Córka: "Ciężko tak mówić o własnym ojcu, ale nie mogę zaakceptować tego radykalizmu. Ale mam szacunek, że był w stanie zrobić coś tak mocnego". Syn: "Mam na razie żal za to, co zrobił, w jakiej sytuacji nasza rodzina jest i będzie". Żona: "Wszystko robił na spokojnie, teraz też". Rodzina mężczyzny, który się podpalił, opowiada OKO.press o mężu i ojcu
Rozmowę zaproponowali sami. Przyszli do naszej redakcji: żona, córka i syn mężczyzny, który dokonał próby samopodpalenia w proteście przeciw polityce PiS. Prosto z policji, gdzie składali wyjaśnienia. Towarzyszyła im przyjaciółka domu z córką.
Żona pracuje w aptece, córka jest doktorantką akademii sztuk pięknych, syn doktorantem telekomunikacji.
Nie chcą podawać swoich danych, choć mają świadomość, że nie zachowają anonimowości. Już została im zabrana. Są ścigani przez media. Dziennikarze byli pod ich domem w Niepołomicach, dzwonili do bliskich w innych miastach. Chwilę przed naszą rozmową, do córki telefonował ktoś z dużego portalu.
Chcą przekazać prawdę o swoim mężu i ojcu, który w czwartek 19 października 2017, późnym popołudniem, podpalił się pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Jego stan jest bardzo poważny.
Wybrali OKO.press, bo – jak mówią – mają do nas zaufanie.
Wysłuchaliśmy ich relacji. Spisaliśmy je tylko porządkując wątki.
Żona: Stan męża jest bardzo ciężki. Duży procent skóry został spalony, jego życie wisi na włosku. Pozostaje czekać. Widzieliśmy go rano, jest nieprzytomny. Mieli go przewozić do innego szpitala. Lekarze pracują z ogromnym poświęceniem.
Córka: Tata miał pojechać na szkolenie do Warszawy. Miał jakieś wnioski dostać...
Syn: Co się zdarzało od czasu do czasu, to nie było nic dziwnego.
Córka: Napisał do mnie i do brata dziwne esemesy, które nas bardzo zaniepokoiły.
Syn: De facto sugerował próbę samobójczą. A około 15.30 dostałem instrukcję, gdzie jest list pożegnalny.
Córka: Mnie tata napisał w esemesie, żebym się umówiła z mamą i wróciła z nią do domu. Co mnie zdziwiło, bo nie mieszkam już z rodzicami. Później na moje esemesy nie odpowiadał.
[W domu czekały na nich listy pożegnalne, które zostawił dla każdego oddzielnie i list do mediów, który już opublikowaliśmy z upoważnienia rodziny].
Syn: Jak przeczytałem początek listu do mnie, od razu zadzwoniłem na numer alarmowy, godzinę później byłem na komisariacie w Niepołomicach. Nic nie wiedzieli. Sam znalazłem informację na stronie PAP-u. Minęło chyba z sześć godzin zanim mi powiedzieli, w którym szpitalu jest ojciec. Nasza komenda nie była w stanie uzyskać tej informacji z Warszawy. Dlatego też zasugerowali, żebym zgłosił zaginięcie - choć wiedziałem już, co się stało. To miało przyspieszyć procedury. A teraz media podają, że ojciec był od jakiegoś czasu poszukiwany i rodzina nie wiedziała, co się z nim dzieje.
Syn: Przygotował to wszystko niepostrzeżenie.
Żona: Uprzedzał, że będzie jechał do Warszawy dość obciążony. Mieliśmy taki duży czarny głośnik, po malowaniu nie został podłączony. Powiedział mi, że weźmie go do Warszawy, bo kolega chce odkupić. Powiedziałam, że jak komuś się to przyda, to OK.
Syn: Ulotki wydrukował pewnie na domowym komputerze. Megafon? Nie wiem, skąd go wziął.
Córka: Ojciec kupował dużo różnych rzeczy na allegro.
Żona: Nie miał ze sobą dokumentów, celowo zostawił je w domu. Wziął tylko prawo jazdy, ale napisał, że je zniszczył. Wiedział, że możemy usłyszeć o tym z mediów. Może chciał być anonimowy, żeby media od razu się na nas nie rzuciły.
Syn: Czemu pod Pałacem Kultury? Zaplanował to wcześniej, bo pisał o tym już w liście do mnie. Mnie to się kojarzy z "Małą apokalipsą" [bohater książki Tadeusza Konwickiego, wydanej w II obiegu w 1979 r., dokonał przed Pałacem Kultury aktu samospalenia - red.].
Żona: Konwickiego czytał.
Córka: Chciał, żeby to było zauważone.
Syn: Pod Sejmem, byłoby może lepiej, ale tam jest tyle policji, od razu by się na niego rzucili, jakby tylko zaczął przygotowania.
Żona: Puścił piosenkę "Kocham wolność". Często słuchaliśmy razem "Chłopców z Placu Broni".
Córka: Dla nas to jest szokująca sytuacja. Tata jest bardzo spokojnym człowiekiem. Tak gwałtowny sposób jaki wybrał - nie rozumiem.
Żona: Mnie też zaszokowała forma protestu - jak bardzo musiał być zdesperowany, w jakim musiał być stanie, żeby coś takiego zrobić? Jak bardzo przepełniła się ta czara... Często mówił, że jest rozżalony, bezsilny.
Syn: Ale nie aż do tego stopnia.
Żona: Ostatnio coraz częściej rozmawialiśmy o tym, co się dzieje; dawniej nie. Kiedyś wydawało się, że to, co w Polsce mamy, to już jest raz na zawsze, że to niemożliwe żeby w taki bezczelny i bezpardonowy sposób po kolei łamać prawo.
Żona: Zmagał się z depresją od ośmiu lat. Ale jego czyn nie miał z tym związku, to nie był odruch szaleńca. Leczył się w Krakowie u najlepszych lekarzy, regularnie był na wizytach. Falowało, były okresy remisji, ostatnio się pogorszyło. Ale to nie jest choroba dwubiegunowa, tylko depresja endogenna.
Córka: Depresja często dotyka ludzi inteligentnych i wrażliwych.
Syn: W listach, które napisał do nas, podkreślił, że to, na co się zdecydował, nie ma związku z chorobą. I że decyzję podjął już jakiś czas temu.
Syn: Te jego teksty są tak ładnie napisane, zredagowane. Niepoczytalny albo frustrat? Ja się z tym nie zgadzam.
Córka: Boję się, że pokażą tatę jako wariata i umniejszą jego motywację.
Syn: Boimy się, że będą go chcieli przedstawić jako niepoczytalnego.
Córka: Ciężko tak mówić o własnym ojcu, ale nie mogę zaakceptować takiego radykalizmu. Boli mnie to i nie uważam, że to jest odpowiedni sposób działania (pauza). Ale mimo wszystko mam do niego szacunek, że był w stanie zrobić coś tak mocnego.
Syn: Mam na razie żal do ojca za to, co zrobił, ciężko mi to zaakceptować patrząc na to, w jakiej sytuacji nasza rodzina jest i będzie. I wydaje mi się, że to nie było tego warte, nie na tym etapie, jeszcze nie teraz, wobec tych miernot... Oczywiście, jeśli się władza nie zatrzyma, to nie wiadomo, co może być dalej. Ale jeszcze nie czas na takie działania.
Żona: Obawiam się, że ten jego akt desperacji też nie da ludziom do myślenia. Ale granice zostały przekroczone i ja się z nim zgadzam. Tyle że też nie mogę się pogodzić z tym, co zrobił. To, co nas czeka, jako rodzinę, będzie złe.
Żona: Nie był zaangażowany w działalność opozycji i organizacji sprzeciwiających się polityce obecnego rządu.
Córka: Dużo czytał, wspierał...
Żona: Ja chodziłam na manifestacje, a mąż nie. Ostatni raz był parę lat temu na Marszu Równości. Nie należał do KOD-u ani innych organizacji.
Syn: Ten swój manifest stworzył sam. Pisał wiersze, jeden z jego dwóch braci jest poetą.
Żona: Proponowałam mu, żeby - tak jak sugerowała Akcja Demokracja - odwiedzać posłów PiS i powiedzieć, co myślimy o zamachu na sądy, ale jakoś do tego nie doszło.
Syn: Ojciec jest po prostu zwykłym człowiekiem. Świadomym obywatelem.
Córka: Tata jest bardzo inteligentny. Studiował chemię, specjalizował się w chemii teoretycznej, zaczął robić doktorat. Którego nie ukończył z mojego powodu – niestety, pensja asystenta na uczelni nie pozwala utrzymać rodziny. Ostatnio zajmował się głównie szkoleniami, oceną wniosków o dofinansowanie unijne.
Żona: Współpracował z samorządami i organizacjami pozarządowymi, prowadził szkolenia. Z bliska widział, jak odbierają nam wolność po kawałku. To było tym bardziej bolesne. Kiedyś pracował na uczelni, potem założył firmę poligraficzną, ale niezbyt się udało. Pracował też w amerykańskim projekcie jako computer specialist.
Córka: Lubi łowić ryby, hodować dynie, robi hotele dla pszczół, owadów.
Żona: Trudno to opowiedzieć, ale jest wspaniałym mężem, przyjacielem, człowiekiem. Zawsze wyważony, spokojny, nie daje się ponieść emocjom, wszystko robi na trzeźwo. To też zrobił tak, jak zaplanował.
Żona: Mieszkaliśmy w Krakowie, teraz w Niepołomicach, córka pracuje i robi doktorat na ASP, syn jest doktorantem telekomunikacji na AGH. Mąż ma 54 lata. 10 lat temu wzięliśmy kredyt i kupiliśmy dom. Poznaliśmy się na studiach w 82 roku, na II roku już byliśmy parą. Od kilku lat powodziło nam się gorzej, ale to nie był skutek dobrej zmiany.
Syn: Używając znanej terminologii, nie zostaliśmy oderwani od koryta.
Żona: Choroba męża ograniczyła dochody, zawiesił nawet działalność firmy. Na pewno się martwił, były nawet takie rozmowy, że jak nie damy rady spłacać kredytu, to zawsze można sprzedać dom.
Syn: Właśnie zacząłem zarabiać i dokładać się do budżetu.
Córka: To mama się bardziej martwiła.
Córka: Zbierał wszystkie moje rysunki, ładował do pudeł, wydał nawet kartkę pocztową z moim rysunkiem. W każde święta obowiązkowo oglądamy "Gwiezdne wojny".
Żona: Wspólne wakacje: Mazury, Suwalszczyzna, Bory Tucholskie. W 2009 roku wygrał konkurs na limeryk radia RMF FM Classic, którego słuchamy, nagrodą była wycieczka do Salzburga. Wspaniała! Pisał okolicznościowe wierszyki na święta.
Córka: Limeryki i białe wiersze. Przed maturą z historii sztuki wziął mnie do Brukseli, gdzie jechał na szkolenia, żebym zobaczyła te muzea.
Syn: Mnie też kiedyś zabrał. Świetnie mówi po angielsku.
Córka: Jest spokojny, ale kreatywny. Nie odzywa się często, ale to the point.
Żona: Powtarzał zawsze, że nie lubi mieć racji.
Do OKO.press zadzwoniła też Anna Hejda, trenerka i ekspertka m.in. Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, współpracowniczka i przyjaciółka mężczyzny. Oto jej wypowiedź:
"Dowiedziałam się, że robicie o nim materiał. Studiowaliśmy razem chemię na Uniwersytecie Jagiellońskim, z tym, że on był na studiach indywidualnych, zajmował się chemią kwantową. Jest wybitnie zdolny. Zostaliśmy przyjaciółmi, jestem matką chrzestną jego syna.
Jak przeczytałam ten jego list-ulotkę z postulatami, przyszło mi do głowy, że on został zarażony "Solidarnością". Jak był w liceum, to po Sierpniu 1980 opracowali swoje postulaty wobec dyrekcji szkoły o samorządzie uczniowskim, większej transparentności, szkolnej demokracji.
Na studiach działał w NZS, brał udział w strajkach studenckich. Potem spotkaliśmy się w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, brał udział w naszych najważniejszych programach rozwijania partycypacji społecznej, demokracji lokalnej, przejrzystości władzy.
Zawsze był niepokorny, skupiony na wolności. Dlatego to, co się dzieje w Polsce, jest dla niego tak okropne. Chcę to wszystko powiedzieć, żeby jego ofiara nie poszła na marne. Bo to był akt rozpaczy, ale nie wybryk szaleńca".
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze