To koniec smoleńskiego mitu. Podkomisja smoleńska już nawet nie udaje, że pracuje. Dorobek 24 specjalistów zatrudnionych za 2 mln zł stanowią głównie nieudolne sprostowania. A Witold Waszczykowski się żali, że nie udało się odzyskać wraku Tupolewa. I kłamie, że poprzednia ekipa nic nie zrobiła w tym celu
OKO.press sprawdza, co podkomisja smoleńska powołana w marcu 2016 roku przez Antoniego Macierewicza robiła przez ostatnie pół roku.
10 kwietnia 2017 komisja z wielką pompą przedstawiła film, który miał dowodzić, że przyczyną tragedii rządowego Tupolewa był "wybuch ładunku termobarycznego". Na dowód wysadzono w powietrze makietę.
Eksperci zgodnie obśmiali ten "eksperyment", wskazując m.in., że okna na modelu samolotu zostały namalowane. A to istotny szczegół, ponieważ gdyby były ze szkła, to by popękały... We wraku Tupolewa okna ocalały, co oznacza, że żadnego wybuchu nie było.
Dowodów aktywności 21 członków podkomisji plus trzech ekspertów szukaliśmy na stronie internetowej. Od kwietnia pojawiło się tam zaledwie 11 wpisów, z których tylko dwa można uznać za "merytoryczne":
Z kolei aż cztery wpisy
poza tym jest kilka informacji i zaproszeń:
W 2016 roku podkomisja smoleńska wydała 1,4 mln zł. A jej budżet na 2017 rok to kolejne 2 mln zł.
Jarosław Kaczyński na kolejnych miesięcznicach mówił o "zbliżaniu się do prawdy", ale od maja 2017 z coraz mniejszym przekonaniem. Kwestia smoleńska znika z narracji PiS, nie ma jej nawet w wypowiedziach Antoniego Macierewicza.
W wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego dla Radia Maryja z 28 września 2017 dominuje nastrój rezygnacji, który maskują oskarżenia pod adresem poprzedniej ekipy. Że nic nie zrobiła, by Polska odzyskała szczątki samolotu.
A wniosek z tego ma się nasuwać taki: nam się nie udało, bo zawiedli nasi poprzednicy.
Dzisiaj mamy problem polegający na tym, że przez sześć lat zanim myśmy doszli do władzy, ta sprawa nie była de facto podejmowana w sposób istotny na wysokich szczeblach przez poprzednie rządy.
I dalej: "Nie była wprowadzana do agendy instytucji międzynarodowych, bądź też do rozmów z ważnymi naszymi sojusznikami, aby wywrzeć presję na Rosję, aby ten wrak zwrócić. A jednocześnie, aby pomóc nam w śledztwie".
Waszczykowski powiedział też, że jedyny ślad jakichkolwiek działań, to interwencja z 2012 roku ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego. "Apelował do Catherine Ashton, aby w ewentualnych rozmowach z Siergiejem Ławrowem, szefem rosyjskiego MSZ, upomniała się o to".
Sprawę tę - właśnie w 2012 roku - komentował prof. Roman Kuźniar. Na pytanie "Newsweeka", czy apel Sikorskiego do Ashton to polska "deklaracja bezradności" w sprawie odzyskania samolotu, odpowiedział: "A niby co Polska mogłaby zrobić w tej sprawie więcej? Do tej pory krytycy rządu nie przedstawili sensownej alternatywy, żadnej nowej koncepcji skutecznego rozwiązania tego problemu, czyli odzyskania wraku. Chętnie usłyszałbym takie propozycje od tych, którzy dziś mówią o bezradności".
PiS, w czasie kiedy był w opozycji, miał możliwość zaprezentowania własnych propozycji rozwiązania problemu. Tego wymagałoby dobro sprawy, która powinna wykraczać poza partykularny partyjny interes. A jednak tego nie zrobił.
Poza tym wątpliwe jest również, by UE była nam w stanie w jakikolwiek sposób pomóc. O tym również mówił prof. Kuźniar. "Problem w tym, że UE nie ma kompetencji prawnych, żeby czegokolwiek żądać w tej sprawie od Rosji".
Poza tym - co Waszczykowski przemilcza - Polska kontaktowała się w sprawie katastrofy z NATO. Sojusz przekazał polskiej Służbie Kontrwywiadu Wojskowego „materiały pochodzące z rozpoznania satelitarnego”. Następnie trafiły one do Prokuratury Wojskowej, gdzie zaklasyfikowano je jako tajne.
A co z opcją odwołania się do pomocy USA?
Ja osobiście rozmawiałam z naszymi sojusznikami, głównie z sekretarzem stanu USA Johnem Johnem Kerrym, później z Rexem Tillersonem. Amerykanie jednoznacznie stwierdzili, że wszystko, co wiedzieli na ten temat zostało przekazane poprzednim władzom Polski.
"Przekazane komisji, która badała katastrofę smoleńską, jak i prokuratorom. Taką informację otrzymałem z Departamentu Stanu" - dodał Waszczykowski.
Kłopot w tym, że tłumaczenia Waszczykowskiego to kolejna zasłona dymna. To, co usłyszał od Tillersona, było znane już wcześniej. Powtórzył to po wizycie szefa polskiego MSZ Paul W. Jones, ambasador USA w Polsce:
"Stany Zjednoczone zrobiły wszystko, co mogły, aby udzielić pomocy i przekazać te – dość ograniczone – informacje, którymi dysponowaliśmy, ale czujemy, że daliśmy swój wkład do pierwotnego dochodzenia" – powiedział 21 kwietnia 2017 roku ambasador - Zapewniliśmy, aby te same informacje o pomocy, której byliśmy w stanie udzielić, dotarły również do polskich władz po zmianie rządu".
A to znaczy, że opcja amerykańskiej pomocy przy odzyskaniu wraku była rozpoznawana przez poprzednią ekipę rządzącą. Z takim samym skutkiem jak starania Waszczykowskiego.
"Co nam pozostaje?" - pytał retorycznie w 2012 roku prof. Kuźniar. "Nie wyślemy przecież do Rosji specjalnego komanda, które pod osłoną nocy wywiezie wrak do Polski".
Trudno uwierzyć, by o tym wszystkim rząd PiS nie wiedział. Ma również świadomość, że dla światowej opinii publicznej – przynajmniej od 2011 roku, a więc od momentu ogłoszenia tzw. raportu Millera – sprawa smoleńska jest wyjaśniona i zamknięta.
Ale spiskowy mit zamachu odgrywał przez wiele lat fundamentalną rolę w integrowaniu pisowskiego elektoratu. Dziś stracił tę rolę i został porzucony przez władze PiS. Podkomisja smoleńska straciła rację bytu i trwa siłą rozpędu.
Tylko 18 proc. Polaków wierzy w zamach, a zaledwie 6,5 proc. ufa wynikom prac podkomisji smoleńskiej.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze