Posłowie PiS złożyli do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie przepisów, które m.in. chronią Niemcy przed indywidualnymi pozwami o odszkodowania za II wojnę światową. “RFN nigdy dobrowolnie nie wypłaci zasądzonych tak odszkodowań, bo uznaje takie wyroki za bezprawne” - komentuje dla OKO.press dr Paweł Marcisz, ekspert od prawa międzynarodowego
Stu posłów PiS zwróciło się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie przepisów kodeksu postępowania cywilnego, z których wywodzi się zasadę immunitetu sądowego obcych państw. Immunitet dotyczy m.in. także dochodzenia odszkodowań za zbrodnie wojenne.
Celem wniosku - jak przyznaje Arkadiusz Mularczyk, reprezentujący setkę posłów - jest "otwarcie drogi sądowej przed polskimi sądami dla polskich obywateli będących ofiarami zbrodni wojennych, zbrodni ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości", co umożliwiłoby im dochodzenie indywidualnych roszczeń odszkodowawczych m.in. od państwa niemieckiego za II wojnę światową.
W uzasadnieniu wniosku posłowie PiS przekonują m.in., że chroniący obce państwa immunitet nie ma podstawy w ratyfikowanych przez Polskę konwencjach i traktatach, a jedynie w "międzynarodowym zwyczaju". Ich zdaniem tzw. zasada immunitetu jurysdykcyjnego narusza jednocześnie konstytucyjne prawo do sądu, zasadę ochrony własności i prawa dziedziczenia, obowiązek poszanowania i ochrony przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, a także wiążące Polskę prawo międzynarodowe.
Według posłów w przypadku uchylenia immunitetu pozwy przeciwko państwu niemieckiemu mogłyby składać m.in.: cywilne ofiary zbrodni i działań wojennych, robotnicy przymusowi i więźniowie obozów pracy przymusowej, jeńcy wojenni, powstańcy warszawscy, obywatele polscy wywłaszczeni i przymusowo przesiedleni przez władze hitlerowskie, więźniowie obozów germanizacyjnych i obozów dla internowanych, a także część spadkobierców ofiar prześladowań hitlerowskich.
Wygląda na to, że PiS wycofuje się z żądania wypłaty reparacji za II wojnę światową przez Niemcy, tak nagłaśnianego przez czołowych jego polityków z Jarosławem Kaczyńskim na czele - rezygnuje ze starań o reparacje wojenne (czyli roszczenia jednego państwa wobec innego państwa).
Polska zrzekła się reparacji od Niemiec w 1953 roku i sprawa jest już zamknięta, o czym pisali dla OKO.press m.in. Włodzimierz Cimoszewicz, minister spraw zagranicznych w rządzie Marka Belki i dr hab. Robert Grzeszczak, prof. UW, specjalista w zakresie prawa prawa międzynarodowego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.
Wniosek posła Mularczyka do TK otwiera więc nowy etap w próbach udowodnienia, że Niemcy wciąż winni są Polakom pieniądze za II wojnę światową.
Warto jednak przypomnieć, że Niemcy wypłacały już Polakom, ofiarom wojny, odszkodowania. Według obliczeń historyka prof. Krzysztofa Ruchniewicza wyniosły łącznie ok. 2,5 miliarda euro. Wypłaty trwały do 2006 roku.
O tym, dlaczego ewentualny pozytywny dla wnioskodawców wyrok Trybunału nic ofiarom wojny nie da i stanie się tylko pustym gestem, pisze dla OKO.press dr Paweł Marcisz z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizujący się w prawie europejskim oraz w sporach sądowych i arbitrażowych, członek Polskiego Stowarzyszenia Prawa Europejskiego. Poniżej zamieszczamy jego komentarz:
W tej sprawie są dwie warstwy: konstytucyjna i prawa międzynarodowego.
Można zgodzić się, że prawo do sądu czy nawet ochrona własności na gruncie Konstytucji są ograniczone przez immunitet państwa. Jednak zarówno wtedy, gdy Konstytucję uchwalano, jak i teraz, jest oczywiste, że takie ograniczenie jest dopuszczalne. Nie sądzę, że ktokolwiek rozumie prawo do sądu jako prawo o charakterze absolutnym. To prawo zawsze podlegało ograniczeniom. Immunitet innego państwa istniał od kiedy wykształciło się nowożytne prawo międzynarodowe.
Problematyczny jest też sposób, w jaki wnioskodawcy traktują zwyczaj w relacjach międzynarodowych. Doszli do wniosku, że zwyczaje międzynarodowe nie powinny być źródłem prawa w Rzeczypospolitej, bo nie zostały wymienione w Konstytucji. Trudno zgodzić się z tą tezą, bo prawo międzynarodowe jest w zasadniczym zrębie prawem zwyczajowym. Zwyczaj jest ogólnym, generalnym prawem i tylko niektóre kwestie są skodyfikowane w postaci umów. Umowy międzynarodowe często powstają dopiero na bazie funkcjonującego zwyczaju. Nieuznawanie zwyczaju odcięłoby polski porządek prawny od prawa międzynarodowego.
Uważam, że propozycja wnioskodawców, by ograniczyć immunitet jurysdykcyjny, narusza prawo międzynarodowe. Wnioskodawcy ignorują niedawno wydany wyrok Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości z 2012 roku, który stwierdził, że podobne do planowanych przez nich działania Włoch (zasądzanie od Niemiec odszkodowań z pominięciem immunitetu) są sprzeczne z prawem międzynarodowym.
Owszem, o tyle mają rację, że rozpoczęła się na arenie międzynarodowej dyskusja na temat ewentualnej potrzeby ograniczenia immunitetu państwa za tzw. działania władcze (czyli działania organów państwa) w wypadku naruszenia praw człowieka, ale takie ograniczenie nie stało się jeszcze obowiązującym prawem międzynarodowym. To nie jest standard, który obecnie moglibyśmy zastosować do roszczeń wobec Niemców.
Zwłaszcza jeśli spojrzymy na postanowienie polskiego Sądu Najwyższego z 2010 roku, który wnioskodawcy zresztą obszernie cytują. Sprawa dotyczyła polskiego obywatela, który pozwał Republikę Federalną Niemiec, żądając miliona złotych odszkodowania za poparzenia doznane w czasie II wojny światowej. SN uczciwie zastanawiał się nad prawem do sądu z jednej strony i immunitetem państwa niemieckiego z drugiej. I doszedł do wniosku - moim zdaniem słusznego - że zgodnie ze standardami prawa międzynarodowego Niemcy cieszą się immunitetem w tej kwestii.
Posłowie PiS usiłują zlikwidować swoim wnioskiem immunitet jurysdykcyjny sądowy, chroniący od bycia pozwanym (czy w ogóle podlegania jurysdykcji postępowaniach). Zapomnieli jednak najwyraźniej o tym, że państwa mają też immunitet egzekucyjny, czyli chroniący przed egzekucją ewentualnie zasądzonych roszczeń.
Posłowie nic o nim w swoim wniosku nie piszą. Nawet jeśli Trybunał Konstytucyjny usunie z polskiego prawa immunitet sądowy, Republika Federalna Niemiec nadal będzie immunizowana od przymusowej realizacji roszczeń. To oznacza, że komornik nie może wykonać wyroku na majątku, należącym do państwa niemieckiego.
Komornik nie może na przykład zająć rachunków bankowych należących do państwa niemieckiego, czy też na przykład znajdujących się w Polsce samochodów będących własnością rządu federalnego albo należących do niego udziałów w polskich spółkach. Jeśli to zrobi, państwo niemieckie na pewno nie będzie się temu bezczynnie przyglądać. Narazilibyśmy się na działania odwetowe. Byłby to przecież zabór majątku jednego państwa przez inne państwo.
Nie wiem, czy posłowie PiS istotnie o immunitecie egzekucyjnym zapomnieli, czy to celowa zagrywka PR-owa. Jeśli nie chcą znosić immunitetu egzekucyjnego, tylko jurysdykcyjny, to
taka zmiana ludziom pokrzywdzonym przez II wojnę światową kompletnie nic nie da. Dostaną wyroki, których nie będą mogli wykonać.
RFN nigdy dobrowolnie nie wypłaci zasądzonych tak odszkodowań, bo uznaje takie wyroki - słusznie moim zdaniem - za bezprawne w świetle prawa międzynarodowego.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze