0:000:00

0:00

7 czerwca ministerstwo wydało broszurę “Dobra zmiana w wymiarze sprawiedliwości”. Otwiera ją słowo wstępne ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który pisze:

Nie można dłużej tolerować ciągnących się latami postępowań sądowych. Nie wolno już przymykać oczu na kolejne ujawniane afery świadczące o niskim poziomie etycznym i braku niezależności sędziów. Dość ich arogancji, z którą na salach rozpraw spotyka się zbyt wielu Polaków.

Jest to wypowiedź bez precedensu: minister sprawiedliwości oskarża sędziów w oficjalnym druku, powołując się - w środku - na doniesienia tabloidów (np. “Sędzia zatrudniła swojego kochanka”). Ziobro pisze przy tym, że decyzje w sprawie sądów trzeba podjąć “bez politycznego zacietrzewienia”, co zdradza pewne poczucie humoru ministra: trudno bowiem o lepszy przykład politycznego zacietrzewienia niż jego broszura.

Kradną, piją, korumpują

Retoryka PiS jest przy tym starannie obliczona na odbiorcę, do którego się mówi: o ile media głównego nurtu, takie jak TVP, skupiają się głównie na pokazywaniu różnych wpadek obyczajowych i kryminalnych pojedynczych sędziów, w mediach adresowanych do “swoich” – takich jak “Gazeta Polska” czy TV Republika – mówi się już wprost, o co chodzi.

9 czerwca w TV Republika wystąpił poseł PiS Jan Mosiński. O sprzeciwie sędziów wobec planowanych przez rząd zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa (pisaliśmy o nich obszernie) Mosiński mówił:

“Pan Stępień i elita sędziowska ma prawo do tego, by myśleć, że KRS-owi będzie coś odbierane i że jest naruszane prawo wobec sędziów. Mogę się zgodzić jedynie z tym, że środowisko sędziowskie jest mentalnie usadzone w okresie komunizmu. Gangrena moralnie i mentalnie toczy tych ludzi, by ta kasta była ponad prawem, a na to zgody nie ma”.

Rozbierzmy ten cytat, ponieważ pokazuje główne elementy retoryki PiS wobec sędziów.

  • Granie na podział w środowisku. Jest “elita sędziowska”, wroga rządowi oraz demokracji oraz “zwykli sędziowie”, którzy popierają rząd. Co prawda środowisko sędziowskie okazało się w praktyce jednolite i rządzącym trudno zrobić w nim wyłom (widać to było na kongresie …), ale w podkreślaniu tego podziału na “złą elitę” i “uczciwych zwykłych ludzi” kryje się także obietnica awansów zawodowych dla tych sędziów, którzy zdecydują się publicznie poprzeć rząd i zerwać ze swoimi kolegami.
  • Mentalny komunizm. Wielokrotnie powraca zarzut, że środowisko sędziowskie “nie oczyściło się” po 1989 r. Nigdy przy tym nie wiadomo, na czym to “oczyszczenie” miałoby polegać – mówiący tego nie precyzują. Sytuacja wśród sędziów w PRL była skomplikowana: władze komunistyczne mogły liczyć na niektóre osoby ze środowiska, ale wielu sędziów orzekało niezależnie. Ogromna większość sędziów aktywnych w okresie PRL dziś już nie orzeka.
  • Gangrena moralna. Sędziowie są “kastą”, czyli zamkniętą grupą, która uważa się za coś lepszego od zwykłych obywateli i w poczuciu bezkarności popełniają różne nadużycia. Słowo “kasta” pochodzi z niefortunnej wypowiedzi sędzi Naczelnego Sądu Administracyjnego Ireny Kamińskiej podczas Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów Polskich we wrześniu 2016 r. Kongres był niewygodny dla władzy, ponieważ sędziowie m.in. protestowali wówczas przeciwko zmianom w Trybunale Konstytucyjnym. Sędzia Kamińska powiedziała wówczas: “Całe życie broniłam sędziów. Uważam, że to jest zupełnie nadzwyczajna kasta ludzi i myślę, proszę państwa, że damy radę” – ten cytat stał się prezentem dla PiS i jest powtarzany w odniesieniu do sędziów do dzisiaj, w sposób zmanipulowany i całkowicie wyjęty z kontekstu. Sędzia użyła tego słowa w sposób niezgodny z jego sensem: do “kasty” wchodzi się z urodzenia, a przynależność do niej jest dziedziczna. Nazywanie sędziów “kastą” jest więc oczywistym absurdem – w Polsce sędzią zostaje się po studiach prawniczych i aplikacji, a nie dlatego, że ktoś urodził się w odpowiedniej rodzinie. Słowo jest jednak użyteczne dla rządzących, ponieważ sugeruje grupę zamkniętą i uprzywilejowaną – ale nie z powodu wysokich kompetencji, tylko urodzenia.

W całej tej retoryce pojawiają się często elementy zupełnie pozbawione sensu. Np. w wypowiedzi wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który w tygodniku “wSieci” (31 maja) komentował Kongres Prawników Polskich (na którym protestowano przeciw zmianom wprowadzanym przez rząd). Minister Warchoł mówił:

Sędziowska arystokracja dzieli sędziów na lepszych i gorszych. Tych posłusznych kaście, podporządkowujących się ich władzy, i tych prawdziwie niezawisłych. Ci „gorsi”, niepokorni nie mają jednak co liczyć na karierę. Trafia do mnie wiele skarg od takich sędziów. To niestety efekt wciąż pokutującego wśród sędziowskich elit komunistycznego myślenia o sądownictwie – dogmatów nieomylności i absolutnej nietykalności. To stan ich umysłu. Niektórzy młodsi stażem sędziowie są przekonani, że komunizm to już historia i ich nie dotyczy. Niestety dotyczy, gdyż nierozliczenie się środowiska sędziowskiego z tym haniebnym okresem bezpośrednio wpływa na młode kadry, na całe korporacyjne myślenie.

Oprócz znajomych elementów - dzielenia sędziów na lepszych i gorszych, zarzutów o “nierozliczenie” z PRL - pojawia się tutaj oskarżenie, że “dogmat nieomylności i absolutnej nietykalności” to “efekt komunistycznego myślenia o sądownictwie”.

Minister Warchoł się myli – jest dokładnie na odwrót. To komuniści chcieli absolutnego podporządkowania sądów władzy politycznej, uznawali je za narzędzie rewolucji. To p. Mao Tse-Tung chciał zastąpienia wymiaru sprawiedliwości “wolą ludu” i “wolą partii” - i uważał, że formalne postępowanie prawne tylko krępuje ręce rewolucji, a domniemanie niewinności i prawo do obrony to burżuazyjny przesąd.

W tym samym momencie politycy PiS podporządkowujący sobie sądy mówią o “sędziokracji” (prezydent Duda w Gliwcach, 7 czerwca), a w oficjalnym przekazie Ministerstwa Sprawiedliwości nowe regulacje – dające władzy większy wpływ na kariery sędziów - nazywa się “wprowadzaniem europejskich standardów dojścia do urzędu sędziego”.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze