Podczas obchodów 38. rocznicy Porozumień Sierpnia 1980 prezydent Duda streścił w Gdańsku światopogląd rządzącej prawicy: III RP jest skażona, bo powstała bez krwawej rewolucji, a potem wytrwale prześladowała dzisiejszy PiS. Analizujemy religijny mesjanizm prezydenta i jego krwawe rewolucyjne fantazje
Swoje przemówienie prezydent (w całości tutaj) wygłosił w momencie szczególnym: w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych z władzą komunistyczną przez Lecha Wałęsę, przywódcę powstającej wtedy „Solidarności”. Miejsce również było symboliczne: kościół św. Brygidy, którego proboszcz ks. Henryk Jankowski w 1980 roku udzielił wsparcia duchowego protestującym stoczniowcom, a później przez lata pomagał przywódcom „S”.
Odnotowujemy z obowiązku, że w całym przemówieniu nie padło nazwisko Lecha Wałęsy - przywódcy ówczesnego strajku, głównego negocjatora porozumienia z władzą komunistyczną, sławnego na cały świat symbolu robotniczego protestu przeciwko komunistom.
Wałęsa jest jednak znienawidzony przez Jarosława Kaczyńskiego i PiS oraz systematycznie eliminowany z oficjalnej rządowo-rocznicowej wersji historii; jeżeli się o nim wspomina, to przede wszystkim w kontekście jego epizodu współpracy z SB na początku lat 70. (a więc na długo przed „Solidarnością”).
W swoim rocznicowym przemówieniu Duda jednak zaskakująco mało mówił o historii „Solidarności” oraz buncie robotników w 1980 roku. Skupił się przede wszystkim na atakowaniu III RP.
Uderzająca - chociaż również nie zaskakująca - była obecność wątków religijnych i mesjanistycznych w przemówieniu prezydenta. Początek przemówienia poświęcił ówczesnemu papieżowi Janowi Pawłowi II, którego wspomniał parokrotnie. Później porównał zwycięstwo „S” nad komunizmem do wygranej Polaków pod Warszawą w 1920 roku.
Polska - mówił Duda - w 1980 roku po raz kolejny zbawiła Europę.
Zacytujmy:
„Stało się, że po raz kolejny w historii naszego państwa to, co wydarzyło się u nas dzięki bohaterstwu i niezłomności Polaków, stało się udziałem i zbawieniem dla wielu innych. Bo jakże inaczej potraktować wielkie zwycięstwo Solidarności, którego efektem było zburzenie muru berlińskiego, którego efektem był upadek żelaznej kurtyny, efektem, tak jak w 1920 roku, efektem bohaterstwa polskich żołnierzy i genialnego planu marszałka Piłsudskiego i dowódców”.
Religijny mesjanizm Dudy - zwycięstwo nad komunizmem dokonało się „dzięki modlitwie kapelanów” oraz „takiemu oddaniu jak oddanie ks. Jerzego [Popiełuszki] i Bogu, i Polsce” - wzięty dosłownie jest oczywiście wyolbrzymieniem realnych historycznych polskich dokonań.
Jak pisaliśmy już wcześniej w OKO.press, Europa nie jest wcale przekonana, że w 1920 roku pod Warszawą uratowaliśmy ją przed komunizmem. Upadek komunizmu na przełomie lat 1989-90 dokonał się zaś z wielu powodów, z których niebagatelnym było bankructwo gospodarki socjalistycznej pogłębione przez wyścig zbrojeń i przez spadek cen ropy naftowej, której eksport utrzymywał gospodarkę ZSRR na powierzchni pod koniec lat 70.
Dudzie oczywiście w ogóle nie chodzi o jakąkolwiek historyczną prawdę, tylko o figurę retoryczną: dzięki wierze w Boga i świętemu papieżowi Polacy uratowali Europę.
Większość przemówienia prezydent RP poświęcił jednak Polsce po 1989 roku. Zacytujmy najważniejszy fragment:
„Są dzisiaj różne dyskusje i spory dotyczące tamtego przełomu 1989 roku. Można się zgadzać z różnymi koncepcjami, różnymi teoriami, ale fakty są takie, że w Polsce nastąpiła bezkrwawa w zasadzie rewolucja. Nie strzelano do ludzi na ulicach tak jak tutaj, w Gdańsku, w Gdyni, w 1970 roku.
Nie ma dzisiaj dziesiątek, setek czy tysięcy krzyży nad mogiłami młodych ludzi, którzy, tak jak ja, wtedy mieli po 17, 18 lat, i którzy być może byliby gotowi walczyć o wolną Polskę z bronią w ręku.
Płacimy za to jednak cenę i wszyscy mamy tego świadomość. Tą ceną są także choroby, które bez przerwy, choć w coraz mniejszym stopniu, drążą nasze państwo od tamtego czasu”.
Oto dalszy ciąg mesjanistycznej opowieści: Polska uratowała Europę, ale zapłaciła za to cenę - dalszego uwikłania w komunizm.
Nie jest jasne, czy Duda pochwala fakt, że rewolucja 1989 roku i oddanie przez komunistów władzy dokonało się w całkowicie bezkrwawy sposób. Mesjanistyczna prawica wierzy w oczyszczającą moc przelanej krwi. Krwawe fantazje o wieszaniu i rozstrzeliwaniu zdrajców można znaleźć w twórczości poety Jarosława Marka Rymkiewicza, wieszcza prawicy.
Duda mówi więc coś takiego: „gdyby doszło do rozlewu krwi, wówczas nie powstałaby III RP, a pozostałości komunizmu nie zatruwałyby życia publicznego w Polsce”.
Obrazy krwi i masakry - która ma służyć moralnemu celowi - wypełniają całą wyobraźnię historyczną PiS. Widać to bardzo wyraźnie
My w OKO.press możemy mieć tylko nadzieję, że fascynacja mordem i krwawym „oczyszczeniem” - cokolwiek może ono znaczyć - pozostanie wyłącznie w sferze wyobrażeń obecnej ekipy.
Na poziomie zupełnie praktycznym dodajmy jeszcze, że nie ma żadnych danych, aby kraje, w których faktycznie doszło do krwawych przewrotów, miały potem lepsze życie publiczne (bliskim Polsce przykładem jest Rumunia, w której w 1989 roku strzelano na ulicach i której komunistyczny dyktator został rozstrzelany po parodii sądu).
Chodzi naturalnie o wybór Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta, dokonany jednym głosem przewagi. Przypomnijmy, że był on efektem porozumienia opozycji z komunistami, w których ręku były wówczas wszystkie resorty siłowe - wojsko i służba bezpieczeństwa; wypominanie tego bez kontekstu jest ahistoryczną manipulacją. Rok później Jaruzelski sam złożył urząd, a powszechne wybory prezydenckie wygrał Lech Wałęsa.
W istocie do upadku Stoczni Gdańskiej przyczynił się także PiS, sprzedał Stocznię ukraińskiej spółce, a pod jej bankructwie teraz ją odkupił, prawdopodobnie za dużo więcej, cena odkupu nie jest ujawniona. OKO.press pisało o tym tu:
Na zakończenie Duda zaatakował liberalną opozycję. Zacytujmy: „Gdzie byli przeciwnicy obecnej władzy protestujący, niby broniący konstytucji, wtedy, kiedy nie było żadnej pomocy dla rodziny i kiedy następowała coraz większa pauperyzacja, i kiedy bezrobocie wynosiło ponad 10 procent. Gdzie oni wtedy byli? Gdzie byli, gdy likwidowano stocznię Gdańską? Wtedy uważali, że wszystko jest w porządku? Gdzie byli, kiedy na umowach śmieciowych budowano neoliberalną gospodarkę, odbierając ludziom chleb i spokojne życie. Gdzie byli?”.
Duda odwołał się tutaj do retoryki krytyków transformacji gospodarczej (do których sam nie należał, co szybko mu przypomniał polityk partii Razem Adrian Zandberg).
Zandberg przypomniał także jeszcze jedno: że krytycy ekonomicznych kosztów transformacji - zwłaszcza bezrobocia - byli także wśród najważniejszych postaci elity „S” z lat 80.
Duda wrócił w tym miejscu do innej ważnej figury prawicowej wyobraźni: rzekomej „zdrady” elit „S” przy Okrągłym Stole, podczas którego miało dojść do „dogadania się” z komunistami kosztem robotników.
Nie ma przy tym znaczenia, że zarówno przebieg rozmów przy Okrągłym Stole, jak i podjęte w ich trakcie ustalenia są dobrze udokumentowane, a przeciwko takiej legendzie protestował sam Lech Kaczyński.
Żadne fakty nie mają tu znaczenia:
Duda pisze historię na nowo przechodząc płynnie od jednej prawicowej fantazji do drugiej.
Historia
Andrzej Duda
Lech Wałęsa
Kancelaria Prezydenta
komunizm
NSZZ „Solidarność”
Rocznica Porozumień Sierpniowych
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze