0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Alkohol jest dziś jednym z kluczowych zagrożeń dla zdrowia ludzi na świecie. Umiera przez niego 3 miliony osób. To 5,3 proc. wszystkich zgonów. W grupie 20-39-latków - aż 13,5 proc.

Jedna z najczęściej używanych substancji psychoaktywnych, synonim czasu dobrze spędzonego z kolegami przy meczu, wystawnej kolacji i udanej imprezy, jest najważniejszym czynnikiem ryzyka w ponad 200 chorobach i urazach.

Zaburzenia psychiczne, behawioralne, marskość wątroby, choroby układu krążenia, niektóre nowotwory. I ogromny wachlarz obrażeń wskutek kolizji drogowych, przemocy, czy prób samobójczych, to skutki spożywania alkoholu, który prowadzi dziś do 5,1 proc. globalnego obciążenia chorobami i urazami.

Przeczytaj także:

Da się tez wykazać związek między nadmiernym spożyciem alkoholu a częstszym występowaniem chorób zakaźnych jak gruźlica, czy AIDS. Powszechnie znany jest również jego szkodliwy wpływ na płód, włączając w to powikłania powstałe na skutek przedwczesnych porodów. Nie jest zatem zaskoczeniem, że w 2020 roku WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) ogłosiła, że jednym z jej priorytetów staje się redukcja szkodliwego spożycia alkoholu, a tym samym zmniejszenie liczby śmierci, chorób i urazów z nim związanych.

Siedem półlitrówek na głowę

Średnie spożycie stuprocentowego alkoholu na jednego mieszkańca w Polsce wynosi 11,7 litra. W przeliczeniu na konkretne napoje wypijamy rocznie

  • 3,7 litrów wyrobów spirytusowych,
  • 0,77 litrów wina i miodów pitnych, oraz
  • 93,6 litrów piwa na osobę.

Jeszcze w 2001 roku było to 6,63 litra czystego alkoholu, w tym np. 66,5 litrów piwa. Jeżeli zaskakują was te liczby, kolejne mogą rzecz nieco rozjaśnić. W skali globalnej od 4 do 14 proc. to osoby nadużywające alkoholu. To one odpowiadają za ⅓ do nawet 50 proc. konsumpcji.

Nie dziwi również, że spożycie od rozpoczęcia pandemii COVID-19 zwiększyło się nawet o 3 do 5 proc. Co najmniej raz w miesiącu upija się w Polsce 35 proc. dorosłych. Jaką cenę płacimy za to jako społeczeństwo?

Co dziesiąty pije codziennie

7 proc. śmiertelności w Polsce może być związana z alkoholem. Już w 2017 roku 2 proc. Polaków stanowiły osoby uzależnione od alkoholu.

Dziś codzienne picie deklaruje nawet 10 proc. społeczeństwa.

Wódkę konsumuje kilka razy w miesiącu nawet 21 proc. Polaków i 8 proc. Polek. Przez alkohol Polacy tracą lata zdrowego życia prawie dwa razy szybciej niż Niemcy i Francuzi. Skracamy sobie życie nawet o półtora roku. “Używanie alkoholu jest coraz większym problemem w Polsce” - ostrzega Movendi International, jedna z największych na świecie organizacji zajmujących się rozwojem poprzez profilaktykę alkoholową.

Dla jednostki nadmierne spożycie może oznaczać lata zmagań z bardzo trudną chorobą. Opisali je ostatnio Artur Nowak i Marek Sekielski w książce: “Ogarnij się, czyli jak wychodziliśmy z szamba”:

Natomiast ja zawsze mówię tylko tyle i aż tyle, że moje picie przez większość czasu to było bardzo smutne i nudne chlanie. Dla samego chlania. Nic za tym nie szło. Nic się nie działo. Nie miałem w zasadzie żadnych zainteresowań. Nic mi się nie chciało robić. To moje ówczesne życie nie miało kompletnie żadnego sensu - pisze Sekielski.

Płynąłem dalej. Coraz mniej przytomny, kompletnie nieracjonalny, na krawędzi. Myślałem sobie: a niech tam, najwyżej się zaćpam, albo zapiję - dodaje Nowak, ceniony adwokat, autor książek, prowadzący programu “Wysłuchanie”.

Picie i postronne ofiary

To poczucie bezsensu, braku jakiejkolwiek możliwości wyjścia z sytuacji jest znamienne dla osób uzależnionych. 43 proc. z nich deklaruje podejmowanie prób samobójczych. We krwi prawie 50 proc. Polek i Polaków, którzy popełnili samobójstwo, wykryto obecność alkoholu.

Negatywne skutki nie dotykają bezpośrednio jedynie pijących. Około 16 proc. śmierci w wypadkach drogowych jest związane w Polsce z alkoholem (dużo więcej niż np. w Czechach - 9 proc.). 76 proc. ofiar przemocy domowej jest w naszym kraju atakowanych przez osoby mające problemy z alkoholem. Problemy zdrowotne osób nadużywających obciążają system zdrowia, ale także wpływają na produktywność społeczeństwa.

Według OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju skupiającej 38 rozwiniętych i demokratycznych krajów) skutki nadmiernego spożywania alkoholu będą kosztować średnio 3,15 proc. PKB (od teraz do 2050 roku). Żeby pokryć taki ubytek, każdy z nas musiałby dołożyć 595 zł rocznie. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oszacowała, że koszty związane z nadużywaniem alkoholu mogą wynosić od 22 do nawet 35 miliardów złotych rocznie. W skali świata alkohol kosztuje nas nawet do 3 proc. całkowitych kosztów ochrony zdrowia, czy do 14 proc. całkowitych kosztów ponoszonych na porządek i bezpieczeństwo publiczne. Już w 2002 roku było to wydatek rzędu nawet ponad 600 miliardów rocznie.

Alkohol musi drożeć

Zmniejszenie globalnego spożycia alkoholu jest dużym wyzwaniem. WHO zwraca uwagę na kilka najbardziej skutecznych metod, które przyczyniają się do zmniejszenia spożycia:

  • podniesienie podatków od napojów alkoholowych,
  • wprowadzenie zakazów lub kompleksowych ograniczeń w zakresie ekspozycji na reklamy alkoholu,
  • wprowadzanie ograniczeń w zakresie fizycznej dostępności alkoholu w sprzedaży detalicznej.
Czy zatem alkohol w naszym kraju powinien być droższy? OECD zaleca Polsce zmiany cen, zwłaszcza najtańszych alkoholi, by zmniejszyć ich dostępność przede wszystkim dla ludzi młodych i uzależnionych.

Oczywiście regularnie zwiększanie podatku jest również niezbędnym krokiem (podobnie jak to ma miejsce z papierosami). Mamy też wiele do zrobienia jeśli chodzi o ochronę zdrowia - zarówno wykrywanie osób uzależnionych, jak i zapewnienie im skutecznej pomocy. Musimy też bardziej zadbać o szkolenie pracowników, tak, by alkohol nie był sprzedawany osobom nietrzeźwym, czy niepełnoletnim.

Złotówka wydana na walkę z alkoholem zwraca się 16-krotnie

Szacuje się, że z podwyżek cen alkoholu i papierosów w Polsce w ciągu najbliższych 10 lat do budżetu państwa mogłoby trafić dodatkowe 103,7 mld złotych. W skali globalnej 20 proc. podwyżka cen alkoholu przyniosłaby dodatkowe 9 bilionów dolarów w czasie 50 lat (180 miliardów rocznie). Uniknęlibyśmy dzięki temu nawet 9 milionów przedwczesnych śmierci.

Co więcej, z każdej złotówki zainwestowanej we wprowadzenie odpowiednich regulacji i programów pomocowych zwraca się 16 złotych. Jeśli wydalibyśmy 4,9 zł na osobę, moglibyśmy zapobiec 3,9 milionom przypadków chorób i urazów do 2050 roku, zaoszczędzić 483 milionów złotych rocznie jedynie na kosztach ponoszonych przez służbę zdrowia, zwiększylibyśmy zatrudnienie i produktywność o 46 tysięcy etatowych pracowników każdego roku.

Na szczęście polski rząd zrobił już krok w dobrym kierunku. Od stycznia wzrosła o 10 proc. stawka akcyzy na alkohol etylowy, piwo, wino, napoje fermentowane i wybory pośrednie (podwyżka nie obejmuje cydru i perry o zawartości alkoholu do 5 proc. objętości). Jest to część tzw. Mapy Akcyzowej, czyli pięcioletniego harmonogramu stopniowego zwiększania akcyzy zarówno na wyroby alkoholowe jak i tytoniowe.

W kolejnych latach (do 2027 roku) planuje się podwyżki akcyzy o 5 proc. każdego roku. Takie rozwiązania zastosowano wcześniej m.in. w Niemczech i Czechach, co zostało dobrze przyjęte przez lokalnych producentów, ponieważ takie stopniowe i przewidywalne podwyżki pozwalają na lepsze planowanie polityki cenowej. Co ciekawe, zwykli konsumenci nie odczują znacząco tych zmian, mówimy tu bowiem o wzroście podatku rzędu 1,5 złotego na 0,5 litra wódki, czy 16 groszy na 0,75 litra wina. Czy to wystarczająco, by przeciwdziałać nadmiernej konsumpcji?

Alkohol powinien być dobrem luksusowym

Pewne jest, że jako społeczeństwo cenimy sobie alkohol i jego rolę w życiu towarzyskim. Wsłuchując się w trudne historie Koterskiego, Sekielskiego, czy Nosowskiej powinniśmy rozumieć, że to nie tylko indywidualne tragedie.

To krótsze i mniej twórcze życie wielu ludzi. Straty w budżecie rzędu setek milionów, a nawet miliardów złotych rocznie. Pieniędzy nie tracą jedynie osoby uzależnione. Tracą zwykli podatnicy i to oni powinni domagać się zwiększenia cen i zmniejszenia dostępności.

Być może alkohol powinien stać się dobrem luksusowym, które spożywamy sporadycznie, w małych ilościach i odpowiedzialnie.

Źródła:

;

Udostępnij:

Urszula Zarosa

Dr filozofii, na co dzień pracuje w organizacji nonprofit będącej częścią ruchu efektywnego altruizmu; autorka książki “Status moralny zwierząt”, PWN, 2016.

Komentarze