Ela i Marek Błaszczykowie dowiedzieli się z listu. “Córka przyczepiła go do klamki. Akurat wyjeżdżaliśmy do Londynu. Mieliśmy otworzyć po powrocie, ale nie wytrzymaliśmy”.
Pierwsza myśl to zadzwonić i powiedzieć, że wszystko jest okej. “Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby dać córce pozwolenie na bycie lesbijką. Większość rodziców, szczególnie ojców, uważa, że pod seksualnością czy tożsamością dziecka trzeba się podpisać. My nie i w tym sensie jesteśmy nietypowi” — opowiada Marek.

Oboje od ponad dwóch lat działają w stowarzyszeniu “My, rodzice”, które zrzesza głównie matki osób LGBT. “Mężczyźni trafiają się czasem, ale raczej przychodzą jak do dentysty. Zaleczyć ból i odejść. Częściej zostają kobiety. Czują, że zaciągnęły ogromny dług. Wciąż pamiętają siebie z sytuacji zagubienia i chcą pomóc innym przejść przez coming out dziecka”.
Ich obecność od dwóch lat uświetnia Marsze Równości. Wychodzą na ulice nie tylko w imieniu własnych dzieci, ale wszystkich, które cierpią przez odrzucenie.
Ze statystyk organizacji LGBT wynika, że średnio połowa matek i zaledwie co czwarty ojciec w Polsce w ogóle dowiaduje się o tym, że ich dziecko jest nieheteronormatywne lub transpłciowe.
„Innymi słowy, tylko połowa matek i jedna czwarta ojców zasłużyło na zaufanie dziecka. To klęska”
– wylicza Marek. A wiedzieć, to jeszcze nie akceptować. Są tacy, którzy mówią „nie jesteś już moim dzieckiem”, „w życiu tego nie zaakceptuję”. Są też tacy, którzy wypierają albo ukrywają. Według Eli i Marka najczęściej przyjęta strategia to „nie mówmy nikomu”, no bo „co ludzie powiedzą”.
„Typowa polska tradycja. Każda rodzina w Polsce ma szafę z trupami. I tam też próbuje wcisnąć swoje dziecko” – mówi Marek.
„A to jest powiedzeniem: synu, córko, wstydzę się za ciebie. Dla dzieci to ogromne cierpienie, ale dla rodziców też” – dodaje Ela.
„Pamiętam, jedną z naszych mam, nauczycielkę z katolickiej szkoły.
Nikomu nie mogła powiedzieć, bo by ją w pięć minut z pracy wyrzucili, że wychowała takiego »zboczeńca«. Dusiła się ogromnie.
Syn poprosił, żeby nie opowiadała nawet mężowi. Pomógł jej śmiech. Jechała kiedyś z mężem przez Warszawę w dniu Parady. No i zaczęła się typowa polska rozmowa: czy to dobrze, że maszerują czy nie dobrze. W pewnym momencie mąż mówi: »a ty wiesz, że ten Józek, to się okazał gejem. Ja wiedziałem, ja to takiego zawsze bym poznał«. O, tak wiedział, że syna nie rozpoznał”
***
Przy Kampanii Przeciw Homofobii działa „Akademia Zaangażowanego Rodzica”. Większość członków stowarzyszenia to absolwenci warsztatów. To właśnie tam, podczas spotkań z innymi rodzicami, osobami LGBTQ, psychologami i socjologami matki i ojcowie przechodzą proces godzenia się z orientacją seksualną i tożsamością płciową dziecka. Typowe reakcje?
„Szloch. Pierwsze spotkanie to wypłakiwanie napięcia. Wtedy słyszymy o tygodniach niepewności, strachu. I uldze, że możesz być wśród swoich” – mówi Ela.
Co jest najtrudniejsze? Według Marka zawiedzione oczekiwania. „Wielu rodzicom ciężko rozstać się z programem przyszłości swoich dzieci, wspaniałą wizją, którą przez lata budowali”. Ale słowo, które pojawia się najczęściej to: „wnuki”.
„I byłbym cyniczny, gdybym powiedział, że nas to nie dotyczy. Gdy córka nam się wyoutowała mieliśmy już szóstkę wnuków. Dziś jest ich ósemka. To na pewno pomogło w akceptacji homoseksualności naszego dziecka. Wiem, że wśród wielu rodziców pokutuje przeświadczenie, że jeśli ktoś jest osobą LGBT, to nie może mieć dzieci. Niby słyszymy, że jest inaczej, ale ta myśl od razu się pojawia”.
W zaakceptowaniu dziecka nie pomaga też religia. „Oboje jesteśmy z niewierzących rodzin. Nie szukamy drogi do zbawienia. Nie mamy obciążeń katolickich dogmatów. Opowieść o grzechu nie weszła nam pod skórę. Ale w Polsce to ogromny problem” – mówi Marek.
„I nie ma się co dziwić” – dodaje Ela i przytacza historię jednej z grupowych mam.
Aniela, bardzo wierząca. „Gdy dowiedziała się, że córka jest lesbijką, poszła do swojego autorytetu, czyli księdza. Zapytała go, co ma teraz zrobić. A ten bez skrupułów powiedział, żeby wyrzuciła »to obrzydlistwo« z domu.
Na co Aniela mówi: »Halo, halo, ale co z tym miłosierdziem?«”.
***
Są też takie historie, które wciąż stają im przed oczami.
„Mamy rok 2018. Archetypowy mężczyzna, potrzebuje pięciu słów, by przekazać to, nad czym ja rozwodzę się w stu” – opowiada Marek. „Gdy dowiedział się, że jego jedyny i ukochany syn jest gejem, stwierdził, że to jego wina; że poniósł porażkę; że stracił dziecko. Wziął sznur i poszedł się powiesić.
Na szczęście go powstrzymali. Ale to właśnie jest ta potworna siła homofobii, która niszczy najlepszych. Dziś chłop już patrzy na świat inaczej, ale przerażenie mnie bierze, gdy myślę, co mogło się stać. A gdyby doszło do tragedii, myślisz, że byłby podawany w statystykach jako ofiara homofobii?”.
***
Ela i Marek uważają, że rodzice osób LGBT są olbrzymią siłą. Także polityczną. „Tam, gdzie osoby LGBT czasem muszą schować emocje, my możemy mówić ostro.
Płaczącą, rwąca z głowy włosy matka jest zawsze autentyczna”.
Zrobili to ostatnio, gdy prezydent Andrzej Duda, nazwał ich dzieci „ideologią”. Mamy osób LGBT i Marek, jako jedyny ojciec, stanęli pod Pałacem Prezydenckim i odczytali listy w ich obronie.
„Pamiętam, gdy Bart Staszewski, jeden z głośniejszych polskich aktywistów LGBT, organizował pierwszą akcję przeciwko posłowi Czarnkowi. Wtedy jeszcze Czarnek był wojewodą lubelskim. Na konferencję poszła też nasza mama, Joasia. Wcześniej, niby wyoutowana, ale jednak niechętnie zabierała głos. Gdy dziennikarze podłożyli jej mikrofon pod nos, podczas wypowiedzi wybuchnęła gniewem. To było fantastyczne. Nie było w tym cienia udawania. Nagle poczuła siłę do konfrontacji z całym światem. Przechodząc do działania, w pewnym momencie przestajemy zważać na niebezpieczeństwa. Odklejamy się od strachów. Bo nie można o tym ciągle myśleć” – opowiada Marek.
I właśnie tak widzi rolę rodziców, gdy homofobia wkrada się do kampanii wyborczej i debaty publicznej. „Tu trzeba wrzeszczeć z całych sił, że PiS godzi się na nieuniknione starty w ludziach w zamian za pozostanie przy władzy”.
„A mi ciągle chce się płakać” – mówi Ela. „Nie mogę wykrzesać nadziei. Staram się jeździć na małe protesty dzieciaków, zakładać koszulkę i być dla nich wsparciem, ale w głębi serca jestem przerażona”.
„Wiemy, że to polityczny cynizm, ale idą za nim ludzie. To ogromnie demoralizujące, gdy słyszą, że za pobicie tego czy tamtego w zasadzie nie spotka ich żadna krzywda” – kwituje Marek.
To akurat dobry artykuł. Problem podejścia rodziców do homoseksualizmu dzieci jest rzeczywiście poważny. Na szczęście takich rodzin jest niewiele… Natomiast co do samej reakcji. Trzeba to zaakceptować, o ile jest to prawda, a nie przypadkowe wypaczenie powstałe w wyniku indoktrynacji szkodliwą ideologią LGBT!….Jeżeli jesteś tolerancyjny nie odrzucisz swojego dziecka, jeżeli uważasz to za grzech, czy chorobę, to tym bardziej trzeba wspomóc… A wieszanie? Jeżeli to wrodzony homoseksualizm, to bez sensu, bo to nie Twoja wina, a jeśli dziecko padło ofiarą ideologów… to co? Iść się wieszać, gdy inne dzieci są zagrożone? Wtedy stń z nami do walki o normalność! STOP ideologii LGBT! (Dla hejterów, w rozumieniu normalność mam na myśli także osoby nieheteroseksualne, tylko nie afiszujące się swoją orientacją, nie obrażającymi uczuć religijnych innych i nie pokazujących publicznie niektórych praktyk homoseksualnych – tak przy okazji, w Polsce nigdy z tą ideologią nie wygracie, bo my jako naród jesteśmy "pierdolnięci" w dobrym znaczeniu tego słowa i nie da się nas zaszufladkować ani narzucić obcej woli, a przynajmniej do czasu!) Chcecie tolerancji, dobrze – więcej nie dostaniecie!
cyniczni obrzydliwcy zamienili wulgarne "pedalstwo" pseudointeligentną "ideologią LGBT". Niby brzmi kulturalniej kiedy mówią 'strefy wolne od LGBT', 'Polska bez [ideologii] LGBT jest najpiękniejsza', 'musimy walczyć ze złowrogą ideologią LGBT'. Ale w praktyce ta sztuczka retoryczna niczego nie zmienia. Jak słyszę Dudę, mówiącego "jestem tolerancyjny jak mogę ale ideologię LGBT należy zwalczać" to mam przed oczami obrzydliwego, plugawego troglodytę krzyczącego "jebać pedalstwo". I co z tego wynika? Normalni ludzie są przerażeni i oburzeni, ale ci którzy zgadzają się z nim biorą sobie te słowa do serca i na serio chcą zwalczać "pedalstwo". Przykra sprawa. Tylko cyniczne potwory tak manipulują definicjami, aby móc szerzyć homofobię ubraną w ładne słówka.
Znowu obsesja homofobijna – zmieńcie płytę, gdyż mam już odruch wymiotny. Jak za PRL (było wtedy o kierowniczej roli PZPR) – strach odkręcić kurek od wody – bo zacznie wizgać o homofobii, a u heteronormalsa wyzwoli wówczas właśnie odruch wymiotny. Co nas heteronormalsów obchodzą w gruncie rzeczy wasze sprawy? Otóż absolutnie nic, i czy będziecie pompować dzień w dzień homofobię na łamach ściek-homogramoty – absolutnie niczego to nie zmieni. Tak trudno to pojąć?
Porada: nie czytaj i nie komentuj, proste?
jak masz odruch wymiotny to już jest bardzo dobrze. poczytaj jeszcze trochę i wyrzygaj z siebie całą homofobię. Po takim przeczyszczeniu, może w końcu, jako normalny tolerancyjny człowiek zaczniesz wykazywać jakieś ludzkie odruchy, np. chęć pomocy w walce o równe prawa dla tych ludzi 🙂
Ciekawostką przyrodniczą jest to, że psy gdy coś wyrzygają, to często jedzą to ponownie. Smacznego! A tak ogólnie, to nakręcanie homofobii jest specjalnością tych co są tymi "innymi". Zamiast zwykłych zwrotów cześć, witam, dzień dobry proponuję wprowadzenie przy powitaniu następującego zwrotu "jestem hetero sapiens", bo "jestem homo sapiens" jest jednoznacznie pejoratywne. I żeby było mi tu jasne! Raz na jutro!
Panie Ferdinand, jest mnóstwo osób heteroseksualnych, które pomagają w walce o prawa osób homoseksualnych, więc może Pan sam nie pojmuje.
Ja jestem hetero i mnie intersuje, bo popieram LGBT. Masz z tym jakiś problem?
Dziękuję, organizacji, dziękuję rodzicom, robicie wspaniałą ROBOTĘ.
Trzeba dużej determinacji, zaangażowania żeby przeorać to myślenie.
Kościół katolicki ma ogrom grzechów w tej materii i nie tylko w tej.
Co ma autor na myśli przez "wyautowany" w tym kontekście, bo coś nie mogę złapać, mimo że znam to słowo w kontekście polskiego oraz angielskiego.
słuchajcie lgbt-owcy nie obnoście się ze swoimi odchyłami i nie narzucajcie społeczeństwu tego, w domach róbcie co chcecie i nie róbcie chorych marszów z gołymi dupskami i łapy precz od dzieci w szkołach
Po prostu śmiać mi się chce jak ktoś wierzy w te stereotypy. Polecam iść do psychologa.