Fundacja Pro-Prawo do Życia chce zmian w Kodeksie karnym (!), bo na razie "matka dziecka poczętego nie jest traktowana jako sprawca przestępstwa aborcyjnego, nawet gdyby zabiła dziecko w najbardziej okrutny sposób". Idzie też o "dokonywania przez kobiety samodzielnie aborcji farmakologicznej". Kara dla kobiety - jak za zabójstwo
"Dzieckiem jest człowiek w okresie od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności; dzieckiem poczętym jest dziecko w okresie do rozpoczęcia porodu", to pierwsza zmiana, którą do Kodeksu Karnego chce wprowadzić Fundacja Pro-Prawo do Życia kierowana przez Mariusza Dzierżawskiego (na zdjęciu).
Po takiej zmianie nie będzie już rozróżnienia na aborcję i zabójstwo.
Za nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka (urodzonego czy "poczętego") będzie grozić od 3 miesięcy do 5 lat. Za umyślne - od 5 do 25 lat, a nawet dożywocie.
Jeżeli aborcji dokona sama kobieta w ciąży, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary lub od niej odstąpić. Może, ale nie musi.
Projekt Fundacji Pro-Prawo do Życia zakłada daleko idące zmiany w kodeksie karnym.
1. Wprowadza definicję "dziecka poczętego": "Dzieckiem jest człowiek w okresie od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności; dzieckiem poczętym jest dziecko w okresie do rozpoczęcia porodu w rozumieniu art. 149".
2. Z KK znikają zapisy o karach za aborcję, bo od tej pory przerwanie ciąży jest traktowane jak zabójstwo. Wszelkie działania wobec płodu (narażenie na utratę zdrowia lub życia, uszczerbek na zdrowiu itp, czyli art. 155-157 i 160 KK) są od tej pory traktowane tak samo, jak działania wobec człowieka już urodzonego. Przestaje obowiązywać ustawa aborcyjna z 1993 r.
W uzasadnieniu czytamy: "Uchyla się art. 152-154 i 157a, ponieważ artykuły te jedynie osłabiają ochronę prawną życia ludzkiego w fazie prenatalnej w porównaniu do ochrony życia ludzkiego w innych fazach".
3. Z odpowiedzialności karnej za nieumyślne spowodowanie śmierci "dziecka poczętego" lub uszczerbku na jego zdrowiu zwolniona jest "matka dziecka poczętego".
Oznacza to, że za poronienie kobieta nie będzie karana. Ale, jak czytamy w uzasadnieniu: "Wyłączenie to dotyczy nieumyślnej formy czynów, polegającej co do zasady na niedochowaniu przez matkę dziecka poczętego ostrożności, jakiej wymaga się od osoby w jej stanie". Jest zatem wskazanie, że kobieta swoje "obowiązki" zaniedbała.
A co z lekarzem, który albo ratuje życie kobiety w ciąży, albo wykonuje badania prenatalne (niektóre z nich, te bardziej inwazyjne, ale konieczne, w niewielkim procencie przypadków mogą spowodować poronienie)? W uzasadnieniu czytamy: "Aborcja (działanie nakierowane bezpośrednio na śmierć dziecka poczętego) nie jest środkiem zaradczym wobec zagrożenia zdrowia lub życia matki dziecka. Działania lecznicze wobec matki mogą natomiast wiązać się z zagrożeniem dla życia dziecka, a czasami spowodować jego śmierć. W medycynie często zdarzają się sytuacje, gdy podjęcie terapii wiąże się z ryzykiem dla zdrowia lub życia pacjenta. Jeśli działania te były podjęte zgodnie z wiedzą i sztuką lekarską to lekarz nie ponosi odpowiedzialności za wynikłe szkody (...).
Podobnie nie ponosi odpowiedzialności lekarz, którego działania zgodne z wiedzą medyczną, podjęte w celu ratowania zdrowia i życia dziecka poczętego (diagnostyka i terapia prenatalna) spowodowały powstanie zagrożenia dla jego zdrowia lub życia albo jego śmierć".
Teoretycznie zatem lekarz nie powinien się bać. Pytanie, jak interpretowane będą przypadki ratowania życia kobiety lub wykonanie badań prenatalnych.
Efekt mrożący wobec diagnostyki prenatalnej i medycyny płodu może być potężny, bo za przerwanie ciąży grozi kara jak za zabójstwo.
4. Jeżeli jednak kobieta w ciąży działa z premedytacją, sąd może, ale nie musi zastosować nadzwyczajnego złagodzenia kary lub od niej odstąpić. Jeżeli zatem kobieta przerwała własną ciążę np. za pomocą tabletek (za co dzisiaj nie jest karana), może zostać ukarana więzieniem, nawet dożywociem. Sąd może, ale nie musi odstąpić od kary.
O komentarz do projektu antyaborcjonistów poprosiliśmy dr Katarzynę Gajowniczek-Pruszyńską, adwokatkę w procesach karnych.
"Ten projekt nowelizacji w uzasadnieniu nie zawiera argumentów natury prawnej. Jest od początku wyrazem poglądu - społecznego, czy obywatelskiego. Jako taki nie powinien nigdy stanowić podstawy do zmian w kodeksie karnym.
Projekt wprowadza penalizację przerwania ciąży przez kobietę i zakłada możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary lub odstąpienia od jej wymierzenia. Czyli regułą ma być, według tego projektu, karalność.
Proponuje się także wprowadzić definicję dziecka. Dotychczas pojęcie „dziecka” nie posiadało definicji, gdyż takie pojęcie w ustawach cywilnych czy karnych nie funkcjonuje, a dyskusji na ten temat towarzyszą od lat różne spory, chociażby z pojęciem nasciturus, które obowiązuje w prawie cywilnym, i jego zdolności do czynności prawnej.
Dyskutuje się nad tym od czasów rzymskich, nie tylko w prawie. I ta wątpliwość zdaniem projektodawcy miałby zostać rozstrzygnięta tak zaproponowaną definicją pojęcia „dziecka” w prawie karnym.
To absolutny bubel prawny”.
Zupełna nowość w projekcie, to fakt, że nie jest osobną ustawą, ale wprowadza daleko idące zmiany w Kodeksie karnym. To rewolucja w KK, szczególnie w kwestii wprowadzenia definicji dziecka.
Złamaniem swoistego konsensusu politycznego jest także karanie kobiet za aborcję, co potępili w 2016 r. nawet biskupi Kościoła katolickiego.
W uzasadnieniu projektu czytamy: "Zapisy art. 157 KK powodują, że matka dziecka poczętego nie jest w ogóle traktowana jako sprawca przestępstwa, nawet gdyby zabiła swoje dziecko w najbardziej okrutny sposób. Sprawcy przestępstwa w myśl tego artykułu to wyłącznie osoby, które wykonują aborcję za zgodą kobiety, do tego czynu nakłaniają lub w jego dokonaniu pomagają. Sama matka w myśl tego przepisu jest tylko przedmiotem działania osób trzecich.
Nie odzwierciedla to stanu faktycznego, w szczególności w przypadkach dokonywania przez kobiety samodzielnie aborcji farmakologicznej. Oznacza to, że
Kodeks karny w obecnej postaci nie jest w ogóle przygotowany do walki z przestępczością aborcyjną, która opiera się w ogromnym stopniu na handlu środkami poronnymi i umożliwianiu samodzielnego dokonywania aborcji poza placówkami medycznymi".
Celem jest zatem karanie właśnie za to, co dziś cały czas jest dozwolone - za przerwanie własnej ciąży za pomocą pigułek.
Wydaje się, że tego typu ustawa nie może wejść w życie. Jednak po tym, jak zakazano aborcji z przesłanek embriopatologicznych i jak do dalszych prac w komisjach wysłano homofobiczny i antykobiecy projekt Ordo Iuris, wszystko jest możliwe.
Jeszcze w 2016 r. mogliśmy mieć nadzieję, że taki projekt nie trafi nawet pod obrady Sejm. Dzisiaj wiadomo już, że równie dobrze może zostać przyjęty. A już na pewno może trafić do prac w komisjach sejmowych.
Wydawało się m.in., że zaostrzenie i tak bardzo konserwatywnego prawa aborcyjnego jest w Polsce mało prawdopodobne. Udało się, chociaż nie przez Sejm, a poprzez TK Julii Przyłębskiej.
Jednak już projekt "Tak dla rodziny, nie dla gender" autorstwa Ordo Iuris w 2021 r. trafił pod obrady, nie został odrzucony w pierwszym czytaniu i przeszedł do prac w komisjach. Projekt upoważnia prezydenta RP do wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej i proponuje wprowadzenie traktatu praw rodziny. Projekt traktatu zakłada, że małżeństwo może tworzyć tylko kobieta i mężczyzna. Wyklucza więc osoby LGBT.
To nie jedyne działanie środowisk fundamentalistycznych w ostatnim czasie. Jak ustalił portal Onet, prezes Fundacji Pro-Prawo do Życia, Mariusz Dzierżawski, złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prof. Wojciecha Maksymowicza, neurochirurga, polityka Porozumienia. Maksymowicz oskarżony został o rzekome nieetyczne eksperymenty medyczne, a konkretnie o "zabicie nieustalonej liczby dzieci przedwcześnie urodzonych".
Prof. Maksymowicz kategorycznie odrzucił oskarżenia: "Nigdy nie prowadziłem ja, ani mój zespół, badań na żywych płodach, na zwłokach ludzkich. Życie ludzkie jest dla mnie najwyższą wartością".
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze