0:00
0:00

0:00

W debacie o konsekwencjach "poprawionej" ustawy o IPN uwaga skupia się na konsekwencjach dla relacji Polski z Izraelem i Ukrainą. Dziwnym trafem zapomina się o naszym największym sąsiedzie - Rosji. Już samo to zapomnienie jest zadziwiające, zważywszy, że to z Moskwą właśnie toczyliśmy w ostatnich dekadach najbardziej zażarte spory historyczne.

Dlaczego więc prawie nikt nie zastanawia się jak ta ustawa wpłynie na stosunki z Rosją? Dlaczego wśród licznych protestujących nie słychać Kremla? Co więcej, dlaczego wśród głosów, które dochodzą z Rosji krytykę można usłyszeć raczej w kręgach opozycyjnych, zaś opinie środowisk zbliżonych do władz, jeśli w ogóle są artykułowane, to mają raczej zabarwienie aprobujące?

Russia Today - czyli rosyjska TVP Info w wersji na eksport - poinformowała o pozytywnym stosunku Jednej Rosji do polskiej ustawy. O nowelizacji z uznaniem wyraził się także przywódca spacyfikowanej przez Moskwę Czeczenii Ramzan Kadyrow.

Rosjanie mogą mieć tu pozytywne skojarzenia, bo od 2014 roku Rosja ustawowo gloryfikuje rolę Związku Radzieckiego i Armii Czerwonej w walce z niemieckim nazizmem w II wojnie światowej, a pośrednio – stalinizm i imperialistyczną politykę Związku Radzieckiego. Za rozpowszechnianie „fałszywych informacji” o działaniach ZSRR podczas II wojny grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

Ale polska polityka historyczna, której ma teraz pilnować prokurator, jest na kolizyjnym kursie z rosyjską. Dlaczego władze obu krajów tego nie widzą?

Powody mogą być dwa:

  • albo brak wyobraźni,
  • albo ciche założenie, że to prawo nie ma być stosowane wobec Rosji.

Rosjan trzeba ścigać

Tym, którym brakuje wyobraźni chciałabym zarysować następujący, całkiem realistyczny, scenariusz. Otóż zgodnie z nowymi przepisami do odpowiedzialności powinni zostać pociągnięci ci wszyscy, którzy twierdzą, że 17 września 1939 roku nie było radzieckiej inwazji na Polskę, lecz "prewencyjna akcja ochrony Zachodniej Ukrainy i Białorusi", a także ci, którzy utrzymują, że radzieccy jeńcy wojenni z lat 1919-21 zostali celowo wymordowani podobnie jak ofiary zbrodni katyńskiej.

Ustawa stanowi bowiem, że "karze grzywny lub pozbawienia wolności do trzech lat" podlega:

  • "kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (…) lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne", a politycy Rosji obwiniają Polskę i Polaków o zbrodnię wojenną na jeńcach rosyjskich.

Przestępstwo popełnia także ten, kto:

  • "w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni", a Rosjanie negują fakt, że 17 września był aktem zbrodniczej okupacji.

Czy Putinowi grozi w Polsce więzienie

Tak się składa, że powyższe opinie były wygłaszane w Rosji przez polityków najwyższego szczebla, włączając w to samego Prezydenta Putina, który w rocznicę zakończenia wojny 10 maja 2015 roku utrzymywał, że celem paktu Ribbentrop-Mołotow, było zapewnienie bezpieczeństwa ZSRR, a Polska "padła ofiarą polityki, którą sama próbowała prowadzić w Europie". W świetle "poprawionej" ustawy o IPN państwo polskie powinno natychmiast zacząć ścigać wszystkich tak wypowiadających się Rosjan, postawić w stan oskarżenia, a może nawet skazać rosyjskiego prezydenta i/lub kilku jego najwyższych urzędników.

Nie usprawiedliwiam rosyjskiej polityki historycznej, ale taki rozwój wypadków wydaje mi się po prostu absurdalny, a także groźny.

Jest też druga opcja. Może ustawa o IPN z założenia ma być stosowana selektywnie?

Może ustawa ma się odnosić się tylko do tych krajów, konflikt z którymi wpisuje się w bieżącą koniunkturę polityczną, a Rosji z jakichś powodów nie ma dzisiaj na tej liście?

Niezależnie od tego jaka jest odpowiedź na te pytania, przypadek Rosji pokazuje, że ustawa o IPN w jej obecnym kształcie po prostu musi być stosowana wybiórczo. I to jest jeszcze jeden powód dlaczego powinna być ona jak najszybciej znowelizowana.

Autorka zrezygnowała z honorarium wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press

;
Na zdjęciu Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Dyrektorka instytutu Strategie2050. Pełniła funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (2012-2014) oraz ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej (2014-2016). Po zakończeniu służby dyplomatycznej kierowała programem Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego, a następnie think tankiem Fundacji - forumIdei.

Komentarze