0:000:00

0:00

Ogłaszając swoją decyzję o podpisaniu ustaw oświatowych i otwierając drogę do zmiany ustroju szkolnego w Polsce, prezydent Duda wygłosił dłuższą mowę, której celem było przekonanie odbiorców, że podjął samodzielną, przemyślaną decyzję, po uwzględnieniu i wnikliwym zanalizowaniu stanowisk wszystkich stron i w trosce o dobro wszystkich zainteresowanych z dziećmi na czele. Dodatkowo przedstawił się jako strażnika procesu wprowadzania reformy.

Dzień dobry, witam Państwa bardzo serdecznie,

Szanowni Państwo, nie będę ukrywał, że dzisiaj w wielu miejscach w naszym kraju jest oczekiwanie na tę decyzję Prezydenta. Decyzję, na którą ja, jako Prezydent Rzeczypospolitej, miałem konstytucyjne 21 dni od czasu, gdy otrzymałem z Sejmu dwie ustawy – ustawę Prawo oświatowe oraz ustawę Przepisy wprowadzające ustawę Prawo oświatowe przyjęte przez polski parlament.

Szanowni Państwo, nie będę ukrywał: był to dla mnie jako Prezydenta Rzeczypospolitej trudny czas, a zarazem pracowity, mimo że był to okres częściowo świąteczny, że było wiele wolnych dni. Dla mnie był to czas pracy, ponieważ był to czas bardzo wytężonych konsultacji. Nie ukrywam, że miałem cały szereg wątpliwości i pytań, albowiem materia jednej i drugiej ustawy jest materią bardzo rozległą, trudną i niezwykle wrażliwą. Niezwykle wrażliwą z bardzo prostej przyczyny: dotyczy przyszłości naszego kraju, dotyczy przyszłych pokoleń, a przede wszystkim dotyczy dzieci i ich rodziców.

Nigdy nie miałem żadnych wątpliwości, że polski system edukacji wymaga naprawy i wymaga zmiany. Zresztą miliony Polaków od wielu lat mówią to samo: potrzebny jest dłuższy okres kształcenia w poszczególnych szkołach po to, żeby dzieci czuły się bardziej związane ze szkołą, po to, żeby bardziej się integrowały w środowisku szkolnym, po to, aby był lepszy kontakt nauczyciela z dziećmi, aby był lepszy kontakt także nauczyciela z rodzicami – krótko mówiąc: aby szkoła i aby wspólnota także i klasy, w tym bardzo szerokim znaczeniu, zarówno dzieci, jak i rodziców, wychowawców, nauczycieli, którzy uczą, była jak najbardziej zwarta i jak najlepiej funkcjonowała. Nie sprzyjał temu – nie mam co do tego żadnych wątpliwości i myślę, że wielu, wielu rodziców, takich, których dzieci skończyły już szkołę w ciągu ostatnich lat czy też są w tej chwili w szkole, czy będą w niej – również nie miało wątpliwości, że zarówno trzyklasowe gimnazjum, jak i trzyklasowe liceum były szkołami, w których edukacja trwała zbyt krótko. Jak niektórzy mówili: przecież w praktyce to dwa lata nauki czy maksymalnie dwa i pół roku. Pozostały czas to są kwestie organizacyjne, to są te kwestie, w czasie których młodzież nie zżywa się ani ze sobą, ani nie zżywa się z nauczycielami, ani ze szkołą. I gdy młody człowiek wejdzie w te kwestie szkolne, to właśnie opuszcza szkołę i przechodzi do następnej.

Tak więc ten element czteroklasowego liceum był postulatem – można powiedzieć – powszechnym. Ale w toku pracy nad przygotowaniem tej wielkiej reformy oświatowej w Polsce wśród rodziców, wśród nauczycieli pojawiło się bardzo wiele wątpliwości i znaków zapytania, które w efekcie przerodziły się także w słowa zwątpienia, a także protesty. Dotarły one również i do mnie jako Prezydenta Rzeczypospolitej. Przyjmowałem tutaj w Pałacu Prezydenckim delegację Związku Nauczycielstwa Polskiego na czele z panem przewodniczącym Broniarzem, która składała mi dokumenty, pokazując swoje analizy dotyczące niedostatków planowanej do wprowadzenia reformy. Rozmawiałem także po prostu ze zwykłymi rodzicami, którzy wyrażali niepokój, że jest zbyt mało informacji, że nie mają dokładnej wiedzy na ten temat, w jaki sposób przebiegnie reforma, że w związku z tym jest mało czasu, aby się do tej reformy przygotować.

Ale rozmawiałem także kilkakrotnie z panią minister Anną Zalewską, która tę reformę przygotowywała. A w ostatnim czasie konsultowałem się również z wieloma osobami, które znam osobiście, a które będą odpowiedzialne, jeżeli reforma zostanie wprowadzona. Rozmawiałem z wójtami, rozmawiałem z burmistrzami, rozmawiałem ze starostami, rozmawiałem z dyrektorami szkół, rozmawiałem wreszcie ze zwykłymi rodzicami – moimi znajomymi, których znam, a którzy mają dzieci w wieku szkolnym. I nie mam żadnych wątpliwości, że oczekiwanie co do czteroklasowego liceum jest powszechne. Jest także oczekiwaniem właśnie na to, o czym mówiłem: na to, aby w poszczególnych szkołach edukacja trwała dłużej. Ale jednocześnie rodzice bardzo chcą, tak samo zresztą jak i ja, Prezydent Rzeczypospolitej, aby ten system funkcjonował dobrze, aby był systemem sprawnym, aby reforma, co do której wszyscy sobie zdają sprawę z tego, że zawsze niesie ze sobą jakieś dotkliwości i zawsze niesie ze sobą jakieś problemy – zwłaszcza jeżeli jest to reforma duża, ogólnokrajowa, aby ta reforma została przeprowadzona jak najsprawniej, aby wszelkie dotkliwości, które są związane ze zmianami, w jak najmniejszym stopniu wpływały na sytuację dzieci, aby w jak najmniejszym stopniu wpływały na sytuację rodziców, a także – co dla mnie niezwykle ważne – aby w jak najmniejszym stopniu wpływały na sytuację życiową i zawodową nauczycieli.

Zwracam tutaj szczególną uwagę na dzieci, bo one są przede wszystkim przedmiotem mojego ogromnego zainteresowania jako Prezydenta, który czuje odpowiedzialność za wychowanie przyszłych pokoleń. Chciałbym, ogromnie chciałbym, aby polski system edukacyjny kształcił dobrze, kształcił sprawnie, w tym znaczeniu, aby nasze dzieci miały jak najlepsze możliwości i warunki do nauki. Aby nasze dzieci mogły realizować w ramach szkoły swoje uzdolnienia, a więc aby szkoła na te uzdolnienia zwracała uwagę. Aby nauczyciel miał czas dla poszczególnego ucznia, aby pochylić się także nad jego potrzebami, aby miał czas także wtedy, gdy trzeba, na tę indywidualną pracę z uczniem i zwrócenie uwagi na jego problemy. Temu oczywiście zawsze sprzyjają mniejsze szkoły, temu zawsze sprzyjają mniejsze klasy, temu zawsze sprzyja mniejsza liczba uczniów, których nauczyciel ma pod swoją opieką.

Nie mam żadnych wątpliwości, że polscy nauczyciele – czy to w szkołach podstawowych, czy obecnie w gimnazjach, czy w liceach – chcą jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki zawodowe. Nie mam żadnych wątpliwości, że zdecydowana większość z nich to ludzie, którzy wykonują swoją pracę z powołania. Pracę, która – jak doskonale wiemy – nie jest najlepiej w Polsce wynagradzana. Są to ludzie, którzy bardzo często poświęcają się i poświęcają także wolny czas swoich rodzin na przygotowanie się do zajęć, na sprawdzenie kartkówek, na sprawdzenie sprawdzianów. Znam to także z autopsji jako mąż nauczycielki. Wiem, że tak wygląda praca rzetelnego nauczyciela, który poświęca się swojemu wyborowi życiowemu, jakim jest ten zawód czy służba nauczycielska, bo raczej tak wolałbym ją nazwać.

Jest zatem moją ogromną troską, aby potencjał polskich nauczycieli był jak najlepiej wykorzystywany. Jest zatem moją ogromną troską, aby nauczyciele gimnazjalni, ludzie z doświadczeniem zawodowym, ludzie także z doświadczeniem wychowawczym z młodzieżą, która bardzo często jest trudna – dlatego że wszyscy wiemy, że ten okres, w którym młodzież jeszcze obecnie jest w gimnazjum, to wiek trudny, wiek dojrzewania, czasem wiek buntu, to moment przechodzenia z wieku dziecięcego do wieku dojrzewania, do wieku dojrzałości, wiek poprzedzający później okres licealny, poprzedzający egzamin dojrzałości, czyli maturę, a później dla wielu, wielu młodych ludzi studia. I nie mam żadnych wątpliwości, że trzeba uczynić wszystko, aby polska szkoła stworzyła tym nauczycielom możliwości rzeczywistego wychowania dzieci. Rodzice, a czasem i sami nauczyciele podkreślają, iż dzisiaj polska szkoła może i uczy, choć wielu mówi, że nie najlepiej, bo takie też i nauczyciele mają warunki, ale z pewnością nie wychowuje, a w każdym razie wychowuje bardzo rzadko. Ta rola wychowawcza szkoły jest niezwykle istotna. To także jest związane z tym, w jaki sposób ta szkoła będzie funkcjonowała i jak będzie uformowana.

Szanowni Państwo, po wielu konsultacjach, po wielu dyskusjach, po rozpatrzeniu wielu stanowisk tych „za” i tych „przeciw”, zastrzeżeń, po ich omówieniu i po wczorajszej jeszcze wieczornej rozmowie zarówno z panią minister Anną Zalewską, jak i z panią premier Beatą Szydło, którą odbyłem w obecności pana profesora Andrzeja Waśko, członka Narodowej Rady Rozwoju, który także współpracował przy pracach nad reformą oświaty, zdecydowałem się podpisać zarówno Ustawę o oświacie, jak i ustawę Przepisy wprowadzające. Dlaczego? Dlatego, że uważam, że ta reforma jest dla polskiej szkoły niezbędna, dlatego że uważam, że powinna być ona wprowadzona możliwie jak najszybciej. Czemu? Ponieważ każdy rok, w którym polskiej szkoły nie naprawiamy, w którym nie naprawiamy tego nie najlepiej funkcjonującego systemu, jest rokiem ze stratą dla tych dzieci i tej młodzieży, która przez szkołę przechodzi. Dlatego ta reforma jest potrzebna szybko i powinna być wprowadzona w życie jak najszybciej.

Ale jako Prezydent mam tutaj wielkie oczekiwania zarówno w stosunku do Pani Minister Edukacji, jak i do polskiego rządu, jak i do samorządów ‒ przede wszystkim samorządów lokalnych, które te ustawy będą wprowadzały w życie, tę zmianę ‒ jak i w stosunku do nauczycieli, jak i mam prośbę w stosunku do rodziców: szanowni Państwo, ta ustawa, te rozwiązania muszą być prowadzone we współdziałaniu. Nie mam wątpliwości, bo potwierdziło mi to wielu wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, z którymi rozmawiałem, że ustawa jest do przeprowadzenia i że oni są na to – co bardzo mocno chcę podkreślić – całkowicie przygotowani, włącznie z przygotowaną siatką nowych szkół. Ale oczywiście, jestem niemalże przekonany, że będą takie sytuacje, gdy będą problemy, gdy będą wątpliwości rodziców, gdy będą wątpliwości dyrektorów szkół, gdy być może będą mieli trudności wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci miast, gdy być może na tle także i nowej proponowanej siatki szkół będą się tworzyły spory. Wymaga to wnikliwego spojrzenia, życzliwego spojrzenia i dialogu ze strony władz lokalnych, wymaga to życzliwego spojrzenia przede wszystkim także ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej, Pani Minister, ze strony rządu. Przede wszystkim wymaga to życzliwego i niezwykle zaangażowanego podejścia ze strony kuratorów, czyli tych, którzy w ramach województw odpowiadają za kwestie związane z oświatą.

Dlatego podpisując tę ustawę, zarazem apeluję o to właśnie, aby to współdziałanie przebiegało jak najlepiej. Oczekuję zarówno od przedstawicieli rządu, jak i od przedstawicieli samorządów, którzy te ustawy będą realizowali, te przepisy będą wprowadzali w życie, aby czynili to z jak największą życzliwością, dbałością, starannością i aby czynili to we wzajemnym współdziałaniu. To niezwykle ważne. Najlepszej reformy nie da się wprowadzić i przy wprowadzaniu najlepszej reformy będą trudności i kłopoty, jeżeli nie będzie woli porozumienia, jeżeli nie będzie woli wzajemnego poszukiwania najlepszych rozwiązań. O tę wolę i o tę wzajemną życzliwość chciałem wszystkich bardzo gorąco prosić.

Ale chciałem jednocześnie jedną rzecz z całą mocą zaznaczyć, że dla mnie jako Prezydenta Rzeczypospolitej ta sprawa nie kończy się absolutnie na moim podpisie pod ustawami. Dla mnie ona na tym podpisie w zasadzie się zaczyna. Ponieważ czuję się również i współodpowiedzialny za przeprowadzenie tej reformy w sposób jak najbardziej sprawny. Czuję się również współodpowiedzialny za to, aby ta reforma osiągnęła swoje cele – aby polska szkoła była lepsza, aby lepiej kształciła, aby nauczyciel czuł się w tej szkole dobrze, a przede wszystkim aby dobrze czuł się w tej szkole uczeń. Aby rodzic miał jak największą pewność, że ta szkoła kształci dobrze, a przede wszystkim, że dobrze wychowuje. Że rodzic wysyła dziecko do szkoły ze spokojem, że to jest dla niego bezpieczne miejsce, że to jest dla niego miejsce dobre, miejsce, gdzie dba się o jego dziecko, o wychowanie tego dziecka, a przede wszystkim o to, aby zdobyło ono jak najlepszą wiedzę, która w przyszłości pozwoli mu konkurować na rynku pracy, i to nie tylko rynku polskim, ale i rynku europejskim. To jest wielkie zadanie tej reformy edukacji – nie tylko jak najlepiej przygotowywać w sensie merytorycznej wiedzy polskich uczniów, czyli polskie dzieci i polską młodzież, ale także aby wychowywać, aby polska szkoła była tym miejscem, gdzie jest wychowanie, gdzie jest to, czego wszyscy od polskiej szkoły oczekujemy i to, co pokazują także najlepsze wzorce światowe, jeżeli chodzi o szkolnictwo. Szkoła, która jest nastawiona na ucznia indywidualnie, szkoła, która ucznia jak najlepiej przygotowuje zarówno do dalszej nauki, jak i do pracy, jak i później do życia w społeczeństwie.

Szanowni Państwo, czując tę odpowiedzialność, zdecydowałem się i uzgodniłem to zarówno z Panią Minister, jak i Panią Premier, iż powołuję w ramach Kancelarii Prezydenta nowego doradcę, pana profesora Andrzeja Waśko, który z mojego ramienia jako Prezydenta Rzeczypospolitej będzie współpracował z Ministerstwem Edukacji Narodowej w koordynowaniu wykonania tych ustaw, czyli w koordynowaniu realizacji tej reformy. Czyli w tym, co jest dla mnie najważniejsze – w dialogu, w zwracaniu uwagi na wszystkie problemy, które będą się być może pojawiały w toku reformy, tak aby najlepiej odpowiedziała ona na współczesne potrzeby, aby najlepiej odpowiedziała ona w miarę możliwości także na potrzeby rodziców, a przede wszystkim na potrzeby dzieci i tak, aby została ona przeprowadzona z dbałością również o polskiego nauczyciela, o tego, kto wychowuje, kto ma wychowywać i kto ma uczyć następne pokolenia naszych rodaków, następne pokolenia polskich dzieci.

Szanowni Państwo, ta reforma odchodzi od przeszłości, ta reforma to kwestia przyszłości naszego kraju, przyszłości naszego społeczeństwa, przyszłości wychowania naszych dzieci. Reforma niezwykle ważna, mam nadzieję, że wszyscy razem współdziałając, o co jeszcze raz apeluję, wykonamy ją jak najlepiej z pożytkiem dla dzieci, z pożytkiem dla młodzieży, a przede wszystkim z pożytkiem także dla przyszłych pokoleń i Rzeczypospolitej.

Szanowni Państwo, chcę jeszcze na zakończenie dodać, że zgodnie ze zobowiązaniem, jakie wczoraj wobec mnie podjęła zarówno Pani Minister, jak i Pani Premier w Ministerstwie Edukacji Narodowej będzie zespół ds. koordynowania wprowadzenia reformy ‒ zespół, który będzie na bieżąco monitorował poprzez kuratorów i poprzez wszelkie zgłaszane uwagi sytuację w całym kraju, we wszystkich gminach, we wszystkich powiatach, tak abyśmy byli w stanie wspólnie przejść przez wszystkie problemy, tak aby wprowadzenie tej reformy było w miarę możliwości najmniej dotkliwe i aby została ona wprowadzona w taki sposób, żebyśmy mogli mówić już w najbliższym czasie, że przynosi ona korzyści i polskim rodzinom, i systemowi polskiej edukacji, a przede wszystkim naszym dzieciom.

Prezydent z wielkim przekonaniem opisał ostatnie trzy tygodnie jako osobisty wysiłek, w którym podjął się trudnego zadania. "Był to okres częściowo świąteczny, było wiele wolnych dni", ale dla prezydenta był to czas niezwykle odpowiedzialnej pracy.

Konstytucyjny czas 21 dni na decyzję w sprawie ustawy był dla mnie trudnym, pracowitym czasem wytężonych konsultacji. Nie ukrywam, że miałem cały szereg wątpliwości i pytań
Prezydent się nie przepracował. A kontaktował się głównie ze swoimi
Oświadczenie towarzyszące podpisaniu ustawy,09 stycznia 2017

Trzy tygodnie ogromnego wysiłku

Ustawy oświatowe zostały przyjęte przez Senat 16 grudnia 2016 (w piątek). Tego dnia prezydent był na uroczystościach rocznicowych w kopalni Wujek. 17 grudnia nagrywał wystąpienie w sprawie wydarzeń w Sejmie.

Tydzień przedświąteczny prezydent spędził w Warszawie, niemal codziennie podpisując ustawy (m.in. o Trybunale Konstytucyjnym).

19 grudnia przyjął delegację pikietujących pod pałacem przeciwników reformy. W relacji przewodniczącego ZNP Sławomira Broniarza "prezydent zastrzegł, że na razie ustawy nie podpisze; trwają jeszcze konsultacje w tej sprawie; przedstawił też swoją wizję edukacji opartą na modelu 3x4 (cztery lata podstawówki, cztery drugiego etapu edukacji i cztery szkoły średniej)".

20 grudnia prezydent powołał sędzię Julię Przyłębską na prezes Trybunału Konstytucyjnego.

23 grudnia nie zostawił już żadnych śladów aktywności Dudy na stronie prezydent.pl.

Jak donosił "Super Express": "24 grudnia. Godz. 12.00. Z mieszkania głowy państwa wychodzi pierwsza dama Agata Duda (44 l.), córka Kinga, ojciec Jan Duda (67 l.) i prezydent Andrzej Duda. Cała czwórka taszczy walizki, sprzęt narciarski oraz nosidełko dla kotów. Tak jak w ubiegłym roku prezydent z rodziną postanowił spędzić święta i bożonarodzeniową przerwę w Wiśle". Tym razem prezydent zabrał na narty nawet kota.

Zdjęcia w sieci pokazują prezydenta zjeżdżającego ze stoków przyzwoitym carvingiem (zobacz).

Wypoczynek trwał jednak tylko cztery lub pięć dni, bo już 29 grudnia prezydent musiał odebrać w Warszawie nagrodę Człowieka Roku Klubów „Gazety Polskiej”.

30 grudnia był na pogrzebie polskiego kierowcy w Berlinie. 31 grudnia było orędzie prezydenta, nie wiadomo kiedy nagrywane.

W początku 2017 roku na stronie prezydent.pl nie widać żadnych śladów aktywności aż do 6 stycznia. "W Święto Objawienia Pańskiego, ulicami Warszawy przeszedł Orszak Trzech Króli. Prezydent Andrzej Duda wraz z Małżonką dołączyli do orszaku i wspólnego kolędowania".

Trudno dopatrzeć się w ostatnich trzech tygodniach prezydenta szczególnie gorączkowej pracy.

Z kim się prezydent konsultował

Prezydent wymienił z nazwiska cztery osoby, z którymi się konsultował. To:

  • szef ZNP Sławomir Broniarz;
  • ministra edukacji Anna Zalewska;
  • premier Beata Szydło;
  • swego doradcę prof. Andrzej Waśko z UJ, którego powołał na pełnomocnika. Ma pomagać MEN w "koordynacji wprowadzania reformy oświatowej"

Prezydent z namaszczeniem powołał się na "wczorajszą (tj. 8 stycznia) jeszcze wieczorną rozmowę, zarówno z panią minister Anną Zalewską, jak i z panią premier Beatą Szydło, którą odbyłem w obecności pana profesora Andrzeja Waśko".

Poza Broniarzem troje konsultantów prezydenta przedstawiało zapewne zbliżony, jeśli nie identyczny punkt widzenia.

W lutym 2016 "Wyborcza" zapytała prof. Waśkę, czy to prawda, że -"jak się mówi w Warszawie, to on jest prawdziwym ministrem edukacji".

Waśko odparł, że nie wie, co mówią w Warszawie. "Fakty są takie, że przez kilka lat inspirowałem dyskusję programową nad edukacją i koordynowałem prace w zespole prof. Piotra Glińskiego. Teraz pani minister poprosiła mnie, żebym włączył się w końcowy etap konsultacji nad reformą".

Prezydent wymienił też - bez podawania nazwisk - wielu innych "konsultantów":

  • dyrektorów szkół,
  • wójtów,
  • burmistrzów,
  • prezydentów miast, a także
  • "swoich znajomych, którzy mają dzieci".

Trudno ocenić, na ile wyrażali oni (a może i one) zróżnicowane stanowiska wobec reformy, bo - jak podkreślił prezydent - "wielu wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, z którymi rozmawiałem, mówiło, że ustawa jest do przeprowadzenia i że oni są na to – co bardzo mocno chcę podkreślić – całkowicie przygotowani, włącznie z przygotowaną siatką nowych szkół".

Prezydent podkreślił, że "dotarły do niego także wątpliwości i protesty", ale sądząc z jego własnej relacji - poza jednym spotkaniem - nie miał z krytykami reformy bliższego kontaktu.

Trzeba Dudzie jednak oddać, że w odróżnieniu od MEN wysłał swoich przedstawicieli na wysłuchanie publiczne w sprawie reformy zorganizowane 12 grudnia przez kilka związków samorządów lokalnych. Po odmowie władz Sejmu zamiast w parlamencie odbyło się w Pałacu Kultury. Przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera podkreślał, że przekaże prezydentowi wszystkie uwagi. "Jest kilka problemów, które się tutaj uwypuklają: na pewno jest kwestia kosztów (…), jest kwestia zarzutów, że jest zbyt szybko wprowadzana ta reforma" - mówił.

Z kim prezydent się nie konsultował

O ile wiadomo, poza Broniarzem i towarzyszącą mu Iwoną Babicz z ruchu "Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji", prezydent nie spotkał się z żadną organizacją czy środowiskiem, które od miesięcy krytykują reformę przedstawiając ekspertyzy, wyliczenia, argumenty i apelują o jej zatrzymanie. Nie nawiązał kontaktu z takimi organizacjami, jak:

  • Związek Miast Polskich,
  • Unia Metropolii (12 największych miast),
  • Związek Gmin Wiejskich,
  • Związek Powiatów Polskich,
  • Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty,
  • koalicja organizacji społecznych „Nie dla chaosu w szkole”,
  • ruch Obywatele dla Edukacji,
  • Federacja Inicjatyw Oświatowych.

Nie zareagował na opinie badaczy i środowisk uniwersyteckich (m.in. polonistów).

Nie zwrócił uwagi na zastrzeżenie ZNP i rzecznika praw dziecka wobec konstytucyjności nowej ustawy.

Całkowicie zignorował opinie i apele opozycji. A także głosy prezydentów miast z różnych stron Polski. Prezydent Słupska Robert Biedroń w liście do prezydenta Dudy wyliczał np., że w jego mieście w wyniku reformy edukacji straci pracę 80 nauczycieli, a za dostosowanie obecnego systemu do wymogów reformy miast zapłaci 11 mln złotych.

Argument powszechnego poparcia reformy (fałszywy)

Prezydent wysunął zaskakujący argumenty merytoryczny:

"I nie mam żadnych wątpliwości, że oczekiwanie czteroletniego liceum jest powszechne".

Nie są znane świeże badania stosunku Polaków do wydłużenia nauki w liceum. W związku z reformą badany jest raczej stosunek do likwidacji gimnazjum, co pozwala wydłużyć naukę w liceum do czterech lat.

W tej kwestii faktycznie większość Polaków i Polek była za likwidacją gimnazjów, ale w ostatnich miesiącach - w związku z zapowiedziami reformy - postawy się zmieniają. W grudniowym sondażu IPSOS dla OKO.press pytaliśmy, czy to dobrze, czy źle, że zlikwidowane mają zostać gimnazja.

Minimalną przewagę mieli zwolennicy ich likwidacji, ale zmalała ona od września z 12 pkt proc. do 3 pkt proc. (czyli statystycznie przewagi nie ma). Niemal identyczne wyniki uzyskał Millward Brown dla TVN.

W innym pytaniu o to, co zrobić z reformą, którą rząd chce wprowadzić do szkół od września 2017, opcja "wprowadzić" zyskała poparcie 32 proc. badanych, ale tyle samo (31 proc.) było za "odrzucić", a 27 proc. za "odłożyć i jeszcze przedyskutować".

Przeczytaj także:

Trudno to uznać za "powszechną" aprobatę dla reformy.

Argument zbyt krótkiej szkoły

Drugi (i ostatni) argument prezydenta jest przynajmniej merytoryczny:

potrzebny jest dłuższy okres kształcenia w poszczególnych szkołach po to, żeby dzieci czuły się bardziej związane ze szkołą, po to, żeby bardziej się integrowały w środowisku szkolnym, po to, aby był lepszy kontakt nauczyciela z dziećmi, aby był lepszy kontakt także nauczyciela z rodzicami

– krótko mówiąc: aby szkoła i aby wspólnota także i klasy, w tym bardzo szerokim znaczeniu, zarówno dzieci, jak i rodziców, wychowawców, nauczycieli, którzy uczą, była jak najbardziej zwarta i jak najlepiej funkcjonowała".

Ten argument był podnoszony także przez poważnych badaczy w dyskusji nad konsekwencjami przenoszenia uczniów ze szkoły podstawowej do nowego środowiska już po szóstej klasie, a po kolejnych trzech latach - do następnej szkoły. Badacze podkreślają jednak, że łączy się to zarówno z utrudnieniami w życiu uczniów i szkół, jak i z pozytywnymi bodźcami dla rozwoju, szczególnie dzieci z mniejszych ośrodków.

Rzecz jednak w tym, że reforma w obecnej wersji wcale nie gwarantuje tego, czego Duda i inni obrońcy reformy by sobie życzyli. Wbrew założeniom, edukacja znacznej części dzieci nie będzie odbywać się w jednej szkole podstawowej (w sensie - budynku), ale w "starej podstawówce" i w filii w budynku dawnego gimnazjum. Łączy się z tym problem wcześniejszego niż obecnie dowożenia dzieci i nauczycieli do szkół.

To był powód, dla którego poparcie dla reformy wycofało stowarzyszenie Elbanowskich.

Kontrargumenty pominięte

Długa jest lista przemilczanych - a fundamentalnych - zastrzeżeń. Prezydent nie zaprzątnął sobie głowy tym, że reforma:

  • skraca o rok edukację ogólną (z dziewięciu do ośmiu lat) i tym samym przyspiesza o rok selekcję młodzieży do różnych typów szkół. Zniweluje to efekt wyrównywania szans, jaki dało wprowadzenie gimnazjów i uderzy zwłaszcza w dzieci ze słabszych grup społecznych;
  • zmarnuje dorobek, zasoby kadrowe i doświadczenie siedmiu tysięcy gimnazjów, zwłaszcza tych samodzielnych, w tym wielu szkół z profilem artystycznym, językowym, sportowym. a także gimnazjów katolickich;
  • wymusiła opracowanie w błyskawicznym tempie nowych podstaw programowych, co owocuje kiepską jakością;
  • wymusi gigantyczne ruchy kadrowe nauczycielek/li i grozi wielu z nich utrata pracy;
  • wymusza dodatkowe koszty, jakie poniosą samorządy (szacowane nawet na ponad miliard zł) i wreszcie
  • wprowadzi gigantyczne zamieszanie, bez głębszego merytorycznego uzasadnienia np. wynikami badań..

Konkluzja, czyli Duda ex machina

Prezydent Duda wymienia też rozmaite - z zasady słuszne - wartości i cele edukacyjne: małe klasy, dużo uwagi poświęcanej uczniom, "prawdziwe wychowanie" etc., ale nie wskazuje na ich związek z reformą edukacji. Można raczej podejrzewać, że co najmniej kilkuletni chaos, jako nieuchronny skutek takiej reformy, w tym problem podwójnych roczników, które w 2019/2020 pójdą do liceów, będzie raczej utrudniał ich realizację.

Nie sposób zatem zrozumieć, jak cały wywód prezydenta doprowadził go do konkluzji w stylu retoryki "Polski w runie":

"Ponieważ każdy rok, w którym polskiej szkoły nie naprawiamy, w którym nie naprawiamy tego nie najlepiej funkcjonującego systemu, jest rokiem ze stratą dla tych dzieci i tej młodzieży, która przez szkołę przechodzi.

Dlatego ta reforma jest potrzebna szybko i powinna być wprowadzona w życie jak najszybciej".

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze