Prezydencki minister próbuje bronić Dudy, który nie stawił się 23 września na debatę ONZ o klimacie, bo czekał aż spóźniony Trump zacznie konferencję o wolności religii. Mucha ośmiesza się tłumacząc, że debata była "spotkaniem gdzieś tam, przy okazji". Na stronie prezydenta wciąż wisi informacja o "szczycie klimatycznym" i zapowiedź, że Duda na nim wystąpi
Beata Lubecka poprosiła w Radiu Zet wiceszefa kancelarii prezydenta Pawła Muchę o wyjaśnienie podanej przez OKO.press informacji, że Andrzej Duda nie stawił się 23 września 2019 na tzw. szczycie sekretarza generalnego ONZ Climate Action Summit, gdzie głos zabrało ponad 60 przywódców całego świata.
Nieobecność Dudy była tym dziwniejsza, że po szczycie COP-24 w Katowicach ( grudzień 2018) Polska sprawowała prezydencję COP, najważniejszej instytucji ONZ do walki z katastrofą klimatyczną. "Zachowanie prezydenta Dudy zostało przez dyplomatów, z którymi rozmawiałem, i urzędników ONZ uznane za dziwaczne (słychać było słowo bizarre), a także głęboko niewłaściwe" - mówił informator OKO.press, który uczestniczył w przygotowaniu Climate Action Summit.
Duda jako jedyny europejski lider wybrał zwołane przez Donalda Trumpa - na złość inicjatywie klimatycznej - spotkanie o prześladowaniu religii na świecie.
Siedział tam blisko godzinę wpatrzony w swój smartfon (patrz - zdjęcie) czekając na prezydenta USA. Trump spóźniał się bo - wbrew własnym deklaracjom - pojawił się jednak na naradzie klimatycznej.
Wysłuchał m.in. ważnego wystąpienia kanclerz Angeli Merkel.
"Rozumiem, że portal OKO.press jest bardzo krytyczny - zaczął Mucha, co chyba miało podważyć wiarygodność naszych informacji, i ciągnął:
Jeśli chodzi o szczyt klimatyczny, to odbywa się on wtedy, kiedy się odbywa. Jeśli odbywa się spotkanie na forum ONZ dotyczące klimatu, to nie znaczy, że jest to szczyt klimatyczny, a spotkanie gdzieś tam organizowane przy okazji Zgromadzenia Ogólnego
Wypowiedź Muchy jest zaskakująca. Zwołana przez sekretarza generalnego ONZ narada nie odbywała się "gdzieś tam", ale w sali plenarnej ONZ, najważniejszym miejscu dla globalnej polityki.
Formalnie rzeczywiście nie był to "szczyt klimatyczny" (COP), co szczegółowo wyjaśniliśmy w naszym artykule: "Był to tzw. szczyt sekretarza generalnego ONZ. António Guterres wykorzystał fakt, że przywódcy świata przyjechali na Zgromadzenie Ogólne (23-26 września 2019), by lepiej przygotować grudniowy szczyt klimatyczny COP25" - tłumaczył nam przedstawiciel ONZ.
Lekceważenie spotkania przez Muchę jest tym dziwniejsze, że w debacie Climate Action Summit głos zabrało ponad 60 przywódców, m.in. Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Indii, a także wysocy przedstawiciele Chin i Rosji oraz przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Prezydent Donald Trump wysłuchał wystąpienia premiera Indii Narendry Modiego i kanclerz Angeli Merkel, ale - jak pisze Guardian - przy następnym na liście prezydencie Chile wyszedł.
Wizerunek Polski ucierpiał. Informator OKO.press opowiedział, jak podczas lunchu w przerwie obrad (o 13.45), w obecności sekretarza generalnego ONZ i głów wielu państw, premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern "wyraźnie nabijała się z Polski" składając podziękowanie prezydentowi Dudzie za szczyt COP w Katowicach.
"Jestem przekonany, że zrobiła to specjalnie, bo prezydenta Dudy nie było na sali. Wszyscy zaczęli się rozglądać, zrobiło się małe zamieszanie".
Zanim minister Mucha wypowie się na jakiś temat, powinien zajrzeć, co pisze o tym jego własna - oficjalna strona prezydenta. Wciąż wisi tam program wizyty prezydenckiej pary w Nowym Jorku, datowany na 22 września, kiedy Duda był już w Nowym Jorku.
Obok zapowiedzi rozmów z Trumpem strona informuje o nowojorskim "Szczycie Klimatycznym" - tak go nazywa.
Co jeszcze ciekawsze, Krzysztof Szczerski (szef Muchy) zapowiadał, że "w trakcie szczytu Prezydent zgłosi polskie propozycje działań na rzecz klimatu, które nasz kraj podjął w ostatnim czasie lub ma w planach podjąć” (podkr. - red.).
To rzuca tzw. dodatkowe światło na decyzję Dudy, by zlekceważyć naradę państw świata nad klimatem.
Jak pisał 23 września portal euroactiv, "Szczyt Klimatyczny [też używają tego terminu, nie do końca precyzyjnie] ma mieć odmienną formułę od poprzednich. Głos podczas głównej sesji zabiorą
tylko przywódcy tych państw, które ogłaszać będą nowe zobowiązania redukcji emisji CO2. Polska takich planów nie ma, więc wystąpienia Dudy nie ma w oficjalnej agendzie szczytu".
Portal podkreślał jednak, że zmiany w programie są jeszcze możliwe. "W ostatniej chwili na agendę wskoczyło wystąpienie kanclerz Merkel. Władze w Berlinie rzutem na taśmę uzgodniły 20 września wielki pakiet działań na rzecz ochrony klimatu (54 mld euro - do 2023 r.).
Nie wiadomo, czy polskim dyplomatom uda się przekonać sekretarza generalnego ONZ, aby udzielił głosu Dudzie. 'Przywieźcie konkretne plany działania, a nie tylko teksty przemówień' – przestrzegał António Guterres tuż przed szczytem w Nowym Jorku".
Przypomnijmy, że tuż przed nowojorską debatą Polskę krytykował prezydent Francji Emmanuel Macron. „Na szczycie będę przekonywał inne kraje do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Prawda jest taka, że jest jeden kraj, który wszystko blokuje. To Polska”.
Niewykluczone, że Duda poczuł się urażony, że nie dostał głosu w obradach. Szczególnie, że poza najważniejszymi przywódcami świata, w agendzie znalazło się miejsce dla słowackiej prezydent Zuzany Čaputovej i prezydenta Węgier Jánosa Ádera.
Duda mógł uznać to za afront. Ale główny powód absencji klimatycznej polskiego prezydenta był zapewne inny: czołobitne podejście do USA i osobiście Trumpa.
"Jeśli odbywa się spotkanie w ważnych sprawach merytorycznych, na które pan prezydent Donald Trump zaprasza prezydenta RP, to prezydent dokonuje także wyboru, w których spotkaniach weźmie udział, bo takich spotkań w trakcie Zgromadzenia Ogólnego w różnych formatach, jest bardzo wiele" - mówi Mucha w Radiu Zet.
Poza - ponownie - lekceważącym tonem wobec "szczytu klimatycznego", pojawia się tu istotne przekłamanie.
Trump zaprosił nie tylko prezydenta RP, ale wszystkich przywódców i sekretarza generalnego ONZ (który zresztą pojawił się na chwilę). Ale poza Dudą żaden europejski przywódca nie zrezygnował dla Trumpa z obrad klimatycznych.
Mucha tłumaczy, że "Polska rozpoczyna kadencję w Radzie Praw Człowieka. To spotkanie zorganizowane z inicjatywy Donalda Trumpa, dotyczyło także prześladowań z uwagi na wiarę, nie tylko w kontekście chrześcijan (...) udział prezydenta wpisywał się w polską agendę dotyczącą ochrony praw człowieka, prawa międzynarodowego, czyli pewnej kontynuacji pomiędzy naszą agendą w Radzie Bezpieczeństwa, gdzie prezydent wyraźnie mówił o prymacie prawa międzynarodowego".
Beata Lubecka, Radio Zet nie dała się przekonać i zapytała wprost: "Czyli dla prezydenta spotkanie organizowane przez Trumpa było ważniejsze niż uczestnictwo w rozmowach o klimacie?"
Mucha: Jeśli chodzi o sprawy klimatu, prezydent był zaangażowany w szczyt klimatyczny (chodzi o COP w Katowicach w 2018 roku - red.).
Wyjaśnienie dziwne, bo Polska miała przypisaną funkcję prezydenta COP właśnie z racji organizacji szczytu w 2018 roku w Katowicach. Przekazanie tej funkcji Chile nastąpiło dopiero 2 grudnia w Madrycie na kolejnym COP-25.
"Wizyta pana prezydenta Dudy w ONZ była całkowicie skupiona na Trumpie. Polska dyplomacja wykazała się nieumiejętnością rozegrania tej sytuacji tak, by nie okazać lekceważenia tematyce ratowania klimatu. Utwierdziła też opinię o Polsce, że ma czołobitny stosunek do USA" - mówił informator OKO.press.
Zwołaną w odległości 100 metrów od sali plenarnej ONZ debatę o wolności religii uznano za afront wobec ekologicznej debaty ze strony prezydenta USA, który wypowiedział Porozumienie Paryskie (COP-21 z 2015 roku). Trump był gorąco oklaskiwany przez salę, gdzie dominowali przedstawiciele amerykańskich organizacji religijnych, których głos jest dla niego kluczowy w wyborach 2020.
Trump dziękował aktywistom za odwagę. "Jesteście inspiracją dla świata. Nie ma na świecie siły, która mogłaby dorównać wierze ludzi religijnych".
Wychwalał też despotycznego prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana ("silny człowiek, który został na szczęście moim przyjacielem") za uwolnienie więzionego od lat pastora.
Ale Erdoğan też nie przyszedł, bo w sali plenarnej opowiadał o staraniach Turcji redukcji CO2.
Trump chwalił też wiceprezydenta Pence'a, sekretarza Mike'a Pompeo i innych członków gabinetu, sekretarza ONZ Antónia Guterresa i "moją córkę Ivankę". O siedzącym w pierwszym rzędzie Dudzie nie wspomniał.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze