Szanse były znikome, a jednak się udało: po podliczeniu 98 proc. głosów wygląda na to, że druga tura wyborów do Senatu w Georgii zakończyła się podwójną wygraną Demokratów
Zwycięstwo pastora Raphaela Warnocka nad urzędującą senatorką Kelly Loeffler jest już pewne. Pokonał ją o ponad 50 tysięcy głosów. Warnock będzie pierwszym Afroamerykaninem reprezentującym Georgię w Senacie i w ogóle pierwszym czarnym demokratycznym senatorem z Południa w historii.
Losy drugiego miejsca się jeszcze decydują. Jon Ossoff prowadzi nad Davidem Perdue ledwie 16 tysiącami głosów. Wydaje się jednak, że przewaga ta raczej się zwiększy, bo brakuje części wyników z Atlanty, która w przeważającej większości wybiera Demokratów. 33-letni Ossoff, wybrany na pełną, sześcioletnią kadencję będzie z kolei najmłodszym senatorem w Waszyngtonie od czasów Joego Bidena w 1973 roku.
Wygrana obu Demokratów zmienia układ sił w Senacie. Mitch McConnell, główny hamulcowy prezydentury Obamy i zarazem główny partner polityczny Trumpa, straci stanowisko lidera większości, które piastuje od 2015 roku. Wraz z nim straci możliwość kontrolowania procesu legislacyjnego wyższej izby Kongresu. Mając przewagę w Senacie, nawet tak minimalną, Bidenowi łatwiej będzie zatwierdzić swój gabinet czy mianować sędziów. Łatwiej będzie też uchwalać ustawy, choć przewaga jednego głosu (przy remisie decydować będzie głos wiceprezydentki Kamali Harris) nie pozwala na komfortowe rządzenie.
Jakkolwiek w oczach opinii publicznej Partia Demokratyczna uzyskała „pełnię władzy”, tak naprawdę każdą ustawę trzeba będzie uzgadniać z centrowymi senatorami z obu partii.
W listopadzie w Georgii oddano 5 milionów głosów. Biden zdobył 12 tysięcy więcej niż Donald Trump głównie dzięki nadzwyczajnej mobilizacji Afroamerykanów oraz rozczarowaniu Trumpem klasy średniej z przedmieść. Teraz frekwencja była nieco niższa (zagłosowało 4,4 miliona mieszkańców stanu), ale – jak wskazują pierwsze dane – przede wszystkim wśród wyborców republikańskich.
Trudno nie dostrzec tutaj ręki Donalda Trumpa. Oficjalnie robił wszystko, co w jego mocy, żeby pomóc Loeffler i Perdue, ale w rzeczywistości poważnie im zaszkodził. Para senatorów wybrała całkowitą lojalność wobec Trumpa. Cynicznie wspierała go w jego wysiłkach na rzecz podważenia wyniku wyborów prezydenckich – w zamian za poparcie.
Trump rzeczywiście prowadził kampanię na ich rzecz, jeżdżąc po stanie i urządzając wiece wyborcze. Ale na tych samych wiecach mówił głównie o sobie. I ciągle powtarzał, że listopadowe wybory w Georgii zostały sfałszowane, że władze stanowe (republikańskie) są skorumpowane i niekompetentne bo pozwoliły Demokratom „ukraść” stan na rzecz Joego Bidena. Posunął się wręcz do tego, że wczorajsze wybory do Senatu określił mianem „nielegalnych”. Taki komunikat z pewnością zdemobilizował część wyborców Trumpa, którzy postanowili nie przykładać ręki do „skompromitowanego” procesu i zostali w domach.
Paradoksalnie, wygrana Demokratów w Georgii to jedno z największych osiągnięć Donalda Trumpa.
Z wyniku w Georgii najbardziej cieszą się dwie polityczki: Demokratka Stacey Abrams i Republikanka Susan Collins. Abrams od lat przekonywała swoich kolegów i koleżanki z partii, że wbrew pozorom konserwatywna Georgia jest stanem, o który warto walczyć. Choć wybory na gubernatorkę w 2018 roku przegrała, to dzięki „New Georgia Project” i „Fair Fight” udało się jej doprowadzić do zarejestrowania tysięcy nowych wyborców. Skutkiem była najpierw wygrana Bidena w listopadzie, a teraz odbicie Republikanom obu miejsc w Senacie. Kiedy za dwa lata Abrams spróbuje ponownie odbić Republikanom fotel gubernatorski, będzie zdecydowaną faworytką tego wyścigu.
Susan Collins, republikańska senatorka z Maine, cieszy się z innego powodu. W podzielonym równo Senacie wzrośnie znaczenie senatorów centrowych (nie czas teraz na analizowanie, co w kontekście amerykańskim znaczy słowo „centrowy”). Centrowych, czyli gotowych iść na ponadpartyjne kompromisy. Collins jest mistrzynią w osiąganiu swoich celów i pozyskiwaniu funduszy dla swojego stanu.
Pork barrel, czyli (w pewnym uproszczeniu) „rozdawanie wieprzowiny”, to polityczna tradycja stara jak Ameryka. W zamian za poparcie danej ustawy, polityk uzyskuje wpisanie do niej czegoś, na czym mu szczególnie zależy. Także wtedy, gdy nie jest to nijak związane z przedmiotem legislacji.
Collins w ten sposób załatwia dla Maine a to most, a to oczyszczalnię, a to pieniądze na park narodowy itp.
Kiedy rządzili Republikanie, Collins puszczała oko do Demokratów, rozdzierała szaty, hamletyzowała, ale przeważnie głosowała tak, jak republikańska większość. Wiedziała, że w zamian może liczyć na wymiernie wyrażaną wdzięczność lidera większości Mitcha McConnella. Kiedy Senat znajdzie się pod kontrolą Demokratów, Collins będzie pewnie zachowywać się podobnie - publicznie biadać nad pełnią władzy Partii Demokratycznej, ale zakulisowo dogadywać się z nowym liderem większości, nowojorskim senatorem Chuckiem Schumerem. Przegrana Republikanów w Georgii czyni z Susan Collins nieformalną królową Senatu.
Historyk, doktor nauk politycznych, amerykanista, tłumacz, pisarz. Autor książki „Rozkład. O niedemokracji w Ameryce”. Z Łukaszem Pawłowskim prowadzi „Podkast amerykański"
Historyk, doktor nauk politycznych, amerykanista, tłumacz, pisarz. Autor książki „Rozkład. O niedemokracji w Ameryce”. Z Łukaszem Pawłowskim prowadzi „Podkast amerykański"
Komentarze