Setki Ukraińców czekało w czwartek w kolejce do przejścia granicznego Hrebenne. Płacz, wzruszające pożegnania, ale najczęściej pomstowanie na Putina. Przez wszystkie polskie przejścia wjechało od wczoraj 23 tys. osób z Ukrainy. Polacy przy granicy organizują się do pomocy
O północy długi sznur aut ciągnął się od wioski Zahirja aż do przejścia granicznego. Przez dwanaście kilometrów samochody stały w dwóch, niekiedy trzech rzędach, a część kierowców próbowała jechać pod prąd. Wśród aut można było zauważyć wypełnione ludźmi autobusy do Warszawy, a nawet Świnoujścia.
- Wracam z Łucka. Położyłem się w nocy spać w szoferce, a nad ranem zbudził mnie huk. Pięć, może siedem wybuchów. Aż zatrzęsło samochodem. O świcie dostałem telefon od szefa, żebym wracał do kraju. Od niego dowiedziałem się o wojnie - mówił Polak, kierowca TIR-a.
Według lokalnych dziennikarzy doszło do ataku na wieżę telewizyjną w Łucku. Według innych informacji celem ataku miało być lotnisko.
W czwartek wieczorem w Rawie Ruskiej, przy granicy z Polską ludzie wychodzili z aut na papierosa, inni stali w grupkach i rozmawiali. Poboczem szły rodziny z dziećmi, jeden z ojców ciągnął walizkę, na której siedział kilkuletni chłopiec. Część osób wylewnie się żegnała.
– Do końca w to nie wierzyłam, ale teraz wyjeżdżam z Ukrainy. Mówię, że tymczasowo, ale tak naprawdę nie wiem, czy na tydzień, czy na rok – płakała Ukrainka.
– Zawożę żonę i dziecko do siostry do Wrocławia, a potem tu wracam. Bo kto niby miałby walczyć o Ukrainę, jeśli wszyscy wyjedziemy? – wykrzykiwał 28-letni kierowca opla.
- Do przejścia granicznego mam jeszcze sześć kilometrów. Nie wierzę, że uda mi się wyjechać przed świtem. Uciekam z Lwowa. Tam jeszcze jest spokojnie, ale nie wiadomo, co się wydarzy. Putin jest niezrównoważony – mówiła kobieta, która w samochodzie jechała z matką i dwójką dzieci.
Ruchem w Rawie Ruskiej kierowała policja, ale też grupka młodych chłopaków, którzy mówili o sobie „grupa broniąca miasta”. Zakazywali robienia zdjęć i pokazywania twarzy uchodźców.
"Kto wie, czy nie jesteście agentami Putina" – ironizował jeden z nich. – "Napiszcie, że ci ludzie jadą do pracy w Polsce" – dodawał inny.
Na drodze z Rawy Ruskiej do Lwowa było tylko kilka patroli policji.
Nie widać paniki.
W bankomatach jest dostępna gotówka, a benzyna na stacjach nie jest limitowana jak w niektórych miastach na wschodzie Ukrainy.
Przez polskie przejścia wjechało od początku rosyjskiej agresji 23 tys. osób z Ukrainy. Tylko 200 czy 250 osób zgłosiło się do punktów recepcyjnych, inne wjechały normalnie - mówił dziś posłom z Parlamentarnego Zespołu ds. Pomocy Humanitarnej i Międzynarodowego Prawa Humanitarnego szef kancelarii premiera Michał Dworczyk
Posłowie usłyszeli też, że kolejka samochodów na przejściu Przemyśl-Mościskach ma 7 km, a w Korczowej-Krakowcu - 5 km Rząd ogłosił w czwartek, że przygotowuje dziewięć punktów recepcyjnych przy granicy z Ukrainą. Na Lubelszczyźnie: w Dorohusku, Zosinie, Hrebennem i w Dołhobyczowie; w województwie podkarpackim w Korczowej, Medyce, Budomierzu oraz Krościenku. Dodatkowy punkt powstanie w Przemyślu na dworcu kolejowym.
Minister Dworczyk mówił, że nie ma już mowy o zwiększaniu obsady polskich konsulatów, żeby pomóc wyjeżdżającym Ukraińcom: “Tam jest wojna, polskie konsulaty były ostatnimi, które się wycofywały. Pracownicy konsulatu z Odessy wyjeżdżali już w czasie ostrzału. Zostaje Kijów i Lwów. Ale obie te placówki pod polską flagą zostają w ograniczonym składzie. Posłowie relacjonowali ministrowi, jak mieszkańcy terenów przygranicznych w niesamowitym tempie się organizują, żeby pomóc uciekinierom.
“Chęć pomocy jest ogromna, szkoda z niej nie skorzystać” - mówiła posłanka Klaudia Jachira. Witold Klaus ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej apelował, by dać przyzwolenie na pracę wszystkim osobom, które wjechały. “Mamy wiele głosów od polskich przedsiębiorców deklarujących zatrudnienie. To jest problematyczne, nie każdy ma dokumenty. Potrzebna jest interwencja legislacyjna. Potrzebne jest przyznanie każdemu obywatelowi Ukrainy prawa do pracy”.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Komentarze