0:00
0:00

0:00

Nowoczesna od początku boryka się z wizerunkiem partii reprezentującej elektorat bogatych, oderwanych od rzeczywistości ludzi sukcesu z dużych miast, którzy chcą niskich podatków i wolności gospodarczej dlatego, że jest to dla nich po prostu korzystne.

"Kto zyska na propozycji Ryszarda Petru? Na przykład bezdzietny singiel, który zarabia miesięcznie 10 tys. zł brutto. Mniej zarabiające rodziny z dziećmi stracą" - pisał przed wyborami Instytut Obywatelski o propozycjach podatkowych Nowoczesnej.

Teraz Ryszard Petru postanowił poprosić wyborców o wsparcie finansowe. Nie ma w tym nic dziwnego. Partie mogą prosić, a obywatele mają prawo wspierać reprezentujących ich polityków.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewien szczegół, którym Nowoczesna uzasadniła prośbę akurat o 10 złotych. Z partyjnego spotu wynika, że tyle kosztuje kawa w restauracji. To nie jest prawda - tyle kosztuje kawa tylko w luksusowym świecie, w którym żyje (lub aspiruje) elektorat Ryszarda Petru.

Dziesięć złotych to w miarę niewielka kwota, równowartość średniej ceny kawy w restauracji.

Spot na Facebooku,06 września 2016

Sprawdziliśmy

Fałsz. Dalej od wyżyn finansowych elit kawa jest tańsza o 30-40 procent.

Ile kosztuje kawa

Ponieważ kawa czarna jest często tańsza od kawy z mlekiem, w sondzie OKO.press wzięliśmy pod uwagę cappuccino, którego cena zwykle jest w pół drogi między espresso (mała czarna), a latte (mało kawy, mnóstwo mleka).

W miejscach wyjątkowo luksusowych kawa bywa nawet droższa. W kawiarni hotelu Bristol w Warszawie cappuccino kosztuje aż 17 złotych. W hotelu Sheraton - 12-14 złotych, w"Błękitnym Pudlu" na Bohaterów Monte Cassino w Sopocie - 13 złotych. W krakowskiej Hawełce - 12.

10 złotych to cena kawy w modnych miejscach w Warszawie. Tyle kosztuje w Relaksie na Mokotowie i w restauracji obok Teatru Powszechnego na Pradze. Ale w mekce aspirujących do wyższej klasy średniej, czyli piekarni Charlotte na pl. Zbawiciela - 8 złotych.

A w zwykłych miejscach jest dużo taniej - również w Warszawie. Filiżanka cappuccino to wydatek ok. 7-8 złotych, a w barze mlecznym Bambino przy Kruczej kawa z mlekiem kosztuje 3,50. Tyle samo, co kawa z automatu w Senacie.

Wyjeżdżając z Warszawy w stronę rodzinnego Wrocławia Ryszard Petru może zatrzymać się na stacji benzynowej Orlen. "Gazeta Wyborcza" - wedle doniesień czytelników OKO.press - często ukryta jest pod ladą, ale promocja zachęca, by za 9,49 kupić nie tylko duże cappuccino (420 ml), ale również ciastko.

W chorzowskiej restauracji Cappuccino kawa kosztuje 7 złotych i tę cenę można przyjąć za polski standard, z tendencją raczej w dół. Kawa kosztuje więc 30-45 procent mniej, niż wyobrażają sobie Ryszard Petru i specjaliści od public relations, których zatrudnia Nowoczesna.

Przeczytaj także:

Polacy w kawiarniach

Te obserwacje potwierdza raport "Polska na talerzu 2016", opublikowany przez Makro Cash&Carry. Przedstawione tam liczby świadczą o tym, że mówiąc o kawie za 10 złotych Petru występuje z pozycji klienta ekskluzywnych restauracji.

Po pierwsze - kawa w restauracji to towar luksusowy. Na kawę lub herbatę wychodzi z domu tylko 54 procent polskich internautów (a dostęp do internetu ma 75 proc. gospodarstw domowych).

Do tego aż jedna trzecia tych, którzy mogą pozwolić sobie na wizyty w kawiarni, wydaje tam 10 złotych lub mniej. Nie są to potencjalni adresaci prośby Ryszarda Petru, ponieważ aż 87 proc. klientów kawiarń kupuje nie tylko kawę, ale również coś do niej - ciastko, lody, itd. Nie ma cudów - ich kawa nie może kosztować 10 złotych.

W grupie, do której swoją prośbę może adresować Nowoczesna, zostaje teoretycznie 25 procent internetowych respondentów - czyli ci, którzy do kawiarń chodzą, a kiedy chodzą, to wydają więcej niż 10 złotych.

"Kawa za 10 złotych" to prośba, którą zrozumie może kilka procent Polaków.

;
Na zdjęciu Stanisław Skarżyński
Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze