Prosili, domagali się, głodowali, dawali szansę, sprawdzali, dawali kolejną... Fizjoterapeuci i diagności mają dość negocjacji z rządem, które kończą się na obietnicach. 23 września wznowią protest. "Skoro wiemy, że nic nie daje bicie w siebie takie jak głodówka, to czas najwyższy bić w system oddolnie"
Po kolejnych miesiącach bezskutecznego szukania podwyżek (ministerstwo mówi - daliśmy, na pewno gdzieś tam są) fizjoterapeuci i diagności słyszą z ust polityków PiS o tym, że budżet ma się świetnie, będzie więcej na wszystko. I już w nic nie wierzą.
Diagności laboratoryjni i fizjoterapeuci zarabiają zwykle minimum krajowe, ale jakimś cudem opłacają studia specjalizacyjne i drogie kursy. W maju prowadzili strajk głodowy. Protest zawiesili, bo ministerstwo obiecało dopilnować podwyżek. 2 miesiące później dostało je tylko 30 proc. placówek, a podwyżki są groszowe.
Związkowcy zapowiadają, że wznowią protest 23 września. Diagności i fizjoterapeuci zaczną wtedy brać urlopy, odbierać zaległe wolne, znikną, żeby dbać o zdrowie, które dotychczas poświęcali dla sprawy.
"Skoro wiemy, że nic nie daje bicie w siebie takie jak głodówka, to czas najwyższy bić w system oddolnie. Zdestabilizować go jak najbardziej. Zburzyć przekonanie ministerstwa, że sobie bez nas poradzą – mówiła TOK.fm Agnieszka Gierszon, sekretarz Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych (KZZPMLD).
Według organizatorów udział w proteście zadeklarowali już diagności i fizjoterapeuci z kilkudziesięciu szpitali w całym kraju.
„Trafiają do nas ludzie, którym zawaliło się życie, stracili władzę nad własnym ciałem” – mówi Barbara Zielińska fizjoterapeutka z oddziału neurologicznego. „Krok po kroku wyciągamy ich z beznadziei, przywracamy wolność i sprawność, pokazujemy, że to nie koniec”.
W zamian fizjoterapeuci dostają pensję 1600 - 1800 zł. O podwyżki na godne życie i drogie kursy walczą od miesięcy. Bezskutecznie. „Minister obiecuje rehabilitacje bez kolejek, ale kto ma to robić?” - pytają.
Kochamy naszą pracę. To system jest chory – za ciężką pracę nie pozwala nam godnie żyć” – mówią zgodnie. Chętniej zmienią więc kraj. Za granicą przyjmowani są z otwartymi ramionami.
We Francji są szpitale, gdzie pracują wyłącznie polscy fizjoterapeuci. Jest ich wielu w całej Europie, od Norwegii i Szwecji po Austrię, Niemcy, Wielką Brytanię. Szacujemy, że już około 15 tys. fizjoterapeutów opuściło Polskę”– mówił w wywiadzie dla Medexpress dr Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów.
Jedna z głodujących fizjoterapeutek Natalia Sitek za chwilę kończy studia magisterskie. Już myśli o wyjeździe, bo wie, jak jej życie będzie wyglądać w Polsce. Będzie zarabiać 1600 zł na rękę. Do pracy dojeżdża 30 km, to 500 zł miesięcznie. „A ja chcę przecież normalnie żyć, założyć rodzinę” – mówi Natalia.
Zarówno fizjoterapeuci, jak i diagności laboratoryjni to zawody pominięte przy podwyżkach wyrywkowo przyznawanych przez Ministerstwo Zdrowia. Przy pielęgniarkach i lekarzach są niewielką liczebnie grupą. „Ludzie nie wiedzą, że służba zdrowia to naczynia połączone” – mówiła OKO.press protestująca diagnostka laboratoryjna Lucyna Dziaduch.
Diagności po skończonych studiach nie podejmują pracy w zawodzie, bo zarobki są zbyt małe. „Otrzymaliśmy dane z jednej z uczelni medycznych w Polsce, gdzie w tym roku 33 osoby ukończyły analitykę medyczną, zaś tylko troje z nich podjęło pracę w zawodzie”, mówiła Medexpressowi Elżbieta Puacz, prezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych .
To od diagnosty laboratoryjnego pracującego często w stresie i pod ogromną presją czasu zależy diagnoza i dalsze leczenie, a więc i życie pacjentów. Bez wyników badań nie ma operacji, skutecznego ratowania życia ani identyfikacji problemu.
Diagności protestowali już w listopadzie 2018 roku. Ministerstwo mówiło wtedy: oczywiście, bardzo chcemy dać wam podwyżki, ale nie chcemy dzielić środowiska. Diagnostom kazano więc czekać, aż objęty ustawą zostanie także pominięty dziś zawód technika medycznego, tak żeby wszystkie zawody medyczne mogły razem dostać podwyżki. Sprytny ruch, bo prace nad nowelizacją ustawy o zawodach medycznych trwają od 15 lat.
Ministerstwo zyskało czas, a diagności postanowili poczekać i wierzyć w obietnice bliskich podwyżek. Czekanie nic nie przyniosło, więc połączyli siły z fizjoterapeutami i w maju 2019 roku głodowali już razem.
Fizjoterapeuci i diagności laboratoryjni razem domagają się:
Zdaniem związkowców, ministerstwo wykonało serię pozornych ruchów, które nie wpłynęły znacząco na sytuację protestujących pracowników.
Ministerstwo Zdrowia zapowiadało podwyżki od 1 marca 2019. 680 mln zł przeznaczono na realizację obietnic – nie wiadomo tylko których. 21 stycznia 2019 podwyżki obiecano bowiem diagnostom, fizjoterapeutom, psychologom… Szpitale również oczekiwały ministerialnej pomocy dla pokrycia dziur w bieżących wydatkach.
Pieniądze przekazane do szpitali (które ledwo starczyłyby na niewielkie podwyżki dla wszystkich grup) miały być „znaczone”, czyli przeznaczone na konkretny cel – pensje pracowników. Znaczone nie były. Co się z nimi stało? Nie wiadomo. Szpitale zdążyły je już pewnie wydać na bieżące wydatki, rachunki i pokrycie zadłużenia.
Na pytanie: co z obiecanymi podwyżkami, Ministerstwo odpowiadało: Daliśmy, szukajcie.
Narodowy Fundusz Zdrowia poinformował, że w 2019 roku szpitale dostaną ryczałt zwiększony o 717 mln złotych, miało to sfinansować podwyżki. Zarząd Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych informował jednak, że aby pokryć rosnące koszty udzielania świadczeń medycznych i podwyżki dla pominiętych dotychczas grup zawodowych potrzeba 2 mld zł.
Ogłoszono zwiększenie wyceny świadczeń o 3 proc. 1 pkt zamiast 1 zł, to 1 zł i 3 grosze. Sytuacji to za bardzo nie zmienia, ale przekaz, że „zwiększono” poszedł.
„Zwiększony ryczałt nie oznacza darowania dodatkowych pieniędzy, tylko: zróbcie więcej za te same pieniądze. Dodatkowe środki przeznaczane są na konkretne świadczenia, a to znaczy, że trzeba ich robić więcej, a nie – że do szpitala trafiają jakieś ekstra pieniądze” – mówi Agnieszka Gierszon.
„To mydlenie oczu, w praktyce oznacza większy wzrost pracy niż płacy” – uważa Tomasz Dybek.
Przedwczoraj, 8 września 2019 prezydent podpisał nowelizację ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Ustawa zmienia kwotę bazową, na podstawie której oblicza się najniższe wynagrodzenia pracowników podmiotów leczniczych z 3900 zł do 4200 zł. Przyśpiesza to tylko nieznacznie podwyżkę, która zgodnie z ustawą i tak nastąpi w 2020, kiedy kwota bazowa będzie aktualizowana do średniego wynagrodzenia (ok. 4500 zł).
Dotychczas kwota bazowa wynosiła 3900 zł brutto. Fizjoterapeucie ze średnim wykształceniem przypisano współczynnik 0,64, czyli najniższe wynagrodzenie – to 2496 brutto. Teraz będzie to: 2688 zł brutto.
„Zbyt wiele nam to nie da” – komentowała Matylda Kłudkowska, wiceprezeska Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. „Po tej zmianie fizjoterapeuta o najniższym wynagrodzeniu dostanie więc 192 zł brutto więcej. To około 100 zł na rękę”.
„Wiele osób nie dostanie z tego zupełnie nic, szczególnie w dużych miastach. To podwyżki rzędu 5, 6 zł” – mówi Gierszon.
Ministerstwo zapowiedziało, że będzie naciskać na dyrektorów w sprawie podwyżek. Zorganizowano spotkania, w których uczestniczył prezes NFZ, dyrektorzy, przedstawiciele związków.
„W praktyce wyglądało to tak: ministerstwo mówiło, dajcie pieniądze na pracowników, dyrektorzy odpowiadali »nie, bo nie mamy« albo »wydaliśmy na co innego«. I tyle” – mówi Gierszon.
„Spotkania faktycznie są organizowane i z tego co wiem, ministerstwo monitoruje sytuację, ale to niczego nam nie gwarantuje” – mówi dr Dybek. „A mnie naciskanie nie interesuje, tylko to, żeby ci ludzie zarabiali normalne pieniądze”.
„Z naszych informacji wynika, że podwyżek albo nie ma, albo są groszowe” – mówiła w sierpniu Agnieszka Gierszon. „Tylko z 3 naszych organizacji na 90 mamy informację o podwyżkach, często to jednorazowe dodatki. W Białymstoku podwyżka dla diagnosty ze studiami magisterskimi z 10-letnim stażem z kwoty 2100 brutto na 2250 brutto, to dalej najniższa krajowa. A w dużych miastach, jeśli były podwyżki, to nie przez ustawę czy ryczałt, ale przez długotrwałe spory zbiorowe”.
„Może zamiast dawać miliony ojcu Rydzykowi, przekazano by je pracownikom?” – sugeruje Gierszon. Zwraca też uwagę, że zamiast zwiększać ryczałty, pozorując zwiększenie środków, należałoby uaktualnić wycenę świadczeń, czyli kwotę, którą szpitale dostają za każdą wykonywaną usługę.
Fizjoterapeuci i diagności dawali Ministerstwu czas do września. Właśnie się skończył.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze