Andrzej Duda przekonał się, że w Polsce dziś nikt nie może polemizować z Antonim Macierewiczem. Mimo tego, że miał rację, rzecznik rządu i minister spraw zagranicznych skrytykowali go za próbę łagodzenia skutków kompromitującej wypowiedzi ministra o sprzedaży okrętów Mistral do Rosji
Antoni Macierewicz po zerwaniu przez Polskę przetargu na zakup śmigłowców wielozadaniowych Caracal postanowił odgryźć się za krytykę ze strony Francji. Ogłosił, że Rosja za dolara kupiła okręty Mistral, które co prawda były produkowane na zlecenie Rosji, ale nigdy do Rosji nie trafiły - Francja po wybuchu wojny ukraińsko-rosyjskiej i aneksji Krymu poinformowała, że "nie ma możliwości" wywiązania się z umowy. Okręty trafiły do Egiptu.
Otóż jest prawdą, że mistrale zostały sprzedane do Egiptu. I jest prawdą, że w ostatnich dniach zostały de facto przekazane Federacji Rosyjskiej za jednego dolara. Ta operacja rzeczywiście miała miejsce.
W rzeczywistości nic takiego nie miało miejsca - okręty są w egipskiej flocie, a Macierewicz powtórzył stare, niepotwierdzone plotki prokremlowskiego portalu, które w Polsce kolportowała rok temu TVP Info, a za nią politycy.
Wypowiedź Macierewicza z mównicy sejmowej zrobiła karierę w Rosji. Rzecznik Kremla jego wypowiedź określił jako "całkowitą bzdurę". - Wyjaśnieniem jest widocznie nadmierne emocjonalne tło, jakie panuje w ostatnich tygodniach w Warszawie - szydził Dmitrij Pieskow. - Głupia egzaltacja polskiego ministra obrony narodowej nie jest już tajemnicą nawet w Polsce - kpił rzecznik rosyjskiego MON, generał Igor Konaszenkow.
Później minister Macierewicz próbował jeszcze przekonywać, że okręty nie trafiły do Rosji dzięki jego interwencji.
Pan minister posługiwał się swoją wiedzą, ja mam swoją wiedzę na ten temat; odmienną niż ta, którą ma pan minister. Mam wiedzę, która myślę, że odpowiada rzeczywistości. Tak jest, [Mistrale nie trafiły do Rosji].
Sytuację próbował ratować Andrzej Duda, który w wywiadzie dla telewizji Polsat News enigmatycznie opowiadał o różnych informacjach, które docierały do niego i ministra, ale zapytany, czy jego wywody oznaczają, że wedle jego informacji okręty nie trafiły do Rosji, odpowiedział jednoznacznie: "tak jest".
Nieoczekiwanie reakcją rządu PiS było jednoznaczne wzięcie strony Antoniego Macierewicza, którego fałszywe oskarżenia okazały się ważniejsze od rzeczywistości i prezydenta Dudy razem wziętych.
Najpierw stronę szefa MON wziął Rafał Bochenek, rzecznik prasowy rządu, a następnego dnia - minister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski.
Jeśli minister w określony sposób się wypowiadał, to znaczy, że musiał mieć wiarygodne informacje. Mam pełne zaufanie do pana ministra Macierewicza. Jest doświadczonym politykiem i nie chce mi się wierzyć, że miał niesprawdzone informacje.
Rafał Bochenek nie był w stanie uwierzyć właśnie w to, co miało miejsce - niewątpliwie doświadczony polityk, wiceprezes PiS i minister obrony narodowej oparł się na niesprawdzonych informacjach, by z mównicy sejmowej fałszywie oskarżyć Egipt o przekazanie okrętów wojennych Rosji.
Bochenkowi wtórował minister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski, który - w programie "Polityczne graffiti" Polsat News - sugerował, że prezydent, zwierzchnik Sił Zbrojnych ma w Polsce dostęp do węższego zakresu informacji niż minister obrony narodowej.
Po prostu nie miał takich informacji jak minister Macierewicz. MON mógł mieć inne informacje wynikające ze służb specjalnych. Być może ta informacja nie dotarła do prezydenta.
Prezydent nie musiał opierać się na niejawnych danych służb wywiadowczych, ponieważ przed udzieleniem przez niego wywiadu Polsatowi rewelacje ministra Macierewicza zdementowały oficjalnie Rosja i Egipt, a nikomu nie udało się znaleźć śladu potwierdzenia informacji o przekazaniu Mistrali "za dolara" do Rosji.
Można jednak podejrzewać, że po wypowiedzi Antoniego Macierewicza zlecono służbom wywiadowczym dokładne sprawdzenie stanu faktycznego i pewne, wiążące informacje o miejscu pobytu obu okrętów klasy Mistral są w dyspozycji władz państwowych.
Ujawnienie takich informacji opinii publicznej nie jest obowiązkiem - a rząd nie miał w tym żadnego interesu, jeżeli (co prawdopodobne) wynik analizy był kompromitujący dla Macierewicza.
Jednak prezydent RP miał prawo dostępu do tych informacji. Jeżeli Agencja Wywiadu potwierdziła wersję ministra obrony, a raport w tej sprawie nie został udostępniony prezydentowi - byłby to skandal i złamanie prawa.
Ustawa o ochronie informacji niejawnych - art. 34 ust. 10 - wyklucza nawet przeprowadzenie postępowania sprawdzającego wobec prezydenta lub osoby wybranej na ten urząd. Prezydent ma więc - od momentu potwierdzenia zwycięstwa w wyborach - zagwarantowane prawo dostępu do wszystkich informacji niejawnych, tajnych i ściśle tajnych, szczególnie dotyczących obronności państwa.
Rafał Bochenek
Andrzej Duda
Antoni Macierewicz
Witold Waszczykowski
okręty "Mistral"
Rosja
śmigłowiec wielozadaniowy
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze