0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja GazetaPatryk Ogorzalek / A...

Prezydent Duda pierwszy raz nawiązał do historycznego znaczenia Bitwy Warszawskiej 1920 roku w przemówieniu podczas uroczystości wręczenia nominacji i odznaczeń w Święto Wojska Polskiego. Mówił o polskich żołnierzach broniących wówczas stolicy (pełen tekst wystąpienia tutaj):

„Zdołali obronić Warszawę, Polskę, ale przede wszystkim zdołali także obronić Europę przed komunistycznym zalewem, przed czerwoną zarazą – jak ją potem nazwano. To wielki wkład polskiego żołnierza w historię świata, Europy i oczywiście także w historię Polski”.

Później prezydent rozwinął tę myśl podczas wystąpienia w trakcie defilady wojskowej na Wisłostradzie. Duda dziękował w nim polskiej armii i mówił (pełen tekst wystąpienia tutaj):

„Polacy – polscy żołnierze, polscy chłopcy – obronili wtedy Europę przed czerwoną zarazą. Kto wie, co by się stało, gdyby nie męstwo polskich żołnierzy, którzy zatrzymali Sowietów na przedpolach Warszawy.

Gdzie zatrzymałaby się wtedy Armia Czerwona? W Berlinie, Paryżu, a może Madrycie? Tego dzisiaj nikt nie wie. Bo męstwo polskich żołnierzy – naszych pradziadów – zapobiegło tej katastrofie. To była wielka bitwa. Jedna z największych i jedna z najważniejszych w dziejach świata.

To była nasza wielka wiktoria ‒ obok bitwy pod Wiedniem, wcześniej bitwy pod Grunwaldem, obok potem bitwy pod Monte Cassino”.

Powiedzmy od razu, że nie ma żadnych wątpliwości ani w sprawie męstwa polskich żołnierzy w 1920 roku, ani w kwestii znaczenia tego zwycięstwa dla polskiej historii. Nie ulega wątpliwości, że stawką była polska niepodległość.

Przeczytaj także:

Na pewno obronili Polskę

Warunki pokojowe postawione przez rząd bolszewicki polskiej delegacji w Mińsku w czasie bitwy warszawskiej (19 sierpnia 1920) nie pozostawiały złudzeń: Sowieci chcieli uczynić z Polski w najlepszym wypadku posłusznego sobie satelitę, a najprawdopodobniej - kolejną część rewolucyjnego państwa.

Żądali m.in. demobilizacji armii polskiej - ograniczonej do 50 tys. żołnierzy i 10 tys. oficerów - przekazania broni Armii Czerwonej oraz zlikwidowania polskiego przemysłu wojennego.

Osobną sprawą jest jednak znaczenie bitwy warszawskiej dla dziejów Europy. Przekonanie, że obroniliśmy Europejczyków przed inwazją barbarzyńców ze wschodu - podobnie jak w bitwie pod Wiedniem w 1683 roku - współgra z wyobrażeniem sobie Polski jako przedmurza chrześcijaństwa i pogranicza „cywilizacji łacińskiej”.

Lubi o tym mówić nasza prawica, dodając zwykle, że zlaicyzowana i niewdzięczna Europa o tej doniosłej roli Polaków nie pamięta.

Opinia prezydenta Dudy nie jest także nowa. Był to pogląd popularny już przed wojną. Znalazł się np. w przedmowie Józefa Moszczeńskiego do VII tomu „Pism zbiorowych” Józefa Piłsudskiego (Warszawa 1937), w którym znalazło się opracowanie Marszałka dotyczące roku 1920.

Moszczeński pisał tak:

„Tak samo inaczej wyglądałyby dzieje Europy, gdyby takie bitwy, jak Maraton, Tours, Wiedeń lub Marna miały inny przebieg i inne wyniki. Od losów Polski zależały losy Europy (…)”.

Moszczeński porównuje więc Bitwę Warszawską z najważniejszymi bitwami w historii Europy:

  • bitwą Ateńczyków z Persami pod Maratonem (490 r. p.n.e.),
  • bitwą pod Tours (732 r.), w której majordomus królestwa Franków Karol Młot pokonał inwazję Arabów,
  • bitwą Polaków i Niemców z Turkami pod Wiedniem (1683)
  • oraz bitwą nad Marną w czasie I Wojny Światowej (1914), w której armia francusko-brytyjska obroniła Paryż przed wojskami Niemiec.

Pewien kłopot z tego typu opiniami polega na tym, że rzadko kiedy są podzielane na Zachodzie. Co prawda brytyjski dyplomata lord Edgar Vincent d’Abernon nazwał bitwę warszawską „18 najważniejszą w dziejach świata”, podobne opinie można jednak rzadko znaleźć w pracach zachodnich poświęconych historii tego okresu.

Oto przykład. Margaret Macmillan, autorka najnowszej monumentalnej monografii Traktatu Wersalskiego i budowy nowego ładu światowego po I Wojnie Światowej („Paris 1919: Six Months That Changed the World”, Random House 2007), nazywa bitwę „jednym z największych triumfów polskiej historii”.

Tyle, ale tylko tyle. W swojej książce - liczącej 624 strony poświęca jej jednak tylko jeden akapit. Nazwa „Polska” pojawia się w jej książce w ogóle tylko 46 razy. Z perspektywy Zachodu znaczenie zarówno Polski jako państwa, jak i naszych historycznych zasług mogło być zupełnie inne, niż nam się wydaje. Dla zachodnich historyków byliśmy tylko elementem skomplikowanej wschodnioeuropejskiej układanki, która przyprawiała Brytyjczyków i Francuzów w Wersalu o ból głowy.

Czy czerwona zaraza zalałaby Europę?

Czy Europa rzeczywiście zostałaby „zalana przez czerwoną zarazę”, gdyby wojsko polskie przegrało wojnę 1920 roku, jak mówił prezydent Duda? Tego poglądu oczywiście nie da się zweryfikować. Są jednak powody, żeby w to wątpić.

Przypomnijmy więc, że:

  • Powstanie komunistyczne w Berlinie upadło w styczniu 1919 roku, a więc ponad rok wcześniej;
  • Bawarska Republika Rad została obalona w maju 1919 roku;
  • Rządy komunistów na Węgrzech zostały obalone na początku sierpnia 1919 roku, kiedy do Budapesztu wkroczyła armia rumuńska.

Wszystkie te komunistyczne rewolty cieszyły się poparciem niewielkiej części populacji - czy to w Berlinie, czy w Bawarii, czy na Węgrzech.

W 1920 roku ponadto Armia Czerwona (i Rosja Radziecka) były słabe - a Rosja pozostawała zrujnowana trwającą już 6 lat wojną.

Pokonanie przez nią zachodnich mocarstw na polu bitwy można oceniać jako mało realne. Na całym Zachodzie panowało zaś antykomunistyczne wzmożenie, podsycane płynącymi z Rosji wieściami o terrorze i nędzy.

Przypomnijmy jeszcze, że Europa Zachodnia obroniła się przed komunizmem w 1945 roku - w znacznie gorszych niż w 1920 strategicznych warunkach. W 1945 roku, inaczej niż w 1920, ZSRR był militarną i przemysłową potęgą, a jego wojska zajęły dużą część kontynentu, w tym sporą część samych Niemiec i Austrii.

Partie komunistyczne we Włoszech i we Francji cieszyły się zaś wtedy autentycznym i powszechnym poparciem. Mimo to komunistom nie udało się przejąć władzy w żadnym kraju Zachodu.

Można oczywiście powtarzać, że w 1920 roku uratowaliśmy całą Europę - ale trzeba też wiedzieć, że Europa tego nie zauważyła.

Być może jednak wcale nie należy sztucznie rozdymać skali tego zwycięstwa: uratowaliśmy wtedy własną niepodległość i demokrację. To chyba wystarczy jako powód do dumy, prawda?

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze