0:00
0:00

0:00

Polski Ład w obecnej formie dyskryminuje samodzielnych rodziców (najczęściej matki samotnie wychowujące swoje dzieci), odbierając im możliwość rozliczania podatku na preferencyjnych zasadach, czyli tzw. wspólnego rozliczenia z dzieckiem.

Na zmianach zyskają „pełne” rodziny, czyli dwójka rodziców z dziećmi. Osoby, które samotnie wychowują dzieci i nie pasują do promowanego przez rząd obrazka tradycyjnego modelu rodziny, zyskują mniej, a czasem nawet tracą. Według danych Eurostatu i GUS, większość samotnych rodziców stanowią kobiety - to 19,4 proc. polskich rodzin (i jest to jeden z najwyższych wskaźników w Europie), a samotni rodzice mężczyźni to 2,8 proc.

Z samodzielnymi rodzicami, którzy stracili na zmianach wprowadzonych przez rząd, OKO.press rozmawia od kilku dni. To mamy dzieci niepełnosprawnościami, kobiety w żałobie, które straciły mężów przez śmiertelną chorobę czy nagły wypadek, a także osoby po rozwodzie lub takie, które od początku wychowują dzieci same.

Każda z nich mówi mi to samo, że: ciężko pracuje, aby samodzielnie utrzymać dzieci i czuje się wykluczona względem pełnych rodzin.

Publikujemy pierwsze historie kobiet, które samodzielnie wychowują dzieci z niepełnosprawnościami, straciły na rządowych zmianach i nie otrzymują systemowej pomocy.

"Idę na dno"

Monika Gałązka ma 36 lat i mieszka w Warszawie. Ma dwójkę dzieci: 11-letnią córkę i 7-letniego syna. Jest pracownikiem administracji na uczelni.

"Dziećmi do niedawna zajmowałam się z mężem. Miałam normalne życie. Pracowałam na pół etatu, żeby mieć czas na opiekę nad dziećmi, szczególnie nas synem, który ma autyzm i wymaga terapii. Mąż prowadził działalność gospodarczą i był głównym żywicielem rodziny. Wziął kredyt i zaczęliśmy budować dom. Chcieliśmy, żeby dzieciom żyło się lepiej" - mówi Monika Gałązka.

Wszystko zmienia się w listopadzie 2021 roku. Mąż Moniki idzie do pracy i nagle traci przytomność. Dostaje zawału. "Przyjeżdża karetka, ale jest już za późno, męża nie udaje się uratować. Umiera tego samego dnia. Po jego śmierci zmienia się wszystko".

Monika zostaje sama z dwójką dzieci i kredytem na 250 tys. zł. "Dostaję rentę rodzinną po śmierci męża - dla mnie i dla dzieci to 1590 zł miesięcznie (minus 50 zł na składkę zdrowotną). Przechodzę na pełen etat. Na rękę zarabiam 2900 zł. Ale 1 stycznia 2022 roku w życie wchodzi Polski Ład. Od tego momentu finansowo idę na dno".

Pod koniec stycznia Monika dowiaduje się od księgowej w pracy, że mimo tego, że po przejściu na cały etat zaczęła zarabiać więcej, to i tak dostanie mniejsze wynagrodzenie.

Pełny etat

"Nie przekraczam 3900 zł brutto, ale i tak nie mogę skorzystać z ulgi dla klasy średniej. Bo renta, którą dostaję po śmierci męża, wlicza się w moje wynagrodzenie.

Mam więc dwa źródła dochodu i muszę w całości płacić zaliczkę na podatek roczny (PIT-2). Muszę pracować więcej, ale przez Polski Ład zarabiam tyle samo, ile zarabiałam, gdy pracowałam mniej".

Monika przez Polski Ład nie może rozliczyć się samodzielnie z dzieckiem, a tym samym nie może skorzystać z dwukrotności ulgi dla klasy średniej (która i tak jej nie przysługuje mimo tego, że jej wynagrodzenie nie przekracza progu dochodowego).

Nie może obliczać składki na ubezpieczenie zdrowotne według zasad z poprzedniego roku. Przez zmiany podatkowe jako matka samotnie wychowująca dziecko może odpisać mniej podatku niż np. pracujący mężczyzna, który utrzymuje żonę i ma dokładnie takie same zarobki.

Mimo tego, że premier Morawiecki na początku stycznia zapowiadał zmiany w Polskim Ładzie dla samotnych rodziców, konkretów na razie brak. Monika może tylko odliczyć od podatku nową ulgę w wysokości 1500 zł. Ale na razie nie wie, jak wyjdzie na tym podczas rozliczenia podatkowego pod koniec roku. "Mam subkonto synka na 1 proc. i boję się, że na tym też coś stracę".

"Przez Polski Ład tracę 400 zł i na rękę dostaję 2500 zł. To tyle samo, ile zarabiałam pracując w niepełnym wymiarze godzin”.

Rząd zapewniał, że na Polskim Ładzie nie stracą osoby o niższych dochodach. Ale mimo tego, że wynagrodzenie Moniki nie przekracza 3900 zł brutto, mama dwójki dzieci traci na zmianach 400 zł.

"Koszty utrzymania mieszkania, codziennego życia, lekarzy, są bardzo wysokie, a rząd zabrał mi kilkaset złotych. Ta gotówka była ogromnym wsparciem dla moich dzieci.

Nie mogę powiedzieć w banku, żeby nie odprowadzali mi raty kredytu albo, że nie zapłacę czynszu, żeby mieć na utrzymanie naszej trójki. W dodatku cały czas się coś zmienia".

Mój syn cierpi

"Mój syn ma autyzm i zaburzenia mowy. Do logopedy powinien chodzić trzy razy w tygodniu. Ale szkoła zapewnia mu takie wizyty trzy razy w roku. Na wizytę u logopedy z NFZ czeka się pół roku, a prywatnie mnie na to nie stać" - mówi Monika.

Do tego okulista. "Syn musi nosić okulary. Bolą go oczy, przez autyzm przewraca nimi w dziwny sposób, ma przez to silne bóle głowy. Ma też nadwrażliwość dotykową, więc powinien chodzić na terapię zaburzeń sensorycznych. Z każdym terapeutą powinien spotykać się około dwa, trzy razy w tygodniu. Potrzebuje też hipoterapii" - wylicza Monika.

Hipoterapia to metoda rehabilitacji ruchowej z udziałem konia, dla osób z niepełnosprawnościami psychoruchowymi, sensorycznymi i umysłowymi. "Czekam od pół roku w kolejce, ale nie ma miejsc. Prywatny koszt hipoterapii to kilka tysięcy złotych. Od państwa nie dostaję żadnej pomocy oprócz 215 zł zasiłku pielęgnacyjnego".

"Nie chodzę z synem do terapeutów, bo nie jestem w stanie zapłacić i zapewnić mu regularne wizyty. Mój syn przez to cierpi, cofa się, jego problemy się pogłębiają. Ma coraz większe zaburzenia mowy, problemy ze wzrokiem i słuchem. Syna czeka też operacja, bo ma przerośnięte wędzidełka. Czeka go wizyta u chirurga. Często samo wyjście z samochodu do lekarza trwa pół godziny, bo boi się iść".

Mama dziecka z niepełnosprawnością

W podobnej sytuacji po wprowadzeniu Polskiego Ładu znajduje się Joanna (imię zmienione), która samotnie wychowuje syna z niepełnosprawnością.

"To trudne. Chcę zachować anonimowość, żeby nie zawstydzać dziecka, że biedniejemy. Jestem pracowniczką budżetówki, a to oznacza, że zarabiam mało i moja pensja od lat nie rośnie. Skończyłam kilka kierunków studiów, ale zarabiam tyle, ile kasjerka w markecie. Tylko że ja pracuję na odpowiedzialnym stanowisku głównego specjalisty. Spłacam kredyt hipoteczny, a rosnące stopy procentowe coraz bardziej dobijają mój budżet domowy" - mówi Joanna.

"Synek wymaga rehabilitacji i pracy z terapeutami, ale przez inflację koszt wizyty u prywatnego lekarza jest coraz wyższy. W zeszłym roku kupiłam mieszkanie na kredyt, żeby moje dziecko miało przestrzeń do życia i było mu wygodniej. Syn poszedł do szkoły i to ważne, żeby nie mieszkał z mamą w jednym pokoju. Teraz Polski Ład przez zmiany w opodatkowaniu ma mi zabrać kolejne pieniądze" - dodaje.

"Nie wiem jeszcze ile dokładnie stracę, ale będzie to minimum 3 tys. zł rocznie. Comiesięczna rehabilitacja dziecka, zajęcia wspierające i rozwijające dziecko kosztują mnie około 600 zł miesięcznie. Od państwa otrzymuje zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 215,84 zł. Tylko tyle".

Państwo mnie wyklucza

Monika Gałązka ma żal: "Zostałam samotną matką i muszę się tak nazywać, mimo tego, że wcale się tak nie czuję. Nie byłam samotna, miałam męża, który zmarł. Tylko przez to państwo mnie wykluczyło. Państwo zostawiło mnie samą, odebrało mi pieniądze z wynagrodzenia, na które ciężko pracuje. Jako osoba z dzieckiem z autyzmem nie dostaję żadnej pomocy".

"Polski Ład doprowadził mnie do desperacji. Myślę o tym, że najbardziej opłacałoby mi się pracować na czarno. Nie odprowadzać podatków i żerować na zasiłkach".

Monika Gałązka napisała list do prezydenta Andrzeja Dudy: "Dlaczego rząd doprowadził do tego, że wdowy muszą walczyć każdego dnia, żeby przetrwać? Dlaczego dzieciom z orzeczeniem o niepełnosprawności nic się nie należy? (...) Po 1 stycznia 2022 roku straciłam kilkaset złotych z mojej ciężko wypracowanej pensji. Miałam zyskać na Polskim Ładzie, a straciłam, mimo tego, że nie zarabiałam dużo. Od renty rodzinnej potrącana jest składka zdrowotna. Zabierane mi są są kolejne pieniądze. Poziom życia mój i moich dzieci po śmierci męża drastycznie się obniżył. Koszty utrzymania mieszkania, codziennego życia, lekarzy, są strasznie wysokie".

Panie prezydencie, dlaczego?

"Dlaczego państwo odebrało mi możliwość rozliczania się z dziećmi? Nie chcę »plusów», które dajecie. Chcę mieć możliwość rozliczania się z dziećmi. Chcę mieć dostęp - nie za rok czy pół roku - do specjalistów. Do okulisty, neurologa, psychiatry i do darmowego leczenia. Chcę mieć dla niepełnosprawnego dziecka darmowe terapie, bo nie stać mnie na te prywatne, które kosztują kilka tysięcy złotych".

"Dlaczego ja, samotna matka-wdowa, jestem wykluczona? Nie wybrałam samotnego rodzicielstwa. Tragedia jaka nas spotkała jest niewyobrażalna, a rząd rzuca kłody pod nogi osobom w podobnej do mnie sytuacji. Moje dzieci już nigdy nie przytulą taty, już nigdy z nim nie porozmawiają, czy to ich wina, że teraz muszą przez to cierpieć? Proszę o wsparcie dla siebie, dla moich dzieci. Boje się, że nie dam rady".

;
Na zdjęciu Julia Theus
Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze