Na obchody rocznicy Porozumień Sierpniowych prezydent i premier wybrali miejsce, gdzie władze PRL krwawo stłumiły pokojową manifestację. To zaprzeczenie idei Sierpnia. Dlaczego Andrzej Duda i Beata Szydło pojechali właśnie tam? Chcieli uniknąć spotkania z Lechem Wałęsą - ocenia dla OKO.press prof. Piotr Osęka. Analizujemy przemówienie prezydenta
37. rocznicę Porozumień Sierpniowych władze państwowe obchodziły w Lubinie na Dolnym Śląsku. Miejscowość jest związana z 31 sierpnia, ale nie 1980, tylko 1982 roku. Trwał wówczas stan wojenny. Środowiska opozycyjne Lubina zorganizowały pokojową manifestację dla upamiętnienia podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdańsku dwa lata wcześniej. Zginęły trzy osoby, kilkadziesiąt zostało rannych.
W czwartkowych obchodach wzięli udział premier Beata Szydło i prezydent. Andrzej Duda wygłosił przemówienie, w którym opowiadał historię wydarzeń w Lubinie tak, jakby to była historia wojny. OKO.press poprosiło historyka prof. Piotra Osękę, specjalistę od politycznej historii PRL o komentarz do słów prezydenta. Zdanie po zdaniu analizujemy przemówienie, które roi się od twierdzeń niezgodnych z wiedzą historyczną - fałszów i manipulacji.
Można tylko w dwóch miejscach w Polsce tak naprawdę obchodzić rocznicę powstania Solidarności (...), gdzie ten 31 sierpnia można równoprawnie obchodzić. To właśnie Gdańsk, Sala BHP i tu – w Lubinie.
„Znaczenie tej rocznicy zostało wyolbrzymione” - mówi OKO.press historyk, prof. Piotr Osęka z Instytutu Studiów Politycznych PAN. „To rocznica stworzona na siłę z przyczyn politycznych, uzasadnienie jest nieprzekonujące i sprzeczne z naszą wiedzą o dynamice podziemnej Solidarności. Wydarzenia w Lubinie są ważne dla mieszkańców i historyków, ale nie mają rangi takiego symbolu, jak Gdańsk”.
"wielu historyków, badając Zbrodnię Lubińską (…), podkreśla, że to był właśnie koniec władzy ludowej, że to właśnie zbrodnia lubińska była końcem PRL"
„Nie jest prawdą, że wydarzenia w Lubinie były punktem zwrotnym ani wielkim zwycięstwem opozycji. Władza ludowa zdelegitymizowała się wcześniej - wprowadzając stan wojenny 13 grudnia 1981. To, co się stało w Lubinie, było barbarzyństwem, ale wszystko wskazuje na to, że nie było zaplanowane. To były działania spanikowanych milicjantów, a nie taktyka władzy. W Polsce nie mordowano wtedy opozycji” - podkreśla Osęka. „Po sierpniu 1982 fala manifestacji zaczęła słabnąć. Protesty zaplanowane przez opozycję na listopad okazały fiaskiem. Zrozumiano, że społeczeństwo jest zmęczone, masowe manifestacje się nie sprawdzają, prowadzą do rozlewu krwi. Jesień 1982 była okresem defensywy dla podziemia. Władze podziemnej "Solidarności" postawiły wtedy na pracę u podstaw”.
wasi rodzice wyszli wtedy na ulice Lubina i 31 (sierpnia) nie ugięli się pod kulami
„To nie jest prawda” - ocenia prof. Osęka. „Ludzie bali się strasznie. Wszystkie relacje z tych wydarzeń opisują straszny popłoch. Prezydent mówi, jakby uczestnicy pokojowej manifestacji w Lubinie szli z pieśnią pod kule. Tak nie było, jak najbardziej „kłaniali się kulom”, uciekali. Rozpierzchli się, widząc, że milicja strzela ostrą amunicją. Do dziś nie do końca wiadomo, co tak naprawdę się stało.
Prezydent przedstawia to niemal jak zryw powstańczy. A powstanie warszawskie to było coś zupełnie innego. Zupełnie inna skala dramatu. Nie ma potrzeby tworzenia mitów, prawdziwa historia jest wystarczająco dramatyczna”.
Tamtego dnia, 35 lat temu, Lubin krwią podpisał Porozumienia Sierpniowe i przez krew zrobił wielki krok ku wolnej Polsce, w której wszyscy dzisiaj żyjemy
„To niezrozumienie tego, czym były Porozumienia Sierpniowe. A były właśnie zwycięstwem odniesionym przy stole negocjacyjnym, sukcesem odniesionym dzięki sile argumentów i mądrości liderów «Solidarności». Rozlew krwi był zaprzeczeniem tego, o co chodziło w sierpniu 1980”. Dlaczego akurat to miejsce wybrały władze (obecni byli prezydent i premier), by uczcić rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych?
„Moje domniemanie jest takie, że nie chcieli spotkać się z Lechem Wałęsą, a w Gdańsku byłoby to nieuniknione.
Z tego impasu władze PiS nie widziały dobrego wyjścia. Gdyby prezydent Duda nie spotkał się z Wałęsą, to wielu by mu to wytykało, gdyby się spotkał - nie wiadomo, co by się stało, bo Wałęsa jest nieobliczalny”.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze