Swoje przemówienie prezydent (w całości tutaj) wygłosił w momencie szczególnym: w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych z władzą komunistyczną przez Lecha Wałęsę, przywódcę powstającej wtedy „Solidarności”. Miejsce również było symboliczne: kościół św. Brygidy, którego proboszcz ks. Henryk Jankowski w 1980 roku udzielił wsparcia duchowego protestującym stoczniowcom, a później przez lata pomagał przywódcom „S”.
Odnotowujemy z obowiązku, że w całym przemówieniu nie padło nazwisko Lecha Wałęsy – przywódcy ówczesnego strajku, głównego negocjatora porozumienia z władzą komunistyczną, sławnego na cały świat symbolu robotniczego protestu przeciwko komunistom.
Wałęsa jest jednak znienawidzony przez Jarosława Kaczyńskiego i PiS oraz systematycznie eliminowany z oficjalnej rządowo-rocznicowej wersji historii; jeżeli się o nim wspomina, to przede wszystkim w kontekście jego epizodu współpracy z SB na początku lat 70. (a więc na długo przed „Solidarnością”).
W swoim rocznicowym przemówieniu Duda jednak zaskakująco mało mówił o historii „Solidarności” oraz buncie robotników w 1980 roku. Skupił się przede wszystkim na atakowaniu III RP.
Uderzająca – chociaż również nie zaskakująca – była obecność wątków religijnych i mesjanistycznych w przemówieniu prezydenta. Początek przemówienia poświęcił ówczesnemu papieżowi Janowi Pawłowi II, którego wspomniał parokrotnie. Później porównał zwycięstwo „S” nad komunizmem do wygranej Polaków pod Warszawą w 1920 roku.
Polska – mówił Duda – w 1980 roku po raz kolejny zbawiła Europę.
Zacytujmy:
„Stało się, że po raz kolejny w historii naszego państwa to, co wydarzyło się u nas dzięki bohaterstwu i niezłomności Polaków, stało się udziałem i zbawieniem dla wielu innych. Bo jakże inaczej potraktować wielkie zwycięstwo Solidarności, którego efektem było zburzenie muru berlińskiego, którego efektem był upadek żelaznej kurtyny, efektem, tak jak w 1920 roku, efektem bohaterstwa polskich żołnierzy i genialnego planu marszałka Piłsudskiego i dowódców”.
Religijny mesjanizm Dudy – zwycięstwo nad komunizmem dokonało się „dzięki modlitwie kapelanów” oraz „takiemu oddaniu jak oddanie ks. Jerzego [Popiełuszki] i Bogu, i Polsce” – wzięty dosłownie jest oczywiście wyolbrzymieniem realnych historycznych polskich dokonań.
Niereligijny upadek komunizmu
Jak pisaliśmy już wcześniej w OKO.press, Europa nie jest wcale przekonana, że w 1920 roku pod Warszawą uratowaliśmy ją przed komunizmem. Upadek komunizmu na przełomie lat 1989-90 dokonał się zaś z wielu powodów, z których niebagatelnym było bankructwo gospodarki socjalistycznej pogłębione przez wyścig zbrojeń i przez spadek cen ropy naftowej, której eksport utrzymywał gospodarkę ZSRR na powierzchni pod koniec lat 70.
Dudzie oczywiście w ogóle nie chodzi o jakąkolwiek historyczną prawdę, tylko o figurę retoryczną: dzięki wierze w Boga i świętemu papieżowi Polacy uratowali Europę.
Większość przemówienia prezydent RP poświęcił jednak Polsce po 1989 roku. Zacytujmy najważniejszy fragment:
„Są dzisiaj różne dyskusje i spory dotyczące tamtego przełomu 1989 roku. Można się zgadzać z różnymi koncepcjami, różnymi teoriami, ale fakty są takie, że w Polsce nastąpiła bezkrwawa w zasadzie rewolucja. Nie strzelano do ludzi na ulicach tak jak tutaj, w Gdańsku, w Gdyni, w 1970 roku.
Nie ma dzisiaj dziesiątek, setek czy tysięcy krzyży nad mogiłami młodych ludzi, którzy, tak jak ja, wtedy mieli po 17, 18 lat, i którzy być może byliby gotowi walczyć o wolną Polskę z bronią w ręku.
Płacimy za to jednak cenę i wszyscy mamy tego świadomość. Tą ceną są także choroby, które bez przerwy, choć w coraz mniejszym stopniu, drążą nasze państwo od tamtego czasu”.
Oto dalszy ciąg mesjanistycznej opowieści: Polska uratowała Europę, ale zapłaciła za to cenę – dalszego uwikłania w komunizm.
Oczyszczająca moc krwi
Nie jest jasne, czy Duda pochwala fakt, że rewolucja 1989 roku i oddanie przez komunistów władzy dokonało się w całkowicie bezkrwawy sposób. Mesjanistyczna prawica wierzy w oczyszczającą moc przelanej krwi. Krwawe fantazje o wieszaniu i rozstrzeliwaniu zdrajców można znaleźć w twórczości poety Jarosława Marka Rymkiewicza, wieszcza prawicy.
Duda mówi więc coś takiego: „gdyby doszło do rozlewu krwi, wówczas nie powstałaby III RP, a pozostałości komunizmu nie zatruwałyby życia publicznego w Polsce”.
Obrazy krwi i masakry – która ma służyć moralnemu celowi – wypełniają całą wyobraźnię historyczną PiS. Widać to bardzo wyraźnie
- w opowieściach o Powstaniu Warszawskim („ofiara krwi”, „moralne zwycięstwo”, „zwycięstwo ducha”)
- oraz „żołnierzach wyklętych” (znów: „ofiara krwi”, „danie świadectwa” itp.).
- W przypadku opowieści Dudy o „Solidarności” obrazy masakry powracają jako przedmiot tęsknoty.
My w OKO.press możemy mieć tylko nadzieję, że fascynacja mordem i krwawym „oczyszczeniem” – cokolwiek może ono znaczyć – pozostanie wyłącznie w sferze wyobrażeń obecnej ekipy.
Na poziomie zupełnie praktycznym dodajmy jeszcze, że nie ma żadnych danych, aby kraje, w których faktycznie doszło do krwawych przewrotów, miały potem lepsze życie publiczne (bliskim Polsce przykładem jest Rumunia, w której w 1989 roku strzelano na ulicach i której komunistyczny dyktator został rozstrzelany po parodii sądu).
Jakie były wady III RP według Dudy
- „W Sądzie Najwyższym wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali ludzi niepodległościowego podziemia w czasie stanu wojennego” (to jest fałsz, pisaliśmy o tym tutaj).
- „To nie była zdrowa Polska, jeżeli polski parlament niby po przełomie wybiera komunistycznego dyktatora na pierwszego prezydenta III Rzeczypospolitej”.
Chodzi naturalnie o wybór Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta, dokonany jednym głosem przewagi. Przypomnijmy, że był on efektem porozumienia opozycji z komunistami, w których ręku były wówczas wszystkie resorty siłowe – wojsko i służba bezpieczeństwa; wypominanie tego bez kontekstu jest ahistoryczną manipulacją. Rok później Jaruzelski sam złożył urząd, a powszechne wybory prezydenckie wygrał Lech Wałęsa.
- „skazą podszytą komunistycznym chichotem była likwidacja Stoczni Gdańskiej”. Upadek stoczni był elementem szerszego procesu: pracujące na potrzeby zamkniętej komunistycznej gospodarki zakłady pracy często źle radziły sobie w nowych, rynkowych warunkach. Wielu ekonomistów krytykowało też politykę przemysłową lat 90.; upadek stoczni nie jest jednak, jak wydaje się sugerować Duda, zemstą komunistów zza grobu.
W istocie do upadku Stoczni Gdańskiej przyczynił się także PiS, sprzedał Stocznię ukraińskiej spółce, a pod jej bankructwie teraz ją odkupił, prawdopodobnie za dużo więcej, cena odkupu nie jest ujawniona. OKO.press pisało o tym tu:
Liberałowie całe zło
Na zakończenie Duda zaatakował liberalną opozycję. Zacytujmy: „Gdzie byli przeciwnicy obecnej władzy protestujący, niby broniący konstytucji, wtedy, kiedy nie było żadnej pomocy dla rodziny i kiedy następowała coraz większa pauperyzacja, i kiedy bezrobocie wynosiło ponad 10 procent. Gdzie oni wtedy byli? Gdzie byli, gdy likwidowano stocznię Gdańską? Wtedy uważali, że wszystko jest w porządku? Gdzie byli, kiedy na umowach śmieciowych budowano neoliberalną gospodarkę, odbierając ludziom chleb i spokojne życie. Gdzie byli?”.
Duda odwołał się tutaj do retoryki krytyków transformacji gospodarczej (do których sam nie należał, co szybko mu przypomniał polityk partii Razem Adrian Zandberg).
To jednak komiczne – pan prezydent był wszak wtedy w Unii Wolności. Jego protestu w obronie stoczniowców nie słyszałem. A była okazja: w 2002 z pracy wywalono stoczniowców całkiem nieopodal, w Gdyni. W ich obronie stanęli Kuroń i Modzelewski. Dudapomoc jakoś wtedy nie nadjechała. https://t.co/vw61c9RBmV
— Adrian Zandberg (@ZandbergRAZEM) August 31, 2018
Zandberg przypomniał także jeszcze jedno: że krytycy ekonomicznych kosztów transformacji – zwłaszcza bezrobocia – byli także wśród najważniejszych postaci elity „S” z lat 80.
Fantazje o zdradzie elit
Duda wrócił w tym miejscu do innej ważnej figury prawicowej wyobraźni: rzekomej „zdrady” elit „S” przy Okrągłym Stole, podczas którego miało dojść do „dogadania się” z komunistami kosztem robotników.
Nie ma przy tym znaczenia, że zarówno przebieg rozmów przy Okrągłym Stole, jak i podjęte w ich trakcie ustalenia są dobrze udokumentowane, a przeciwko takiej legendzie protestował sam Lech Kaczyński.
Żadne fakty nie mają tu znaczenia:
Duda pisze historię na nowo przechodząc płynnie od jednej prawicowej fantazji do drugiej.