Wiemy już, kim są tajemnicze doradczynie ministra obrony Antoniego Macierewicza. To m.in. była właścicielka firmy odzieżowej i 28- letnia instruktorka nurkowania. Wcześniej resort odmówił nam informacji o ich dorobku zawodowym. Przesłali je nam nasi Czytelnicy - za pośrednictwem bezpiecznej skrzynki kontaktowej
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o doradczyniach MON, których dorobek zawodowy i kompetencje nie są publicznie znane. A resort nie chciał ich nam wyjawić.
W gabinecie politycznym ministra Macierewicza jako stałe doradczynie pracują Katarzyna Szymańska-Jakubowska (zatrudniona w listopadzie ub. roku, z pensją 10 tys. zł) i Małgorzata Stafecka (w resorcie od lutego, z prawie 6 tys. zł pensji).
Gdy zapytaliśmy ministerstwo o ich doświadczenie zawodowe, ppłk Jarosław Zeidler z Wydziału Informacji Publicznej MON, poinformował nas, że resort nie ma obowiązku ujawniania takich danych. W internetowym Biuletynie Informacji Publicznej musi podawać jedynie, co członkowie gabinetu politycznego ministra robili w trzyletnim okresie poprzedzającym zatrudnienie w MON: gdzie byli zatrudnieni, skąd otrzymywali wynagrodzenie i czy prowadzili działalność gospodarczą.
O Małgorzacie Stafeckiej w Biuletynie Informacji Publicznej MON przeczytać można tylko, że ma 61 lat i przez ostatnie trzy lata nie wykazywała żadnej aktywności zawodowej.
Katarzyna Szymańska-Jakubowska według informacji z BIP ma 46 lat, w ciągu trzech lat przed zatrudnieniem w MON w ogóle nie zarabiała i nie prowadziła żadnej działalności gospodarczej. Pracowała tylko jako asystentka społeczna w biurze poselskim Antoniego Macierewicza.
Co ciekawe, choć posłowie mają obowiązek zgłaszać w Kancelarii Sejmu nazwiska swoich asystentów społecznych i powinni być oni wymienieni na stronie internetowej Sejmu, wśród współpracowników poszczególnych posłów informacji o Katarzynie Szymańskiej-Jakubowskiej próżno tam szukać. Jej nazwiska nie ma ani wśród współpracowników biura Macierewicza z poprzedniej, ani z obecnej kadencji.
Przed ubiegłotygodniową publikacją znaleźliśmy w publicznie dostępnych rejestrach i internecie jedną Katarzynę Szymańską-Jakubowską – byłą właścicielkę firmy Catherine de Jacques, która zajmowała się produkcją „odzieży dzianej”. Ale wydało się nam nieprawdopodobne, by to ona mogła być stałym doradcą ministra obrony narodowej. Bo stali doradcy szefa MON to ważne osoby. Mogą wpływać na kierunki działań ministerstwa, wskazywać priorytety itp. Od ich kompetencji i doświadczenia może więc zależeć stabilność działania MON, a co za tym idzie - także stabilność i bezpieczeństwo państwa.
Okazało się, że się myliliśmy. Gdy zaapelowaliśmy do Czytelników OKO.press, by pomogli nam ustalić, kim są doradczynie Macierewicza, na naszą anonimową skrzynkę kontaktową otrzymaliśmy wiarygodne informacje potwierdzające, że Katarzyna Szymańska-Jakubowska zasiadająca w gabinecie politycznym ministra i była właścicielka firmy odzieżowej Catherine de Jacques to ta sama osoba.
Według informacji z ewidencji działalności gospodarczej, Szymańska-Jakubowska założyła firmę Catherine de Jacques w 2006 r., a zakończyła działalność w październiku 2014 r. Czyli mniej niż trzy lata temu. Zgodnie z prawem powinna więc zgłosić tę działalność do Biuletynu Informacji Publicznej MON.
W ostatnim dziesięcioleciu Szymańska-Jakubowska współpracowała również z dwoma firmami handlującymi odzieżą należącymi do Andrzeja Rosy (właściciela sieci Royal Collection): Fashion Connection i Agencją J.A.R. A także z firmą Retail Consulting S.A. (obecnie w upadłości).
Małgorzata Stafecka faktycznie nie pracowała nigdzie przez ostatnich kilka lat – dokładnie od 2011 r. A ścieżka jej kariery zawodowej przed 2011 r. była dość kręta. Kiedyś związana była z siecią marketów Makro Cash and Carry (do 2008), współpracowała z Korporacją Tigor oraz Consor&Brokers. Dwie ostatnie firmy związane są ze Stanisławem Tołwińskim – biznesmenem, a równocześnie założycielem Fundacji Military Park, realizującej działania o charakterze „patriotyczno-obronnym” i fundatorem pierwszego w Polsce obelisku ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej – na lotnisku w Kętrzynie. W ub. roku Tołwiński startował jako niezależny kandydat do Senatu.
Od 2009 r. Stafecka pracowała w katolickim Zespole Szkół Przymierza Rodzin nr 3. A w latach 2010–2011 przez kilka miesięcy otrzymywała wynagrodzenie z firmy Agropolgaz, która miała budować biogazownie. Potem – aż do zatrudnienia w MON – już nie pracowała.
Minister Macierewicz korzysta też z opinii zewnętrznych doradców. To w większości znani ludzie – wieloletni współpracownicy Macierewicza, byli członkowie komisji weryfikacyjnej WSI (której Macierewicz przewodniczył za poprzednich rządów PiS) i parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej (któremu szefował w latach 2010–2015), a także byli pracownicy IPN i działacze polonijni. O ich zarobkach pisaliśmy w artykule "Fachowcy Antoniego Macierewicza".
Ale na liście ekspertów znalazły się także dwie kobiety, o których dotychczasowej działalności i kompetencjach trudno znaleźć jakiekolwiek informacje. Joannie Charytoniuk za usługi doradcze świadczone przez sześć i pół miesiąca resort wypłaci łącznie 34 tys. zł. Aleksandra Śliwoska za pięciomiesięczne doradztwo otrzyma blisko 30 tys. zł. Obie wydają opinie „w zakresie sytuacji kadrowej MON” – a więc w sprawie bardzo ważnej dla sprawnego działania MON.
Zapytaliśmy ministerstwo również o nie – jakim dorobkiem zawodowym mogą się pochwalić?
MON odmówił odpowiedzi na pytanie. Ppłk Zeidler wyjaśnił, że Charytoniuk i Śliwoska nie są etatowymi pracownicami resortu, nie wykonują funkcji publicznych, a co za tym idzie – informacja o ich doświadczeniu zawodowym nie jest informacją publiczną.
I znów - podobnie jak w przypadku stałych doradczyń, przed publikacją ubiegłotygodniowego artykułu znaleźliśmy w publicznych rejestrach i sieci kobiety o takich samych nazwiskach, ale prowadzona przez nie działalność raczej nie wskazywała na to, by mogły służyć resortowi radą w sprawach kadrowych. I tym razem nie doceniliśmy MON.
Okazuje się, że Joanna Charytoniuk ma 28 lat. Przed doradzaniem MON otrzymywała krótko wynagrodzenie z WAT im. J. Dąbrowskiego. Wcześniej była instruktorem nurkowania w Białymstoku, od 2012 r. prowadziła własną działalność gospodarczą "Centrum Foki". Zawiesiła ją w lipcu br.
Aleksandra Śliwoska ma 26 lat. W listopadzie 2015 r. została zgłoszona jako pracownik biura poselskiego Małgorzaty Gosiewskiej (jej nazwisko nadal widnieje na stronie internetowej Sejmu wśród współpracowników posłanki). Wcześniej, w latach 2011-13, pracowała na umowę zlecenie i umowę o dzieło w Poczcie Polskiej.
Znaczną część informacji zamieszczonych w artykule otrzymaliśmy od naszych Czytelników za pośrednictwem Sygnału – bezpiecznej skrzynki kontaktowej, którą uruchomiliśmy dwa tygodnie temu.
Jest ona dostępna tylko w przeglądarce TOR, umożliwiającej anonimowy dostęp do Internetu. Zgłoszenia są szyfrowane i anonimowe. Dostęp do przysyłanej korespondencji mają tylko dziennikarze śledczy OKO.press.
W ciągu dwóch tygodni działania Sygnału, otrzymaliśmy od naszych czytelników wiele interesujących informacji – o nepotyzmie, nadużyciach władzy w spółkach skarbu państwa i instytucjach pożytku publicznego. Wszystkie stopniowo weryfikujemy. Część z pewnością wykorzystamy w naszych publikacjach. Dziękujemy Sygnalistom za wszystkie wiadomości.
Chcemy również podziękować tym, którzy tylko testowali działanie Sygnału. Mamy nadzieję, że był to pierwszy krok do nawiązania kontaktu z zespołem śledczym OKO.press.
Dziennikarz "Superwizjera" TVN
Dziennikarz "Superwizjera" TVN
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze