Podczas dwóch kadencji rządu Zjednoczonej Prawicy Polki i Polacy często wychodzili na ulice i protestowali. Powody były najróżniejsze – zawłaszczenia sądów przez polityków, zaostrzenia prawa aborcyjnego, wybory kopertowe w pandemii. Ale także lockdowny
„Protesty były masowe, dotyczyły bardzo wielu spraw i też trochę się kumulowały. Osoby biorące udział w protestach, czy akcjach związanych z jakąś jedną kwestią, na przykład z praworządnością, często potem brały udział w innych protestach dotyczących na przykład praw reprodukcyjnych. Albo osoby, które broniły Trybunału Konstytucyjnego i jego niezależności, pojawiały się później w Puszczy Białowieskiej. Więc tutaj jest jakiś rodzaj przepływu doświadczeń, wspólnoty wartości między różnymi ruchami, różnymi inicjatywami.
Natomiast to nie są wyłącznie ruchy protestu. Mamy też do czynienia z daleko idącą samoorganizacją. Najlepszym pewnie przykładem jest mobilizacja społeczna w czasie kryzysu migracyjnego wymuszonego przez pełnoskalową inwazję rosyjską na Ukrainę w 1922 roku” – opowiada mój rozmówca, dr Paweł Marczewski z Forum Idei Fundacji Batorego, socjolog, autor raportu „Demokracje obywateli. Mobilizacje społeczne w latach 2015-2023”.
Ta wielka obywatelska energia, uwolniona przez działania władz, przyczyniła się zapewne również do przegranej Zjednoczonej Prawicy w wyborach w 2023 roku. A czy nowe władze, Koalicja 15 Października, potrafiły tę energię wykorzystać?
„Jest poczucie rozczarowania, że to nie doprowadziło do jakościowej zmiany, że jest znowu politics as usual, jedna ekipa rządząca zastąpiła drugą, natomiast nie nastąpiła jakościowa zmiana polskiej demokracji. Przebija się w moich rozmowach wrażenie zmarnowanej szansy. Natomiast to nie oznacza, że wszystko zostało zmarnowane, że nie ma tych sieci współpracy. Duża część organizacji po prostu też nauczyła się wymagać więcej od rządzących” – mówi Paweł Marczewski.
Na koniec zadaję mojemu rozmówcy pytanie o Stany Zjednoczone. I proszę sobie wyobrazić ten błysk ożywienia w jego oczach, bo okazuje się, że socjologowie między sobą bardzo żywo dyskutują, zastanawiając się, dlaczego antyliberalna rewolucja Donalda Trumpa nie wywołała w USA masowych i trwałych protestów. Z naszego punktu widzenia wydawałoby się bowiem oczywiste, że ta połowa społeczeństwa, która głosuje na Demokratów, powinna już nie schodzić z ulic. A np. we Francji te protesty byłyby jeszcze burzliwsze.
Paweł Marczewski ma na ten temat dwie teorie – zapraszam do wysłuchania podcastu.
Dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój". W OKO.press pisała o pandemii COVID-19, teraz zajmuje się wydaniami weekendowymi i prowadzi rozmowy w podcastowym cyklu Drugi Rzut OKA.
Dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój". W OKO.press pisała o pandemii COVID-19, teraz zajmuje się wydaniami weekendowymi i prowadzi rozmowy w podcastowym cyklu Drugi Rzut OKA.
Komentarze