Prezydent nie przyłożył się do uzasadnienia podpisu pod reformą edukacji. Napuszone zapewnienia o ogromnym wysiłku i wytężonych konsultacjach wyglądają na gołosłowne, a przykłady świadczą raczej o kontaktach z rządem. Argumenty za reformą przedstawił dwa: dyskusyjny i fałszywy. A konkluzja jest z gatunku Duda ex machina (i nie chodzi o wyciąg narciarski)
Ogłaszając swoją decyzję o podpisaniu ustaw oświatowych i otwierając drogę do zmiany ustroju szkolnego w Polsce, prezydent Duda wygłosił dłuższą mowę, której celem było przekonanie odbiorców, że podjął samodzielną, przemyślaną decyzję, po uwzględnieniu i wnikliwym zanalizowaniu stanowisk wszystkich stron i w trosce o dobro wszystkich zainteresowanych z dziećmi na czele. Dodatkowo przedstawił się jako strażnika procesu wprowadzania reformy.
Prezydent z wielkim przekonaniem opisał ostatnie trzy tygodnie jako osobisty wysiłek, w którym podjął się trudnego zadania. "Był to okres częściowo świąteczny, było wiele wolnych dni", ale dla prezydenta był to czas niezwykle odpowiedzialnej pracy.
Konstytucyjny czas 21 dni na decyzję w sprawie ustawy był dla mnie trudnym, pracowitym czasem wytężonych konsultacji. Nie ukrywam, że miałem cały szereg wątpliwości i pytań
Ustawy oświatowe zostały przyjęte przez Senat 16 grudnia 2016 (w piątek). Tego dnia prezydent był na uroczystościach rocznicowych w kopalni Wujek. 17 grudnia nagrywał wystąpienie w sprawie wydarzeń w Sejmie.
Tydzień przedświąteczny prezydent spędził w Warszawie, niemal codziennie podpisując ustawy (m.in. o Trybunale Konstytucyjnym).
19 grudnia przyjął delegację pikietujących pod pałacem przeciwników reformy. W relacji przewodniczącego ZNP Sławomira Broniarza "prezydent zastrzegł, że na razie ustawy nie podpisze; trwają jeszcze konsultacje w tej sprawie; przedstawił też swoją wizję edukacji opartą na modelu 3x4 (cztery lata podstawówki, cztery drugiego etapu edukacji i cztery szkoły średniej)".
20 grudnia prezydent powołał sędzię Julię Przyłębską na prezes Trybunału Konstytucyjnego.
23 grudnia nie zostawił już żadnych śladów aktywności Dudy na stronie prezydent.pl.
Jak donosił "Super Express": "24 grudnia. Godz. 12.00. Z mieszkania głowy państwa wychodzi pierwsza dama Agata Duda (44 l.), córka Kinga, ojciec Jan Duda (67 l.) i prezydent Andrzej Duda. Cała czwórka taszczy walizki, sprzęt narciarski oraz nosidełko dla kotów. Tak jak w ubiegłym roku prezydent z rodziną postanowił spędzić święta i bożonarodzeniową przerwę w Wiśle". Tym razem prezydent zabrał na narty nawet kota.
Zdjęcia w sieci pokazują prezydenta zjeżdżającego ze stoków przyzwoitym carvingiem (zobacz).
Wypoczynek trwał jednak tylko cztery lub pięć dni, bo już 29 grudnia prezydent musiał odebrać w Warszawie nagrodę Człowieka Roku Klubów „Gazety Polskiej”.
30 grudnia był na pogrzebie polskiego kierowcy w Berlinie. 31 grudnia było orędzie prezydenta, nie wiadomo kiedy nagrywane.
W początku 2017 roku na stronie prezydent.pl nie widać żadnych śladów aktywności aż do 6 stycznia. "W Święto Objawienia Pańskiego, ulicami Warszawy przeszedł Orszak Trzech Króli. Prezydent Andrzej Duda wraz z Małżonką dołączyli do orszaku i wspólnego kolędowania".
Trudno dopatrzeć się w ostatnich trzech tygodniach prezydenta szczególnie gorączkowej pracy.
Prezydent wymienił z nazwiska cztery osoby, z którymi się konsultował. To:
Prezydent z namaszczeniem powołał się na "wczorajszą (tj. 8 stycznia) jeszcze wieczorną rozmowę, zarówno z panią minister Anną Zalewską, jak i z panią premier Beatą Szydło, którą odbyłem w obecności pana profesora Andrzeja Waśko".
Poza Broniarzem troje konsultantów prezydenta przedstawiało zapewne zbliżony, jeśli nie identyczny punkt widzenia.
W lutym 2016 "Wyborcza" zapytała prof. Waśkę, czy to prawda, że -"jak się mówi w Warszawie, to on jest prawdziwym ministrem edukacji".
Waśko odparł, że nie wie, co mówią w Warszawie. "Fakty są takie, że przez kilka lat inspirowałem dyskusję programową nad edukacją i koordynowałem prace w zespole prof. Piotra Glińskiego. Teraz pani minister poprosiła mnie, żebym włączył się w końcowy etap konsultacji nad reformą".
Prezydent wymienił też - bez podawania nazwisk - wielu innych "konsultantów":
Trudno ocenić, na ile wyrażali oni (a może i one) zróżnicowane stanowiska wobec reformy, bo - jak podkreślił prezydent - "wielu wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, z którymi rozmawiałem, mówiło, że ustawa jest do przeprowadzenia i że oni są na to – co bardzo mocno chcę podkreślić – całkowicie przygotowani, włącznie z przygotowaną siatką nowych szkół".
Prezydent podkreślił, że "dotarły do niego także wątpliwości i protesty", ale sądząc z jego własnej relacji - poza jednym spotkaniem - nie miał z krytykami reformy bliższego kontaktu.
Trzeba Dudzie jednak oddać, że w odróżnieniu od MEN wysłał swoich przedstawicieli na wysłuchanie publiczne w sprawie reformy zorganizowane 12 grudnia przez kilka związków samorządów lokalnych. Po odmowie władz Sejmu zamiast w parlamencie odbyło się w Pałacu Kultury. Przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera podkreślał, że przekaże prezydentowi wszystkie uwagi. "Jest kilka problemów, które się tutaj uwypuklają: na pewno jest kwestia kosztów (…), jest kwestia zarzutów, że jest zbyt szybko wprowadzana ta reforma" - mówił.
O ile wiadomo, poza Broniarzem i towarzyszącą mu Iwoną Babicz z ruchu "Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji", prezydent nie spotkał się z żadną organizacją czy środowiskiem, które od miesięcy krytykują reformę przedstawiając ekspertyzy, wyliczenia, argumenty i apelują o jej zatrzymanie. Nie nawiązał kontaktu z takimi organizacjami, jak:
Nie zareagował na opinie badaczy i środowisk uniwersyteckich (m.in. polonistów).
Nie zwrócił uwagi na zastrzeżenie ZNP i rzecznika praw dziecka wobec konstytucyjności nowej ustawy.
Całkowicie zignorował opinie i apele opozycji. A także głosy prezydentów miast z różnych stron Polski. Prezydent Słupska Robert Biedroń w liście do prezydenta Dudy wyliczał np., że w jego mieście w wyniku reformy edukacji straci pracę 80 nauczycieli, a za dostosowanie obecnego systemu do wymogów reformy miast zapłaci 11 mln złotych.
Prezydent wysunął zaskakujący argumenty merytoryczny:
"I nie mam żadnych wątpliwości, że oczekiwanie czteroletniego liceum jest powszechne".
Nie są znane świeże badania stosunku Polaków do wydłużenia nauki w liceum. W związku z reformą badany jest raczej stosunek do likwidacji gimnazjum, co pozwala wydłużyć naukę w liceum do czterech lat.
W tej kwestii faktycznie większość Polaków i Polek była za likwidacją gimnazjów, ale w ostatnich miesiącach - w związku z zapowiedziami reformy - postawy się zmieniają. W grudniowym sondażu IPSOS dla OKO.press pytaliśmy, czy to dobrze, czy źle, że zlikwidowane mają zostać gimnazja.
Minimalną przewagę mieli zwolennicy ich likwidacji, ale zmalała ona od września z 12 pkt proc. do 3 pkt proc. (czyli statystycznie przewagi nie ma). Niemal identyczne wyniki uzyskał Millward Brown dla TVN.
W innym pytaniu o to, co zrobić z reformą, którą rząd chce wprowadzić do szkół od września 2017, opcja "wprowadzić" zyskała poparcie 32 proc. badanych, ale tyle samo (31 proc.) było za "odrzucić", a 27 proc. za "odłożyć i jeszcze przedyskutować".
Trudno to uznać za "powszechną" aprobatę dla reformy.
Drugi (i ostatni) argument prezydenta jest przynajmniej merytoryczny:
potrzebny jest dłuższy okres kształcenia w poszczególnych szkołach po to, żeby dzieci czuły się bardziej związane ze szkołą, po to, żeby bardziej się integrowały w środowisku szkolnym, po to, aby był lepszy kontakt nauczyciela z dziećmi, aby był lepszy kontakt także nauczyciela z rodzicami
– krótko mówiąc: aby szkoła i aby wspólnota także i klasy, w tym bardzo szerokim znaczeniu, zarówno dzieci, jak i rodziców, wychowawców, nauczycieli, którzy uczą, była jak najbardziej zwarta i jak najlepiej funkcjonowała".
Ten argument był podnoszony także przez poważnych badaczy w dyskusji nad konsekwencjami przenoszenia uczniów ze szkoły podstawowej do nowego środowiska już po szóstej klasie, a po kolejnych trzech latach - do następnej szkoły. Badacze podkreślają jednak, że łączy się to zarówno z utrudnieniami w życiu uczniów i szkół, jak i z pozytywnymi bodźcami dla rozwoju, szczególnie dzieci z mniejszych ośrodków.
Rzecz jednak w tym, że reforma w obecnej wersji wcale nie gwarantuje tego, czego Duda i inni obrońcy reformy by sobie życzyli. Wbrew założeniom, edukacja znacznej części dzieci nie będzie odbywać się w jednej szkole podstawowej (w sensie - budynku), ale w "starej podstawówce" i w filii w budynku dawnego gimnazjum. Łączy się z tym problem wcześniejszego niż obecnie dowożenia dzieci i nauczycieli do szkół.
To był powód, dla którego poparcie dla reformy wycofało stowarzyszenie Elbanowskich.
Długa jest lista przemilczanych - a fundamentalnych - zastrzeżeń. Prezydent nie zaprzątnął sobie głowy tym, że reforma:
Prezydent Duda wymienia też rozmaite - z zasady słuszne - wartości i cele edukacyjne: małe klasy, dużo uwagi poświęcanej uczniom, "prawdziwe wychowanie" etc., ale nie wskazuje na ich związek z reformą edukacji. Można raczej podejrzewać, że co najmniej kilkuletni chaos, jako nieuchronny skutek takiej reformy, w tym problem podwójnych roczników, które w 2019/2020 pójdą do liceów, będzie raczej utrudniał ich realizację.
Nie sposób zatem zrozumieć, jak cały wywód prezydenta doprowadził go do konkluzji w stylu retoryki "Polski w runie":
"Ponieważ każdy rok, w którym polskiej szkoły nie naprawiamy, w którym nie naprawiamy tego nie najlepiej funkcjonującego systemu, jest rokiem ze stratą dla tych dzieci i tej młodzieży, która przez szkołę przechodzi.
Dlatego ta reforma jest potrzebna szybko i powinna być wprowadzona w życie jak najszybciej".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze