0:000:00

0:00

Od trzech dni w prawicowym internecie trwa gorąca dyskusja, którą wywołał pisarz Jacek Piekara.

Wszystko zaczęło się od jego wpisu na Twitterze: „W załączniku twit za który zgodnie z żądaniem Doroty Wellman i wyrokiem "rozgrzanych" sędziów Sądu Okr. w W-wie mam zapłacić prawie PÓŁ MILIONA ZŁOTYCH... O procesie mnie nie zawiadomiono, nie wiedziałem o nim i nie brałem udziału... Nieźle, co?” [pisownia oryginalna – przyp. red.].

Do tego wpisu Piekara dołączył wpis z Twittera z 3 października 2016 roku. Wtedy, komentując zaangażowanie Wellman w protesty przeciwko zaostrzeniu przepisów antyaborcyjnych, pisał: „Do aborcji potrzebne jest zapłodnienie… Do zapłodnienia potrzebny jest seks… Dobrze wiedzieć, że Dorocie Wellman nie grozi aborcja!”.

Prawica broni Piekary, kłamiąc w sprawie wyroku

Po środowym (17 stycznia 2018 roku) wpisie Piekary przez media społecznościowe przetoczyła się dyskusja. Padały głosy w obronie pisarza, krytykujące Sąd Okręgowy w Warszawie i Dorotę Wellman. W obronę wzięły Piekarę głównie prawicowe media i zwolennicy prawicy, bo nie kryje on, że jest mu do niej blisko. Na koncie na Twitterze, w notce o sobie pisze: „Przede wszystkim pisarz. Poza tym paskudnie drapieżne zwierzę polityczne i walec zawsze nadjeżdżający z prawej...”.

Po jego wpisie portal niezależna.pl donosił, że „zgodnie z wyrokiem Piekara ma zapłacić prawie pół miliona złotych, chociaż wyrok ten… wydano zaocznie”. I - jak zwykle - nazywał wyrok „skandalicznym”. Choć sąd nie orzekł wcale takiej kwoty.

Salon24.pl twierdził, że Wellman „wygrała łącznie pół miliona złotych zadośćuczynienia”. A medianarodowe.pl pisały o "pół miliona odszkodowania dla Wellman za jednego twitta". Choć sąd wcale takiego zadośćuczynienia ani odszkodowania jej nie przyznał.

Komentatorzy szybko ustalili, że sędzia Agnieszka Wlekły-Pietrzak, która wydała wyrok prowadzi też głośny proces działaczki Obywateli RP Krystyny Malinowskiej przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu za obelgi m.in. o obywatelach gorszego sortu. Zapominając o tym, że to nie sędziowie wybierają sobie sprawy do prowadzenia i to, który z nich w jakim procesie orzeka nie ma związku z ich poglądami czy sympatiami politycznymi.

Przeczytaj także:

Proces zaoczny, bo Piekara nie odbierał pism z sądu

Fakty dotyczące sprawy Piekary nie świadczą o tym, że padł ofiarą „złego sądu”.

OKO.press ustaliło w Sądzie Okręgowym w Warszawie, że Dorota Wellman pozwała Piekarę za obraźliwy wpis o ochronę dóbr osobistych. Zażądała przeprosin na Twitterze, na portalu wyborcza.pl i w „Wysokich Obcasach”, kobiecym dodatku do „Gazety Wyborczej”. Wystąpiła też o 25 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny.

Sąd wysłał pisarzowi pozew Wellman na adres wskazany przez jej pełnomocnika. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że był to adres jego zameldowania.

Poczta zostawiła awizo, ale nikt nie zgłosił się po odbiór listu. Zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego, przesyłkę awizowaną uważa się za doręczoną. Inaczej sądy nie zakończyłyby nigdy żadnej sprawy, bo pozwani czy oskarżeni mogliby bez końca nie odbierać listów.

W tej sytuacji 19 lipca 2017 roku sąd wydał wyrok zaoczny. To też normalna procedura. Wyrok wysłano na ten sam adres.

Pisarz mógł złożyć od niego sprzeciw. Nie złożył. Dlatego orzeczenie się uprawomocniło.

„W sprawie został wydany wyrok zaoczny w postępowaniu zwykłym, wobec niestawiennictwa pozwanego na rozprawie i braku zajęcia przez niego stanowiska w sprawie, sędzia referent uznał ten wyrok za prawomocny 26 sierpnia” – informuje biuro prasowe Sądu Okręgowego w Warszawie.

Gdy wyrok był już prawomocny, przekazano go do egzekucji komornikowi. Piekara twierdzi, że dopiero wówczas, od komornika, dowiedział się o wyroku. W ostatnim możliwym dniu złożył wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu od wyroku. Twierdzi, że złożył dwa wnioski dowodowe. Ale rozpatrując sprawę w styczniu 2018 roku, sąd zadecydował, że terminu nie przywróci.

Skąd te 500 tys. złotych rzekomego zadośćuczynienia?

Piekara mówi w mediach, że kontaktował się z biurem reklamy Agory, czyli wydawcy „Gazety Wyborczej”. Miał tam uzyskać informację, że zamieszczenie przeprosin będzie go kosztować 427 tys. złotych.

Do tej sumy prawicowe media dodały 25 tys. zł na cel społeczny i wyszło im "prawie pół miliona zadośćuczynienia". Ale w rzeczywistości sąd nie przyznał Wellman żadnego zadośćuczynienia finansowego. Nakazał Piekarze przeprosić ją w mediach docierających do ludzi, na których opinii dziennikarce najbardziej zależy. Prawdopodobnie nie wiedział, że będzie wiązało się to z tak znaczącymi kosztami. Jeśli faktycznie ogłoszenia kosztowałyby 427 tys. zł, co wydaje się nieprawdopodobne.

Dlaczego Piekara nie odebrał pozwu, ani wyroku - zamykając sobie samemu możliwość wpłynięcia na decyzję sądu? „Byłem pod tym adresem zameldowany, jednak od wielu lat mieszkam gdzie indziej. Żadne pismo sądowe nie zostało odebrane. Natomiast komornik mój właściwy adres ustalił w jeden dzień. A więc: dało się” - mówił w rozmowie z portalem Gazeta.pl.

Z kolei pełnomocniczka Doroty Wellman, mec. Anna Kruszewska wyjaśniała: „Od samego początku pisma procesowe były doręczane na adres zameldowania Jacka Piekary. Nie podejmował tej korespondencji. Dopiero po wszczęciu procedury egzekucyjnej napisał pismo, z którego wynikało, że mieszka pod innym adresem. Nie przedstawił jednak na to żadnego dowodu i przez to nie pozostawił sądowi wyboru. Sąd nie mógł przywrócić terminu na sprzeciw od wyroku zaocznego, bazując tylko na jego słownych stwierdzeniach.”

Pisarz na decyzję Sądu Okręgowego o nie przywróceniu terminu złożył zażalenie do Sądu Apelacyjnego. Obraźliwego dla Wellman wpisu usuwać nie zamierza.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze