Hejterska akcja w sieci. Służbowe dokumenty, które mają zniesławić lub upokorzyć polskich sędziów, od trzech miesięcy są zamieszczane na Twitterze. Konto @KastaWatch prowadzi osoba, która ma dostęp albo do akt personalnych w sądach w całej Polsce, albo w Krajowej Radzie Sądownictwa i Ministerstwie Sprawiedliwości
Konto @KastaWatch wpuszcza do sieci dane, które uzyskuje poza oficjalnym dostępem do informacji. Oznacza to, że ktoś nielegalnie ujawnia służbowe dokumenty - za takie działanie urzędnikom grozi odpowiedzialność dyscyplinarna.
Czy przeciek ma źródło w Ministerstwie Sprawiedliwości lub w Krajowej Radzie Sądownictwa?
Anonimowe konto @KastaWatch działa na Twitterze od końca listopada 2018 roku. „Dość milczenia. Czas pokazać, jak rosła kasta. I jak się ma dalej” - taki tweet pojawił się na koncie 2 grudnia. Tego samego dnia udostępniono pierwsze dokumenty, dotyczące sędziego Piotra Raczkowskiego, byłego wiceprzewodniczącego KRS, i przebiegu jego drogi zawodowej.
Od tej pory pojawiły się tam zdjęcia 19 dokumentów dotyczących kariery zawodowej sędziów, postępowań dyscyplinarnych, a nawet indywidualnej korespondencji z ministrem sprawiedliwości. Nie są one anonimizowane, podawane są nie tylko nazwiska, ale też np. dokładne daty urodzenia prawników.
@KastaWatch informuje także o planowanych działaniach rzecznika dyscyplinarnego (np. w tweecie z 27 stycznia, na temat sędziego Grzegorza Wójtowicza), zapowiada ujawnienie kolejnych niedostępnych powszechnie informacji, grozi sędziom i regularnie ich obraża.
„Przystawka to gnat z Tuleyi i Matczak w galarecie, zupa? haha - żurek z Mazur z kiełbasą Morawiec, na drugie kotlet łączewski z pyrą Józefowską i buraki z Łodzi a na deser krem raczkowski” [pisownia oryginalna] - to jeden z tweetów, w którym w sposób poniżający wymieniono nazwiska ośmiu polskich sędziów.
Konto czasem uderza też w adwokatów oraz dziennikarzy. Wybór obiektów ataków jest oczywisty - atakowani są ci, którzy otwarcie opowiadają się przeciwko wprowadzanym przez obecną władzę reformom sądownictwa.
19 udostępnionych dokumentów zawiera informacje, które z racji tego, że sędziowie są funkcjonariuszami publicznymi, da się uzyskać legalnie (może poza dokładnymi datami urodzenia, co do których w orzecznictwie pojawiają się rozmaite opinie czy są to dane publiczne czy nie).
Są jednak dwa warunki:
Tymczasem @KastaWatch publikuje na TT zdjęcia tych akt. Osoba prowadząca konto ma więc znacznie większe możliwości niż obywatel, który zgłosiłby się do sądu z odpowiednim wnioskiem.
Sprawdziłam, czy ktokolwiek występował do sądów o udostępnienie dokumentów publikowanych na TT. Zapytałam:
Pytałam sądy, a nie np. Ministerstwo Sprawiedliwości, ponieważ dla większości z tych dokumentów, np. dla akt personalnych sędziów, podstawowym miejscem przechowywania są właśnie sądy (jako pracodawca), a nie resort.
Okazało się, że nikt nie zwracał się z wnioskiem o dostęp do całości prezentowanych w sieci akt w trybie informacji publicznej (z sądu w Gdańsku jeszcze czekam na odpowiedź).
Pozostają więc dwie możliwości:
W obu przypadkach mamy do czynienia z nielegalnym wyciekiem danych: albo z jakiejś instytucji władzy sądowniczej, albo z samego Ministerstwa Sprawiedliwości.
Celem każdej publikacji @KastaWatch jest wykazanie, że sędzia zachowuje się niewłaściwie, ma dziwne upodobania czy powiązania albo fatalny życiorys. Wielu sędziów, którzy są w ten sposób przedstawiani, nie ma kont na Twitterze, o publikacjach na swój temat dowiadują się od znajomych.
Sędzia Dariusz Mazur z Krakowa, członek Stowarzyszenia Sędziów Themis, w ten sposób dowiedział się, że opublikowano zestawienie jego służbowych wyjazdów zagranicznych z lat 2016-2018, w których uczestniczył jako szkoleniowiec.
"Nie ma w tym nic wstydliwego. Wszystkie wyjazdy odbywają się za zgodą prezesa sądu, w czasie mojego urlopu, a opłacane są przez zagraniczne instytucje. Uczę prawników z całej Europy prawa europejskiego, jako jedna z dwóch osób z Polski. Nie płacą za to polscy podatnicy" - wyjaśnia sędzia Mazur.
Jednak @KastaWatch opatrzyło dokument z zestawieniem wyjazdów komentarzem: „ten mądrala, za pieniądze rządu, który co dzień zwalcza fruwa sobie po świecie zamiast ciężko pracować!!! Pazerny jak MAZUR!”
W dokumencie wykazano nie tylko szkolenia, które już się odbyły, ale też jedno, które dopiero się odbędzie, w dniach 11-15 marca, w Rumunii.
"Nie sporządzałem dokumentu, w którym byłyby zawarte najnowsze, w tym także planowane szkolenia. Nikt również nie występował do mnie o takie dane" - mówi Dariusz Mazur. "Natomiast z informacją o szkoleniach każdorazowo zwracam się do prezesa sądu z pytaniem, czy nie wyraża on sprzeciwu co do mojego udziału. Wniosek dotyczący szkolenia w Rumunii złożyłem na przełomie 2018 i 2019 roku".
Czyli dokument prezentowany na TT musiał powstać w styczniu, a upubliczniono go 2 lutego. O dane w zakresie prezentowanym w tweecie nikt nie składał wniosku w trybie dostępu do informacji publicznej.
Sędzia Piotr Mgłosiek z Wrocławia także od znajomych dowiedział się, że w sieci pojawiło się zdjęcie fragmentu jego listu do ministra sprawiedliwości. "List napisałem trzy lata temu, kierowałem go bezpośrednio do ministra - nie znajduje się on w zasobach sądu, w którym pracuję, jedynie w rejestrach ministerstwa. Nikt mnie nie pytał o zgodę na jego publikację" - mówi sędzia Mgłosiek.
Cóż, o dostęp do listu w trybie dostępu do informacji publicznej teoretycznie można było poprosić w resorcie. Pytanie tylko, kto poza nadawcą i odbiorcą listu miałby wiedzieć o jego istnieniu?
Zdjęcie z fragmentem listu opublikowano na TT 23 stycznia, zaraz po krytycznym wobec pomysłów ministerstwa artykule Mgłośka, opublikowanym w „Gazecie Prawnej”. W korespondencji sędzia prosił ministra o zwrócenie uwagi na jego sprawę, wspominał o toczącym się wobec niego postępowaniu dyscyplinarnym i prosił ministra o dyskrecję.
Fragment jest tak dobrany, że nie można z niego wywnioskować, czego dotyczyła cała sprawa. Dla @KastaWatch istotne jest jedynie, że Mgłosiek teraz krytykuje ministerstwo, choć wcześniej ministra o coś prosił.
Sędzia Wojciech Węgrzyn był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości w rządzie PO-PSL. Na Twitterze można znaleźć nie tylko zdjęcie dokumentu jego powołania do rządu z podpisem Donalda Tuska, ale również fragmenty jego akt personalnych. Co jest w nich ciekawego? Ano to, że Węgrzyn należał do PZPR.
Prezentowane wycinki są tak zestawione, że jest w nich data przystąpienia Węgrzyna do partii (1977), ale już nie data powstania dokumentów czy data jego ewentualnego wystąpienia z PZPR. Pokazano tyle, by dokumenty obciążały sędziego, ale nic nie wyjaśniały.
"Nie było wniosku o dostęp do tych danych w trybie informacji publicznej" - mówi Artur Lipiński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krośnie, w którym obecnie pracuje Węgrzyn.
Jan Kremer to sędzia Sądu Apelacyjnego w Krakowie, były członek Krajowej Rady Sądownictwa (2010-2018). Na Twitterze opublikowano jedną z kart jego akt osobowych. Wynika z niej, że był bezpartyjny, nie należał do żadnych organizacji.
Jaką ma „plamę” na życiorysie wg @KastaWatch? Otóż przez rok, w latach 1979-1980 (do czerwca) był w Szkole Oficerów Rezerwy WSW. To powód, by na koncie pojawiły się takie wpisy: „Czy Kremer jest do dziś na służbie?” „Czym była WSW??? Długie ramię Moskwy (…)”.
Oczywiście, nie ma ani słowa o tym, że do Szkoły Oficerów Rezerwy Wojskowej Służby Wewnętrznej wcielano wówczas, w ramach obowiązkowej służby wojskowej, wielu absolwentów prawa. Stawianie w związku z tym zarzutów, że sędzia Kremer może być „do dziś na służbie”, z podtekstem, że chodzi o służbę Moskwie, jest wnioskiem nieuprawionym. W tym przypadku także nikt oficjalnie nie zwracał się o dostęp do informacji na ten temat.
12 lutego na Twitterze @KastaWatch opublikowało zdjęcie dokumentu - postanowienia o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego sędzi Agnieszce Niklas-Bibik, aktywnej członkini Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Dokument nie jest anonimizowany, można z niego odczytać autora pisma (jest nim zastępca rzecznika dyscyplinarnego w Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku) i datę sporządzenia - 18 tycznia 2019.
Postępowania dyscyplinarne wobec sędziów są jawne na etapie rozprawy oraz orzeczenia. Tu mamy do czynienia z ujawnieniem decyzji o wszczęciu postępowania. Na tym etapie do akt dostęp powinny mieć wyłącznie strony. Ale i tak pytam w Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku, kto miał dostęp do dokumentu i czy był wniosek o udostępnienie go w trybie informacji publicznej.
"Nie było takiego wniosku" - mówi sędzia Janusz Sulima, rzecznik prasowy. "Kopia dokumentu została przekazana do Ministerstwa Sprawiedliwości, do rzecznika dyscyplinarnego przy KRS oraz do prezesa sądu, w którym pracuje sędzia".
Kolejny raz okazuje się, że dokument mógł wypłynąć z któregoś z urzędów centralnych. W przypadku sędziego Mgłośka chodziło o Ministerstwo Sprawiedliwości, tutaj o MS lub KRS.
Co ciekawe, „Rzeczpospolita” w artykule z 27 lutego o zrzeczeniu się urzędu przez sędziego Janusza Gwizdaka opisała @KastaWatch jako konto „korzystające ze źródeł zbliżonych do resortu sprawiedliwości”.
Czyżby dokumenty wypływały z ministerstwa?
„Dziękujemy wszystkim naszym informatorom!!! Współpracujemy z ludźmi, którzy dużo wiedzą. Nasze twitty są zawsze potwierdzone. Nikt z opisanych „bohaterów” nawet nie zareagował. Dlaczego? Piszemy zawsze PRAWDĘ!!!” - pisze 2 marca w nocy @KastaWatch.
A może nie zareagował, bo nie ma konta na Twitterze?
@KastaWatch jest na tyle pewne swego nieustającego dostępu do informacji, że systematycznie zapowiada na Twitterze kolejne rewelacje. Obecnie zapowiedziane są trzy:
Jak widać, @KastaWatch jest dobrze poinformowane. Nie tylko zresztą w zakresie dotyczącym zawodowego życia sędziów. Z tweetów można dowiedzieć się np. o tym, kto jest z kim w nieformalnym związku, kto się z kim przyjaźni, jaki zawód ma mąż jednej z sędzi, pojawiają się nawet zarzuty o „podkradanie cudzych żon”.
Oczywiście, wszystko z konkretnymi nazwiskami. A to już udostępnianie informacji stricte prywatnych, chronionych przez przysługujące nawet funkcjonariuszom publicznym prawo do prywatności - jawne ma być bowiem tylko to, co ma związek z pełnioną funkcją.
To nie wszystko. Osoba prowadząca konto regularnie obraża, poniża i pomawia prawników oraz podważa ich zawodowe kompetencje. Oto przykłady:
Do tweetów często dołączane są zdjęcia prawników, by łatwiej ich było zidentyfikować. Na koncie wskazano także z imienia i nazwiska (często z odpowiednim komentarzem) wszystkich sędziów, którzy zrobili sobie zdjęcia w koszulkach z literami, tworząc napis „Konstytucja”.
Wydaje się, że najbardziej znienawidzeni przez @KastaWatch są członkowie dwóch stowarzyszeń: Iustitia i Themis. Jest wśród nich sędzia Monika Frąckowiak z Poznania, reprezentująca Polskę w międzynarodowej organizacji stowarzyszeń sędziowskich MEDEL, krytycznie oceniająca ostatnie reformy sądownictwa.
@KastaWatch obarcza ją odpowiedzialnością nie tylko za publiczną aktywność, ale też za komentarze anonimowego twitterowego konta @obywatel2k, które wg @KastaWatch należy właśnie do niej. Ponieważ @obywatel2k pisze celnie, czasem nie przebierając w słowach, hejterskie konto w odwecie atakuje sędzię Frąckowiak.
Regularnie jest ona nazywana „leniem”, który ma „172 zarzuty dyscyplinarne to jak dla członka zorganizowanej grupy przestępczej”, „jest internetowym trollem”, „wszystko wskazuje na to, że wyleci z hukiem”, „manipuluje i kręci”.
Jednak z naszych ustaleń wynika, że sędzia Frąckowiak nie jest użytkowniczką konta @obywatel2k. "To nie jest moje konto. W ogóle nie jestem aktywna na Twitterze" - powiedziała nam Monika Frąckowiak.
Analizując powiązania personalne @KastaWatch można zauważyć, że wśród osób znajdujących się w kręgu wywoływanej przez niego dyskusji znajdują się m.in. sędzia Jarosław Dudzicz, zastępca rzecznika prasowego Krajowej Rady Sądownictwa, oraz dziennikarz wpolityce.pl Wojciech Biedroń.
Wśród kont, którym @KastaWatch daje tzw. #FF (Folllow Friday, zwyczaj rekomendowania kont wartych obserwacji na TT), znalazło się także konto wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który ma decydujące zdanie w sprawie powoływania władz sądów. Czy te osoby mogłyby pomóc w ustaleniu, kto zarządza @KastaWatch? Jarosław Dudzicz był już o to pytany na Twitterze. Stwierdził jednak, że nic na ten temat nie wie.
@KastaWatch prowadzi systematyczną akcję hejterską przeciwko „niepokornym” polskim sędziom, adwokatom, a nawet dziennikarzom. Usiłuje ich poniżyć, obrazić, podważyć ich kompetencje, wykorzystując do tego celu m.in. nielegalnie uzyskany dostęp do dokumentów.
Próbuje ich także zastraszyć - celem tego typu działań jest zawsze uzyskanie tzw. efektu mrożącego, czyli zahamowanie aktywności wywołującej atak. W tym przypadku mamy do czynienia także z groźbami np. usunięcia ze stanowiska czy publicznego poniżenia.
Wszystko wskazuje na to, że @KastaWatch nie tylko narusza dobra osobiste prawników, ale również, że powiązane z nią osoby łamią prawo w zakresie obowiązków urzędników państwowych. Wiele tropów prowadzi do urzędów centralnych w sądownictwie.
Potrzebne jest postępowanie, które ujawni, kto w sposób naruszający tajemnicę służbową udostępnia dokumenty na Twitterze. Powinno być wszczęte jak najszybciej.
Dziękuję za konsultację prawną mec. Emilii Barabasz, Sekretarz Sekcji Praw Człowieka przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie.
Zachowano oryginalną pisownię cytowanych tweetów.
Sądownictwo
Igor Tuleya
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
KastaWatch
Łukasz Piebiak
Marcin Matczak
Wojciech Biedroń
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze