0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. TOMAS BENEDIKOVIC / AFPFot. TOMAS BENEDIKOV...

Korespondencja OKO.press z Bratysławy

Kiedy w piątek 7 lutego 2025 w tłumie mieszkańców Bratysławy szedłem na Plac Wolności (Námestie slobody), miałem poczucie déjà vu. Jakby protesty, które wybuchły w 2018 roku po zabójstwie dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego narzeczonej archeolożki Martiny Kušnírovej, nigdy się nie skończyły. Wtedy też upadku rządu Roberta Ficy domagano się na Placu Wolności, a z czasem protesty przeniosły się na Plac Słowackiego Powstania Narodowego (Námestie SNP), tuż obok zagłębia popularnych bratysławskich knajp i kamienicy, w której swoją siedzibę ma Instytut Polski w Bratysławie.

Wtedy Fico ustąpił z fotela premiera, ale przedterminowych wyborów nie było – rządził Peter Pellegrini, a Fico kontrolował sytuację z tylnego siedzenia aż do 2020 roku, kiedy jego partia Smer straciła władzę. Wrócił w 2023 roku i został premierem po raz czwarty.

Zaczął się mścić i korzystać z doświadczeń Kaczyńskiego i Orbana, jak demontować kolejne bezpieczniki liberalnej demokracji i posiąść niemal nieskrępowaną władzę.

Przeczytaj także:

Słowacja. Tłum znów żąda, by premier Fico podał się do dymisji

Porównania protestów z 2018 roku i tych, które obecnie dzieją się na słowackich placach, to nie tylko moje skojarzenie.

Organizatorzy protestów pamięć Jana Kuciaka przywoływali ze sceny wielokrotnie. Zresztą kolejne protesty odbędą się w całym kraju 21 lutego, dokładnie w siódmą rocznicę śmierci Kuciaka i Kušnírovej. Wydaje się też, że na słowackie place przyniesiono te same słowackie i unijne flagi powiewające w 2018 roku. Obecnie towarzyszą im jeszcze flagi Ukrainy i symbole NATO jednoznacznie manifestujące antyrosyjskie nastroje ulicy.

Hasła i transparenty też są sprzed lat. Tłum znów żąda, by premier Robert Fico podał się do dymisji.

Protestujący krzyczą też niekiedy „Fico klobásy”, czyli Fico kiełbasy.

To gra słów. Tłum chciałby po prostu wysłać premiera Roberta Ficę za kratki i krzyczeć „Fico do basy”, czyli Fico do więzienia. Organizatorzy obywatelskich protestów proszę jednak, by zachowanie manifestantów było „slušné”, czyli przyzwoite. Nawet ten apel ma swój rodowód w 2018 roku, bo to wtedy właśnie powstała organizacja Za slušné Slovensko, czyli Za Przyzwoitą Słowację, która utorowała drogę do pałacu prezydenckiego Zuzanie Čaputovej w 2019 roku.

Na transparencie widzę też hasło „Fico – Fiso – Tiso”. Niektórzy protestujący przyrównują służalczą politykę Roberta Fica wobec Władimira Putina, do działań księdza Jozefa Tisy, który dla powstania słowackiego państwa zdecydował się na sojusz z Adolfem Hitlerem. Po II wojnie światowej ksiądz Tiso został powieszony za zdradę.

W tym momencie realizacja postulatu wtrącenia premiera Roberta Ficy do więzienia wydaje się zupełnie nierealna, ale protestujący nie są zgodni co do tego, czy uda się chociaż doprowadzić do upadku rządu. Sceptycy zwracają uwagę, że rządy partii Smer w przeszłości nigdy nie kończyły się wcześniejszymi wyborami. Optymiści zwracają uwagę na polityczną wyjątkowość obecnej sytuacji.

Jak Fico grał na sympatii Słowaków do Rosjan

Powołany jesienią 2023 roku rząd premiera Roberta Ficy niemal od początku wzbudzał protesty. Fico szybko zaszedł na skórę części słowackich demokratów, kiedy przejmował media publiczne, likwidował niezależność prokuratury, atakował liberalne media i organizacje pozarządowe oraz wspierał tzw. media alternatywne.

W 2023 roku Robert Fico złożył życzenia świąteczne na antenie serwisu Infovojna, który wcześniej słowacki Narodowy Urząd Bezpieczeństwa (NBÚ) uznał za niebezpieczny i zablokował go za szerzenie dezinformacji. Kilka miesięcy wcześniej w kampanii wyborczej Fico wystąpił w audycji Danny’ego Kollára (właściwie Daniela Bombica), którego serwis Bellingcat określił „najpopularniejszym słowackim użytkownikiem Telegrama” i „skrajnie prawicowym dezinformatorem poszukiwanym przez organy ścigania”. Na ulicę Słowaków wyprowadzały zaś decyzje Martiny Šimkovičovej, minister kultury z koalicyjnej Słowackiej Partii Narodowej (Slovenská národná strana). Šimkovičova kiedyś była gwiazdą właśnie tzw. mediów alternatywnych, a po zajęciu posady w rządzie dokonała czystek w najważniejszych słowackich instytucjach kultury.

Jednak te wcześniejsze protesty dotyczyły raczej problemów wielkomiejskiej elity, bratysławskiej kawiarni, spora część Słowaków chciała po prostu spokoju i taniego gazu.

To dla nich właśnie Robert Fico pojechał do Putina, by pokazać, że negocjując tani gaz i walcząc o opłaty za przesył rosyjskiego gazu przez terytorium Słowacji, walczy również o portfele zwykłych ludzi.

Warto przypomnieć, że według raportu bratysławskiego think tanku „Globsec” Słowacy są najbardziej prorosyjskim spośród badanych dziewięciu społeczeństw Europy Środkowo-Wschodniej. 51 proc. badanych jest zdania, że odpowiedzialność za atak Rosji na Ukrainę ponosi Zachód i jego prowokacje lub sama Ukraina represjonującą rosyjskojęzyczną mniejszość. Tylko 41 proc. uważa, że winny wojnie jest reżim Putina.

Dlatego biorąc pod uwagę polaryzację słowackiego społeczeństwa i historycznie uwarunkowane prorosyjskie nastawienie Słowaków, wizyta Ficy w Moskwie mogła wyprowadzić na ulicę wielkomiejską elitę, rozgrzać słowackich liberalnych publicystów, ewentualnie odbić się echem w międzynarodowej prasie, ale to wszystko.

Nie mogła sama w sobie wywołać protestów o skali zagrażającej rządowi.

Skąd więc aż taka wściekłość Słowaków?

Słowacja i strach przed wyjściem z UE

Wiceprzewodniczący słowackiego parlamentu i zaufany człowiek premiera Tibor Gašpar (notabene szef policji, kiedy zamordowano Jána Kuciaka) powiedział, że choć obecnie nie jest priorytetem wystąpienie Słowacji z Unii Europejskiej lub NATO, to jednak „należy pozostawić otwarte drzwi dla sytuacji, w której rozważymy skrajne rozwiązanie”.

To nie była sugestia, która wcześniej by się nie pojawiała, ale teraz trafiła na podatny grunt, bo zrymowała się z wizytą Ficy w Moskwie. Tymczasem prorosyjskie sentymenty z przeszłości i perspektywa taniego rosyjskiego gazu to jedno, ale wyjście z NATO i UE to już coś zupełnie innego. Z raportu Globsec wynika, że pozostanie Słowacji w UE poparłoby dziś 72 proc. Słowaków, a gdyby za tydzień odbyło się referendum ws. pozostania w NATO, zagłosowałoby za tym 69 proc. badanych.

Tymczasem kiedy dziennikarze zaczęli przyglądać się hipotetycznemu scenariuszowi Slovexitu, okazało się, że politycy mogliby zdecydować za obywateli. Konstytucjonalista Radoslav Procházka w rozmowie z telewizją Ta3 zwrócił uwagę, że referendum o wstąpieniu Słowacji do Unii Europejskiej nie było obowiązkowe, ale fakultatywne, tym samym nie jest konieczne jego przeprowadzenie w przypadku wystąpienia Słowacji z Unii Europejskiej.

Co prawda w umowie koalicyjnej rządu zapisano, że priorytetami słowackiej polityki międzynarodowej jest obecność kraju w UE i NATO, a premier Fico w dzień protestów udostępnił informację słowackiej agencji prasowej TASR, że „Komisja Europejska nie dostrzega żadnych sygnałów, by Słowacja planowała wystąpienie z Unii Europejskiej”,

ale coraz więcej Słowaków woli dmuchać na zimne.

Wyborów w Słowacji nie wygrywa się w Bratysławie, ale na prowincji

Póki protesty ograniczały się do największych miast jak Bratysława, Koszyce czy Bańska Bystrzyca, Robert Fico mógł spać spokojnie i tłumaczyć, że jego odwołania chce jedynie bratysławska kawiarnia.

I rzeczywiście. Na protestach ze sceny przemawiała bratysławska kawiarnia – dziennikarze, aktorzy, działacze kultury, czy przedstawiciele studentów i młodzieży. Przesłanie nagrał prosto z Pragi ksiądz Tomáš Halík, czym mógł dać naboje do skutecznego dyskredytowania protestujących przez propagandę Roberta Ficy. Ale...

Na proteście w Bratysławie wystąpił także Jaroslav Maslen, wójt wsi Ábelová w województwie bańskobystrzyckim, którą wedle informacji na oficjalnej stronie wsi zamieszkuje 208 osób. Trudno przykleić mu gębę bratysławskiej kawiarni. Maslen stojąc przed ponad 40 tysiącami protestujących w Bratysławie przeczytał wspólne stanowisko wsi należących do Mikroregionu Novohradské podzámči, w którym potępiano oświadczenia kwestionujące członkostwo Słowacji w Unii Europejskiej i NATO.

„Także na wsi żyją ludzie, którzy chcą żyć w wolnym i demokratycznym świecie” – powiedział Maslen.

„Odrzucamy wszelkie próby legitymizacji nieuzasadnionej agresji i konfliktu wojennego, które Rosja wywołała na terytorium naszego sąsiada” – dodawał, apelując do rządu, aby swoimi oświadczeniami nie przyczyniał się do polaryzacji społeczeństwa.

Obywatelskie protesty przetoczyły się w piątek przez całą Słowację. Protestowano w 41 miejscowościach (ta liczba jest większa, kiedy dodamy protesty zorganizowane przez partię polityczną Demokrati, czyli Demokraci), także tych niewielkich jak choćby Čadca przy granicy z Polską. Czy przyłączą się do nich mieszkańcy z całej Słowacji? Oto jest pytanie. Bo jeśli rząd Ficy ma upaść, nie upadnie w Bratysławie, ale w Ábelovej, Čadcy i Rużomberku.

;
Łukasz Grzesiczak

Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”

Komentarze