0:00
0:00

0:00

"Żołnierze wyklęci” to według partii rządzącej wzór patriotyzmu. Kluczową rolę odgrywa tu IPN, który edukuje młodzież wydając np. komiksy z serii „Wilczym Tropem”. Teraz Centrum Edukacyjne IPN „Przystanek Historia” stworzyło nowe narzędzie edukacyjne – pokój zagadek „Żołnierze Wyklęci”.

"Wyklętymi" w grze są uczestnicy, którzy wykorzystując swoje umiejętności "analitycznego i krytycznego myślenia", muszą uwolnić z ubeckiej niewoli więźnia o pseudonimie "Orlicz", złapanego przez UB podczas rozbijania antykomunistycznej siatki.

Droga do tego celu wiedzie przez ubecki posterunek, chłopską chatę i kryjówkę "wyklętych". Kolejne etapy gry odsłaniają się - jak w każdym escape roomie - po rozwiązaniu serii zagadek: odnalezieniu szyfru do kłódki, odblokowaniu zamkniętych drzwi, odnalezieniu ukrytego przejścia. Tym, co pokój "Wyklętych" wyróżnia, to nacisk na edukację.

Nie da się z niego wyjść bez wiedzy o tym, na jakich terenach "Wyklęci" walczyli, za jakie przestępstwa ścigał ich UB i jak bardzo kochali ojczyznę.

Rycerze bez skazy

W tym ujęciu historia polskiego podziemia antykomunistycznego jest czystym, szlachetnym heroizmem. "Wyklęci" chronią chłopów przed komunistycznymi grabieżami. Przywracają nadzieję na lepsze jutro - bez komunizmu. Umożliwiają powrót do praktykowania religii, zwracają ludności zarekwirowane przez UB dewocjonalia. Wymierzają sprawiedliwość konfidentom. Likwidują funkcjonariuszy korpusu bezpieczeństwa. Odbijają więźniów z ubeckich aresztów. Żyją według dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna”, a ich jedyny cel to wolna Polska. Za wierność swojej misji czeka ich śmierć w kazamatach bezpieki.

Kłopot polega na tym, że autorzy scenariusza mają selektywne podejście do prawdy o polskim podziemiu antykomunistycznym. O ciemnych stronach działań "wyklętych" ani z gry, ani z towarzyszącej jej ulotki nie dowiemy się nic.

Lista przemilczeń jest długa. OKO.press powodowane troską o edukację młodego pokolenia i reputację IPN sugeruje, by dopisać brakującą część historii "żołnierzy wyklętych".

„Bury”, krwawa legenda Podlasia

Niestety, niektórzy "wyklęci" popełniali też zbrodnie. Do ponurej legendy przeszły pacyfikacje przeprowadzone przez Romualda Rajsa ps. „Bury” m.in. w Zaleszanach, gdzie 29 stycznia 1946 z rąk jego żołnierzy zginęło 30 osób narodowości białoruskiej. We wsiach Zanie, Szpaki i Końcowizna zamordowano 31 cywilów, część domów puszczono z dymem.

Co do „Burego” nawet IPN nie miał złudzeń.

W 2005 r. IPN wydał oświadczenie, że pacyfikacje wsi z 1946 r. nie mogą być traktowane jako walka o polską niepodległość, gdyż noszą one znamiona ludobójstwa.

Podkreślono też, że te akcje były na rękę „komunistycznemu aparatowi władzy i to przede wszystkim poprzez obniżenie prestiżu organizacji podziemnych, dostarczenie argumentów propagandowych o bandytyzmie oddziałów partyzanckich”.

Oczywiście, ważny jest kontekst. Część zbrodniczych akcji miała charakter odwetowy. W kwietniu 1945 r. w Piskorowicach oddział Narodowego Zjednoczenia Wojskowego pod dowództwem Józefa Zadzierskiego ps. „Wołyniak” zabił – według różnych szacunków – 100-170 osób narodowości ukraińskiej. Była to zemsta za wcześniejszy mord UPA w Wiązownicy, gdzie zginęło ok. 100 Polaków.

Zamiast trudnej i złożonej prawdy w ulotce, którą dostają gracze, jest lakoniczna i miła dla polskiego ucha informacja:

„Akcje zbrojne starali się ograniczać do minimum – miały one charakter samoobrony i były odpowiedzią na represje lub formą obrony lokalnej ludności przed komunistycznym terrorem"

Polowanie na Żydów

W grze nie znalazły się także organizowane przez NSZ "akcje pociągowe" (zwanych też "wagonowymi"), podczas których zatrzymywano składy kolejowe, by zabijać i grabić Żydów. Opowiadał o nich Marek Edelman w książce „Życie. Po prostu” .

„Jak jechałem do Kielc po pogromie, to na wszystkich stacjach były zasadzki. Wyciągali z pociągów i zabijali. Ciężarówka jechała i to samo. Wyławiali Żydów. Mówili: Żydów i komunistów”

Konflikt z wsią

Idylliczną relację pomiędzy polską wsią i leśną partyzantką także należałoby w grze zniuansować.

Początkowo część gospodarstw wiejskich zaopatrywała partyzantów, a oni w zamian roztaczali nad nimi parasol ochronny. Ale z czasem, gdy rozbijano kolejne grupy antykomunistycznego podziemia, polska wieś zaczęła odwracać się od niepodległościowej partyzantki. Czasem brało się to z lęku przed represjami ze strony nowej władzy. Innym razem z ogólnego wycieńczenia przeciągającym się w powojenne lata konfliktem zbrojnym.

Dla „Wyklętych” taki obrót spraw nie tylko utrudniał przetrwanie, ale był osobiście przeżywanym dramatem, silnym poczuciem krzywdy, że społeczeństwo odwraca się od nich, choć walczą z komunistami. To z kolei prowadziło do eskalacji napięć pomiędzy „leśnymi” a wsią i w prostej linii do przemocy.

Niezłomni też mieli czasem dość

W pokoju zagadek nie ma też informacji, że nie wszyscy partyzanci byli zdeterminowani, by walczyć do końca. Wielu z nich marzyło o wyjściu z konspiracji i włączeniu się w „normalne”, cywilne życie. Z różnych powodów. Jedni mieli po prostu dość. Inni uznali, że dalsza walka – przynajmniej militarna – nie ma już sensu i trzeba zacząć żyć w takiej Polsce, jaka nastała po wojnie.

Część żołnierzy podziemia antykomunistycznego skorzystała z amnestii, jaką zaproponowały w 1947 r. komunistyczne władze. Po amnestii zbrojne podziemie ograniczyło się do rozproszonych grup. Ich łączną liczebność szacuje się na tysiąc osób.

Ujawniający się nie zdawali sobie sprawy, że amnestia jest pułapką. Wielu z nich zostało zamordowanych. Inni zeszli znów do podziemia, ale często już nie decydując się na żadną walkę. Kryli się miesiącami i latami, póki nie dopadła ich bezpieka.

OKO.press nie chce wojny

A gdyby tak - OKO.press marzy - historycy IPNu, zajmujących się przecież zbrodniami przeciwko narodowi polskiemu, zamiast tworzyć pociągającą legendę, zachęcili graczy do refleksji o społecznych skutkach wojny? Właśnie po to, by przed nią przestrzec i, być może, uniknąć jej w przyszłości.

Historia polskiego podziemia niepodległościowego pod koniec II wojny i po jej zakończeniu to opowieść o ludziach wyniszczonych wojną: fizycznie i psychicznie. Ale czasem przez tę wojnę zdemoralizowanych, co pokazują zbrodnie, których dopuścili się niektórzy z nich.

"Postępowała radykalizacja, fanatyzm w walce spowodowany zaszczuciem, osamotnieniem, poczuciem klęski - tłumaczył "Wyborczej" dr Marcin Zaremba. "Nauczeni agresji stosowali ją często w sytuacjach, gdy po wojnie nie było to już potrzebne, czasem dokonywali bezsensownych egzekucji. Łatwość zabijania była wtedy przerażająca".

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze