„Polska może chodzić z podniesionym czołem, jeśli chodzi o realizację polityki klimatycznej” – powiedział prezydent Andrzej Duda. Przypomniał, że zgodnie z Protokołem z Kioto Polska została zobowiązana do redukcji emisji CO2 na poziomie 6 proc., a faktycznie zredukowała ją o 29 proc. „To był ogromny sukces” – zaznaczył Duda.
U progu COP24 prezydent odwołuje się do narracji, którą PiS już się posługiwał w przeszłości. „Jako jedno z nielicznych państw osiągnęliśmy tak ogromne redukcje emisji – aż 30 proc. w stosunku do roku bazowego 1988 przy jednoczesnym dwukrotnym wzroście PKB według parytetu siły nabywczej. Czujemy się liderami i mamy do tego realne podstawy” – mówiła na szczycie klimatycznym ONZ w Paryżu w 2015 roku była premier Beata Szydło.
To prawda, że znacznie udało się obniżyć emisję CO2. Ale dla uczciwości należałoby powiedzieć, że ten wynik dotyczy roku 2012 kiedy przestał obowiązywać Protokół z Kioto. A także dodać, że ta redukcja była najniższa w całym byłym bloku wschodnim. I że nie była zasługą żadnych władz.
O tym prezydent Duda już „zapomniał”. Pominął to również w swojej wypowiedzi minister środowiska Henryk Kowalczyk: „Jesteśmy liderem w redukcji emisji, więc mówienie, że my jesteśmy jakąś czarną owcą, czy zakałą w Europie, są nieprawdziwe”. Dodał przy tym, że „węgiel to dla nas jest teraz konieczność”, bo „gdybyśmy w tej chwili odeszli od węgla, to zabrakłoby prądu”.
Niczyja zasługa
Polska w ramach Porozumienia z Kioto została zobowiązana do redukcji emisji CO2 na poziomie 6 proc. Zrealizowaliśmy to z gigantyczną nadwyżką, redukując emisje o 29 proc.
zbity zegar. Wszystko fajnie, ale to było... w 2012 r.
Protokół z Kioto to międzynarodowe porozumienie dotyczące przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Zostało wynegocjowane w grudniu 1997 roku na konferencji w Kioto (Japonia). Traktat wszedł w życie 16 lutego 2005 roku, a wygasł 31 grudnia 2012.
Tak jak powiedział prezydent Duda, Polska została w nim zobligowana do obniżenia emisji CO2 o 6 proc. – w stosunku do 1990 roku. I z tego zadania się wywiązała, i to z nawiązką. Obrazuje to poniższy wykres przygotowany przez serwis Wysokie Napięcie.

Polska od 1990 do 2012 roku obniżyła swoją emisje o bliską o blisko 30 proc. Ale szybki rzut oka na powyższy wykres pokazuje, że nie był to taki sukces, jakim go politycy PiS malują.
Nasza redukcja emisji CO2 była najniższa w całym byłym bloku wschodnim.
Dlatego cytowanie wyżej słowa ministra Kowalczyka o naszym rzekomym „liderowaniu” w walce z emisją są po prostu nieprawdziwe. I nieprawdę w 2015 mówiła (wtedy jeszcze) premier Beata Szydło, że udało nam się to jako „jednym z nielicznych”.
Poza tym, ta obniżka – na co wielokrotnie już wskazywali różni eksperci – nie jest niczyją zasługą. Wynika po prostu, z tego, że po upadku komunizmu w Polsce, w latach 90. wygaszono ciężki przemysł, który w krajach socjalistycznych był głównym emitentem CO2. I to jest cała tajemnica.
Nie ma się czym chwalić
Pod lupę wypowiedź ministra Kowalczyk o „byciu liderem w redukcji emisji” wziął Business Insider. Skonfrontował ją z najnowszymi danymi Eurostatu – z czerwca 2018. Jak się można było spodziewać, statystyki przeczą słowom szefa resortu środowiska.

W rzeczywistości Polska znajduje się mniej więcej w połowie stawki: między Finlandią a Francją. Wykres pokazuje też, że w porównaniu do 1990 roku – roku bazowego, o którym mówił Protokół z Kioto – zredukowaliśmy emisję CO2 o ok. 18 pkt. proc.
Najnowsze dane z Eurostatu (z 2016) pokazują też, że Polska jest piątym emitentem CO2 w Europie. Odpowiadamy za 9 proc. udziału w totalnej emisji CO2.
Na tej niechlubnej liście wyprzedzają nas Niemcy (21,1 proc.), Wielka Brytania (11,6 proc.), Francja (10,7 proc.) i Włochy (9,9 proc.).
Bo w rzeczywistości – wbrew rządowej propagandzie – emisja CO2 w Polsce wzrasta. Jak zresztą w całej Unii, z tym że Polska odpowiada za jedną piątą tego wzrostu.
Według danych Eurostatu z 2018 roku, w 2017 emisja CO2 w Polsce wzrosła o 3,8 proc. w stosunku do roku poprzedniego.