rację: pomysł, że w 45 sekund należy ocenić 12 lat rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz, nie był zbyt sensowny.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze