0:00
0:00

0:00

Na 30. urodziny „Gazeta Wyborcza” swoją nagrodę Człowieka Roku przyznała Donaldowi Tuskowi, obecnie Przewodniczącemu Rady Europejskiej, wcześniej premierowi RP i współzałożycielowi m.in. Platformy Obywatelskiej.

Snyder o Tusku: Ciepło jako filozofia

Laudację dla Tuska wygłosił ubiegłoroczny laureat, wybitny historyk, prof. Timothy Snyder. Przedstawił Donalda Tuska przede wszystkim jako polityka europejskiego, a wręcz jako wzór dla innych przywódców Europy: „Byłoby nudne, gdybym zrobił spis spraw, kiedy Donald Tusk miał rację. Bo miał rację właściwie co do wszystkiego. Przede wszystkim miał rację co do samej UE. Bo mi się wydaje, że rozumie, że historia Unii jest anty-historią imperiów. Że ona jest odpowiedzą na imperializm”.

Czym różni się Tusk od innych przywódców Zachodu? Zdaniem Snydera podstawową Podstawową różnicą jest charakteryzujące Tuska ludzkie ciepło. „Często się mówi, że brak na zachodzie wielkich polityków. Ale co mamy wtedy na myśli? Wielki polityk też może być tym, który umie milczeć, który jest w stanie mówić nie o sobie. Który się wyraża w sposób właściwy na właściwe tematy. Działa słusznie, ale i dyskretnie”.

Zdaniem Snydera Tusk nie nawołuje jedynie do obrony Europy takiej, jaka jest, lecz do poszukiwania dla niej pozytywnego określenia: „Mówi pan Tusk w kategorii godności. Zachęca kolegów, innych liderów europejskich, żeby byli godni Europy. Żeby rozumieli, że trzeba określić Europę pozytywnie. Ta kategoria jest bardzo ważna.

Jak być obrońcą świata wielu wartości? Tusk jest obrońcą wolności, w tym sensie, w jakim wolność zawiera wszystkie inne wartości”.

Tusk: Będziemy razem żyli po wyborach

Przemawiając do zgromadzonych w budynku Agory uczestników gali z okazji 30. urodzin „Gazety Wyborczej” Tusk odwołał się do kluczowych momentów w najnowszej historii Polski, kiedy przełom przyniosło działanie ponad politycznymi podziałami. Jego przemówienie w tonie było bardzo bliskie temu, które wygłosił 3 maja na Uniwersytecie Warszawskim. Tydzień później Tusk wypowiadał bliźniacze ostrzeżenia:

„Będą wybory, ktoś wygra, ktoś przegra. Ja w swoim życiu doświadczyłem dużo porażek i dużo zwycięstw. Zwycięstwo nie oznacza, że przegrani znikną. Nie oznacza, że oponenci znikną z pola widzenia. Będziemy ze sobą żyli przez najbliższe 100, 200 lat. Ci, którzy wybierają proeuropejską koalicję i ci, którzy wybierają PiS. Ci, którzy są przywiązani do Kościoła, choć drażni ich zachowanie duchownych i zwolennicy świeckiego państwa. Będziemy razem żyli. Każdy ma prawo marzyć o zwycięstwie, ale nikt nie powinien marzyć o unicestwieniu przeciwnika”.

Chociaż Tusk kierował swoje słowa bezpośrednio do opozycji, a nawet zupełnie wprost do siedzących na sali polityków, dziennikarzy, naukowców, ludzi kultury, raz pozwolił sobie na apel do rządzących:

„Chciałbym, żeby ci, którzy odnajdują wspólny język, np. z prezydentem USA, do takich ludzi należy polski rząd między innymi, żeby potrafili przekonywać nawet najtrudniejszych i najbardziej wymagających partnerów, aby nie traktowali UE jako problemu, jako czegoś negatywnego. Choćby dlatego, że w interesie Polski, być może nie ma drugiego takiego kraju w Europie, dla którego tak oczywistym interesem jest zjednoczona Europa. Ale w interesie Polski i Europy także jest utrzymanie za wszelką cenę więzi transatlantyckiej”.

„Pokazał, że prawdziwy Polak znaczy Europejczyk” - napisano na pamiątkowym dyplomie. W prezencie od redakcji GW Tusk dostał grafikę - mapę Gdańska z 1744 roku.

Swoich „Ludzi Roku” wybrali również Czytelnicy GW. Nagrodzeni zostali:

  • Joanna Scheuring-Wielgus - działająca m.in. na rzecz ujawnienia pedofilii w Kościele;
  • Iwona i Jakub Hartwich, Adrian i Anna Glinka oraz protestujący w Sejmie przez 40 dni w imieniu dorosłych osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów i opiekunek;
  • Przemysław Staroń - Nauczyciel Roku 2018;
  • Stowarzyszenie sędziów Iustitia i Stowarzyszenie sędziów Themis - broną niezawisłości sądownictwa, narażając się na szykany;
  • Prof. Barbara Engelking - szefowa Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN.

Wręczono również dwie specjalne nagrody redaktora naczelnego. Pierwszą - dla zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza - odebrała jego żona, Magdalena Adamowicz. „Jedynym ratunkiem dla Polski i Europy jest odejście od nienawiści. Proszę, zatrzymajmy falę nienawiści” - mówiła.

Drugim laureatem nagrody specjalnej został Jerzy Owsiak - „za łączenie ludzi”. „Nie wierzę w to, że mogą być dwie krainy Polska” - mówił, dziękując. „Nie dajcie sobie tego wmówić. Jest jeden kraj. Nie wysyłajmy ludzi w kosmos. Czujmy się wszyscy razem. Hejt mi nie gra”. Na koniec wręczył Adamowi Michnikowi torbę z napisem „Psy szczekają, karawana jedzie dalej” i logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Publikujemy obszerne fragmenty przemówienia Donalda Tuska, a poniżej - laudacji Timothy Snydera.

***

Tusk: Dobro jest możliwe w polityce

Ktoś zostawił swoje przemówienie. Dobrze, że się zorientowałem, bo było o sądach, procesach i prokuratorach. Kiedy zadano mi przed chwilą pytanie, od którego roku czytam "Gazetę Wyborczą”, zastanawiałem się dłuższy czas. Nie dlatego, że nie pamiętam, które urodziny moja gazeta obchodzi. Zawsze mam wrażenie, kiedy myślę o Was, że jesteśmy razem o wiele, wiele dłużej.

„Trzeba było aresztować Adama Michnika, żebym ja mógł wejść na scenę”

Dokładnie 40 lat temu, tu było takie zdjęcie, ja byłem w takim dziwnym swetrze. Zaprosiliśmy na nielegalne spotkanie Adama Michnika na spotkanie ze studentami i działaczami związków zawodowych. Wieczorem przyszedł do mnie Bogdan Borusewicz i powiedział: - Mam dla ciebie przykrą wiadomość. Będziesz musiał na tym spotkaniu opowiedzieć coś o Piłsudskim, bo Michnika aresztowano.

Gosia, moja żona, która robiła ten sweter na drutach, zrozumiała, że musi go tej nocy skończyć. Chciałem dobrze wyglądać, bo to była pierwsza rola publiczna.

Kiedy Bogdan Borusewicz powiedział kilkudziesięciu osobom, że miał być Adam Michnik, a będzie Donald Tusk, usłyszałem taki jęk zawodu jak nigdy wcześniej.

Drugi powód jest taki, że trzeba było aresztować Adama Michnika, żebym ja mógł wejść na scenę. Nie mogę dziękować tym, którzy go zamknęli. Nie chciałbym, żeby następcy czynnych dziś polityków wkraczali na scenę w wyniku takich operacji.

Chciałem, zanim przejdę do krótkiej refleksji, zadedykować to wielkie wyróżnienie pamięci Pawła Adamowicza. Był też dla mnie bardzo ważną osobą w życiu prywatnym gdańszczanina. Chciałbym też podziękować mojemu przyjacielowi Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu. To, co mi powiedział, pasuje do atmosfery dzisiejszego spotkania. Powiedział: "Bij się do upadłego, gdy atakują twoich bliskich, ale nigdy na siłę nie szukaj konfliktu".

Jestem mu wdzięczny, że mi to przypomina.

Znaleźć z przeciwnikiem nić porozumienia

Historia „Gazety Wyborczej" to w jakimś sensie historia „Solidarności". Szczególnie nisko chylę głowę przed Adamem Michnikiem. Ono uczyło nas, młodych, radykalnych członków "Solidarności" takich wartości jak potrzeba porozumienia czy kompromisu. To teraz brzmi banalnie, ale wtedy nie było banałem. Trzeba było nadzwyczajnej inteligencji, żeby wierzyć, że zwycięstwo nad komunizmem nie może oznaczać wyeliminowania kogoś, kto jest naszym wrogiem czy oponentem.

Ten sposób myślenia objawił się w inicjatywach. Okrągły Stół, Porozumienie Sierpniowe, były tego efektem. Walczyć o wartości z nastawieniem pozytywnym, nie po to by zniszczyć, ale by pokonawszy, znaleźć z przeciwnikiem nić porozumienia.

Kilkanaście godzin temu wróciłem z Rumunii. Tam odbywał się szczyt UE. Uwierzcie mi - nikt z tych ludzi nie nosi sentymentu do Jesieni Ludów, do tego, jak tam przebiegła rewolucja. Oni mają w pamięci i sercach to, co udało nam się w Polsce zrobić bez krwi, przemocy i zarażenia się nienawiścią. Nią się łatwo zarazić i potem trudno się wyleczyć. To doświadczenie budujące i dogłębne. Polska wszędzie na świecie jest traktowana jako ojczyzna wielkiej „Solidarności” , traktowanej jako ruch pokojowy. Wszędzie na świecie porównują Lecha Wałęsę z Mahatmą Gandhim.

Unia jako nieustanny proces budowania kompromisu

Czasami konflikty zmuszają nas do nadzwyczajnych rozwiązań. „Gazeta Wyborcza” to było środowisko, które umiało - czasami wbrew emocjom - znajdywać dobre rozwiązanie. Taki był właśnie okrągły stół i wybory, teraz też jest trzydziestolecie. Taki był pomysł "Wasz prezydent, nasz premier". Ten sposób myślenia, kreatywność, odwaga, odnajdywanie pozytywnych emocji, szukanie wszędzie tam, gdzie to możliwe porozumienia i kompromisu, dały nam te kapitalne, fenomenalne 30 lat, być może najlepsze w historii naszej ojczyzny.

To wszystko działo się w sumie w pokoju społecznym. Kiedy słucham dzisiaj sporów w Polsce i UE, mam zawsze taką jedną bardzo mocno odczuwaną refleksję. Często słyszymy argumenty, że my nie możemy być zintegrowani, budować zjednoczonej Europy, bo ona składa się z narodów i państw niezależnych. Że w związku z tym idea integracji i połączenia nie ma szans. Przepraszam za banał, ale muszę to powiedzieć: jest dokładnie odwrotnie.

Właśnie dlatego, że mirażem jest zjednoczenie Europy jako jeden naród, bez języków, barier narodowych. Tak, to miraż.

Ja nie dożyję tego momentu, kiedy tożsamość europejska będzie silniejsza niż narodowa. Ale właśnie dlatego potrzebujemy UE jako nieustannego procesu budowania kompromisu.

Właśnie dlatego, że dziś emocje doprowadzają nas na skraj konfliktu.

Zwycięstwo nie oznacza, że przegrani znikną

W każdym z waszych wystąpień słyszałem dziś słowa o potrzebie wyjścia sobie naprzeciw. Dzielenia się czymś między sobą, a nie dzielenia ludzi. Podobnie jak z UE jest z Polską. Będą wybory, ktoś wygra, ktoś przegra. Ja w swoim życiu doświadczyłem dużo porażek i dużo zwycięstw i wiem, o czym mówię. Zwycięstwo nie oznacza, że przegrani znikną z pola widzenia. Będziemy ze sobą żyli przez najbliższe 5, 10, 100, 200 lat.

Ci, którzy wybierają proeuropejską koalicję i ci, którzy wybierają PiS. Ci, którzy są przywiązani do Kościoła, choć drażni ich zachowanie duchownych, i zwolennicy świeckiego państwa. Będziemy razem żyli.

Każdy ma prawo marzyć o zwycięstwie, ale nikt nie powinien marzyć o unicestwieniu przeciwnika.

Właśnie dlatego, że raz na jakiś czas pojawia się polityk, że nasz świat politycznej cywilizacji Zachodu, zaczyna się rozchodzić w szwach, właśnie dlatego powinniśmy robić wszystko, żeby przeciwdziałać potencjalnym najbardziej negatywnym konsekwencjom.

Chciałbym, żeby ci, którzy odnajdują wspólny język, np. z prezydentem USA, do takich ludzi należy polski rząd między innymi, żeby potrafili przekonywać nawet najtrudniejszych i najbardziej wymagających partnerów, aby nie traktowali UE jako problemu, jako czegoś negatywnego. Choćby dlatego, że w interesie Polski – być może nie ma drugiego takiego kraju w Europie, dla którego tak oczywistym interesem jest zjednoczona Europa – ale w interesie Polski i Europy także jest utrzymanie za wszelką cenę więzi transatlantyckiej.

Nie możemy się poddawać tylko dlatego, że raz na jakiś czas zdarzają się wybory, które dokonują pewnej korekty. Ale to nie znaczy, że mamy stać z rozłożonymi rękoma. Jeśli z takim zaangażowaniem w Europie i na świeci staramy się, by utrzymać zręby ładu prawnego i politycznego, to wynika to nie z jakiejś doktryny, ale z przekonania. Że świat, gdzie prawo znaczy prawo, gdzie reguły są przestrzegane, że jeśli stracimy reguły tego świata, będziemy ofiarami tej zmiany.

Wiem, że istnieje kanon interesów Polski. Nie mieści mi się w głowie, żeby ten kanon nie był wspólny dla większości Polaków. Na pewno jest nim zjednoczona UE.

Można i trzeba debatować na temat procesu i tempa integracji. Ale nie widzę żadnego powodu, żeby UE stała się przedmiotem polskiej wojny domowej.

Jest problem pojednania z sąsiadami. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nie chciał budować relacji z sąsiadami, zwłaszcza z tym, z którymi historia była trudna. Tym bardziej musimy szukać pojednania z Ukraińcami czy Niemcami, właśnie dlatego, że to jest takie trudne. Jeśli tego nie zrobimy, resentymenty wywołają demony.

Wszyscy stracimy na konflikcie

Jeśli mogę sobie pozwolić na przesłanie: to od nas zależy, a myślę o aktorach tej uroczystości, czy temperatura sporu podniesie się jeszcze bardziej, czy opadnie do akceptowalnego napięcia. To od nas zależy, czy odnajdziemy gotowość odnajdywania emocji tych wszystkich, którzy od nas się odwracają. Nie możemy myśleć o tym, co się dzieje w Polsce w jednostronny sposób. Najłatwiej zrzucić odpowiedzialność na tych drugich. Ale to jest zbyt łatwe, żeby było skuteczne.

Te wielkie dzieła polityczne ostatnich 40 lat, które zbudowały niepodległą Polskę to były dzieła, które wykraczały poza tradycyjne konflikty. To były zawsze pomysły milionów ludzi, by przekraczać konflikty. Mimo niechęci, mimo nieprzekraczalnych emocji.

Dużo zawdzięczamy filozofii politycznej Adama Michnika, która uratowała Polskę przed ostrym konfliktem w czasach przełomu. A wtedy trudniej było w sobie znaleźć wyrozumiałość niż dziś.

To udaje się świetnie na poziomie samorządu. Wyborcy PiS-u i PO żyją razem w tych samych miastach i problemy rozwiązują wspólnie. To była filozofia Pawła Adamowicza. Można zbudować most, przedszkole, stadion, nie wikłając w to emocji politycznych. Niektórzy laureaci wiedzą to lepiej ode mnie: jeżeli jesteśmy skoncentrowani na problemie, jeśli szukamy tego, co łączy za wszelką cenę, jeśli to się udaje, to świat zmienia się w sposób niewyobrażalny.

Wszyscy stracimy na konflikcie i od nas zależy, czy wyprowadzimy Polskę z politycznego zakrętu. Nie stać nas dzisiaj na to, w tym roztrzęsionym świecie, by przedłużać ten konflikt. Odwołuję się do waszej wyobraźni. Kochana "Gazeto", panie Adamie - wy możecie przekonać wszystkich, że dobro jest możliwe w polityce.

Liczę na was, życzę wam kolejnych co najmniej 30 lat. Można w Polsce zrobić bardzo dużo razem. Można w Polsce bardzo dużo zepsuć osobno. Dziękuję za nagrodę!

Przeczytaj także:

Laudacja prof. Timothy Snydera (obszerne fragmenty)

Normalnie po polsku takie sprawy załatwia się w taki sposób, że laudator bardzo dobrze i od dawna laureata zna. Okazuje się, że siedzieli razem w ławce szkolnej, zakochali się w tej samej dziewczynce, ewentualnie chłopaku w szkole. W tym wypadku tak nie jest. Perspektywa będzie daleka, nie Polska, poniekąd europejska.

Kto jest wielkim politykiem

To, co mam do powiedzenia dotyczy przede wszystkim działalności europejskiej. Zacznę od tego, co mnie oburzyło w ciągu ubiegłego roku. Nie mogę sobie na to często pozwolić, bo mam dwójkę dzieci, a mój prezydent nazywa się Donald Trump. Trudno się rozróżnia czasem. Ale jest taka jedna sprawa, wobec której byłem bezbronny. Oburzył mnie brexit, ale nie sam w sobie, bo jest najczystszą głupotą. Oburzyło mnie to, że ci zwolennicy brexitu, którzy nie mieli za sobą żadnego życiowego doświadczenia, którzy nie wiedzą, co to imperium i więzienie polityczne, brak suwerenności. Że oni przez ten cały rok mówili o imperiach, braku suwerenności i krytykowali za to Donalda Tuska. To mnie dotknęło.

To bardzo zły rok, kiedy krytykują go ludzie, którzy nic nie wiedzą. Ale imponowało mi, że ten człowiek, który jest ofiarą tej groteskowej niesprawiedliwości, że on się nie bronił. Bronił Europy, interesu samych Brytyjczyków, ale nie siebie. Odróżniał się od wszystkich polityków europejskich czy amerykańskich tym, że nie mówił o sobie. Że nie chodziło o niego samego, tylko o coś większego. Trzymał to dla siebie. Przez to stanowił przykład polityki, jaką można prowadzić.

Często się mówi, że brak na Zachodzie wielkich polityków. Ale co mamy wtedy na myśli? Wielki polityk też może być tym, który umie milczeć, który jest w stanie mówić nie o sobie. Który się wyraża w sposób właściwy na właściwe tematy. Działa słusznie, ale i dyskretnie.

Tusk miał rację

Pan magister Tusk pisał pracę o Piłsudskim. Piłsudski mówił: Nie broń się, bo przegrasz. Ja mam na myśli, że przegrać czy wygrać to postawa. Tuskowi chodziło nie siebie samego, ale o Europę. Donald Tusk był przede wszystkim działaczem europejskim w ostatnich latach. Od pięciu lat Unia Europejska przechodzi od kryzysu do kryzysu. I w tym czasie ma szczęście, że przewodniczący Rady Europejskiej jest człowiekiem takim spokojnym, rozumnym i ciepłym.

Kryzysy ukraiński czy grecki były obiektywne. Ale od przewodniczącego emanował spokój. Jeśli chodzi o sam brexit, Donald Tusk miał rację, że celem jego jest, żeby Wielka Brytania pozostała dobrym partnerem. W pewnym momencie bardzo dyplomatycznie i subtelnie tweetował, że fakt takich twardych negocjacji jest dowodem na to, że brexit nie ma sensu. Miał rację.

Byłoby nudne, gdybym zrobił spis spraw, kiedy Donald Tusk miał rację. Bo miał rację właściwie co do wszystkiego. Przede wszystkim miał rację co do samej UE. Bo mi się wydaje, że rozumie, że historia Unii jest anty-historią imperiów. Że ona jest odpowiedzą na imperializm.

Są alternatywy dla UE

Są alternatywy dla UE. One nazywają się Chiny, Rosja, USA. Nie są to koniecznie alternatywy dobre. Mówiąc o imperiach miał rację konsekwentnie od początku do dziś w sprawie ukraińskiej. Ten kraj nie jest już modny ani w Europie ani w Polsce, gdzie dziedzictwo Jerzego Giedroycia się marnuje. Donaldowi Tuskowi udało się tworzyć i utrzymywać reżim sankcji europejskich wobec Rosji. Wyobraźcie sobie państwo, jaka to musiała być mozolna praca. Wyobraźcie sobie państwo to jako tylko jeden przykład codziennej, mozolnej pracy pana przewodniczącego.

Pan Donald Tusk rozumie, że Ukraina jest ważna dla Polski i Europy. Nie zapomniał lekcji Jerzego Giedroycia.

Ciepło jako filozofia

Nie jest to tylko kalkulacja chłodna, geopolityczna, że Polakom musi leżeć na sercu los Ukrainy. Że muszą mieć do niej sympatię. Nie można mieć partnera strategicznego mówiąc do niego, że musi być naszym państwem buforowym. Pan Tusk był w lutym na Ukrainie. We Lwowie mówił, że kochać Polskę i Ukrainę to jak kochać swoją matkę i zakochać się w dziewczynie. To daje do myślenia. Mówił ciepło i po ludzku. Będą być może niezręczne momenty z matką i dziewczyną, ale będzie to dobre dla każdego.

Widzimy w tym stylu ciepło. W nim odsłania się pewna myśl polityczna, może nawet teoria.

Pan Tusk ma rację w wielu sprawach, w tym też co do przyszłości Europy. Jestem zdumiony, w jakich wyrazistych słowach wyjaśnia, jaka jest stawka dla Europejczyków. Gdy mówi o barbarzyńcach, mówi o ludziach, którzy świadomie osłabiają wartości europejskie.

Słusznie pan Tusk widzi groźbę chińską, rosyjską i amerykańską. Słusznie próbuje kreślić obraz Europy jako najbezpieczniejszego miejsca na świecie.

Zauważyliście państwo, że zewnętrzni wrogowie UE nie próbują pokazać, że ich kraje są lepsze? Po prostu wmawiają wam, że Unia jest do niczego. To jest kalkulacja bardzo świadoma.

Mówi pan Tusk w kategorii godności. Zachęca kolegów, innych liderów europejskich, żeby byli godni Europy. Żeby rozumieli, że trzeba określić Europę pozytywnie. Ta kategoria jest bardzo ważna.

Jak być obrońcą świata wielu wartości? Tusk jest obrońcą wolności, w tym sensie, w jakim wolność zawiera wszystkie inne wartości. Kołakowski: „Można to wszystko pisać, ale w końcu trzeba działać”. Donald Tusk jest najlepszym przykładem człowieka, który jest rozumny i ciepły, jeszcze ma czas, jeszcze czyta, a działa.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze