0:000:00

0:00

Prezydent RP oraz najwyżsi dostojnicy państwowi wzięli 11 lipca udział w obchodach „Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej” (PiS ustanowił w 2016 roku ten dzień oficjalnym świętem).

Uroczystości rozpoczęły msza w katedrze Wojska Polskiego w Warszawie oraz złożenie wieńców pod grobem Nieznanego Żołnierza. Prezes Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych odznaczył weteranów 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK (powstała w 1944 roku), ich rodziny oraz osoby zajmujące się ochroną pamięci o ofiarach.

Po południu uroczystości trwały pod pomnikami „Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej na terenie województw południowo-wschodnich w latach 1942-47” (to jego nazwa - tak, jest taka długa) oraz pomnikiem 27. DP AK na warszawskim Żoliborzu.

Politycy PiS mówili równocześnie o ukraińskiej winie za ludobójstwo oraz o koniecznym pojednaniu — pod warunkiem „upamiętnienia” ofiar oraz „poszanowania prawdy”.

„Jeżeli dzisiaj mówimy o budowaniu relacji pomiędzy narodem polskim i ukraińskim, a bardzo mocno chcę podkreślić, że chcemy i ogromnie nam zależy żeby te relacje były jak najlepsze, to jedna rzecz jest pewna – potrzebujemy pamięci po to, żeby to, co wtedy się wydarzyło, nigdy więcej nie powtórzyło się.

Żeby ta pamięć mogła być realizowana i żeby serca i żal mogły się uspokoić, żeby nie było tej złej pamięci i wrogości potrzebne jest to upamiętnienie”

I dodał pojednawczo: „Prosiłem o to Pana Prezydenta Zełenskiego w czasie ostatniego spotkania w Brukseli i mam nadzieję, że w przyszłości będzie to możliwe, żeby można było te badania realizować. Żebyśmy mogli uczcić oczywiście tych, którzy zostali pomordowani, ale także i tych, którzy nieśli pomoc, i to nie tylko po stronie polskiej ale i po ukraińskiej. Przecież też są tacy którzy nie odmówili pomocy i ryzykując życie ratowali swoich sąsiadów".

View post on Twitter

Ostrzej wypowiadał się w Polskim Radiu marszałek Senatu Stanisław Karczewski:

„Z Ukrainą należy prowadzić dialog, a relacje sąsiedzkie budować na prawdzie historycznej (…) Nigdy nie pozwolimy na to, żeby Ukraina weszła do Unii Europejskiej ze sztandarem z Banderą. Jesteśmy tutaj pryncypialni i stanowczy, prawda historyczna to podstawa”.

Polska: Wołyń to było ludobójstwo

Zarówno politycy PiS, jak i IPN uważają zbrodnie popełnione na Wołyniu za ludobójstwo. Krytykowali też wielokrotnie polityków PO za zbyt skwapliwe (zdaniem PiS) wybaczanie Ukraińcom, którzy (znów zdaniem PiS) nie chcą uznać skali zbrodni.

W 2008 roku IPN wydał tom poświęcony twórcy pojęcia „ludobójstwo”, polskiemu prawnikowi Rafałowi Lemkinowi (1900-1959). Ludobójstwo stało się terminem prawnym 9 grudnia 1948 – dzięki podpisanej tego dnia Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa, w której pisaniu Lemkin miał udział.

Definiuje ona ludobójstwo jako „czyn dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich”.

Ludobójstwo przyjmuje takie formy jak:

a) zabójstwo członków grupy;

b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy;

c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego;

d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy;

e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy.

Według pracowników IPN zbrodnie na Wołyniu spełniają definicję Lemkina. Kolejne rządy polskie (aż do czasów PiS) unikały jednak używania tego terminu w oficjalnych kontaktach z Ukrainą, by spór o historię nie utrudniał budowania dobrych stosunków i zbliżania wschodniego sąsiada do UE.

Ale od przejęcia władzy przez PiS retoryka antyukraińska narasta. Po drugiej stronie granicy do głosu coraz częściej dochodzą nacjonaliści, którzy agresywnie odpowiadają na polskie żądania potępienia UPA i Bandery.

Mordy na Polakach - na Wołyniu i potem w innych regionach - trwały od od lutego 1943 roku do wiosny 1945 roku, według szacunków zamordowano ok. 100 tys. osób. Szczególnie tragiczna była niedziela 11 lipca 1943, kiedy UPA dokonało skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach horochowskim i włodzimierskim.

W wyniku polskich akcji odwetowych zginęło także ok. 10 tys. Ukraińców. Według jednego z najważniejszych specjalistów od historii tej zbrodni, prof. Grzegorza Motyki, polskiego odwetu nie sposób zrównywać z mordami popełnionymi przez Ukraińców: był reakcją i aktem samoobrony, a nie ludobójstwem.

Ukraina: to był „konflikt polsko-ukraiński”

Zdaniem polskich historyków nie ulega także wątpliwości, że była to zbrodnia zaplanowana i zrealizowana z rozmysłem. Jak pisze prof. Motyka, część działaczy OUN – Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – już przed 1939 roku zamierzała usunąć wszystkich Polaków z ziem, które uważali za ukraińskie.

Już we wrześniu 1939 roku, po upadku II RP, OUN poszła na współpracę z Niemcami i organizowała dywersje przeciw polskiej administracji i wojsku, m.in. wymordowała cztery kolonie polskich osadników – zginęło wówczas 200 osób.

Później ukraińscy nacjonaliści uczyli się bezwzględności i technik zbiorowego mordu od Niemców, którzy w 1942 roku wymordowali na Wołyniu od 150 do 200 tys. Żydów (czyli niemal wszystkich).

9 lutego 1943 roku oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii (powołana przez OUN pod koniec 1942 roku formacja zbrojna), wymordował wieś Parośle. Do czerwca 1943 oddziały OUN-UPA zamordowali 9 tys. Polaków. Pierwszych mordów dokonywano w niesłychanie okrutny sposób, m.in. siekierami.

Szczytowym momentem operacji był 11 lipca 1943, kiedy UPA zaatakowało równocześnie 99 polskich miejscowości.

Według prof. Motyki akcja była zorganizowana odgórnie z pobudek politycznych, a jej celem było dokonanie czystki etnicznej – ci Polacy, którzy uniknęli śmierci, mieli uciec z Wołynia. To w istotny sposób różni ukraińskie czystki od polskich akcji odwetowych, które były nieskoordynowane i pozostawały inicjatywą poszczególnych dowódców.

Plan czystki etnicznej w dużym stopniu się powiódł. Od jesieni 1944 do grudnia 1945 roku z Wołynia i z Galicji Wschodniej (terenów, które miały pozostać częścią ZSRR) wyjechało 630 tys. Polaków, a do zakończenia przesiedleń w 1948 roku – 787 tys.

Legenda OUN-UPA to dziś fundament narodowej tożsamości ukraińskiej. Ukraińcy również – o czym obszernie mówi prof. Grzegorz Motyka w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” opublikowanym 9 lipca 2018 (tutaj) – negują zarówno okoliczności, jak i skalę zbrodni. Interpretują ją np. jako „konflikt polsko-ukraiński”, w którym zbrodnie popełniały obie strony.

Odwrót od dialogu

Na polskie pouczenia Ukraińcy reagują alergicznie. Jeszcze w 2016 roku 8 lipca prezydent Ukrainy Petro Poroszenko złożył kwiaty, zapalił znicz oraz klęknął przed pomnikiem ofiar zbrodni na skwerze Wołyńskim na warszawskim Żoliborzu.

Ale dwa lata później było już inaczej: Poroszenko uczcił ofiary masakry popełnionej przez Polaków w Sahryniu na Lubelszczyźnie, gdzie w marcu 1944 AK oraz Bataliony Chłopskie zamordowały od 150 do 800 Ukraińców, w tym kobiety i dzieci.

„Chcę podkreślić, że bardzo szanujemy przedstawicieli narodu polskiego, którzy stali się ofiarami tragicznych wydarzeń na Ukrainie, w tym na Wołyniu w latach 1943-44. I dziś, chyląc głowę we wspólnej modlitwie, szczerze zwracamy się do Boga słowami: odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” – powiedział Poroszenko w Sahryniu.

W praktyce do pojednania polsko-ukraińskiego jest jednak dalej niż było kiedykolwiek, a stanowiska obu stron w sprawach historycznych są coraz bardziej odległe.

PiS nieustannie poucza Ukraińców - domagając się „rozliczenia” i „upamiętnienia” zbrodni. W 2018 roku senator PiS Jan Żaryn mówił np.:

„Jesteśmy zainteresowani, by strona ukraińska podporządkowała się normom etycznym obowiązującym w naszym kręgu cywilizacyjnym”.

Co było niedwuznaczną sugestią, że teraz tych norm nie szanują.

W rewanżu decyzją władz Ukrainy wstrzymane zostały ekshumacje Polaków na Wołyniu. To była reakcja na zdemontowanie przez polską administrację pomnika poległych żołnierzy UPA w Hruszowicach w kwietniu 2017.

Zdaniem strony polskiej pomnik był nielegalny, a ekshumacje prowadzone w miejscu, na którym został postawiony, wykluczyły możliwość, że w pobliżu zostali pochowani żołnierze UPA.

Ukraińcy również, naturalnie, nie potępili Stepana Bandery, ideologa nacjonalizmu ukraińskiego, czczonego jako bohatera narodowego. W 2018 roku rocznicę jego urodzin ustanowiono świętem narodowym.

Spór polsko-ukraiński o prawdę historyczną o masakrze na Wołyniu wydaje się nierozwiązywalny w obecnej sytuacji wewnętrznej w obu krajach. Pewne jest jedno - niewątpliwie z oddalania się Warszawy od Kijowa zadowolona jest Rosja Putina, dla której europejskie dążenia Ukrainy są zagrożeniem.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze