0:000:00

0:00

"Swary nigdy nie służą budowaniu silnego państwa. Swary w tym przeszkadzają" - mówił Duda. Chwilę wcześniej wykazał się rzadką polityczną małostkowością.

Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, zwany nieformalnie prezydentem Europy, stanął podczas uroczystej odprawy wart 11 listopada 2018 pod Grobem Nieznanego Żołnierza w trzecim rzędzie z boku.

Prezydent Duda witał po kolei:

  • marszałków,
  • premiera,
  • dostojników kościelnych,
  • przedstawicieli korpusu dyplomatycznego,
  • "ekscelencje, państwa ambasadorów",
  • "szanownych panów generałów",
  • oficerów,
  • żołnierzy,
  • funkcjonariuszy,
  • "wszystkich dostojnych przybyłych gości" oraz
  • mieszkańców Warszawy.

Wizyta Donalda Tuska w Polsce nie jest wizytą oficjalną, ani nawet roboczą. Jest to tzw. pobyt nieoficjalny, w którym nie obowiązują formy protokolarne, np. zasady precedencji dotyczące kolejności przedstawiania czy witania osób.

Reguły dyplomatyczne mówią, że w takiej sytuacji "formy protokolarne organizacji spotkania muszą być każdorazowo dostosowane do sytuacji; w każdym jednak przypadku są one minimalne".

Andrzej Duda miał jednak swobodę manewru i mógł wybrnąć z niezręcznej sytuacji, w której osoba o niezwykle wysokiej pozycji w międzynarodowej hierarchii, jest zarazem zdecydowanym krytykiem Prawa i Sprawiedliwości. Dzień wcześniej w Łodzi Tusk opisał rządy PiS jako "współczesnych bolszewików".

Przeczytaj także:

Polityczna małostkowość Dudy uderza tym bardziej, że samo przemówienie było dość neutralne politycznie, raczej z akcentem na wspólnotę wartości. Wychwalał polityków, którzy w 1918 roku

"umieli stanąć razem, choć mieli przecież różne poglądy, różnym ideom służyli, to jedna była wspólna - wolna, niepodległa, suwerenna Polska".

Chwalił Ignacego Daszyńskiego za schowanie osobistych ambicji, gdy złożył swój urząd premiera rządu lubelskiego w ręce marszałka Piłsudskiego" i retorycznie zachwycał się:

"O jakże to były ważne momenty! O, jak wielką mądrość i miłość ojczyzny pokazali. Niechże będą wzorem do naśladowania, jak budować wolną Rzeczpospolitą".

"Swary nigdy nie służą budowaniu silnego państwa. Swary w tym przeszkadzają". Duda dziękował też, "że jesteśmy tu razem".

I jakby krytykował samego siebie za pominięcie Tuska dodał:

"Jestem przekonany, że pod biało-czerwonym sztandarem jest miejsce dla każdego z nas, niezależnie od poglądów, bo w każdym - wierzę w to głęboko - jest miłość do ojczyzny".

W 12-minutowej mowie prezydent dwukrotnie wzywał Pana Boga i odwoływał się do "wspólnej kultury wyrosłej na pniu 1052 lat chrześcijaństwa".

To kolejna niespójność. O 9.00 rano 11 listopada miał bowiem Duda okazję wysłuchać pouczenia w homilii abp Stanisława Gądeckiego, który spory passus poświęcił nowotestamentowej zasadzie "Miłujcie waszych nieprzyjaciół":

"Jezus zniósł prawo odwetu, zastępując je prawem miłości, co św. Paweł streścił w słowach: »Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj«. Poprzez rezygnację z własnych – nawet słusznych – praw i przez pragnienie dobra drugiej osoby, uczeń Chrystusa może przyczynić się do nawrócenia agresora i zmiany jego życia".

Dalej Gądecki pouczał zebranych w Świątyni Opatrzności Bożej polityków, jak należy zachować się wobec nawet najsurowszych oponentów:

"Najpierw trzeba uśmierzyć agresję łagodnością, a dopiero wtedy można odwołać się do prawdy i sprawiedliwości. W przeciwnym razie przemoc zrodzi dalszą przemoc i zrodzi się zamknięte koło zła".

„MIŁUJCIE WASZYCH NIEPRZYJACIÓŁ”

a) Drugi temat to miłość nieprzyjaciół. Tak Kodeks Hammurabiego jak i Prawo Starego Testamentu dopuszczały prawo odwetu: „życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę…” (Wj 21,23nn). Prawo odwetu miało wyeliminować prawo do nieproporcjonalnie wysokiej zemsty a jednocześnie chronić porządek publiczny, odstraszając agresora.

Jezus zniósł prawo odwetu, zastępując je prawem miłości, co św. Paweł streścił w słowach: „Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12, 21). Poprzez rezygnację z własnych – nawet słusznych – praw i przez pragnienie dobra drugiej osoby, uczeń Chrystusa może przyczynić się do nawrócenia agresora i zmiany jego życia. Najpierw trzeba uśmierzyć agresję łagodnością, a dopiero wtedy można odwołać się do prawdy i sprawiedliwości. W przeciwnym razie przemoc zrodzi dalszą przemoc i zrodzi się zamknięte koło zła.

b) Ilustracją trudności, jakie powstały pośród duchowieństwa okresu zaborów z tytułu Jezusowego nakazu: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” bardzo wnikliwie przeanalizował arcybiskup warszawski Zygmunt Szczęsny Feliński: „Do obozu patriotów – pisał on – należeli znowu duchowni gorącego i szlachetnego serca, ale nie dość kościelnego ducha, których głównym zadaniem było nie to, aby naród pozyskać Kościołowi, lecz aby przez katolicyzm wskrzesić ojczyznę, a przynajmniej zachować naród od zagłady. Czuli oni, że katolicyzm jest najgłówniejszą przeszkodą do naszego wynarodowienia, ale zamiast widzieć w nim jedynie zbawiający pierwiastek, co narodowi wiekuisty zapewnia żywot, oni widzieli w nim po prostu kamień węgielny polskiej narodowości, z wywróceniem którego runęłoby całe budowanie. Jakkolwiek przeto gorliwie i nieraz z narażeniem siebie bronili zasad katolickich i kościelnej w kraju organizacji, czuć jednak było, że nie tyle chodziło im o chwałę Bożą i dusz zbawienie, ile o sprawę polską.

Nie powiem, aby ci księża nie mieli wiary lub kapłańskiej gorliwości, wielu z nich owszem przykładnymi było kapłanami, ale ową Bożą rozczynę [ów Boży zaczyn] okwaszał [zakwaszał] zawsze ziemski pierwiastek opartego na nienawiści patriotyzmu, który nie pozwalał im nigdy wnieść się na wyżyny prawdziwie chrześcijańskiej miłości. Nie tylko nie troszczyli się oni wcale o nawrócenie swoich prześladowców, lecz zbyt swobodnie pojmując obowiązki podbitego narodu względem zaborczej władzy, nie poprzestawali oni na upoważnieniu biernego oporu w rzeczach przeciwnych sumieniu i zastrzeżeniu praw swoich […]. Służąc przede wszystkim krajowi, a nie Kościołowi, mniej oglądali się oni na rady i ostrzeżenia udzielane z Rzymu, niż na głos opinii publicznej w kraju, a ta chęć popularności popychała ich nieraz na bezdroża, których najwolniejsze nawet sumienie usprawiedliwić nie było w stanie” (Zygmunt Szczęsny Feliński, Pamiętniki, Warszawa 2009, 388-389).

.

Tusk w IV RP jak Wałęsa w PRL

Donald Tusk złożył kwiaty pod Grobem Nieznanego Żołnierza po zakończeniu uroczystości oficjalnych.

Wcześniej 11 listopada składał kwiaty pod pomnikiem Piłsudskiego, w towarzystwie władz PO z Grzegorzem Schetyną. Powiedział:

"Wiem, że na co dzień spieramy się między sobą o kształt Rzeczypospolitej, przyszłość naszego państwa. Czasami za mocno, wybacz nam, Polsko. Ale też wiem, że to, co nas łączy, jest o wiele mocniejsze i o wiele ważniejsze. To jesteś ty - Polsko. Kochamy cię Polsko, nie wstydźmy się tych najprostszych słów".

Pominięcie Tuska przez Dudę przywodzi na myśl czasy PRL, gdy w latach 80. "Solidarność" była oficjalnie zakazana i władze starały się pomniejszyć rolę Lecha Wałęsy. Ówczesny rzecznik rządu Jerzy Urban mówił, że Wałęsa jest "prywatnym obywatelem".

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Przeczytaj także:

Komentarze